Już od tygodnia jestem z powrotem w kraju. Prosto z krainy słońca, cykad, fig prosto z drzew i cudownie pachnącego powietrza wpadłem w objęcia szarości, codziennego kieratu, bólu ucha i micromanagementu. Jednak przynajmniej można sobie powspominać. A jest co.
W położonym odrobinę na północ od Szibeniku i kilkanaście kilometrów na wschód od Tribunju, gdzie się zatrzymaliśmy, leży sobie maleńka miejscowość Skradin. Jest ona w zasadzie równie urokliwa, co wszystkie pozostałe dalmackie mieścinki, ma jednak nad nimi jedną drobną przewagę: mieści się w niej niewielkie ale sympatyczne muzeum samochodów im. Ferdinanda Budickiego.
W zasadzie nie ma sensu wdawać się głębiej w rys historyczny miejsca czy samej postaci patrona - zrobił to już jeden z czytelników Automobilowni w
gościnnym wpisie swojego autorstwa, dzięki któremu zresztą dowiedziałem się o istnieniu tego miejsca. A skoro się dowiedziałem i miałem wraz z Obywatelką Pilotką wypoczywać w tamtym rejonie... no wiadomo.
Trzeba było odwiedzić.
Jadąc od zachodu można dostrzec dość swojsko wyglądającą reklamę.
Muzeum jest umiejscowione w dość nieoczywistym miejscu - nawet nawigacja Google nie wyszukuje tego adresu, zaś żeby tu trafić, najlepiej przypadkowo stanąć na odpowiednim parkingu w celu rozejrzenia się, zorientować się, że to chyba tu, a następnie wejść po schodkach. Przynajmniej my to tak zrobiliśmy.
Muzeum jest niewielkie, tym bardziej więc potrafi zaskoczyć dość wysoka cena biletów. Nie jest ona jednak na tyle zaporowa, by odpuścić sobie wizytę - tym bardziej, że planowaliśmy wykorzystać ją jako element pewnej misji, która towarzyszyła nam podczas wyjazdu. Otóż pewien znany nam osobiście egzemplarz Yugo Florida padł jakiś miesiąc temu ofiarą wandalizmu. My zaś, będąc - bądź co bądź - na Bałkanach, stwierdziliśmy, że może uda się tu upolować kilka elementów niezbędnych do renowacji. Przede wszystkim interesowała nas szyba lewych przednich drzwi, która została rozbita gdy nayeahbane bezmózgi uznały za zasadne przewrócić nieszczęsną Floridę na bok. Tak czy inaczej - zobaczywszy egzemplarz tego właśnie modelu stojący przed wejściem spytaliśmy miłą panią sprzedającą bilety, czy nie wie, gdzie można upolować części do takiego wynalazku. Pani niestety nie wiedziała, jednak stwierdziła, że ktoś inny może mieć takową wiedzę, po czym sięgnęła po telefon. Chwilę później pojawił się niewysoki jegomość w jasnym kapeluszu (chyba panamie, ale nie jestem pewien - znam się na kapeluszach jak pewien mój bezkształtny imiennik na gospodarce), który przedstawił się jako Milo. Niestety - również i on nie miał dla nas dobrych wieści. Części do Floridy, przynajmniej karoseryjne, praktycznie nie istnieją. Nie ma ich nawet na szrotach - w każdym razie w Chorwacji. Może w Serbii, może w Bośni - w Chorwacji jednak na pewno nie. W całym kraju wiedział o może 4-5 sztukach. Z czego jedna stała przed wejściem do muzeum.
Skoro jednak nie mógł nam pomóc w kwestii Floridy, postanowił nas nieco oprowadzić i poopowiadać o zgromadzonych zbiorach. A historie, które opowiadał, były niejednokrotnie ciekawsze od samych egzemplarzy.
|
Nikt tak naprawdę nie wie, co przedwojenny policyjny Peugeot robił w Chorwacji |
|
To jest element wyposażenia. Policyjnego. |
|
Bardzo mi przykro. |
|
Ponoć mieszkańcy Bałkan bardzo je cenili |
|
O tym nie wiadomo zbyt wiele - poza faktem, że jest fajny |
|
Ich ceny poszybowały chyba jeszcze srożej, niż ceny Maluchów u nas. Szkoda. |
|
Te nadal kosztują rozsądne pieniądze, tym bardziej, że sporo ludu nadal je po prostu upala |
|
O ile w Polsce widziałem ze 3 egzemplarze Korala Cabrio na ulicach, o tyle w Chorwacji - tylko ten jeden w muzeum. |
|
U nas mieli Fiaciory i Poldony. Tam - chyba jednak lepiej. |
|
Jak stwierdził Milo - ludzie wciąż nimi jeżdżą, bo są z nich po prostu zadowoleni. Też bym był. |
|
Garbusów made by TAS też kilka widziałem. Niestety nie udało się upolować żadnego w środowisku naturalnym. |
|
A tych po prostu już nie ma. |
|
I to jest prawdziwe Mini a nie |
|
"I don't understand who the fuck wants to drive a Trabi" - stwierdził Milo. |
|
Ten egzemplarz należał do... włamywacza. I dzięki temu, że nie odpalił w strategicznym momencie - zaraz po skoku na dom pewnego polityka - ówże włamywacz udał się na długie wakacje w rządowym ośrodku. Zamkniętym. |
|
Normalny środek transportu w każdym małym chorwackim miasteczku |
|
Jeden z nich grał w jakimś dość znanym filmie. Zresztą filmowe epizody miały też inne elementy kolekcji. |
|
Mam słabość do starych busików. Szczególnie tych głupich. |
|
Tankowałbym |
|
Nie mam pojęcia, jaką opinię miał Moskwicz na Bałkanach. Nie spytałem. |
|
Za to Kadett to musiał być szał. |
|
A Rekord - jeszcze większy. |
|
To Audi ponoć należało do dwóch starszych pań |
|
Podobno jedyny egzemplarz 404 w tym kolorze w Chorwacji. Ależ bym. |
|
Podobnego miał u nas tow. Wiesław. Który wszak gardził luksusami. |
|
Takim luksusem to ja bym nie gardził |
|
Zaprojektowany w podobnym czasie, co 404. Też przez Pininfarinę. Podobieństwo? Eeee, wydaje się Wam. Przypadek. |
|
Nic nie poradzę, to wg mnie najlepiej wyglądająca generacja Corvette. |
|
Oczywiście Cimos. Ależ bym dzwonił po pogotowie. |
|
Chyba najważniejszy element wystawy - ponad stuletnia Praga R, ponoć pierwsza ciężarówka w tym rejonie |
Na zewnątrz też było co oglądać.
|
NRD kontra RFN |
|
Nie ma części. No nie ma. |
|
Złoczyńcy nie byli w stanie uciekać ze śmiechu |
|
Kącik amerykański |
|
Simca w stanie niemal fabrycznym - nie licząc... drewnianych elementów deski rozdzielczej |
|
Jedna z tych Ład też grała w filmie |
|
A8 należące uprzednio do jakiegoś ex-gangstera. Wybór wersji z kuloodpornymi szybami był, jak widać, strategicznym posunięciem. |
|
Bas miałby szansę wejść. Woziłbym Musimę. |
Ogólnie rzecz biorąc muzeum im. Ferdinanda Budickiego to świetne miejsce dla każdego miłośnika graciarstwa odwiedzającego Dalmację. Ekspozycja nie jest może szczególnie bogata, ale wiele z tych sprzętów ma swą własną, ciekawą historię. Tylko nie zapomnijcie spytać o Milo.
Co ten Milo wie, pewnie nigdy Trabantem nie jeździł...
OdpowiedzUsuńMilo to był pies Stanleya Ipkissa :-P
OdpowiedzUsuń