Wczoraj popularne, dziś rzadsze niż zęby w sempiternie. Niegdyś na każdym rogu, obecnie nawet nie na każdym szrocie. Drzewiej hity sprzedaży, aktualnie co najwyżej parkingowe wrosty. Jeszcze niedawno każdy miał sąsiada, który jeździł jednym z tych wozów - teraz ich populacja zapikowała niczym wyświetlenia moich wpisów. Dlatego właśnie tym samochodom poświęcę dzisiejszego toptena - tym bardziej, że już
dawno żadnego nie było.
Zapraszam zatem na zestawienie dziesięciu aut, które wyginęły w sposób nagły i niemal niezauważony - choć chyba nie do końca niespodziewany.
10. Renault Megane I
Pierwsza Meganka była swego czasu niezwykle popularnym samochodem. Sprzedawała się bardzo dobrze ze względu na dobrą relację ceny do zapewnianej przezeń wygody. Do tego właśnie wtedy koncern Renault skupił się na podkreślaniu bezpieczeństwa swoich wyrobów, co całkiem nieźle zażarło. Jednak postępująca korozja i daleka od zachwycającej niezawodność przetrzebiły populację kompaktowych Renówek - szczególnie w zgrabnej wersji Coupe, znanej również jako Coach.
9. Opel Vectra B
To, że Vectra A w zasadzie nie występuje już w naturze, nikogo raczej nie dziwi. Chyba częściej można spotkać opartego o jej płytę podłogową Saaba 900 NG. Jednak nagłe wyginięcie większości populacji drugiej generacji Opla średniej klasy może być już pewnym zaskoczeniem - a przynajmniej to, jak gwałtownie to nastąpiło. Przypominam jednak, że to Opel z lat 90-tych, dlatego przemiana większości z nich w rdzawy pył chyba nie powinna nikogo szokować.
8. Seat Cordoba I
Jeden z ulubionych grzybosedanów w naszym pięknym kraju, równie chętnie wybierany przez cierpiarzy, jak i przez działkowiczów. Całkiem solidna i prosta w serwisie mechanika nie wystarczyła jednak, by wozy te dotrwały do dziś. Z większością poradziła sobie rdza wspomagana przez grzybiarską eksploatację.
7. Mitsubishi Carisma
Zdobywca tytułu Najbardziej Ironicznej Nazwy w Historii Motoryzacji, a do tego kolejny samochód z tego zestawienia, którego populacja została przetrzebiona przez rudą szmatę. Do tego chętnie wybierany silnik GDI jasno i dobitnie pokazał użytkownikom, jak "wspaniałym" wynalazkiem jest bezpośredni wtrysk benzyny. Gdybym chciał namalować wiekopomne dzieło pt. "Zgon Carismy", użyłbym do tego nagaru z zaworów ssących wymieszanego z rdzawym pyłem.
6. Ford Mondeo Mk I i II (czyli zasadniczo pierwsza generacja)
Czy to wersja przed- czy poliftowa (zwana nie wiedzieć czemu Mk II), tych samochodów w zasadzie już nie ma. Pierwsze Mondeo było równie pojemne i wygodne, co podatne na korozję i kiepsko wykonane, a w wersji z koszmarnym dieslem 1,8 - padaczne pod względem mechaniki. A do tego wystarczająco nudne i bezpłciowe, by mało kto zauważył jego masowe zniknięcie.
5. Citroen Xantia
O ile po większości modeli z poprzednich miejsc nie uroniłem ani łezki, o tyle Xantii - jak każdego starszego Citroena - zwyczajnie mi żal. Ukryte w niepozornym (choć ładnym i posiadającym typowo citroenowskie proporcje) nadwoziu bardzo przyjemne, przytulne wnętrze i - rzecz jasna - genialne hydropneumatyczne zawieszenie sprawiają, że był to jeden z najprzyjemniejszych samochodów,
z jakimi miałem do czynienia. Niestety - właśnie to wspaniałe podwozie poddało się w zderzeniu z niechlujnym serwisem a przede wszystkim z absolutną wywałką koncernu PSA na części do starszych Pełzaczy i Cytryn. Do tego wersja po głębokim lifcie okazała się dużo gorzej zabezpieczona antykorozyjnie od "jedynki". Szkoda.
4. Honda Accord V
Tak naprawdę to od tego samochodu wziął się mój pomysł na niniejszego topsryliona. To, jak totalnie wyginęły te Hondy, to szok. Owszem - to dość stary model, którego produkcja zakończyła się 22 lata temu, jednak fakt, że częściej można spotkać jego poprzednika, mającego już status pełnoprawnego youngtimera, jest dość wymowny. Accord piątej generacji to chyba najjaskrawszy kontrast między solidnością bebechów a trwałością blachy - fantastycznie niezawodna mechanika ubrana w karoserię z gównolitu.
3. Ford Escort
Prawdopodobnie dla wielu z was ostatnia, 7. generacja Escorta (będąca de facto głębokim liftem gen. 5/6) była najpoważniejszym pretendentem do pierwszego miejsca w zestawieniu sprzętów, które zniknęły z ulic. Sam zresztą przez pewien czas ją rozważałem. Z moich obserwacji wynika jednak, że były dwa bardzo popularne auta, które zasłużyły na to, by znaleźć się wyżej od kompaktowego Forda. Nie zmienia to faktu, że Escort, który swego czasu był jednym z najchętniej wybieranych modeli w swojej klasie, został praktycznie wytłuczony przez przygnębiającą bylejakość typową dla Fordów z tamtych lat. Beznadziejna blacha, kiepski montaż, żałosne silniki 1.3 OHV, żenujące diesle 1.8 - jedynie benzynowa jednostka 1.6 jakoś się broniła, ale co z tego, gdy po 10, max 15 latach pozostawała często jedyną zdatną do użytku częścią tego smętnego pojazdu.
2. Daewoo Nubira
Podstawowa nowa taksówka późnych lat 90-tych, powiew nowoczesności z FSO i jeden z pierwszych masowych nosicieli instalacji LPG. Dla wielu pierwsze nowe auto tej klasy, na które mogli sobie realnie pozwolić, co sprawiło, że stało się czymś w rodzaju symbolu "małego sukcesu" przełomu wieków. I w sumie nie był to zły sprzęt. Wygodne sedany, pakowne kombi i nieco dziwaczne (i dużo mniej popularne) hatchbacki w swych obłych, typowo azjatyckich kształtach skrywały sprawdzoną oplowską technikę. Łatwo dostępny serwis, tanie części i przede wszystkim śmiesznie niskie ceny w porównaniu z bardziej "markową" konkurencją - wszystko to sprawiło, że popularność Nubiry na naszym rynku ekspresowo wystrzeliła w okolice stratosfery. Jasne, był to wóz większy i droższy od Lanosa, a co za tym idzie - rzadziej od niego wybierany, jednak Daewoo z pogranicza segmentów C i D widywane były codziennie i wszędzie. A dziś? Spotkanie Nubiry to spora rzadkość. Spotkanie Nubiry w stanie jeżdżącym - niemalże mission impossible. Czasami jeszcze widuje się pojedyncze sedany i kombi wrastające w osiedlowe parkingi. Dostępnych jedynie przed liftem hatchbacków nie ma już natomiast w ogóle - co swoją drogą sprawia, że jest to rewelacyjny materiał na głupiego youngtimera, którego nie doceni nikt poza właścicielem i Stadem Baranów.
1. Fiat Bravo/Brava/Marea
To Nubira miała być numerem 1 tego zestawienia. Jednak... nagle przypomniałem sobie o innym modelu.
Jedno z najpopularniejszych aut kompaktowych drugiej połowy lat 90-tych zawinęło się tak niepostrzeżenie a do tego skutecznie, że układając tę listę zwyczajnie zapomniałem o jego istnieniu. Gdy dotarło do mnie, że fiatowskie trio zdecydowanie powinno znaleźć się na tej liście, zacząłem zastanawiać się nad miejscem, które powinno zająć, a jednocześnie jąłem poszukiwać egzemplarzy do sfocenia. I... nie było żadnych. Nic. Zero. Przez ponad tydzień poszukiwań nie udało mi się znaleźć ani jednej sztuki. W końcu, zupełnym przypadkiem, wpadłem na dwie gnijące Maree kombi na jednej z praskich uliczek, później zaś ktoś podskoczył nieźle utrzymanym Bravo w moje rejony. Natomiast 5-drzwiowej Bravy a tym bardziej Marei w sedanie po prostu nie było już nigdzie. Wtedy już wiedziałem, na której pozycji musi znaleźć się rodzina włoskich kompaktów.
Te auta przez pewien czas były praktycznie wszędzie. Brava, wyposażona w jedne z najciekawszych tylnych lamp ostatniego 30-lecia, była bardzo chętnie kupowana przez nabywców prywatnych, zaś Marea kombi (tradycyjnie nazwana Weekend) stanowiła jeden z najpopularniejszych pojazdów używanych przez korporacje taksówkowe. Na wielu przedliftowych hatchbackach właściciele postawili krzyżyk z powodu padacznych 12-zaworowych benzyniaków 1.4, które po lifcie zostały zastąpione dużo bardziej udaną, 80-konną jednostką 1.2. W Mareach królowały wspólnie całkiem niezłe benzynowe silniki 1.6 i bardzo udane diesle 1.9 JTD. Niestety - Fiat w tamtych latach wciąż miał sporo wspólnego z dotyczącymi go stereotypami. Masowo sypiące się przednie zawieszenie było co prawda denerwujące lecz tanie w naprawach, jednak gdy kolejne egzemplarze były pochłaniane przez żarłocznego rudzielca, coraz więcej właścicieli w końcu dawało sobie spokój. Popularne Fiaciory coraz częściej służyły jako dawcy zupełnie niezłych silników (wyłączywszy koszmarne 1.4 12V, które już dawno zdążyły dokonać żywota) a ich przegnite budy trafiały do zgniatarki. Inne przejęły funkcję parkingowych nieruchomości, jednak nawet tych w końcu zaczęło robić się coraz mniej. Tak naprawdę, jeśli się nad tym zastanowić, dotyczy to chyba większości Fiatów z tamtego okresu. Punto I spotyka się już w zasadzie wyłącznie jako wrosty, Punto II powoli zaczyna znikać z ulic, a i Stilo jest coraz rzadszym widokiem - choć to ostatnie nigdy nie cieszyło się zbytnią popularnością. Tak naprawdę najlepiej trzyma się... Uno. Ciekawe, czemu.
Tak czy inaczej - to właśnie Fiaty Bravo, Brava i Marea zasłużyły na pierwsze miejsce w zestawieniu dziesięciu aut, które nagle wyginęły. Rust in Pieces.