wtorek, 5 sierpnia 2014

Basista się bawi: Dwacefałka

No i Jamochłon przybył, oznajmiając swe pojawienie się na świecie zewnętrznym intensywną produkcją wrażeń audiowizualnych. Wkrótce dojdą do tego olfaktoryczne - jak na razie pod tym względem jest łagodnie, ale po pierwsze tylko pod tym, po drugie do czasu. Tak czy inaczej - ogromnie dziękuję za wszystkie życzenia, które zaotrzymawszy, i przystępuję do prezentacji kolejnego artefaktu, który będzie rozmontowany przez Dziecię już za około trzech lat.

Ci z Was, którzy mnie znają (a paru takich jest) lub choćby czytają w miarę regularnie wiedzą, że jestem szczęśliwym posiadaczem fioła na punkcie starych Cytryn (bez Gumiaka). Bardzo ważne miejsce zajmuje wśród nich model 2CV, i wiedząc, że wkrótce będę ojcem dorodnego synala, nie miałem wątpliwości, że takowy musi się znaleźć w kolekcji.

Znalazłszy takowego na Alledrogo zanabyłem go w trybie natentychmiast.


W ostatnich latach ogromną popularnością cieszą się wyroby firmy Welly. Prawdopodobnym powodem jest naprawdę niezła relacja ceny do estetyki. Nie inaczej jest i tutaj - autko kosztowało (o ile dobrze pamiętam) koło 15 zł a prezentuje się zupełnie sympatycznie. Mamy tu otwierane przednie drzwi (razem z ramkami, co jeszcze kilka-kilkanaście lat temu wcale nie było oczywiste nawet w droższych modelikach), odwinięty dach (niestety na stałe, mamy po prostu wałek z twardego plastiku, ale w tej cenie nie można spodziewać się wiele więcej) i zupełnie przyzwoitą dbałość o detale. Czy zatem mamy do czynienia z modelikiem idealnym?

Niezupełnie.


Przede wszystkim - skala. W aukcji podane było 1:34-1:39 (czyli albo sprzedający nie był pewien, albo taki jest rozstrzał w kwestii różnych elementów), na pudełku nie odnalazłem żadnych informacji na ten temat. Niezbyt dokładne trzymanie skali może sugerować choćby wątpliwy, zbyt szeroki rozstaw reflektorów, mających zresztą lekkiego zeza rozbieżnego.

Drugą kwestią jest jakość wykonania. Nie można powiedzieć, by była ona tandetna, całość sprawia wrażenie trwalszej od opisanej już przeze mnie Warszawy by Bburago, ale do ideału sporo brakuje. Można się spodziewać, że zręczne łapki Młodzieża poradzą sobie z co bardziej wystającymi elementami autka w dość szybkim czasie. Inna rzecz, że a) w tej cenie trudno spodziewać się pancernej trwałości, b) choć zabawka przeznaczona jest dla dziecków w wieku 3+, wiadomo, że tak młode egzemplarze mają jeszcze w serdecznym gdziesiu ideę szanowania swych dóbr materialnych. Niestety takie pozorne drobiazgi jak słabo spasowane drzwi (lewe nie domykają się do końca) nieco psują ogólne wrażenie.

Trzeci problem jest taki sam, jaki w przypadku bburagowskiej Warszawy: zawieszenie. Wspominałem już, jak w leciech mych pacholęcych popularną zabawą były zawody, czyj samochodzik więcej razy odbije się od podłoża po podniesieniu i upuszczeniu przodu lub tyłu. Tutaj jest to niemożliwe, gdyż nie występuje jakiekolwiek resorowanie. A szkoda - wszak Dwacefałka była znana ze swego miękkiego, zapewniającego niesamowity komfort oraz komiczne przechyły (OHOHOOO, PRZECHYŁY I PRZECHYYYŁYYY) zawieszenia.

Na szczęście zalety przeważają nad wadami.


Wspomniałem już o przyzwoitej estetyce i zupełnie niezłej dbałości o szczegóły. Szczególnie zaskakuje ona... we wnętrzu. Fotele i deska rozdzielcza zostały zaskakująco dobrze odwzorowane jak na zabawkę tej wielkości i w takiej cenie. Owszem, wszystko zostało odlane z taniego, czarnego plastiku, ale jeśli chodzi o kształt, detale się zgadzają. Oczywiście jest słynna jednoramienna kierownica. Producent nie zapomniał nawet o wystającej z deski rozdzielczej "parasolce" zmiany biegów! Sympatycznym akcentem są też przedzielone szyby w przednich drzwiach. Jak w oryginale.



Kolejne zaskoczenie - projektant zadbał także o w miarę przyzwoite odwzorowanie... podwozia. Co prawda kształt odlewu w miejscach, gdzie znajdują się osie, został wymuszony dość wysokim jak na zabawkę zawieszeniem, ale reszta się w zasadzie zgadza - jest płytowa rama, jest rura wydechowa, zadbano nawet o to, by było widać słynne cylindry w których w oryginale znajdowały się poziome sprężyny łączące przednie zawieszenie z tylnym. Generalnie ludzie z Welly zdają się przykładać uwagę do odwzorowania podwozia - ale o tym w kolejnych odcinkach epopei zabawkowej. Bo tak, 2CV to nie jedyny modelik Welly, jaki kupiłem.


Generalnie Citroen 2CV by Welly sprawia sympatyczne wrażenie. Jest dość wierny oryginałowi, ma nieźle odwzorowane szczegóły (coś, czego zawsze brakowało mi choćby w Matchboxach), niektóre detale wręcz zaskakują (choćby wspomniana już dźwignia zmiany biegów). A że jakość wykonania i dokładność skali nie do końca zachwycają? Powiedzmy sobie szczerze - za taką cenę nie ma co oczekiwać cudów. Jest naprawdę nieźle.


Poza tym... to Dwacefałka. A to już samo wystarczy, bym ją lubił.

4 komentarze:

  1. (jeszcze raz serdeczne gratulacje:) )
    Za 3 lata Jamochłon będzie w fazie najbardziej niszczycielskiej ;) Cytrynek pewnie najpierw straci opony, potem jak będzie uczył się latać... a czekaj, cytrynki chyba nie latają ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Gratulacje! Niechaj rośnie przyszły czytelnik, a może i twórca blogów o złomach ;)
    2. Kup mu jeszcze to: http://zabawkownia.com.pl/pl/volkswagen-passat-variant-2001-model-welly-w-skali-124.html
    Niech chłonie prestiż najmłodszych lat ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z opóźnieniem spowodowanym przebywaniem w środowisku bezinternetowym (zwanym potocznie wsią) składam gratulacje z okazji pojawienia się Młodzieża.
    Dwacefałka zacna, wogóle ostatnio sporo się widuje tych modeli Weely chociażby na stacjach benzynowych. Z zewnątrz prezentują się całkiem całkiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony. Jak na taką chińszczyznę jest naprawdę nieźle!

    OdpowiedzUsuń