czwartek, 24 marca 2016

Długodystans: zima Skanssena

Zima, zima... i po zimie.

Nie można powiedzieć, by było jej w tym roku jakoś szczególnie dużo, ale była. Najpierw przyszedł dość konkretny mróz, który następnie złagodniał. I wtedy spadł śnieg.

Nie było go szczególnie dużo, nie leżał też jakoś specjalnie długo. I chyba po raz pierwszy od moich lat podstawówkowych chciałem, żeby jednak spadło więcej.

Tak, ja. Nieuleczalny zmarzluch, śniegofob i zimosceptyk.

Wyjaśnienie zawiera się w trzech literach: RWD.


Skanssen jest moją pierwszą w życiu tylnonapędówką. I choć od lat nie mam nic przeciwko którmukolwiek z rozwiązań w tym względzie, a dziecęciem będąc byłem wręcz miłośnikiem napędu na twarz (po pierwsze Trabant i Cytryny, po drugie większość kolegów opowiadała się za pędzoną zadnią osią, co w naturalny dla mnie sposób skłaniało mnie do opowiedzenia się za opcją przeciwną), jednak to właśnie opady białego, śliskiego cholerstwa tak jak nic innego uświadomiły mi powszechnie znany fakt: tylny napęd potrafi dać większą frajdę.

Szczególnie gdy jest ślisko.

Tak - 37-letni, brzuchaty facet, ojciec dziecięciu, wracając późnymi wieczorami z grań lub prób, korzystając z uroku pustych, szerokich ulic, przynajmniej co trzeci zakręt pokonywał łagodnym, zamaszystym boczurem, z twarzą rozpromienioną pierwotnym, niemowlęcym niemalże uśmiechem.

Odrobinę wyższa szybkość, troszkę dłuższy i bardziej zdecydowany boczur, i wzorem rzeczonego niemowlęcia zanieczyściłbym nachy. I to niekoniecznie ze strachu.

Przerażenia oraz kłopotliwych sytuacji oszczędzały mi z kolei zimowe opony naciągnięte na piętnastocalowe stalówki. Nie wyglądają może tak stylowo, jak szesnastocalowe Hydry, ale, jak się okazało, zapewniają większy komfort jazdy. Dlatego też podjąłem pewną decyzję - jednak tę kwestię zostawiam na koniec.

Natomiast jeszcze jesienią (i przed poprzednim odcinkiem Długodystansu) Skanssen miał jedną małą przygodę.


Skręcając w prawo z Kasprzaka w Primusa zatrzymałem się przed pasami by przepuścić pieszego. Nagle DUP! Super - myślę - ktoś zmasakrował mi zad. Wysiadam, patrzę - za Skanssenem stoi Audi A3 ze zbitym reflektorem i zdefasonowanym przednim pasem. Na Volviaczu śladów brak. Z Audi wysiada zdenerwowana dziewczyna i zaczyna przepraszać. Oglądam zderzak Skanssena, otwieram bagażnik, zaglądam pod wykładzinę, patrzę pod samochód... Nic. Nawet wgniecenia, nawet rysy. Klapa otwiera się i zamyka jak wcześniej, zderzak nie zmienił swego kształtu ani położenia. Puściłem dziewczę wolno - z upomnieniem, by jechała ostrożniej. Dużo ostrożniej.

Zima ma oczywiście swoje złe strony. Poza temperaturami (które jednak na przyjemnie grzejącym mój stetryczały zad fotelu Skanssena nie były aż tak dokuczliwe) i małą ilością światła było to przede wszystkim zwiększone zużycie paliwa. Niedogrzany w miejskich korkach Redblock wciągał momentami zatrważające ilości benzyny. Dlatego też większość dojazdów do i z tzw. "dziennej" pracy uskuteczniałem (i uskuteczniam nadal) za pomocą tego, co w mym rankingu sposobów przemieszczania się znajduje się o jedno oczko nad czołganiem się nago po tłuczonym szkle: zbiorkomem. Dzięki temu mój czas dojazdu do pracy wydłużył się do około trzech kwadransów a powrotu - do ponad godziny. Przypominam przy tym, ze moje biuro, gdzie pełnię swe obowiązki, oddalone jest od mego miejsca zamieszkania o nieco ponad 6 kilometrów. Dlatego też, mimo definitywnego końca śmigania dostojnymi bokami na ok. 9-10 miesięcy, cieszy mnie nadejście ciepłej, słonecznej wiosny. Wiąże się ona między innymi z powrotem na rower, który w odróżnieniu od zbiorkomu pozwala mi się przemieścić w jedną i drugą stronę w około pół godziny. I nie wymaga przy tym wydawania kasy na bilet ani (wciąż dość tanie na szczęście) paliwo.

Inną umiarkowaną przyjemnością związaną z zimowymi opadami było, rzecz jasna, odśnieżanie. I choć rzadko zajmowało mi ono więcej niż 5 minut, konieczność machania zmiotką była, jak dla każdego Leniwca, wrzodem na dowolnie wybranej, niekoniecznie publicznie dostępnej części ciała.


Co, poza okazjonalnymi dojazdami do pracy, przewożeniem sprzętu i pozwoleniem sobie od czasu do czasu na subtelny uślizg tylnej osi, można robić zimą ze swoim Volviaczem?

Wybrać się na podziemny parking pod gocławskim Tesco na spocik Klubu Volvo.

Ace of Bricks

Spoty odbywają się co czwartek. Jak to na takich zlotach bywa, ludzie gromadzą się w grupki. gadają, oglądają wehikuły swoich kolegów, jedzą, piją lulki palą. No, może bez jedzenia i picia. Atmosfera jest sympatyczna i, co bardzo ważne, można nawiązać kontakty. Potrzebujesz części? Masz coś na sprzedaż lub do wymiany? Szansa, że szybko znajdziesz kogoś, z kim dogadasz się w danej kwestii, są spore.

No i, oczywiście, można poślinić się do pojazdów.

Nebezpiecznie blisko ideału

Amerykański Szwed czy szwedzki Amerykanin?

Były też młodsze egzemplarze - choćby V70 znajomego

480 puszcza oko

Żegnasz się z ludźmi, ruszasz, jesteś już w pewnym oddaleniu od miejsca spotu, WTEM!
Mimo sporego zagęszczenia ludu (spotyka się tam kilka klubów, m.in. Dżej Di Em) atmosfera jest sympatyczna i mało męcząca. No i od kolegi (tego od granatowego V70) dostałem Skaczącego Łosia. Niestety, jako, że był to magnesik, postradałem go dość szybko. Trzeba będzie zanabyć naklejkę.

Tymczasem przyszła wiosna. Temperatury stają się coraz bardziej sprzyjające opartym na białkach formom życia, zieleń nieśmiało pojawia się na glebie i drzewach, zaś czasu od świtu do zmierzchu nie trzeba już mierzyć za pomocą stopera. Oznacza to, że w ramach spędzania czasu z Młodzieżem, można spokojnie spakować go do Skanssena i zabrać na łono. A Skanssen po drodze zużyje znacznie mniej benzyny, niż stojąc na zimnie w warszawskim korku.


Co się zaś tyczy wspomnianej wcześniej decyzji - Hydry są do wzięcia. Na piętnastocalówkach jeździ mi się po prostu wygodniej.


Hydry (spoczywające obecnie u oponiarza) mają na sobie budżetowe, letnie chinole Kelly, zdatne do eksploatacji przez jeszcze przynajmniej jeden sezon. Chcę zamienić ten zestaw na aluminiowe piętnastki, najchętniej Draco, również z oponami, które wytrzymają jeszcze kilka miesięcy. Moje Hydry nie są idealne - nie brakuje im zarysowań czy obić - ale, co chyba najważniejsze, są proste. Dlatego też, poza taką oczywistością jak brak skrzywień czy pęknięć, nie wymagam doskonałego stanu wizualnego od kół, które dostanę w zamian.

Sezon wiosenno-letni już za pasem. Zachęcam, zapraszam i zapewniam: kanciaste Volvo na Hydrach wygląda świetnie. Szczególnie kombi.



24 komentarze:

  1. Aż mnie zazdrość bierze na widok Twoje Skanssena! ;-) I chyba Cię widziałem w tym tygodniu, jest szansa, że w ciągu dnia kręciłeś się po Bielanach?
    Swego czasu (ok. 10 lat temu) w mojej rodzinie przewinęło się kilka 240 i 740tek, dobrze je wspominam. Niebieski sedan 240 to było chyba pierwsze auto, które samodzielnie prowadziłem, a jedna z 740 - pierwszy automat :-)

    BTW, możesz podesłać mi jakieś namiary na ten Klub Volvo? Mam jeszcze trochę blach i innych pierdół, głównie do 700tek, może ktoś będzie zainteresowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://volvoforum.pl/ lub odłam tylnonapędowców: http://volvorwd.pl/

      BTW Basisto byś się ołosiował, bo tak to to jak to tak ;)

      MAK

      Usuń
    2. Ołosiowanym byłem, dostałem magnesik od kolegi z granatowego V70, alem niestety go postradał :-(

      Usuń
  2. Jeśli chodzi o przygodę z Audi A3, to ja identyczne przeżywałem dwa razy: raz w W116 (sprawcą był Poldek Truck - model bynajmniej nienależący do miękkich) i w W210 (na którym zagarażowało Punto). W obu przypadkach było jak u Ciebie - zero szkód własnych. Też puszczałem kierowców wolno.

    OdpowiedzUsuń
  3. @MŁ:
    A cóż to za pierdoły są kolego MŁ, jeśli można wiedzieć? :-D. Ja jestem też użytkownikiem 940ki granatowej sedan 1995r, automat.
    "Lordessex"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błotniki, maski, tylne klapy do 740 i pewnie jeszcze jakieś "drobne" elementy wnętrza, ale to do 240 i 740 tylko (chyba, że akurat coś jest współzamienne z 940, na tyle się nie orientuję ;-) ) Ogółem, jutro postaram się zrobić rozeznanie w tym co mam i pewnie sukcesywnie będę wystawiał te graty na Gratogiełdzie NSBR na fb i tradycyjnie na OLX, oczywiście Warszawa ;-)

      Usuń
  4. Mój kolega kupił teraz takie samo Volvo:) Też białe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Skanssen fajna fura - przestronny i komfortowy, tak jak kolega Basista lubi najbardziej :)
    Prawdopodobnie będzie jeździł do końca świata. A mi cały czas się marzy 480tka, jest piękna i idealna do moich potrzeb (hatch 3d).

    OdpowiedzUsuń
  6. @MŁ:
    Blacharskie części od 740 mogą rzeczywiście wszystkie nie pasować do 940, ale wnętrze jest niemal identyczne. A lusterka zewnętrzne to chyba są takie same jak w 240 nawet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drzwi pasują idealnie. Sprawdzone :-)

      Usuń
    2. Najbardziej uniwersalny jest kierunowskaz na błotnik - od 240 do S/V40 :)

      MAK

      Usuń
  7. Krótki opis zbiorkomu posłuży mi za rozrywkę do wieczora.
    Wszystko pięknie, panie, ale jakie tam " (wciąż dość tanie na szczęście) paliwo"? Kiedyś wystarczyło wrzucić żetona do maszyny (świeżo denominowane 5 złotych) i się śmigało za 1,75 zł/litr samochodem tatusia z kumplami. Tak to pamiętam, ale może to tylko starcze majaki.

    OdpowiedzUsuń
  8. a to gazu zalozyc nie mozna? :) u nas na oszolomie gaz 1.48! to nawet Mercurym Villagerem 3.0 V6 zwanym zartobliwie "smoczek" moge po miescie jezdzic bez uszczerbku na kieszeni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję, ale w tej chwili nie mam na to pieniądza.

      Usuń
    2. Gdzie te czasy kiedy gaz kosztował 35 gr, to już ponad 16 lat temu. Wyjazd nad morze kosztował ze dwie dychy, można było wtedy tłuc kilometry bez oglądania się na spalanie ;)

      Usuń
  9. Też miałem z miesiąc temu opcję jak z tym A3. Tylko pacjentem była pani Menadżer w czarnym RR Evoque. Ignorując linie ciągłą i jadącego mnie postanowiła zmienić pas. I zaparkowała mi w lewym błotniku. Na Baleronie nawet rysy nie było a w Iwołku cały ten plastik wokół nadkola do wywałki i błotnik powgniatany. Także opłaca się śmigać starymi furami :D
    Hydr bym nie sprzedawał bo wyglądają zajedwabiście ale rozumiem jak najbardziej. Komfort uber alles.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajna fura, dobrze, że się podoba. Choć ja tam się jazdą bokiem RWD znudzilem - też na początku zachwyt, a z czasem wyszło, że wolę FWD :P

    Co do kół i komfortu - nie lepiej dać po prostu dać odrobinę wyższy profil opon i zachować te felgi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezabałdzo. Przednie zahaczałyby o nadkola i zderzak przy skręcie.

      Usuń
    2. diaks, migomat, kawał blachy, trochę szpachli i jedziesz z poszerzeniami nadkoli ;)

      Albo telefon do C&G - coś poradzo ;)

      Usuń
  11. Zima to tylko stan przejściowy. Po przeczytaniu ponownie muszę pogratulować uczciwego żelaza, niech trzaska niezawodnie kolejne tysiące kilometrów!
    Osobiście bym zostawił 15" i zapodał opony o jak najwyższy profilu - dobre na polskie drogi, bo podejrzewam, że na Nordszlajfa się nie wybierasz :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja się chętnie zamienię. Mam felgi draco, dogadamy się.
    Basisto proszę o kontakt 600 240 920

    OdpowiedzUsuń
  13. Stare samochody były solidniejsze. Nie to co teraz - lekka stłuczka i samochód do kasacji. Dawno temu mój tata jeździł pierwszą generacją polaneza i jak mu ktoś wjechał w tył, to pękła tylko osłonka na hak ( zrobiona z czerwonego plastikowego wkładu do znicza :D ), a zderzak przetarł szmatką i zero śladu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Na jednym zdjęciu i mój szarak sie pojawił :) Nice i szerokiej


    Cupix

    OdpowiedzUsuń