czwartek, 1 listopada 2012

Zmarło się


Siedzi muzyk i rozmyśla:
Mozart nie żyje... Chopin nie żyje... Hendrix nie żyje... Pastorius nie żyje... Zappa nie żyje... Mercury nie żyje... A i ja coś się słabo czuję...

Z okazji Dnia Nieboszczyka dokonały żywota trzy artefakty (a w zasadzie sześć): akumulator, świece (cztery) i monitor od komputera stacjonarnego. Co prawda udało się zdobyć monitor zastępczy (bardzo dobry, swoją drogą) i na własny możemy z Wybranką odkładać w swoim tempie (czyli ok. 72 grosze miesięcznie), ale z akumulatorem i świecami nie jest już tak łatwo, przez co Madzia stoi i marznie, a ja celem dostania się ze sprzętem na miejsce wykonu muszę korzystać z uprzejmości kolegów... Nieutulony w żalu wystawiam niniejszym kapelusz celem zbiórki niezbędnych walorów finansowych. Mogę nawet coś zagrać na basie - jeśli chcecie, żebym przestał, wrzućcie pieniążek.

Tymczasem udało mi się odkryć kilka zawieruszonych w meandrach ewolucji próbek moich basów, które radośnie wrzuciłem na SoundClouda i uzupełniłem nimi wpisy dotyczące danych instrumentów. Jak na razie wgrałem próbki Alembica i Jazza - na Malinka i Yamahę przyjdzie czas. W swoim czasie.

Poza akumulatorem i świecami przyszło mi pożegnać jeszcze jeden aspekt mego dotychczasowego żywota - jednak tym razem z nieskrywaną radością. Otóż wczoraj, czyli w środę 31.10.2012, o godzinie 16, po raz ostatni wyłączyłem system automatycznego wybierania numerów (tzw. "predictive"), zdjąłem słuchawki z głowy, wstałem i wyszedłem. W związku z powyższym ogłaszam wszem i wobec: zrobię wszystko, co w mojej mocy, by już nigdy, przenigdy nie wrócić na słuchawkę. To najbardziej niewdzięczna, kretyńska, bezsensowna praca, jaką miałem nieprzyjemność się parać. Do tego skandalicznie nisko płatna, nie wspominając już o nieakceptowalnych warunkach zatrudnienia. Dlatego też, mimo, że ostatni projekt, na którym pracowałem, był całkiem znośny (przede wszystkim nie była to chamska sprzedażówka), zakraczę niczym kruk Edgara Allana Poe: NEVERMORE! KRRRAAA!!!

Przede mną coś dużo ciekawszego, w sympatycznej atmosferze i na dużo lepszych warunkach. Niby dla kogoś, ale jednak na własny rachunek. Tak - zakładam działalność gospodarczą. Firma BassDriver wyraża gotowość do świadczenia usług różnorakich. No, w każdym razie gdy tylko dostanę regon...

Tymczasem wracam do czczenia Dnia Denata za pomocą arii oskrzelowej.

Do najbliższego.



1 komentarz:

  1. 72 gorsze miesięcznie... wszak trzeba się chwalić zasobnością portfela... a mieliśmy utrzymywać majątek w tajemnicy, zobaczysz, zaraz się sepy zlecą...

    OdpowiedzUsuń