niedziela, 1 grudnia 2013

Spacerkiem bez rowerka: Autorski Mikromix Toskański

Buona sera (pytanie, jaki ser ma błonę)!

Pozdrawiam Was ciule z okazji Światowego Dnia Walki z AIDS. Mamy już grudzień, pogoda jest parszywa, za to jeszcze dwa tygodnie temu we Włoszech było całkiem znośnie. Wiem, gdyż właśnie wtedy - głównie w Prato, ale też trochę we Florencji i odrobinę w podrzymskim Fiumicino - była tam "w biznesach" moja Wybranka. O jej biznesach już wkrótce na mym fąpażu, ale teraz przejdźmy do niewielkiego acz bardzo treściwego zbiorku żelaza, które udało się jej tam upolować. Oczywiście zgodnie z moją prośbą.

Panie i Panowie, oto pierwszy tutaj miks autorski. Powitajmy brawami mą Wybrankę i jej ociekające rdzą zdjątka.

Zacznijmy jednak nie od żelaza, ale od futra. Włoskie koty, w przeciwieństwie do włoskich samochodów, są zazwyczaj w rozmiarze XXL. Wielkością przypominają niewielkiego psa, są puchate i głównie śpią. I jest ich dużo. I jakoś nikomu nie przeszkadzają, robiąc to, w czym Włosi celują, czyli leniuchując sobie na słońcu.


A teraz żelazo.

Zaczynamy w Prato - położonej niedaleko Florencji miejscowości, którą Wybranka nazwała "włoskim Radomiem". Aczkolwiek biorąc pod uwagę nagromadzenie przemysłu odzieżowego, lepszym określeniem byłaby "włoska Łódź". Inna rzecz, że po łódzkich fabrykach zostało jedynie wspomnienie, "Ziemia obiecana" i Al. Włókniarzy, zaś w Prato przemysł włókienniczo-odzieżowy ma się dobrze.

Tak czy inaczej, w Prato (jak i w wielu innych miejscach we Włoszech) jednym z głównych środków transportu jest Fiat Panda pierwszej generacji. Jest ich tam naprawdę mnóstwo - i trudno się dziwić. Praktycznego, prostego, taniego w eksploatacji jeździdła nie ma co się pozbywać, póki pełni swoją funkcję. A pełni ją dzielnie.

Normalny samochód do pracy

Jeździć aż odpadną koła - a te nie mają zamiaru odpadać

W kraju, gdzie na ulicach rządzi oryginał, kopię traktuje się jednak nieco gorzej.

Przywieź Marbellę do krainy Pandy, zgnij ją, profit

No i oczywiście coś, na co liczyłem najbardziej. I nie zawiodłem się.

Pięćsetki.

Uwielbiam te auta, w moim osobistym rankingu na najbardziej pluszowy samochód wszechczasów zostawiają wszystko inne daleko w tyle. Powinno się robić przytulanki w kształcie Fiata 500. Nie, czekaj - one podobno już są. Tak czy inaczej, Pińćsetka jest u nas cennym klasykiem (i w sumie trudno się dziwić), a we Włoszech...

Najzwyklejszy w świecie dejli drajwer w stanie "upalam i się nie martwię" - gruba punktacja na Nitach zapewniona

Stare vs nowe - 3 rozmiary różnicy
Największym jednak hitem, strzałem w dziesiątkę, czymś, co zryło mi mózg, wypadło mi oczy i wywołało bolesną ciasnotę w spodniach oraz niekontrolowany ślinotok było to:

Najprawdziwsza Giardiniera w stanie przepięknym. Z kurołapami! I faltdachem! Pożądam priapicznie!!! Zwracam też uwagę na ukrytego zaraz za nią prawdziwego jaktajmera.
Po otrząśnięciu się z szoku wywołanego Giardinierą (wzwód jednak nie ustąpił do dziś) można było przystąpić do dalszego przeglądu fotograficznych trafień. A były naprawdę przyzwoite.

O, papież przyjechał do Prato

Jestem dziwnie spokojny, że to też jest dejli drajwer
Poza pięknymi okazami Motoryzacji Wiecznie Żywej, jest też mnóstwo współczesnych tzw. mikrosamochodów, do których Włosi masowo przesiadają się ze skuterów w okresie jesienno-zimowym. Jedne i drugie najprawdopodobniej trzymają na balkonie. I nie są to jedynie Smarki (choć tych ewidentnie jest najwięcej, jak to określiła Wybranka, "co smarknięcie to Smark", co swoją drogą dziwi mnie dość mocno - badziewne, awaryjne i drogie, wolę starą Pińćsetkę), ale też licznie występujące francuskie wynalazki w stylu tego oto Ligiera:

Takie coś kosztuje tyle, co "prawdziwy" samochód. A ludzie to kupują. Because fuck logic.

Z Prato przenosimy się do pobliskiej Florencji, gdzie czas pozwolił na ustrzelenie tylko jednego egzemplarza, za to bardzo konkretnego. Co ciekawe, wedle oznaczenia na szybie, ów egzemplarz był używany przez osobę niepełnosprawną. Na pewno nie była to jednak niepełnosprawność gustu.

Pierwszy plan brytyjski, drugi plan niemiecki, trzeci plan typowo włoski

Właśnie - włoski trzeci plan. Poza pierwszą Pandą, zdecydowanym królem włoskich ulic jest Piaggio Porter do spółki z Piaggio Ape. Co prawda Wybranka nie upolowała żadnego ładnego egzemplarza, za to zrelacjonowała mi jeden z widoczków - dwóch bardzo rosłych Włochów dosłownie ubranych w sfatygowanego Portera.

Arrivederci!

10 komentarzy:

  1. ...że jak przepraszam!? Ja sobie ciula wypraszam!
    Ad rem: piękne motoryzacyjnie foty!
    Gardiniera! PALCE LIZAĆ!! Do kompletu T2 i mamy idealny komplet tynosilnikowców na każdą okazję!
    A czerwona Panda jest z końca produkcji. Za dużo plastiku ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczyłaby mi sama Giardiniera, choć do T2 weszłoby wincy sprzętu.
      A czerwona Panda to zawsze Panda I. Niezmiennie na propsie, jak to się aktualnie mawia.

      Usuń
  2. 500 Giardiniera obłędna, do tego na starych włoskich blachach. Swoją szosą - ciekawe czemu przednie blaszki były zawsze takie małe.
    Przypomniał mi się prototyp malucha kombi, mogliśmy mieć na pocz. lat 80 swoja giardinierę. Wstawić kratkę i vatowóz gotowy yyy wróć - w tamtych czasach nie było vatu. I waty też nie było, tylko lignina.
    Ligiery i podobne to auta sans-permis po naszemu to 'bezprawojazdowe', w kraju żab, ślimaków i wina też dużo tego. Zakładam, że za ich popularnością i powolnością stoi możliwość prowadzenia po drinku bez obawy o prawko.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...a jeśli chodzi o mikrosamochody, to oczywiście chodzi o pieniądze (bo jak nie wiadomo). PODATKI. W wielu krajach podatek drogowy i inne cykliczne opłaty zależne są od mocy silnika. Taki Aixam czy inny Ligier ma około 5 KM...
    Taka ciekawostka: ze względu na właśnie te przepisy na niektórych rynkach LandRover Discovery (1 i 2) był oferowany z silnikiem....2,0 benzyna o oszałamiającej mocy stocoś koni. A że palił więcej niż V8...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że jestem już z tym nudny ale zdjęcie porównawcze starej i nowej 500tki po raz kolejny pokazuje czemu stara jest przecudowna a ta nowa śmierdzi członkiem na kilometr i jest minivanem i piramidą od tyłu. Przecież ona jest nawet wyższa niż stojący obok VW Beetle, który jest o klasę (jak nie dwie) wyżej - aaaaaaaaa, zło, zło, zło. A taka Gardiniera to sobie śmiga po Wrocławiu (była w jakimś miksie), nawet kolor podobny. Włosi to maja fajnie, tyle dobrego żelaza tam jeszcze śmiga na co dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O w mordęż. Trzeba będzie odwiedzić Breslau. Kij z Veyronem - chcę obczaić tę Giardinierę!

      Usuń
    2. W razie czego mogę obwieźć po zabytkach 4 kołowych, kij z tymi budowlanymi (choć jest co oglądać także i w tej dziedzinie).

      Usuń
  5. i jeszcze miałem dopisać: interesujący jest trzeci plan: pomiędzy Porterem a Masterem...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, też jestem ciekaw. Zapewne kolejne pocieszne Piaggio.

      Usuń