piątek, 13 stycznia 2017

Długodystans: kolejne kilometry Skanssena

W końcu - z tradycyjnym już w zasadzie poślizgiem - przyszła zima.

Właśnie. Z poślizgiem.

To właśnie dzięki Skanssenowi już druga zima z rzędu nie jest dla mnie torturą. Może nadal nie jestem zachwycony, ale kombinacja (naród nadwozi uniwersalnych?) tylnego napędu, braku elektronicznych kagańców i śliskiego podłoża nie pozostawia jakichkolwiek wątpliwości.

Mam 8 lat.

Zanim jednak nastała zima, Skanssen przejechał sporo kilometrów.


Wyjazdy wakacyjne z pełnym ekwipunkiem, podróże z bagażnikiem napchanym po brzegi sprzętem - latem dla Skanssena była to niemalże codzienność. Za dnia można było podjechać z gratami pod scenę...


...a po skończonym wykonie złożyć oparcie i pościelić sobie w bagażniku.


Tak - plan wykorzystania Skanssena jako mobilnej sypialni został zrealizowany. Niestety, moje przypuszczenia, że będę mógł wyciągnąć się z tyłu na całą długość, okazały się jednak błędne - człowiek o wzroście nieco poniżej 180 cm owszem, może umościć sobie w bagażniku 940 legowisko, nie będzie ono jednak tak obszerne, jak mogłoby się wydawać. 

Na szczęście choć człek średniego wzrostu mieści się w skandynawskim kufrze na styk, to już np. rower da się doń upchnąć bez problemu.


Wielkich problemów przestrzennych nie nastręczają też... przeprowadzki, których w minionym roku Skanssen uskutecznił kilka. W przynajmniej jednym przypadku nie trzeba było nawet kłaść oparcia.


Lato w końcu jednak minęło, ustąpiwszy miejsca jesieni. Mniej więcej w tym samym czasie w moim życiu nastąpiło sporo dość drastycznych zmian (o czym już zresztą wspominałem). Na szczęście Skanssen nadal dzielnie woził mój nieco otyły zad - zarówno służbowo, jak i rekreacyjnie - spalając przy tym zupełnie nieprzyzwoite ilości paliwa.


Na przełomie jesieni i zimy, jak to zazwyczaj bywa, wypada zmienić ogumienie na dostosowane do panujących warunków. I tu, niestety, nastąpił pewien problem.

Mniej więcej na przełomie wiosny i lata, mając chwilowo odrobinę większy finans, postanowiłem poczynić kilka zakupów. Pierwszym z nich były nowe letnie Fuldy. Idąc jednak za ciosem stwierdziłem, że warto również zainwestować w zimówki - bądź co bądź dotychczasowy komplet (a w zasadzie po dwie opony z dwóch różnych zestawów) nie należy już do najmłodszych, a jego właściwości pozostawiają nieco do życzenia.

Po krótkim researchu ofertowo-cenowym kupiłem przez internet komplet opon zimowych Sava. Cena była fajna, ale nie na tyle, by włączył mi się alarm. Problemem jest jednak to, że zakupu dokonałem na stronie sklepu o szumnej nazwie Polski Hurt Opon. nie przeczytawszy uprzednio opinii o tym sklepie. Gdybym zerknął choć na pięć pierwszych z brzegu, uciekłbym z wrzaskiem. Oczywiście było to debilnym błędem z mojej strony, jednak nie upoważnia to firmy, od której chciałem kupić opony, do oszustwa. Bo właśnie tym się skończyło.

Efekt - opon nie mam do dziś (termin realizacji wynosił 28 dni), pieniędzy też nie. Firma, której włożyłem do łapki moją kasę, czyli 3 AT Polska Sebastian Krupa, nie kwapi się z jakąkolwiek odpowiedzią na moje wiadomości. Oczywiście odstąpiłem już od umowy. Mam też gotowe przedsądowe wezwanie do zapłaty.

Pozostaje pytanie: co mogę zrobić dalej? 501,40 zł to niby nie fortuna, ale można za to przeżyć nawet ze 2 tygodnie, nie mówiąc już o dołożeniu jeszcze ze stówy i kupieniu innego kompletu, od uczciwego sprzedawcy.

Nawet jeśli nie macie pomysłu na to, jak mogę dalej działać w tym temacie, udostępniajcie gdzie się da i pamiętajcie: kupowanie na stronie Polskiego Hurtu Opon czy, jak świadczą komentarze w internecie, na innych stronach należących do 3 AT Sebastian Krupa to proszenie się o kłopoty.

Na pocieszenie został mi gustowny komplet oryginalnych kołpaczków, również kupiony mniej więcej w tamtym czasie.


Jednak oczywiście i tu nie mogło pójść dobrze.

Przy okazji wymiany kół na stalówki obute w zimowe gumiaki trzeba było owe koła wyważyć. Na prawym tylnym kole odważnik znalazł się dokładnie w miejscu, gdzie trafia również zaczep dekielka, który przy próbie instalacji stwierdził, że nie życzy sobie takiego traktowania i pękł.

A to podobno dzisiaj jest piątek trzynastego.


Nie był to ostatni wokółskansseniczny kłopot minionego roku.

W drodze na start drugiej edycji Pogoni za Gratem silnik zaczął parskać, przestał reagować na gaz i w końcu zamilkł. Po zaholowaniu do warsztatu okazało się, że winny był... zużyty do spodu akumulator. Silnik, wbrew moim wcześniejszym obawom, pozostaje sprawny. I nie wygląda na to, by stan ten miał ulec zmianie.

Wszak to Redblock.


A opony? No cóż - stare, zużyte zimówki sprawiają, że koniecznością staje się ostrożna, płynna jazda, zwłaszcza z Młodzieżem na pokładzie. A że czasem można, delikatnie operując prawą stopą, wesoło zamerdać ogonkiem?

Przypominam - mam przecież 8 lat.



7 komentarzy:

  1. Eeee no ja mam 195cm a w czasie eksploracyjnych wypraw spokojnie wysypiam się w Vectrze C kombi. W takim Volvo to byl juz byla wrecz rozpusta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łutututu! :) Pozdrawiam ze srebrnego 244

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do opon: jak coś ma podejrzanie niska cenę, to się kupuje z wysyłką za pobraniem. Chyba, że nie ma takiej opcji - wtedy się nie kupuje :P Zdaje się, że osobnik, co prowadzi ten sklep, ma już parę spraw sądowych o takie rzeczy. Kiedyś był na jednym forum temat o nim, bo ktoś się naciął, ale nie pamiętam, czy udało się odzyskać kasę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutne jest to, ze jak juz bedziesz mial nakaz zaplaty, to mozesz sie nim podetrzec. Niestety wymiar sprawiedliwosci istnieje w maszej ojczyznie tylko teoretycznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. To widzę miałem duże szczęście kupując u nich opony za 1700zł. Na szczęście doszły, ale więcej nie zaryzykuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh, to co ja mam powiedzieć z inwestycjami na blisko 7 tysięcy do auta, którego wartość rynkowa oscyluje aktualnie w okolicach...8 patyków?

    OdpowiedzUsuń
  7. Bagażnik w tym volvo jest bardziej pojemny niż w niektórych małych dostawczakach, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń