sobota, 29 lipca 2017

Spacerkiem i rowerkiem: dookoła Mordoru

Jakiś czas temu pewien bloger znany niegdyś jako Kociołek czy inny Piecyk (acz chyba raczej nie Teofil) stwierdził, że wrzucanie wpisów w sobotni wieczór to kretynizm, gdyż wszyscy ukuteczniają podówczas okrutną banię i nikt tego nie przeczyta. Właśnie dlatego w ten piękny sobotni wieczór zapraszam na kolejny soczysty miksior.

Poprzednim razem zwiedzaliśmy dolne rejony (jakkolwiek zachęcająco by to nie brzmiało) Mokotowa, zaś tym razem wdapiemy się na Skarpę Warszawską i już drugi raz w ciągu kilku miesięcy spenetrujemy górną jego część. Rzecz jasna, z wielokrotnie już przytaczanego powodu mego wieloletniego bytowania w tej pięknej dzielnicy, zebrałem tyle materiału, że mix górnomokotowski trzeba będzie znów podzielić na przynajmniej dwie części. A jako, że poprzednią wycieczkę skończyliśmy na samym południu, tym razem od południa zaczniemy, zwiedzając rejony okołosłużewieckie.

Tak, Mordor też będzie.

Ruszajmy zatem.

Biere oba. I nie, nie chodzi mi o oba Mercedesy.

Omega Raz to już rodzyn. Omega Raz na czarnych to rodzyn bardzo słodki.

Jej następczyni została Namberem Łan na moim topsrylionie pt. "Co jeśli nie Volvo". W jednym z komentarzy doradzono mi raczej taką. W sumie...

Ascona. Dwie furty. Na czarnych. Dziękuję. Dobranoc.

Senator. Wrasta. Nihil novi sub sole.

245. Bez kwękania służy dalej, choćby do przewozu welocypedów. Jak wyżej.

...tu już nie mam komentarza, tu pozostaje tylko szybkie opróżnienie paczki chusteczek.

Och TAK.

A w sumie bym nawet czemu nie.

Tego raczej nie, i to nie dlatego, że to Audi.

Tam naprawdę mają jakiś wysyp grubych kombiaczy

Wołasz "STRAŻ! STRAŻ!" i podjeżdża Żuk z Nobbym Nobbsem albo Marchewą za kierownicą.

Niby wrasta, niby mszeje, ale dekielki nadal połyskują

Nie no, to jest skandal.

Nie no, to jest OMEGA RAZ PRZEDLIFT. Tam naprawdę jest epidemia tłustych kąbiów.

A w Mordorze jak to w Mordorze, nudne korpowozy poutykane po parkingach

Szkoda, że nie udało mi się uchwycić faktury lakieru. Widzieliście kiedyś klamki i wszelakie okucia stylizowane na kute młotkiem? No właśnie.

MAKE SOME NOIZZ, LOSE THE MUFFLER

Kabriolet to wiadomix, prestiż, lans, te rzeczy

Kurdeż, wraca mi faza na Kroko. Nie poradzę.

O, a takie Audi to bym mógł.

Na sprzedaż za kwotę o 200 zł wyższą od tej, którą dałem za Skanssena. Zastanówmy się. Hmmmmmnnnnie.

GARDZĘ PLASTI... nie, czekaj

Tak, wiem, nuda, nic ciekawego, znowu Beczka, skroluj dalej.

Na do widzenia.
Dobranoc się z Państwem.

6 komentarzy:

  1. Co nikt nie czyta, ja czytam, o!
    Coś Oplów jak mrówków w tym miksie. Czyżby jakieś uwielbienie w tej części stolycy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że austriackie zielone Audi ma się całkiem nieźle. Pierwszy raz pamiętam że je spotkałem w zimie ze dwa-trzy lata temu. W mega stanie było zawłaszcza w porównaniu z naszymi rodzimymi egzemplarzami

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale z tym fiatem 132 to ci się udało, jeszcze dostać się na ten jego zamknięty parking

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe zestawienie. Mój ulubieniec to zdjęcie ostatnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ te Vetty C4 obłędnie teraz wyglądają. Trochę się zestarzały, ale w taki sympatyczny sposób. Śmigałbym - nawet białą.

    OdpowiedzUsuń