poniedziałek, 23 września 2019

Eventualnie: Tata ma Grata

Ostatniemi czasy rozpaczałem z powodu konieczności powrotu do rzeczywistości, szczególnie meteorologicznej i zawodowej. Na szczęście nie oznaczał on samych przykrości. Na ten dany przykład można udać się na rajd. A jeżeli ów rajd został opracowany z myślą o najmłodszych członkach załogi - tym lepiej. Wszak warto zacząć wciągać Młodzieża w tę zabawę. Lub przynajmniej spróbować. A zorganizowany przez Muzeum Motoryzacji i Techniki w Piastowie rajd pod pięknym tytułem Tata ma Grata był na to doskonałą okazją. 

Zresztą była to okazja nie tylko na wspólne spsocenie czegoś z Młodzieżem, ale również... wdzianie przebrań, do czego zachęcali organizatorzy. Obywatelka Pilotka, która tym razem postanowiła zostać w domu, stwierdziła, że jednak będzie miała w tym swój udział. Spędziła całe sobotnie popołudnie i pół nocy ręcznie przygotowując stroje smoków, w których mieliśmy wystąpić na rajdzie. I muszę przyznać, że okazały się nader skowyrne - szczególnie biorąc pod uwagę wykorzystane materiały.

Okazję można było wykorzystać do jeszcze jednej rzeczy - konkretnie zaś do rozruszania Skanssena, który od 2,5 miesiąca kwitł na parkingu. Swoją drogą - to właśnie nim chciał jechać Młodzież. I zdecydowanie nie miałem nic przeciwko.


Pogoda okazała się wręcz doskonała. Bezchmurne niebo i przyjemna temperatura rozwiewały obawy co do możliwości przeziębienia najmłodszych rajdowców. W pewnym momencie okazało się wręcz, że przebywanie w przygotowanych przez Obywatelkę Pilotkę strojach może poskutkować ugotowaniem się na twardo.

Oczywiście, niemalże tradycyjnie przybyliśmy jako jedna z ostatnich załóg. Na szczęście czasu do odprawy było wystarczająco dużo, by popodziwiać wehikuły należące do organizatorów i rywali.













W końcu przyszedł czas na odprawę.


Pozostało tylko przygotować materiały...


...i ruszyć.


A w zasadzie ustawić się w kolejce. A ta była długa, męcząca i... okazała się pierwszą z kilku kolejek, na których trzeba było swoje wystać.

Druga kolejka - też samochodowa - ustawiła się na pierwszym checkpoincie, znajdującym się zaraz za startem. Nie było to zbyt fortunne miejsce - wiadomo było, że licznie zgromadzone załogi, które dopiero co ruszyły na trasę, kompletnie zatkają niewielki placyk.

Drugi pekap znajdował się kilka kratek itinerera dalej. I tu też ustawiła się kolejka - tyle, że tym razem złożona z uczestników, którzy wysiedli ze swych rydwanów. 



Zadanie, które należało wykonać, polegało na... zmontowaniu kilku akumulatorów. Zanim jednak mogliśmy z Młodzieżem sprawdzić się w tej niecodziennej konkurencji, musieliśmy odczekać niemalże pół godziny w długim ogonku. A chyba nie muszę wspominać, jak kilkulatki znoszą tak długie oczekiwanie, prawda?


Po wymęczeniu się w kolejce i wykonaniu zadania ruszyliśmy w dalszą trasę. Tym razem jednak postanowiłem przerzucić fotelik na miejsce pilota. Wszak okazja, by zacząć w sprzyjających warunkach przekazywać Młodzieżowi wiedzę na temat odczytywania itinerera, nie zdarza się zbyt często. I... okazało się, że Młodzież zupełnie nieźle złapał odcyfrowywanie prostych skrzyżowań i wskazówek, z nieśmiertelnym "jesteś kropką, masz być strzałką" na czele.


Itinerer był bardzo prosty - tak, by bezproblemowo poradzili sobie z nim początkujący (i bardzo młodzi) piloci - zaś, dla ułatwienia im zadania, na trasie nie było żadnych pytań czy zdjęć do wyłapania. W zasadzie cała rywalizacja odbyła się na pekapach - a tych było sporo.







Młodzież szczególnie upodobał sobie... rzut tłokiem.


Nihil novi sub sole

Można było m.in. spotkać superbohaterów

Dobri den! 
W końcu wspólnymi siłami dotarliśmy na metę.






Na miejscu przewidziano sporo atrakcji. Jedną z nich był pokaz cięcia Scenica przez młodych ochotników Straży Pożarnej.


Wyniki były podawane na raty. Najpierw przyszła pora na nagrodę za elegancję.


Niestety, smocze przebrania, w których wystąpiliśmy z Młodzieżem, mimo wysiłku Obywatelki Pilotki ewidentnie nie zyskały uznania. Jury do tematyki "elegancji" podeszło dość dosłownie, przyznając nagrodę motocyklowej załodze, która pojawiła się w oldskulowych, ewidentnie kupnych wdziankach.

Tymczasem przerwy między kolejnymi rozdaniami nagród ubarwiał dźwiękowo zainstalowany na pace Stara zespół Afekt, którego głównym problemem był... brak basisty. A zespół bez basisty nie liczy się. I proszę mi tu nie wyskakiwać z Doorsami - nigdy nie byłem ich fanem.


Wiele załóg nie mogło niestety czekać na ogłoszenie zwycięzców rajdu. Plac powoli pustoszał.


W końcu ogłoszono również zwycięzców rajdu.


I tym razem nie udało się niczego wygrać. Jednak... warto było wziąć udział. Po pierwsze - sam pomysł, by zorganizować rajd, w którym najmłodsze pokolenie mogłoby zostać wprowadzone w tajniki pilotażu i przede wszystkim wziąć czynny udział w konkurencjach, był świetny. Po drugie zaś - każda okazja na tzw. quality time z potomstwem jest warta wykorzystania. A jeśli przy tym jest szansa na zarażenie Młodzieża graciarsko-rajdową pasją - tym lepiej.

Ciekawe tylko, czy zapamięta, kim ma się być będąc kropką.

1 komentarz: