niedziela, 26 stycznia 2014

Podwózka-niespodzianka, czyli rejs latającym dywanem

Wczoraj pożegnałem się z basem, który spędził u mnie prawie 9 lat i którego użyłem podczas nagrywania 6 płyt (w tym jednej, która jest nadal w fazie tworzenia - dam znać, gdy będzie gotowa), czyli z Malinkiem. Aktualna sytuacja sprawia, że każdy grosz się liczy (nawet rozłożony na raty, jak w tym przypadku), do tego trochę straciłem do niego serce, ale i tak trochę żal. Żadnego basu jak do tej pory nie miałem tak długo. Na szczęście jest Ibanez, którego brzmienie jest bliższe mojemu wzorcowi fretlessowego soundu. Co prawda brakuje mi w nim czasem piątej struny, ale dajemy radę. Ibanez i ja, znaczy.

Tymczasem znów mamy niedzielny wieczór, czyli jutro do roboty. Nawet ci, którzy swoja pracę lubią, zapewne są w stanie dość dalekim od radosnego podniecenia. Dlatego dziś, drogie dzieci, opowiem Wam historyjkę jak to basista owego podniecenia doświadczył (i to w niebezpiecznym dla zdrowia stężeniu) zasiadając w swym największym motoryzacyjnym marzeniu. Co prawda na siedzeniu pasażera, ale i tak było grubo.

Było lato. Konkretnie, było lato 2012, czyli już jakieś półtora roku temu. Udaliśmy się z Wybranką do Parku Szczęśliwickiego spotkać się z naszym dość serdecznym znajomym i wykonać jakiś przyjazny browarek. Z tegoż ostatniego powodu przemieściliśmy się tam zbiorkomem. Spotkanie było miłe, piwko w gorący letni dzień smakowało świetnie, ale nadszedł czas by ewakuować się celem powrotu do domu. Gdy zmierzaliśmy w kierunku pętli autobusowej w oddali zamajaczył znajomy kształt. Bardzo znajomy. I bardzo ulubiony.

Starając się utrzymać spodnie na sobie pognałem przodem.

Kształt okazał się być dokładnie tym, czym myślałem, czyli przepięknym egzemplarzem Citroena DS. Każdy DS jest przepiękny (mówię o klasycznych odmianach, a nie współczesnej serii, z której tylko DS3 daje radę jako świetne miejskie jeździdło, zaś pozostałe, czyli 4 i 5, są niezasługującymi na swą nazwę gadgetami dla waginosceptyków), ale ten był wyjątkowy. Jedyny taki igła lalka ZOBACZ. Tocząc z góry skazaną na porażkę walkę ze ślinotokiem dobyłem aparatu i przymierzyłem się do upamiętniającego Boginię strzału migawką. W tym momencie nadszedł właściciel. Dotarła też Wybranka wraz z naszym kolegą i wpasowując się w przerwę w mym wychwalającym owo mobilne dzieło sztuki słowotoku spytała, czy zrobienie zdjęcia nie będzie zbytnim fopa, fidąk, fłagra i fłaje. Właściciel z uśmiechem wyraził zgodę, ja zaś drżącym palcem nacisnąłem spust migawki. O ile w przypadku cyfrowej małpy może być o czymś takim mowa.


Jednak nie był to koniec niespodzianek. Po skończonej sesji fotograficznej właściciel spytał gdzie się udajemy, bo on akurat jedzie na Mokotów. NA MOKOTÓW.

Powiedzmy sobie szczerze: nawet gdyby kierował się na Bielany, powiedziałbym, że właśnie tam planowaliśmy zmierzać.

Zalogowałem się na prawym przednim siedzeniu, uprzednio wpuściwszy Wybrankę do tyłu. W środku unosił się charakterystyczny zapach starego samochodu, który swoją drogą uwielbiam. Siedzenia były miękkie jak babcina kanapa i delikatnie poskrzypywały. Wnętrze okazało się być bardzo obszerne, zaś widoczność wokół - świetna. No i oczywiście specialite de la maison, czyli otulające niebiańskim komfortem, relaksujące delikatnym kołysaniem hydropneumatyczne zawieszenie. Zero sportowej sztywności, zero tak modnego teraz i lubianego przez dziennikarzy podskakiwania na nierównościach. To nie był samochód do wykręcania rekordowych czasów na Nordschleife. To był wehikuł mający przewieźć swoich pasażerów tak wygodnie i stylowo, jak nic innego na ziemi. I ten konkretny Citroen DS23 Pallas dokładnie to robił.

O ile do tamtej pory po prostu wielbiłem te auta, nawet marzyłem o takim, o tyle dzięki tej przejażdżce wiem na sto procent: chcę takiego. Bardzo.

Urodziny już miałem. Imieniny mam w kwietniu. Anyone?

20 komentarzy:

  1. Tyle wygrać!

    BTW wkrótce Retromobile, licytuj! ale nie jakąś banalną zwykłą wersję. Może np takie gustowne coupe? Bas powinien wejść na tylne siedzenie.

    http://www.bonhams.com/auctions/21768/lot/391/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykły DS jest wystarczająco niezwykły. I wg mnie wygląda bardziej harmonijnie. Jakoś te coupety i cabrio nie bardzo do mnie trafiają.

      Usuń
    2. BTW będę za tydzień w Paryżu, zamierzam wpaść na to Retromobile. Chcesz T-shirt z DS? :)

      Usuń
    3. To było retoryczne pytanie, prawda?

      Napisałem Ci priva na fąpażu.

      Usuń
  2. A, i protestuję przeciwko dissowaniu współczesnych DS-ów. Oczywiście nie mają nic wspólnego z TYM DS, ale to całkiem fajne auta. Tylko, że zupełnie bezsensowne, ale to akurat nic wyjątkowego w dzisiejszym świecie motoryzacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JO CIE PROSZA.

      DS4 i DS5 są równie fajne co zaczynanie dnia od Pudelka.

      Usuń
    2. Za to jedno trzeba zapisać współczesnemu Citroenowi na plus: jako jedyni w materiałach prasowych/reklamowych/marketingowych używają (przestarzałego?) słowa WYGODA. Podczas gdy cała konkurencja to wyłącznie komfort i prestiż.
      no.
      (DS3, EWENTUALNIE DS4)

      Usuń
    3. DS5 jest ogólnie też wporzo, gdyby nie paleta lakierów i tapicerek dla daltonistów. A Bogini? Przecudna.

      Usuń
  3. Super miłość ale czemu tylko jedna fotka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tyle zrobiłem. Tzn. zrobiłem dwie, ale z tego samego miejsca. I ta jest lepsza.

      Usuń
  4. Oj zazdroszczę bardzo!
    A co do nowych DSów, to faktycznie tylko DS3 fajne. Ale ceny ma chore. I do tego jedyny sensowny silnik (1.6THP) awaryjny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ceny dość srogie, ale gdy porównasz z Mini to nagle DS3 zaczyna wyglądać jak okazja. Z przyjemnością śmigałbym takim po mieście. Zwykłe 1.6 VTi by wystarczyło. Inna rzecz, że jak nie ma hydro to nie jest to DS, koniec, kropka.

      Usuń
  5. Widać, że byłeś zajęty oglądaniem fury, stąd tylko jedna fota. Tak to jest jak coś robi piorunujące wrażenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściciel chciał ruszać, nie chciałem go zatrzymywać - a podczas przejażdżki wolałem chłonąć wrażenia ;-)

      Usuń
  6. ...i dopiero teraz się dzielisz/chwalisz? ;-)
    Z drugiej strony - do dziś pamiętam przejażdżkę TAXI (!!!), Mercedes "Ponton" - charakterystyczną, wąską deskę rozdzielczą, kolor i niesamowite wrażenie jazdy MERCEDESEM!! Tyle, że to był kurs do przedszkola. Mojego przedszkola :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz - no cóż, przyznaję: nie miałem chwilowo innego pomysłu, materiał na kolejne Basowisko jest niegotowy (ale zdradzę tu, że mam w domu dwa ciekawe egzemplarze do przetestowania, przy czym jeden wymaga drobnej interwencji - szukam człowieka, który będzie to w stanie zrobić, a nie jest tu potrzebny lutnik, tylko... tokarz) i stwierdziłem, że nie muszę opisywać wyłącznie wrażeń zza kierownicy.

      A co do Mercedesów - jechałem ze 2 czy 3 razy tym:
      http://basstard79.deviantart.com/art/Retro-Taxi-118417585
      Kilka lat temu. Podobno nadal jeździ, choć coraz rzadziej (właściciel jest już mocno starszym człowiekiem).

      Usuń
    2. a nie...ja to tym starszym, krótszym, wyższym...jako gówniarz. Ale pamiętam :-)
      Ciekawe jakieżto...ale czekaj...tokarz? WIEM! WARWICK! (taki żarcik)

      Usuń
    3. Nie, do Warwicka potrzebny byłby strażak, gdyż już by się palił. Inna rzecz, że drugi z tych basów jest nieco warwickowaty - choć podejrzewam, że będzie fajniejszy.

      Trzeba dorobić element mostka. Dość... specyficzny element.

      Usuń
  7. Obcowania z DS się nigdy nie zapomina :) Desse ma najbardziej komfortowe hydro ze wszystkich Citrolotów - jest jak łóżko wodne nakryte sprężynowym materacem. CX i GS jest nieco twardszy, zaś Beiks w porównaniu z DS wydaje się po prostu twardy i sztywny. Inne gruszki, inna budowa siłowników itp.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak już takiego będziesz miał to karnij się po mnie, bo CHCĘ TAK BARDZO SIĘ NIM PRZEJECHAĆ.

    OdpowiedzUsuń