piątek, 13 czerwca 2014

Śmignąwszy: Rumun z Maroka

Jak już zdarzyło mi się ostatniemi czasy wspomnieć, częstotliwość śmigania nówkami-salonówkami wzrosła znacznie, co też wpłynęło na zagęszczenie wpisów z kategorii "Śmignąwszy". Raduje się serce, raduje się dusza, można niniejszym wrzucić trzeci już w ciągu niewiele ponad dwóch tygodni miniteścik. Tym razem jednak będzie naprawdę mini, gdyż i jazda była króciutka.

Opisując (z lekkim niesmakiem) Renault Captur nadmieniłem, że następna w kolejności będzie konstrukcja z tego samego koncernu, dodając, że wszystko wskazuje na to, iż jej ocena będzie znacznie wyższa. I nie może być inaczej, gdyż tym razem miałem do czynienia z wcieleniem praktyczności, pomnikiem rozsądku i ucieleśnieniem hasła "bang per buck", czyli najbardziej użytkową ze wszystkich Dacii - a konkretnie modelem Dokker.


W ostatnią sobotę przedstawicielstwo Renault było uprzejme zaprosić tzw. General Public (czyli gen. Publicznego) na evencik zwany Rodzinnym Piknikiem Dacii. Okazją była prezentacja zmodernizowanego Dustera, który zyskał nieco przemodelowaną fizjonomię, nowe opcje silnikowe oraz poprawione wnętrze. Taki Duster był też (a wręcz nadal jest) do wygrania - warunkiem była jazda próbna wybranym modelem. A mój wybór padł właśnie na produkowanego w Casablance Dokkera.

Gdy kilka miesięcy temu bujnąłem się nowym Loganem MCV, byłem pod wrażeniem przestronności i praktyczności tego taniego bądź co bądź kombi. Jednak brakowało mi przepastności bagażowej którą odznaczała się poprzednia generacja emcefała. Tę rolę jednak aktualnie ma spełniać właśnie Dokker - z założenia konkurencja dla Berlingo, Partnera, Doblo i całej reszty kombivanowego towarzystwa. Dlatego pierwszą rzeczą, jaką postanowiłem sprawdzić, była realna wartość liczącego sobie katalogowo k. 800 litrów bagażnika pod kątem przewozu sprzętu basowego. I tu niestety przeżyłem małe rozczarowanie. Na szczęście małe.


Ukryty za podwójnymi, otwieranymi na boki drzwiami bagażnik rzeczywiście jest ogromny, bez problemu przewiózł bym w nim np. moją mniejszą paczkę, solidne 4x10 też by weszło, po czym można by je zasłonić roletą i zostawić na noc pod blokiem. Wlazłby też spory wózek dziecięcy, co - nie oszukujmy się - już wkrótce będzie dla mnie solidnym argumentem za. Jednak znaczną część pojemności kufra stanowi głębokość, podczas gdy kluczowa do przewozu basiw jest długość i szerokość. A tu jest znacznie słabiej. Co prawda bas w usztywniany, piankowym, kształtowym pokrowcu wejdzie na skos a w dwóch najszerszych miejscach także w poprzek, ale po pierwsze miejsca te są na tyle ciasne, że pokrowiec trzeba stawiać na boku (jak na zdjęciu), po drogie zaś sztywny, prostokątny futerał nijak się nie zmieści. Nie ma wuja, nullus fallus. Trzeba złożyć część tylnego siedzenia. Na szczęście oparcie jest dzielone razem z siedziskiem, w związku z czym zostajemy jeszcze z dwoma użytecznymi miejscami. Nie ma tam co prawda 3 osobnych foteli jak np. w Berlingo Multispace, ale przestrzeni zostaje sporo. Można zatem zalogować się w przestronnym wnętrzu.


Z tyłu jest bardzo dużo miejsca, jednak kanapa okazuje się niezbyt wygodna. Może to wynikać ze zdecydowanie użytkowego charakteru Dokkera, ale powodem może być też to, że tył był zasiedlony przez tzw. ciężarówkę, której niejako z definicji jest prawie wszędzie niewygodnie. Na szczęście zajmowanie miejsca jest bezproblemowe dzięki umieszczonym z obu stron nadwozia, sięgającym dość wysoko położonego dachu przesuwnym drzwiom. Wybitnie ułatwiłyby one np. zameldowanie z tyłu fotelika.

Z przodu za to trudno mieć jakiekolwiek zarzuty - przestrzeni jest wbród, łatwo znaleźć wygodną pozycję, do tego widoczność jest zupełnie przyzwoita. Jedyne do czego można się przyczepić to jakość użytych tworzyw - twarde plastiki i sporo gołej blachy przypominają, że jest to samochód klasy budżetowej. I nic w tym złego - w Daciach chodzi o to, by dostać jak najwięcej przyzwoitego auta za jak najrozsądniejsze pieniądze. Jednak takie detale jak samoczynnie luzujący się i odpadający kawałek plastiku za dźwignią zmiany biegów sprawia, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy aby wyprodukowany w Maroku i oparty na francuskich podzespołach samochód rumuńskiej marki ma przed sobą długie życie.

Bądźmy jednak rozsądni i wypuśćmy chmurę toksycznych gazów na wszelakie stereotypy - to, ile wytrzyma Dokker przekonamy się za kilka lat, tymczasem pozostaje odpalić silnik i ruszyć na króciutką przejażdżkę.

Pod maską "mojego" egzemplarza siedział sobie wygodnie 1,5-litrowy, 90-konny diesel z III serii produkowanych przez Renault silników dCi. Otrzymane przeze mnie z tzw. Wiarygodnych Źródeł informacje głoszą, iż aktualne wersje półtoralitrowych dCi są dużo lepiej dopracowane niż ich poprzednicy, którzy nie wsławili się szczególną jakością wykonania i trwałością. A wręcz wsławili się jakością i trwałością wybitnie nieszczególną - dość wspomnieć obracające się panewki oraz liczne przypadki zatarcia wynikające z głoszonych przez koncern-matkę bajek, że olej wystarczy zmieniać co 30 tysięcy km. Teraz ponoć jest już sporo lepiej - ale to i tak wyjdzie w praniu. Niemal pewne jest natomiast, że jednostki 1,5 dCi zachowały swoje zalety pod postacią umiejętności zadowalania się homeopatycznymi dawkami paliwa w połączeniu z zupełnie przyzwoitą dynamiką. I tu właśnie dynamika okazała się naprawdę przyzwoita. A wręcz wystarczająca. Przypominam - w dużo mniejszym i lżejszym Capturze 90 KM nie robiło żadnej roboty. ŻADNEJ. Tu zaś tak samo liczne stado koników całkiem żwawo napędza sporo masywniejszego przecież kombivana. Oczywiście kuce owe (miejmy tylko nadzieję, że nie są to kuce JKM, hy hy hy, przepraszam, musiałem) trudno porównywać - te dieslowskie są wspomagane znacznie wyższym momentem obrotowym, sprawiającym, że start Dokkerem jest dziarski niczym sprint babuleńki do wolnego miejsca w tramwaju. Niestety nie miałem okazji sprawdzić jak zachowuje się vanik Dacii rozpędzony do większych prędkości, podejrzewam jednak, że jest nieźle - zresztą silniki wyspokoprężne służą głównie do upalania ich w długich trasach. I tylko wtedy, gdy miałbym w planach robienie takowych regularnie, decydowałbym się na diesla. Ale to zupełnie osobny temat.

Niezłe wrażenie robi też zawieszenie - nieprzesadnie sztywne, zapewniające akceptowalny komfort jazdy po nierównej nawierzchni (przy czym komfort ów na pewno wzrósłby po obciążeniu bagażnika większą ilością sprzętu, co zresztą zrobiłbym z radością - tym większą, im więcej sprzętu należałoby do mnie) a jednocześnie pozwalające na przewidywalne prowadzenie w zakrętach. Pamiętajmy - to auto użytkowe, nie supersamochód (jak zdali się myśleć twórcy zawieszenia Captura) ani luksusowa limuzyna. Ma spełniać pewną funkcję. I spełnia.


Karnięcie się, jak już wspomniałem, trwało króciutko, niewiele więcej zatem mogę napisać na temat Dokkera. Warto jednak wspomnieć o innym, bardzo sympatycznym wydarzeniu tego dnia.

Oprócz konkursu zorganizowanego przez importera, gdzie główną nagrodą jest funkiel nówka nieśmigana Dacia Duster, był też konkurs organizowany przez sam salon. Nagrodą był również Duster, z tym, że na jeden weekend - za to z pełnym bakiem. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie wziął udziału. Konkurs składał się z 3 tur, po których następowała dogrywka. Pierwsza tura (najtrudniejsza) dotyczyła aktualnej gamy Dacii - padały tu pytania o kąt natarcia Dustera, prześwit Sandero Stepway i o inne rzeczy, o których normalny człowiek nie ma pojęcia. Pozostawało strzelać w najbardziej prawdopodobną opcję. Druga skupiała się wokół przepisów ruchu drogowego, w trzeciej zaś uczestnicy byli przepytywani na okoliczność technik jazdy. Jako, że spośród uczestników prawidłowo na 3 pytania odpowiedziały 4 osoby (w tym ja) zarządzono dogrywkę. A zadaniem było wypisać jak nawięcej modeli Dacii sprzed 2000 roku.

Tutaj chciałbym jedynie przypomnieć, że jestem od ponad 2 lat stałym czytelnikiem Złomnika, gdzie miałem okazję poczytać m.in. o wszystkich wcieleniach Renault 12 (czyli również o kolejnych pochodnych Dacii 1300) oraz dowiedzieć się o istnieniu modelu Lastun.

Chwilę później strzelono mi pamiątkową fotkę z tablicą "SAMOCHÓD NA WEEKEND", zaś po dwóch dniach odebrałem telefon i umówiłem się na konkretny termin.

Niniejszym zawiadamiam, że od wieczora 20.06 do ranka 23.06 (z wyjątkiem ok. 4 godzin Rajdu Złomnika w sobotę 21.06, który rzecz jasna jadę Madzią) będę ganiał Dacią Duster 1.2 Tce. I mam zamiar zrobić nią ładnych parę kilometrów, dzięki czemu będzie mógł powstać pierwszy od dawna wpis z kategorii "pojeździwszy". FEJM AS FAK.

Podsumowanie czyli zady i walety:

Dacia Dokker to na wskroś praktyczny, użyteczny pojazd. Zero lajfstajlu, zero prestiżu, zero multiinterfejsowości czy innych pierdół. Mięso z ziemniaczkami dla człowieka, który za swoje ciężko zarobione pieniądze (lub też pieniądze banku czy innego leasingodawcy) oczekuje maksymalnej użyteczności. Dokker zapewnia dokładnie to - i w sumie niewiele więcej, ale też niewiele więcej się od takiego samochodu oczekuje. Ma być praktyczny, pojemny, tani w zakupie i eksploatacji oraz w miarę wygodny. Wszystkie punkty odhaczone. Czego chcieć więcej?

Plusy:

* ogromny bagażnik
* praktyczność
* przestronność
* dynamiczny silnik 1.5 dCi

Minusy:

* szerokość bagażnika (nie umniejszając jego pojemności)
* wykończenie wnętrza
* niezbyt wygodna tylna kanapa

Co nim wozić:

O ile nie przeszkadza Ci konieczność składania części tylnej kanapy aby pomieścić wiesła w twardych futerałach (całość chyba rzadko będzie trzeba, no chyba że targasz ze sobą lodówkę Ampega), możesz wozić Dokkerem naprawdę dużo sprzętu. Spokojnie wejdzie kilka basów, głowa i paka 4x10. Albo i dwie. Będą tu pasować instrumenty równie wszechstronne i użyteczne co samo auto: Laklandy Skyline, szczególnie 55-01 i 55-02, Sandbergi z serii California, Yamahy BB i TRB oraz japońskie Fendery. Jednak ukształtowanie bagażnika wskazuje, że Dokker tak naprawdę jest idealnym samochodem dla... bębniarza.

14 komentarzy:

  1. no, gratulacje, ciekawe jak się te 1.2 TCe sprawdzi :)
    A to tutaj... ciężko coś powiedzieć - tanie, użyteczne, spełnia swoją funkcję i tyle. Taki sprzęt AGD na kołach

    OdpowiedzUsuń
  2. Porównanie do ziemniaczków z mięskiem jest idealnym, 6 sylabowym porównaniem. Wykańcza temat doszczętnie! :> A gdyby była wersja 7-osobowa z trochę lepszym wnętrzem, to nawet ten 1,5 dCi może zostać bo jest OK. Na dupowóz obok M5 nadał by się :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tam! nie ma co wybrzydzać, żaden z tego segmentu nie ma 7 miejsc. Chyba, że podciągniemy bliźniaka technicznego, czyli NV200/Evalia.

      Usuń
    2. NV200/Evalia to bliźniak Dokkera? Na pewno ma tego samego diesla, ale np. tylny zawias jest już inny. Ztcw Dokker dzieli płytę podłogową z Kangoo i Citanem, wincy grzechów nie pamiętam.

      Usuń
    3. Facet w salonie tak twierdził, że właśnie na płycie jest oparty + cały układ napędowy, elektryczny i jakieś inne sprawy. Nie drążyłem sprawy, jak się dowiedziałem, że klapa schowka (!!!) przed pasażerem nie jest dostępna nawet za dopłatą...

      Usuń
    4. O, pacz. Tyle miejskich legend na temat jednego modelu, i to dość świeżego. Słuchałem ludzi, co do których zakładałem, że znają się lepiej ode mnie - stąd też pomyłka. Skąd brać info żeby w przyszłości uniknąć tak żenujących błędów?

      Usuń
    5. A ja się poddaję i chętnie posłucham/poczytam ludzików bardziej zorientowanych w temacie. W międzyczasie pogrążyłem katalogi części zamiennych, w którym sporo części mechanicznych jest wspólnych

      Usuń
    6. @J: Z daciaklub.pl (; Albo po prostu z dokumentacji technicznej, jeśli ktoś lubi się grzebać.

      @D75: Wspólnych części mechanicznych jest sporo pewnie z jakąś połową gamy Renault-Nissana - ale nie oznacza to bliźniactwa, a co najwyżej kuzynostwo.

      Usuń
  3. No ładnie, ładnie!
    Oczekując dogłębnego felietonu o Dusterze z multiinterfejsowym silnikiem, gratuluje wygranej.
    A ten bagażnik to chyba tez dla gitarzysty? skoro krótki, a oni mają krótkie. Gryfy i ich futerały znaczy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla gitarzysty takoż, ale ze względu na ogólną foremność bagażnika doszedłem do wniosku, że bębniarz szczególnie byłby zadowolony. Zestaw wejdzie, nawet taki z ramą.

      Usuń
  4. O widzę że w tym samym salonie byliśmy. Dacia-Renault na ul. Puławskiej, ne c'est pas?

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo, gratulacje. Miłego jeżdżenia aż zapali się rezerwa :)

    OdpowiedzUsuń