Ostatnio troszkę pośmigałem, a zapowiada się, że będę śmigał jeszcze. Raduje mnie to szczerze, albowiem śmigać lubię. Nawet nówkami-salonówkami, choć serce me należy do starzyzny żelaznej. Zaś kolejną nówką-salonówką, którą miałem okazję obczaić ostatniemi czasy, była nowa Dacia Logan MCV.
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że głoszeniem swej sympatii do motoryzacji niskobudżetowej dorabiam filozofię do swych niegodnych człowieka sukcesu dochodów. A jako, że w internetach każdy jest trzepiącym nieziemską kasiorę człowiekiem sukcesu, ma kaloryfer na brzuchu, arbuzy pod pachami, obwieszon jest wybraną płcią w przednich gatunkach (li tylko wizualnie, rzecz jasna, bo kto by się przejmował tym, czy po kilku wspólnych latach ma się chęć otworzenia paszczy do takiego indywiduum) niczym kaukaski biznesmen złotem, a wszystko, co robi, robi bo chce i może, ja też niniejszym obwieszczam, że sama idea Dacii jest mi bliska, gdyż tak. Lubię tanie samochody bo mam ekscentryczny gust, zaś praktyczność cenię, gdyż w dużym bagażniku zmieści się więcej walizek z kasą i złotej biżuterii. A jak komuś to nie pasuje, jest to jego własna, prywatna tragedia.
Dlatego też gdy Dacia ogłosiła konkurs który zawierał element przejażdżkowy, stwierdziłem, że ja, jeżely pan pozwoly, z przyjemnością. Skomunikowałem się tedy z najdogodniej dla mnie usytuowanym salonem, z repertuaru tej szlachetnej rumuńskiej marki wybrałem nowego Logana MCV (kombi, znaczy) - takiego samego, jaki jest do wygrania - i kilka dni później przybyłem na miejsce celem dokonania śmignięcia.
Pisałem ostatnio na fąpażu o nowej lustrzance Canona... Wtedy jeszcze jej nie miałem |
Nowy Logan prezentuje się... zwyczajnie. Dostępny jest sedan (oferowanych w designerskich odmianach Grzyb i Wąsacz) oraz kombi zwane MCV. Tak samo było też w przypadku poprzedniej generacji Logana, przy czym w jego przypadku zwyczajność łączyła się z subtelną pokracznością doprawioną delikatną nutką szpetoty i kilkoma blaszanymi wiadrami toporności. Nowa generacja jest już po prostu zwyczajna. Ani ładna ani brzydka, ani zgrabna ani pokraczna, po prostu zwyczajna. Może nawet troszkę nijaka, choć z pyska prezentuje się nawet fajnie. Dość nijako, choć całkiem przyjemnie, jest także w środku - o ile poprzednia generacja miała ekologiczną deskę rozdzielczą wykonaną z wtryśniętych w formę zmielonych kubków po jogurcie, tutaj mamy coś, co przypomina z grubsza materiały stosowane przez innych producentów, a od tworzyw, z których wykonane są deski innych samochodów tzw. klasy budżetowej (np. Citroen C-Elyssee/Peugeot 301) nie odbiega w ogóle. Powiem więcej - deska rozdzielcza w Loganie sprawia lepsze wrażenie niż ta w Peugeocie 301, którym jeździłem ostatnio. Prędkościomierz i obrotomierz wyglądają jak żywcem wyjęte z poprzednich Clio czy Megane - i de facto mówi to wszystko o tym, czym są Dacie: na nowo odzianymi starszymi Renówkami. Niestety, "starsze" nie oznacza to "z lat 60." tylko "poprzedniej generacji". A szkoda, bo gdyby Logan był - tak, jak 1300/1310 - oparty na Renault 12, zaś Sandero siedziało na platformowej ramie "czwórki" i miało dźwignię zmiany biegów wystającą z deski rozdzielczej, prawdopodobnie popuściłbym z zachwytu i natychmiast podpisał umowę leasingową. Ale i tak stosowanie sprawdzonych rozwiązań trafia mi do przekonania, nawet, jeśli nie są to rozwiązania tak sprawdzone (i zajebiste), jak zawieszenie na drążkach skrętnych umożliwiających regulację prześwitu, wspomniana "parasolka" zmiany biegów czy wdłużnie umieszczony gaźnikowy silnik OHV ze skrzynią biegów zamontowaną przed nim.
No właśnie, silnik. Tu sprawdzone rozwiązania niestety się kończą. "Mój" MCV miał zamontowaną 3-cylindrową jednostkę o pojemności 0,9 l i mocy 90 KM. Silnik ma bezpośredni wtrysk i turbosprężarkę, czyli wszystko to, czego nie lubię. Downsizing, eko-czoko, planned obsolency i resurs obliczony zapewne na ok. 100, max 150 tys. km, do tego koszty serwisu wymagające brania kredytu pod hipotekę i znalezienia 3 żyrantów. Dziękuję, wolę papieskie R4, którym jakiś gość w sukience machnął już ponoć 300 tysięcy km a Franek przez duże P ma w planach nawijać kolejne. Raz na pewien czas Giacomo Lemoni i Giuseppe Gommiaco w jakiejś podrzymskiej stodole pukną młotkiem i przykręcą dwie śruby, naprawiając w ten sposób wszystko za jednym zamachem, cała operacja będzie kosztowała ok. 23 ojrocenty i Renóweczka pojedzie dalej, podczas, gdy będziemy się już golić kolejnymi egzemplarzami nowoczesnego i ekologicznego 0,9 TCe. Signum temporis, niestety.
Dlatego też nie uważam za zasadne dokładnie opisywać wrażeń z jazdy - w każdym razie tych związanych z napędem. Ten silnik i tak zaraz się rozpadnie, więc nie warto zawracać sobie nim głowy. Dochodzące do mnie z różnych źródeł sygnały dotyczące doświadczenia z jego starszym i większym bratem, czyli 1.2 TCe, nie pozostawiają większych złudzeń - to zwykła padaka. Może nie tak epicko zła jak słynne 1.4 TSI wypuszczone przez mój "ukochany" koncern VAG, zaprojektowane w całości przez ichniejszy Dział Planowania Awarii, ale i tak nie ma sensu mieć jakichkolwiek złudzeń. Lepiej skierować strugę złocistego produktu przemiany materii na tę nowomodną technologię z cyklu "ludzie ludziom zgotowali ten los", następnie pogardliwie wypuścić chmurę gazów trawiennych w kierunku znanego z samoczynnej dezintegracji diesla 1.5 dCi i zamówić solidną, sprawdzoną, niedrogą w eksploatacji 75-konną wersję 1.2 16V. Można z gazem, nie zrobi mu krzywdy. A że będzie odrobinę wolniejszy? Plażo proszę, jak to mawia Blogo. To nie jest samochód na tor czy do wyścigów na ćwierć mili. Proste w konstrukcji zawieszenie jest dość miękkie, wspomaganie kierownicy działa lekko, troszkę brakuje czucia tego, co dzieje się z przednimi kołami... Nie szkodzi. To zwykłe, pojemne, komfortowe auto do spokojnego bujania się na co dzień. I łykania sporych ilości bagażu.
Tak się składa, że miałem akurat ze sobą 2 basy - Jazza w usztywnianym, piankowym pokrowcu i Alembica w klasycznym, prostokątnym futerale. Ten drugi niestety nie wejdzie do środka wpoprzek (jak np. w Legacy, Baleronie, czy Lexusie) a przy standardowym położeniu siedzeń także wzdłuż, ale bas zapakowany w porządny pokrowiec włazi bez bólu. Podejrzewam, że "kształtowy" futerał też dałoby się to wcisnąć. Generalnie bagażnik jest zacny - 570 litrów to nie w kij pierdział. Niestety, pod tym względem nowy MCV ustępuje poprzednikowi, którego kufer łykał ok. 700 litrów i można by było tam w zasadzie mieszkać. Jednak aktualny Logan MCV ma być zwykłym, niewielkim (choć nadal bardzo przestronnym) kombi, zaś jego bardziej bagażową funcję poprzedniego Logana MCV przejął nowy Dokker, będący konkurencją dla Berlingo/Partnera, Doblo i kilku innych tzw. kombivanów. A nim też będę chciał się przejechać. Bardzo.
Podsumowując, czyli zady i walety:
Dacia Logan MCV w swej aktualnej odsłonie to chyba najzwyczajniejsze kombi na rynku. Żadnych stylistycznych fajerwerków, żadnych pseudosportowych pretensji, forma podporządkowana funkcji. Nie kryję, że bardzo mi to odpowiada - auto jest przestronne, wygodne, zaś jego bagażnik wystarczy do większości zastosowań. Na pewno nada się do przwozu sprzętu - jasne, nie łyknie sztywnego futerału bez składania choć części oparcia, ale nie zrobi tego też wiele sporo droższych samochodów. Właśnie, cena - w wersji z jedynym sensownym w gamie silnikiem 1.2 75 KM Emcefałkę można mieć już za ok. 36600 zł! Niestety będzie to wtedy golutka wersja, pozbawiona nawet radia, ale zupełnie rozsądna dopłata za pakiet Komfort oprócz radia zapewni również klimatyzację, a cena nadal będzie wynosiła poniżej 40 tysięcy. Za 43 tysięcy mamy Logana MCV z pakietem Komfort i instalacją LPG. I to chyba najsensowniejsza konfiguracja. Dlatego jeśli naprawdę potrzebujesz nówki-salonówki, nie chcesz jeździć vanem ale musisz mieć możliwość targania sprzętu a cena jest dla Ciebie ważnym argumentem, Logan MCV zdaje się być obecnie najsensowniejszą propozycją. Tylko unikaj 0.9 TCe i 1.5 dCi...
Plusy:
* cena (w szczególności w relacji do całej reszty)
* wygodne, obszerne wnętrze
* srogi bagażnik
* niezły komfort
* niedrogi serwis (w przypadku 1.2 75 KM)
Minusy:
* widoczna taniość (coś za coś)
* nie budzący zaufania 0.9 TCe, awaryjny 1.5 dCi
* bagażnik mógłby być jednak odrobinę szerszy
Co nim wozić:
Niedrogi, praktyczny samochód - to i niedrogi, uniwersalny bas. Cort GB94/95 będzie jak znalazł. Ale i Sandbergi z serii California czy Lakland Skyline 55-01 nie powinny narzekać.
Mulţumesc, la revedere.
TCe moze i jest awaryjny, ale za to jak mało ce o dwa emituje, a przeciez o to chodzi w motoryzacji.
OdpowiedzUsuńSerio zaczynam uważać, ze jedynym rozsądnym sposobem zaposiadania nowego auta jest leasing. Awaryjny nie awaryjny, nie moj problem. Trzy lata przejezdzi, a potem do kosza.
Emituje tyle, co starsze, niewysilone silniki - te nowomodne, uturbione, bezpośrednio wtryskane wynalazki są robione pod TESTY. A te nie mają NIC wspólnego z rzeczywistością.
UsuńAle maja duzo wspólnego z podatkami w wielu krajach, i z karami, ktore zapłacą producenci, jesli przekroczą limity produkcji co2. Wiec nikomu nie zależy na zdemaskowaniu tej lekkiej manipulacji...
OdpowiedzUsuńEj, ale tak na serio, to jestem pod Dacii ogromnym wrażeniem. Serio.
OdpowiedzUsuńJa wiem, że jest to auto tanie, totalnie bez charakteru itd. Ale nigdy nie miało być inne. Za taką cenę, jak ktoś się uprze na nowe auto, nic innego nie znajdzie. Ani tak taniego, ani jednoczećnie tak dużego. Dla mnie propsy, serio.
Tu się zgodzę. Nigdy nie twierdziłem niczego innego. Tylko żeby rzeczywiście było tanio i sensownie, pozostaje jedynie 75-konny 1.2.
Usuń@Leniwiec: 0,9 nie ma wtrysku bezpośredniego, ino pośredni.
OdpowiedzUsuńPo drugie, 1,2 nie jest starszy od 0,9 - oba zaczęto produkować w tym samym czasie czasie. Może myślisz o 1,4 TCe? (Chociaż z niego podobno też nie jest jakaś nadzwyczajna padaka na poziomie TSI czy IDE...).
Na koniec: nie lubię diesli, ale trzeba oddać sprawiedliwość dCi - przynajmniej te montowane w daćkach nie wykazują _żadnej_ nadzwyczajnej awaryjności. (Jak na CR i TC, oczywiście).
1. No pacz, a ja pytałem specjalnie bo nie byłem pewien.
Usuń2. Chodzi Ci o zwykłego 1.2 bez turbo? Silnik o takiej samej pojemności i mocy montowano już w Clio II. Oczywiście nie wykluczam, ze zrobili zupełnie nowy ale o zbliżonych parametrach, tylko nie rozumiem po co...
3. W pierwszej generacji Logana montowana była wersja 68 KM - z tego, co czytałem i słyszałem, najmniej problematyczna odmiana. Jednak nadal nie mam zaufania.
Ad 1) Jak pytać, to nie w salonie, tylko w Internetach - i najlepiej po prostu czytać na stronie producenta: http://www.powertrain.renault.com/our-range/powertrain-units-of-our-range/0.9-mpi-12v-th4bt
UsuńAd 2) Nie - mnie chodzi o 1.2 _TCE_: http://www.powertrain.renault.com/our-range/powertrain-units-of-our-range/1.2-gdih5ft - jak widać, to jest bezpośredni brat 0,9, tylko większy i właśnie z wtryskiem bezpośrednim. I oba 3-cylindrowe, natomiast w Clio II były "czwórki" 1.2, choć też różne: najpierw 8v, potem 16v (a w Clio III 16v dodatkowo uturbiona). Pojemność ta sama, ale parametry jednak inne, a w przypadku 1.2 TCE - także zupełnie inna konstrukcja.
Ad 3) Problemy z dCi to - nie licząc immanentnych cech CR/TC - chyba klasyczne choroby młodości, które wydają się uleczone. (W najnowszych wersjach nawet FAP wygląda na zupełnie bezproblemowy, i to łącznie z miastem). Ale jako zasadniczy przeciwnik diesli w osobówkach cedzę to przez zaciśnięte pięści <;
1. Mosz recht.
Usuń2. 1.2 TCe wsadzali już do Clio III, i to jeszcze przedliftowego.
3. To ten wiek dziecięcy sporo trwał...
W Clio3 było 1.2 TCe - czyli uturbiona czterocylindrowa szesnastozaworówka typu D4FT.
UsuńObecne trzycylindrowe 1.2 TCE - typ H5Ft - jest zupełnie nową konstrukcją, a 0,9 TCE (typ H4Bt) jest jej mniejszym i prostszym bratem.
Podsumowując: stare 1.2 TCe nie ma nic wspólnego z nowym 1.2 TCE.
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_Renault_engines
1. Faaajny samochód - taki normalny. Bardzo przyjemna linia boczna, teren przed kierowcą również. Do tego cena!
OdpowiedzUsuń2. Czy fakt, że jest niczym nie wyróżniającym się pojazdem jest wadą? Jakie jeszcze jest na rynku normalne kombi? Focus i...?
3. (Przede wszystkim. lubię dizle) Nie wiem skąd powszechna opinia o awaryjności 1,5dci? Osobiście znam 2 pojazdy: dacia MCV o przebiegu prawie 400tyś, raczej bezawarynie-używana na taxi. Drugi to Kangoo, kiedy ostatnio go widziałem miał 460tyś, katowany w kurierce! Awarie wspólne w silnikach to elementy "łożyskowe"-alternator, rozrusznik, napinacze, rolki. W kangurze przy 420-430tyś padł jakiś komputerek sterujący świecami i czymś jeszcze, powodując "choinkę", co spowodowało dłuższe kręcenie przy odpalaniu, nic więcej.
Więcej grzechów nie pamietam ;-)
Usuń1. Mosz recht.
2. A czy ja gdzieś napisałem, że jest? A normalne kombi... No cóż. Niestety VAG-i, przynajmniej niektóre. Przy czym niewiele im to pomaga.
3. Ja akurat więcej złego niż dobrego słyszałem o tych silnikach - i to od użytkowników.
2. Nie Ty, producenci i marketingowcy - te wszystkie StrzelająceHamulce i SportowePlecy, robione na sile "prestiżowe", "zgodne z Twoim rytmem" czy jakoś tak. A dla mnie samochód kombi/sedan/"normalny heczbek" ma być przede wszystkim użyteczny, emocje są wartością dodaną. Obaj lubimy hydrocytrynki, rajt? Takie GS(A) - praktyczny jest-jest, emocje są-są, śliiiiiczny jest-jest. No.
Usuń3. Albo nie ma reguły, bo Renault skrewia kontrolę jakości (najlepsze są ze środy!), albo to kwestia kultury technicznej i ogólnego "obchodzenia się", np. gazowanie na zimnym silniku, stanie na sprzęgle, za wysoki bieg, itp.
Ad 3) Jedno i drugie - czasami to R. (albo inny producent) walnie babola, a czasami to faktycznie użyszkodnicy zabiją maszynę...
Usuń(A ocena, czy maszyna, którą można łatwo zepsuć, jest "dobra", to jeszcze inna kwestia... Tak samo jak fakt, że producenci oferują ją w miejsce rzeczywiście niezawodnych, ale zupełnie innych urządzeń, o przypadkowo identycznej nazwie <: ).