Są samochody, które wymykają się schematom. Auta tak bardzo inne, że tak naprawdę nie wiadomo, co o nich myśleć. Zazwyczaj są to niezwykle odważne, nieszablonowe a zarazem mocno polaryzujące projekty. Jedni je kochają, inni nienawidzą, reszta zaś albo się śmieje, albo z zakłopotaniem drapie się po mózgoczaszce. Takim samochodem był zaprezentowany w 1997 roku Fiat Multipla. Samochód, który na początku wywoływał we mnie wstręt swym wyglądem, później nieco mieszał w głowie, i który w końcu, po latach, pokochałem.
Multipla to w rzeczy samej dziwadło. Krótka (niecałe 4 metry długości!), za to szeroka i wysoka, z mikroskopijnym tylnym zwisem, ogromną powierzchnią przeszkloną, sympatycznym, delfinim pyszczkiem i tym, co budziło największe kontrowersje - groteskową rakowatą naroślą pod przednią szybą. Projektanci prawdopodobnie za punkt honoru postawili sobie dorównanie dziwacznością pierwszemu Fiatowi, który nosił nazwę Multipla, czyli urzekająco pokracznemu, opartemu na modelu 600 mikrovanowi z przełomu lat 50. i 60. I zdecydowanie się udało.
Przynajmniej równie, khm, nietypowo jest we wnętrzu Multipli.
To, co na pewno może się tutaj podobać, to deska rozdzielcza i boczki drzwi typowo po włosku wyłożone tkaniną. Co prawda w tym egzemplarzu nie jest ona zgodna kolorystycznie z fotelami, ale tak czy inaczej robi to sympatyczne wrażenie.
Trudno natomiast pogodzić się z jakością plastików - szczególnie tych, z których zrobiono klamki, ramki i uchwyty. Tak naprawdę słowo "jakość" jest tu nadużyciem semantycznym i jeżeli już musi zostać użyte, to jedynie w połączeniu z przymiotnikiem "haniebna". Tworzywa są zwyczajnie obrzydliwe.
Dość umiarkowaną atrakcyjnością wyróżnia się też konsola środkowa. Patrząc na nią mam wrażenie, że jej projektant napatrzył się na obrazy Dalego (co samo w sobie jest wyśmienitą inspiracją, ale niekoniecznie przy projektowaniu wnętrz aut), następnie zapodał grzybka, wciągnął bucha, po czym wraził sobie przyrządzik kreślarski w sempiternę i, z wysiłkiem ściskając go zwieraczem, nakreślił swój pomysł zgięty wpół, wykonując przy tym równie pocieszne, co nieszczególnie pełne godności ruchy biodrami.
Dość umiarkowaną atrakcyjnością wyróżnia się też konsola środkowa. Patrząc na nią mam wrażenie, że jej projektant napatrzył się na obrazy Dalego (co samo w sobie jest wyśmienitą inspiracją, ale niekoniecznie przy projektowaniu wnętrz aut), następnie zapodał grzybka, wciągnął bucha, po czym wraził sobie przyrządzik kreślarski w sempiternę i, z wysiłkiem ściskając go zwieraczem, nakreślił swój pomysł zgięty wpół, wykonując przy tym równie pocieszne, co nieszczególnie pełne godności ruchy biodrami.
Skoro jesteśmy przy biodrach - każdy z pasażerów ma w Multipli tyle samo miejsca na swoje. A ilość tego miejsca jest nader satysfakcjonująca. I nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego - wszak jest to minivan - gdyby nie to, że tych pasażerów może być sześcioro. W dwóch rzędach. Jak w starych amerykańskich samochodach. Tyle, że tam są wielkie niczym parking pod mallem i gładziutkie jak mózgownica płaskoziemca kanapy - w Multipli zaś każdy może zamieścić swój ciałokształt na osobnym (i wygodnym) fotelu. Warto dodać, że środkowe siedzenia w obu rzędach mają z tyłu oparć... wytłoczone cupholdery. Ot - jeśli któryś z rzędów nie jest w pełni wykorzystany, można wykorzystać środkowe miejsce do stabilnego zamocowania napoju chłodzącego. Inna rzecz, że chłodzenie nie będzie tu szczególnie konieczne - ten 19-letni sprzęt za niewiele ponad 3k ma klimę. Działającą.
Do ze wszech miar pozytywnych cech Multipli należy zaliczyć umiejscowienie dźwigni zmiany biegów. Nie dość, że wachlowanie lewarkiem jest niezwykle wygodne, to jeszcze - a może przede wszystkim - unika się dość niezręcznego sięgania między uda osoby, która dostąpiła zaszczytu siedzenia tam, gdzie w MacLarenie F1 jest miejsce kierowcy.
Pean na cześć wnętrza Multipli (nie zawierający jednakowoż zwrotek o klasie użytych tworzyw czy stylistyce konsoli środkowej) można by było zakończyć wzmianką o fenomenalnej wręcz widoczności uzyskanej dzięki ogromnej powierzchni przeszklonej i stosunkowo cienkim słupkom, ale przecież zostaje jeszcze bagażnik.
Zawsze byłem przekonany, że kufer Multipli zawiódłby mnie. Wszak auto jest bardzo krótkie, za drugim rzędem siedzeń nie pozostaje już zbyt wiele miejsca, zaś minimalny zwis tylny sugeruje mocne zwężenie bagażnika przez nadkola. No nie ma mocy w procy, by dało się tam wcisnąć basetlę.
A jednak.
Bagażnior fiatowskiego vana może nie poraża niepojętymi połaciami wolnej przestrzeni ale okazuje się dużo pakowniejszy, niż podejrzewałem. Bas w usztywnianym pokrowcu wchodzi bez problemu, choć trzeba jeden jego koniec oprzerć o nadkole. Podejrzewam, że sztywną "trumnę" można by było zahaczyć o oba, jednak warto coś podłożyć pod środkową część. Np. głowę w racku.
Tak naprawdę można tam zmieścić o wiele więcej. Na przykład sprzęt prawie całego zespołu. Prawie, bo jeśli zespół ma jechać w pełnym składzie, perkusja raczej już nie wejdzie. Za to nagłośnienie i okablowanie - jak najbardziej. I w taki właśnie sposób jeździ na koncerty folk-metalowy zespół Morhana.
Tak. Multiplą.
Jednak - jak widać na załączonym obrazku - ani na bas, ani na gitarę w bagażniku nie ma już niestety miejsca. Na nie (oraz na statywy perkusyjne) jest jednak pewien sprytny sposób.
No dobrze. Ale jak to dziwadło jeździ?
Otóż zupełnie normalnie. A wręcz... bardzo przyjemnie.
Multipla występowała ze stukonnym, benzynowym silnikiem 1.6 lub z dieslem 1.9 jtd w trzech wersjach mocy: 105, 110 i 115 KM. Pod maską niebieskiego zespołowozu siedzi najsłabszy z ropniaków, jednak okazuje się on zupełnie wystarczający do sprawnego napędzania jeździdła. Oczywiście z kompletną załogą i pełnym załadunkiem na pokładzie raczej nie jest to władca lewego pasa, ale podejrzewam, że zdrady nie ma. Gdy jeździłem Multiplą w pojedynkę oraz z dwoma zacnymi ludźmi z Morhany (liderem zespołu oraz współpracującym z kapelą nagłośnieniowcem) i bagażnikiem pełnym sprzętu nie odczuwałem szczególnego braku mocy.
Charakter samochodu zachęca jednak do raczej spokojnej jazdy - szczególnie praca zawieszenia, które okazuje się zaskakująco komfortowe. Nierówności wybierane są miękko, bez strachu o integralność kręgosłupów i komplet plomb pasażerów.
Dodajmy do tego zabawny charakter i niesamowitą wręcz praktyczność Multipli - i okazuje się, że pod dziwacznie ukształtowaną karoserią kryje się sprzęt, z którym można bardzo przyjemnie żyć na co dzień.
Podsumowanie, czyli zady i walety:
Fiat Multipla to samochód dziwny - zarówno pod względem wyglądu, jak i koncepcji. Na niecałych czterech metrach długości znajdziemy tu wygodne miejsce dla 6 osób z bagażem, a całość obudowana jest bardzo kontrowersyjnie ukształtowanym nadwoziem. Takiego samochodu nie było i na pewno już nie będzie - Multipla jest wręcz antytezą współczesnej samochodowej mody. I między innymi dlatego tak bardzo ją lubię.
Plusy:
- niesamowita praktyczność
- wygoda (zarówno komfort zawieszenia, jak i aranżacja wnętrza)
- genialna widoczność
- niezła dynamika
- charakter
Minusy:
- koszmarne plastiki we wnętrzu
- podatność na rdzę
- spora szerokość może utrudniać parkowanie w ciasnych miejscach
Co nią wozić:
Basista Morhany (zresztą właściciel Frankensteina, którego kiedyś testowałem) wozi Multiplą głównie Yamahę BB. Jest to bardzo dobry wybór, ja jednak zdecydowałbym się na coś dużo bardziej nietypowego. I choć do bagażnika wchodzi "pełnowymiarowy" bas, myślę, że idealnie pasowałby tu mój bezgłowy Nexus.
A tak poza tym - tradycyjnie już zapraszam na film. Tym razem troszkę inny. Obejrzyjcie.
Multipla bije swoim design'em wszystkie BMW serii X.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ależ oczywiście. Szczególnie X4 i X6.
UsuńBMW X5 i X3 jeszcze zniosę, ale X4 i X6 to jest wulgarna ostentacja, disco polo/techno/dance, kij bejsbolowy, paskudność i niepraktyczność. Segment został jednak zapoczątkowany przez... UWAGA, BIERZCIE POPCORN: SsangYonga, który stworzył Actyona. Kiedyś BMW było dużo lepsze, szczególnie E31 i E38.
UsuńW ogóle SUV-y KUPE to jakiś chory sen natrąbionego do nieprzytomności psychopaty ze skłonnościami do turpizmu. Fakt, że KOMUKOLWIEK te koszmary się podobają sprawia, że tracę resztki złudzeń co do gatunku ludzkiego.
UsuńA E38 to najpiękniejsza Siódema w historii modelu i jedno z najgenialniej wyglądających BMW w historii marki. Acz i tak wolę serię 02 (1602/1802/2002).
O tak! Neue Klasse to już są prawdziwe dzieła sztuki. A najpiękniejsze na świecie są Fordy Mustangi z lat 60.
UsuńMultipla jest przynajmniej praktyczna, a Nissan "Puke" Juke jest brzydszy, ciasny w środku i ma malutki bagażnik. Mnie się bardzo podoba jedno z najbardziej niedocenionych aut - Pontiac Trans Sport. Jest jednym z najbardziej futurystycznych samochodów. Szkoda, że na zlotach tego nie ma. Prawdopodobnie ludzie zachwycają się tylko Maluchem, DF i Polonezem. :)
OdpowiedzUsuńPuke aka Joke to dramat pod każdym względem (no, może poza awaryjnością - to Nissan, więc podejrzewam, że nie ma tendencji do sypania się co tydzień). Do zgniatarki.
UsuńTrans Sport - TAK (oczywiście mówimy tu o pierwszej generacji). Jestem fanem od momentu, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy w 1989 roku (moja babcia mieszkała podówczas w Stanach i miałem okazję pojechać do niej na wakacje). Genialny projekt. Ależ bym testował. Ba - nawet jeździć bym mógł. Choć nadal wolę Cegły.
Świetny opis projektowania deski rozdzielczej. Ani chybi tak było.
OdpowiedzUsuńFajne dziwadlo
OdpowiedzUsuńNo to już wiem jak to było z kokpitem...
OdpowiedzUsuń