czwartek, 30 kwietnia 2015

Basista się bawi: 127


Tymczasem witam u progu dość niedorobionego w tym roku długiego weekendu. No bo jak to tak - człowiek chciałby odpocząć, spędzić czas z rodziną, pogładzić się po brzuchu i wąsach, a tu tylko jeden dodatkowy dzień. JEDEN! Trzeci w tym roku wypada w niedzielę, w związku z czym wolne jest w wolne. Tak się nie godzi. RZONDAMY DWUTYGODNIOWEGO DŁUGIEGO WEEKENDU.

Na szczęście i w ciągu trzech krótkich dni można coś zdziałać. Na przykład pobawić się.

Wybrawszy się na zeszłoroczny, wczesnojesienny bazar Złomnika i Nie Sprzedam Będę Robił od razu jąłem szukać modelików. Wybór oczywiście był, i to całkiem niezły, jednak zawartość portfela z rzadka bywa możliwa do opisania za pomocą symbolu przypominającego leżącą wygodnie na boku ósemkę, dlatego trzeba było się ograniczać. Dlatego też poprzestałem na dwóch sztukach. W obu pochodzących z kolekcji "Kultowe Auta PRL-u" DeAgostini. I o ile jeden z wybranych przeze mnie samochodzików rzeczywiście był od A do Z produkowany w jednym z krajów b. demoludów, o tyle drugi przybywał praktycznie w całości z ziemi włoskiej do Polski. I w prezentowanej wersji, tak, jak Madzia, był 3-drzwiowym hatchbackiem. 


Fiata 127 z pierwszego wypustu uwielbiam od lat. Jest on jednym z symboli dawnej wielkości tej rewelacyjnej niegdyś marki. Przełom lat 60. i 70. był czasem, gdy Fiat miał coś dla każdego - i wszystko było świetne. Zaprezentowana w 1971 roku 127 nie była tu wyjątkiem - był to nowoczesny, świetnie zaprojektowany samochód o doskonałej relacji ceny do tego, co się za nią dostawało, zaś tytuł Samochodu Roku 1972 tylko to potwierdzał. Samochód był z początku dostępny jedynie jako 2 drzwiowy fastback, jednak po roku doszła nieróżniąca się wyglądem wersja hatchback - i taką przedstawia modelik DeAgostini.

Niestety, nie jest tak fajny, jak oryginał.


Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza: sylwetka i proporcje są zachowane, mamy tu też ładne detale, takie, jak dobrze odwzorowane kierunkowskazy pod przednimi reflektorami, "chromowane" lusterko czy korek wlewu paliwa. Bliższe przyjrzenie się jednak skutkuje zauważeniem przeciętnej dość jakości odlewu karoserii. Niektóre krawędzie są nierówne, zaś szczegóły takie, jak np. szczeliny drzwi, wyglądają topornie. Najgorszą jednak skuchą jest... za szeroka tylna oś. Czy to projektant, czy to małe chińskie rączki obsługujące maszynę w fabryce - ktoś nie wymierzył odpowiedniej długości kawałka metalu, na którym osadzone są tylne kółka, na skutek czego latają sobie one na boki, zaś jedno zawsze jest wysunięte za bardzo na zewnątrz w stosunku do błotnika. A to nie wygląda dobrze. O podwoziu nie ma nawet co wspominać - praktycznie w ogóle nie jest odwzorowane. To jednak nic w porównaniu z dość słabym ogólnym wykonaniem. I przede wszystkim z tą nieszczęsną tylna osią.


Fiat 127 z kolekcji DeAgostini nie był złym nabytkiem, ale w zasadzie tylko dlatego, że... jest stodwudziestkąsiódemką, i to z pierwszej serii. Do tego w ładnym, zielonym kolorze. Reszta, niestety, jest na minus. A jest to w sumie dziwne, gdyż wiele innych autek z tej serii prezentuje się naprawdę dobrze. Znaczy - da się. O czym zresztą opowiem innym razem.

2 komentarze:

  1. Nabyłem go tradycyjnie drogą prenumeraty i szczerze powiem, że są znacznie gorzej wykonane modele w kolekcji KAP. Niektóre też wyraźnie za małe/wielkie, a tu powiedzmy znośnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety - np. w przypadku Tatraplana już na małym zdjęciu widać, że to potworny badziew. Tylko dlatego go nie kupiłem, a szkoda, gdyż oryginał jest przemegaturbofhóigenialny. Ale są też dużo ładniejsze. DUŻO. I będzie o nich w swoim czasie.

      Usuń