poniedziałek, 16 grudnia 2013

Basowisko: Pedulla

Hello and welcome w dzisiejszym - ostatnim już w tym roku - odcinku zachwytu nad basową pornografią.

Kilka lat temu miałem ogromne szczęście polecieć z Night Rider Symphony do Chicagówka, gdzie  razem z tamtejszą Paderewski Orchestra uskuteczniliśmy gromki wykon w prestiżowym, premiumowym i multiinterfejsowym Harris Theater. Cały pobyt (z koncertem na czele) można spokojnie nazwać przygodą życia. Oczywiście, były też niedogodności - wożenie gratów samolotem bywa kłopotliwe a czasem wręcz niebezpieczne dla sprzętu. Dlatego zawczasu ogarnęliśmy sobie możliwość wypożyczenia instrumentów na miejscu. Zaznaczyłem, że potrzebuję porządnej piątki, najlepiej dwóch (progówki i fretlessa). Niestety udało się załatwić tylko jedną. Za to JAKĄ.

Tego, jaką, nie wiedziałem aż dotarliśmy na miejsce. Usłyszałem jedynie, że to dobry bas i że będę zadowolony.

I rzeczywiście. Byłem. Bo jak tu się nie cieszyć z możliwości pogrania na przepięknej Pedulli MVP 5?




Michael Pedulla jest jednym z najbardziej znanych i najwyżej cenionych amerykańskich lutników. Struga przepiękne instrumenty od 1975 (czyli zaledwie ok. 5 lat krócej niż czarodzieje z Alembica) a jednym z pierwszych modeli stworzonych przez niego był właśnie MVP. Od lat założenia w zasadzie się nie zmieniły - konstrukcja neck-thru-body z wykonanymi z pięknego klonu płomienistego skrzydłami korpusu doklejonymi do klonowego gryfu z dwuoktawową podstrunnicą. Sama podstrunnica bywała robiona z różnych drewien - na początku często zdarzał się palisander, od pewnego czasu jednak głównie spotykany jest heban. Z takiego też drewna była podstrunnica w "mojej" Pedulli. Nie zmienił się też kształt deski, przypominający nieco kleszcza lub ośmiornicę z kosmosu. Taki sam od lat pozostaje również dostawca elektroniki - od przełomu lat 70. i 80. jest to znana i lubiana firma Bartollini, która poza ogólnie dostępnymi modelami przygotowuje również przystawki specjalnie dla Pedulli. I ewidentnie robi to świetnie, gdyż brzmienie MVP 5 jest wprost fantastyczne.

Mówi się, że basy o konstrukcji NTB mają nieco "konturowe brzmienie" z podbitym dołem, który ma tendencje do rozlewania się na cały miks i bezlitosnego zamulania go. Mówi się, że nowoczesna aktywna elektronika przez jej naturalną kompresję morduje dynamikę instrumentu, czyniąc zabawę artykulacją bezcelowym wysiłkiem. Takie słowa padają z ust doświadczonych muzyków i realizatorów, których zdanie poważam i od których wiele się nauczyłem. Jednak... nie w przypadku Pedulli. Tak samo, jak Alembic, Pedulka ma swoje własne, charakterystyczne brzmienie, z pewnością bardziej nowoczesne niż w przypadku klasycznych konstrukcji Fendera, ale jest to sound zaskakująco naturalny. Pasywne przystawki Bartollini w dość popularnym (szczególnie w latach 80., gdy Pedulla MVP zdobywała popularność) układzie PJ przekazują w charatkterystyczny dla siebie, nieco "warkotliwy" sposób, wszystkie niuanse artykulacyjne. Co ciekawe, charakterystyczna dla tego układu rozbieżność między brzmieniem niższych i wyższych strun występuje w bardzo ograniczonym stopniu - owszem, da się ją zauważyć, ale nie razi. Generalnie do soundu nie dało się przyczepić.. Nie brakuje tu tak ważnego w gitarze basowej niskiego środka, są też pozostałe częstotliwości - w takich proporcjach, w jakich być powinny. A jeśli komuś te proporcje nie odpowiadają, może pobawić się ustawieniami aktywnego preampu opracowanego tak samo, jak pasywne przystawki w MVP, przez Billa Bartoliniego. Poza głośnością i balansem między przystawkami mamy tu regulację tonów niskich i wysokich oraz przełącznik którym można podbić lub obciąć środek. Ja wszystko ustawiałem na płasko - skoro działa doskonale tak, jak jest, to po co psuć? Zresztą było to 5 lat temu a ja nie dość, że byłem zbyt zaaferowany całą sytuacją (OBORZEOJEŻUSTANYCHICAGÓWEKKONCERTZAGRANICO), by skupiać się nawet na tak świetnym instrumencie, to jeszcze nie wiedziałem, że będę prowadził słitaśnego blogaska, na potrzeby którego warto zbadać wszystko jak najdokładniej. Inna rzecz, że nie za bardzo był na to czas.

Był za to czas na podziwianie doskonałej jakości wykonania MVP. Pod tym względem to podobna półka, co Alembic - wszystko wykonane jest niezwykle solidnie i z pochwały godną atencją co do detali. Trzymanie tego basu w łapach to po prostu przyjemność.

Co zatem nie było przyjemnością? Pewien kłopot z wyważeniem instrumentu - przez dość krótki górny róg Pedulla MVP 5 lekko "leci na główkę". Nie jest to jednak największa wada tego basu. Jest nią... cena. Inna rzecz, że instrument tej klasy po prostu musi kosztować swoje. I MVP oraz jej bezprogowy bliźniak, czyli Buzz (Pentabuzz w przypadku piątki, Hexabuzz w przypadku szóstki...) - jeden z najgenialniej brzmiących fretlessów w historii ludzkości - są warte każdego grosza.



Podsumowanie, czyli zady i walety:

Pedulla MVP 5 to typowa hi-endowa piątka: doskonale wykonana, szlachetnie (ale nie sterylnie!) brzmiąca i kosztująca równowartość nerki, płuca, nogi i połowy mózgu. Mimo podobnej konstrukcji to nieco inne zwierzę, niż dyponujący potężnym, bezlitosnym "dzwonem" Alembic. Można pokusić się o stwierdzenie, że jest bardziej uniwersalna. Nie można stwierdzić, czy jest lepszym, czy gorszym basem, niż Essence - na tak wysokiej półce trudno o instrumenty posiadające istotne wady (poza ceną, rzecz jasna). Mi osobiście bardziej odpowiada "dominujący" charakter Alembica (pisałem już, że ma u mnie dożywocie?), ale nie zmienia to faktu, MVP jest wspaniałym instrumentem. I biorąc pod uwagę znane mi nagrania oraz charakter obu basów, gdybym miał wybrać jeden z nich, ale nie progówkę, tylko fretlessa, zdecydowanie skłaniałbym się ku mniej "fortepianowej", bardziej śpiewnej Pedulli.

Plusy:

* brzmienie - szlachetne, ale nie sterylne
* spora uniwersalność
* doskonała jakość wykonania
* wyjątkowość

Minusy:

* cena
* wyważenie (tendencje do lecenia na główkę)

Czym ją wozić:

W ejtisowym toptenie sugerowałem Cadillaca Eldorado. Jednak po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że jeszcze lepszy byłby Jeep Grand Cherokee pierwszej lub drugiej generacji. Obowiązkowo z V8 pod maską. Oj, woziłbym nim Pedulkę. I nie tylko.

6 komentarzy:

  1. Jak oni to robią? Nie dość, że dziwne kształty, to jeszcze dobór kolorów (także osprzętu), którego nie powstydziły się Don Wasyl. A jednak wygląda, i to jak! O walorach brzmieniowych się nie wypowiem, bo znam tylko jutubowe próbki.
    Wyczytałem, że się na Ubuntu przesiadłeś!? Słusznie! Jakbyś miał jakieś pytania, wątpliwości to demon75(małpa)mail.com.
    Mam w domu 2 kompy - jeden z Xubuntu, drugi Kubuntu, więc służę pomocą ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jakoś robią ;-) To chyba to drewno.

      A co do Ubuntu - używam od dawna.

      Usuń
  2. Taki szczegół: jeśli z lat 80 to Cherokee, Grand to zupełnie inne auto z lat 90.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem - zresztą nigdzie nie napisałem, że GC to ejtisowy samochód. Nie wiem, skąd wniosek.

      Usuń
  3. Jepa z2013r mam potrzebuj jeszcze PEDULLA- GDZIE MOGE JA KUPIC?

    OdpowiedzUsuń