poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Eventualnie: Stare Jak Nowe

Są w sezonie imrezy znane i cenione, jak np. rajd Złomnika, Nity czy WUK. O eventach tych już ze sporym wyprzedzeniem trąbią złomoprzyjazne internety a lista startowa potrafi zostać zamknięta już w niecałą minutę po jej otwarciu. Są jednak też eventy nieco skromniejsze, o bardziej lokaqlnym charakterze. Zazwyczaj są mniej nagłośnione a bierze w nich udział kilkanaście, maksymalnie dwadzieścia pojazdów. Przykładem takiej imprezy jest rajd Stare Jak Nowe.

Przyznaję bez bicia: nie mam pojęcia, która była to edycja. Rajd nie jest zbyt szeroko reklamowany (choćby po to, by nie przyciągać pewnych folklorystycznych już w zasadzie postaci). Oevenciku tym słyszałem już w zeszłym roku, jednak będąc zaaferowanym, świeżo upieczonym tatusiem nie wybrałem się. W tym roku jednak postanowiłem naprawić błąd i odwiedzić przynajmniej start, odbywający się tym razem na warszawskiej Sadybie.

A warto było.

Dwie dziewczynki, wnuczki właścicieli Dwacefałki, są od małego chowane w duchu odpowiedniego stosunku do Prawdziwej Motoryzacji

Włoszczyzna sportowo-rekreacyjna oraz budżetowa

Humber jest wśród marek, których powrót chciałbym kiedyś zobaczyć. Ale to temat na osobny... ejjj, właśnie!

Cudowny aromat starego ale nie zapuszczonego samochodu

Luftgekühlten vierzylinder-Boxermotor und drei-liter fünfzylinder turbodiesel, jawohl

Samochód prawdziwie kosmopolityczny

Jedzie porwać jakieś dziecko

Luksus z lat 60. - wydanie niemieckie i polskie

W barańskich rękach od lat

A weź teraz zamów Merca w tym kolorze.
Atmosfera na starcie była sympatyczna - towarzystwo raczyło się lemoniadą i mrożoną kawą z Cafe Przystanek, rozprawiało o walorach swego żelaza i wesoło zakłócało konesowanie prestiżu własnego przez lokalną dobrze sytuowaną ludność. Można było posłuchać wspaniałych dźwięków generowanych przez sędziwe silniki, wypuszczanych rurami wydechowymi by zmącić spokój willowej okolicy. A jako, że uczta dla uszu może bardzo dobrze uzupełnić ucztę dla oczu, zachęcam do obejrzenia koślawego, naprędce zmontowanego filmiku. Yndżoj.



Niestety, obowiązki domowe nakazywały mi zaraz po starcie rajdu wrócić do domu. Trochę szkoda, gdyż trasa była ponoć bardzo ciekawa (m.in. przeprawa promem z Konstancina do Otwocka) a nader sympatyczny kierownik Garbusa z '58 roku bezskutecznie poszukiwał pilota. Jednak obowiązek obowiązkiem jest i trzeba było udać się w stronę domostwa. Na szczęście inny, popołudniowy obowiązek (zresztą bardzo przeze mnie lubiany, konkretnie zaś wyspacerowanie Młodzieża) sprawił, że mogłem całkowicie legalnie udać się w to samo miejsce, tyle, że na metę.

Część uczestników zdążyła już dojechać

Piękne malowanie, ciekawe, na ile zgodne z oryginałem

Ten prędkościomierz zawsze mnie zachwycał. Ależ to musi wyglądać podświetlone po zmroku.

Incepcja

"CZEGO SIĘ TU ŁADUJE?!"

Szkoda, że dźwignia w podłodze (no, w tunelu), ale wnętrze W112 jest naprawdę grube.

Stężenie krytyczne luksusu

Stężenie krytyczne mindfucku

Klekocząc niezniszczalnym dieslem Beczka wtacza się na metę. Beczka. Wtacza się. Dowcip taki. Ha ha.

A mogłem go popilotować.
Niewiele więcej mogę napisać o tegorocznym rajdzie Stare Jak Nowe - odwiedziłem jeno start i metę, do tego znajdujące się w tym samym (acz niewątpliwie urokliwym) miejscu. Trochę szkoda - jednak Młodzież rośnie i być może już w przyszłym roku będzie można zabrać go na trasę. Niech się chłopak uczy doceniać prawdziwe żelazo.

Obaczym.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Eventualnie: Wielkie Urywanie Kół 2015

Dzień dobry się z Państwem. Dziś pozwolę sobie zacząć odezwą do Narodu, gdyż albowiem ewidentnie nadszedł czas, by wprowadzić pewne zasady (bo bez zasad są kwasy). Otóż, jak niektórym zapewne wiadomo, blog jest własnością jego autora, i póki tenże autor nie łamie prawa, może sobie w nim robić co chce, łącznie z ustalaniem reguł gry i wypraszaniem za drzwi tych, którzy z jakichś niewiadomych powodów stwierdzają, że ich opinia będzie na danym blogu cenniejsza od opinii samego autora. Dlatego proszę o wyjęcie kajecików, zanotowanie i podkreślenie wężykiem, Jasiu, wężykiem: gospodarzem niniejszego bloga jestem JA i moje zdanie jest tu prawem. Jeżeli ktoś z Was zacznie - oczywiście wedle moich kryteriów - zachowywać się w sposób przykry, upierdliwy czy generanie nie pasujący mi, nie będę już z takim indywiduum wchodził w nieprowadzącą do czegokolwiek polemikę, tylko podejmę stosowne działania. Komentarze będące emenacjami kału przechowywanego w mózgoczaszce ich autora będą usuwane od razu po stwierdzeniu przeze mnie ich pojawienia się. I TERAZ UWAGA. Nie jestem nieomylny, zaś moja wiedza ma tu i ówdzie sporo luk. Dlatego jeśli popełniam błąd rzeczowy, jak najbardziej można zwrócić mi nań uwagę (oczywiście w kulturalny sposób) - podziękuję i skoryguję. Macie też prawo nie zgadzać się z mymi poglądami, np. na współczesną motoryzację. Jeżeli Was rażą - trudno, jest masa innych miejsc w sieci: Pudelek, forum klubu Audi Debils, a także wiele stron z poradami jak skutecznie popełnić samobójstwo. Oczywiście tu też jest miejsce na odrobinę kulturalnej i nienachalnej polemiki, ale należy przy tym pamiętać, że to jest mój blog, moje miejsce i moje reguły gry, zaś podstawowe zasady higieny są takie, że odwiedzając kogoś jesteście zobowiązani stosować się do zwyczajów u niego panujących. Jeśli zatem przyjdzie Wam do głowy polemizować w nieakceptowalny (wedle moich standardów) sposób z mymi własnymi, prywatnymi i oczywiście jedynie słusznymi poglądami, pozostanie mi jedynie odpowiedzieć w poniższy sposób:


Społeczność została pouczona, można zatem przejść do meritum, czyli rajdu WUK-a.

Jak wielu z Was zapewne się orientuje, w środowisku gratolubnym bardzo aktywnie działa niejaka Fi. Znana jest m.in. z posiadania Econa (czyli Forda Econoline) oraz pielęgnowania pamięci o swym dawnym wehikule - Volvo 340 na czarnych blachach WUK. Niestety, WUK od pewnego czasu śmiga po krainie, gdzie nie ma korków ani repów w Octaviach a benzyna jest za friko. Ocierając łzy, Fi postanowiła zorganizować rajd, który swą nazwą upamiętni nieodżałowane toczydło. I jak postanowiła, tak uczyniła.

Rajd WUK-a odbył się już po raz trzeci. Dwa lata temu przybyłem jako obserwator, w zeszłym roku obowiązki uniemożliwiły stawiennictwo, za to w tegorocznej edycji wziąłem udział jako uczestnik, konkretnie zaś jako pilot (czyli tzw. umysłowy) zasiadający na prawym fotelu niebieskiego Citroena GS. I wiem już, że mimo nienajgorszego wyniku na zeszłorocznych Nitach, taki ze mnie pilot jak z koziej sempiterny eufonium.

Jednakże o tem potem.

Już w drodze, dojeżdżając około 8:30 z Piotrkiem (właścicielem i kierownikiem GS-a) i Julianem (jego bratem, który służył nieocenioną pomocą jako wyszukiwacz punktów ze zdjęć) na miejsce, spotkaliśmy pierwszych współzawodników. 


Przybyliśmy na miejsce startu jako jedni z pierwszych. Załogi jedna po drugiej nadciągały swymi wehikułami.




Zaparkowaliśmy w doborowym towarzystwie.

Prosimy nie klikać w środek zdjęcia - to nie jest film, nie odtworzy się

To ten za > 1000. WSPANIAŁY

Przedliftowa deska = #najlepiej

Młodsi Specjaliści ds Nawigacji

Jeden to poszukiwany, cenny, rzadki klasyk za grube pieniądze. Drugi to BMW serii 6.

Suchar Codzienny #1: Granada - Zabawawyśle?

Ostatni dobry Escort

Chrysler-Simca-Talbot-Barreiros 2 Litre, czyli jak Amerykanie, Anglicy i Francuzi mogą kolektywnie wszystko spieprzyć i oddać Hiszpanom do tłuczenia

Ładna Łada

Taternicy

Najsłynniejsza Corolla w Polsce, czyli japońskie auto użytkowane uprzednio przez Niemca we Włoszech

Najsłynniejszy Starlet w Polsce, czyli "PACZCIE JAK TEN GWIAZDORZĄCY BLOGER NA TRAWIE STANOŁ"

Wóz Obsługi Rajdu

Suchar Codzienny #2: Ascona - Mistrzumiera?

Kurdeż, ale to jest uczciwie ładne żelazo, do tego z wajchą przy kierze. Mógłbym.

Tłusto i premiumowo wykończona deska rozdzielcza Dekawki...

...i zachwycająca precyzja wykonania jej nadwozia. Drewniany szkielet + derma sprawiają, że nigdy nie będzie tu duszno.

Informacja, że oba te samochody powstawały mniej więcej w tych samych latach, powoduje wystrzał mózgu przez uszy

Ciekawe, ile E34 w tej konkretnej wersji jeździ po Polsce

BARDZO BARDZO MIŁOŚĆ

Wystarczyłby nawet jako jedyne usprawiedliwienie istnienia marki Opel
 Zaraz po przybyciu zgłosiliśmy się do organizacji celem odhaczenia i poboru numeru startowego.


Pozostało jeszcze kilka chwil na pobawienie się hydropneumatyką i posłuchanie przesympatycznego gangu chłodzonego powietrzem 4-cylindrowego boxera.



Zgodnie z planem o 9:30 rozpoczęła się odprawa.

Suchar Codzienny #3: odprawa - dolewa?
 Zaraz potem towarzystwo udało się na tor celem ślizgania się po specjalnie nawilżonej nawierzchni, stawiania tłustych boczurów i siania popłochu wśród rozmieszczonych na torze pachołków i opon.

Przy okazji było czego posłuchać.



Popatrzeć też było na co.

Amazon po przejeździe. Szedł grubo, a ja popełniłem błąd próbując go nagrać telefonem, który oczywiście się zawiesił.

TAXI!!! Na Chomiczówkie poproszę, INO CHYŻO

Fele dają + 5 do driftu

ŁAAAJEMSIJEJ!

Równie dobrze jechał, co wyglądał

Dwa sposoby na kabriolet

Kiedyś najpopularniejszym kolorem był czerwony. Ciekaw jestem, czy był wtedy tak samo nudny, jak dziś srebrny.

Ustalanie taktyki

Kolejka się skraca

WUJu, niech WUJ już zjedzie z toru.

Obserwowanie T3 na torze - godne doświadczenie. Godniejsze może być tylko uczestnictwo od środka.
Po idealnym na tor T3 przyszła pora na nas. Po raz pierwszy czytałem wskazówki dotyczące jazdy po torze i choć Piotrek nadał dość spokojne tempo, ledwie się wyrabiałem. A pierwsza próba i tak była najbardziej lajtowa, o czym przekonaliśmy się później.

Tymczasem przyszła pora, by rozpocząć pierwszy etap, opisany w całości łatwym i przyjemnym itinererem strzałkowym. Sama trasa, prowadząca po całkowicie nieznanych mi do tej pory zakamarkach Fortu Bema, również była bardzo przyjemna, przynajmniej pod względem widoków.

Stać!

Takie rzeczy 2 kroki od skrzyżowania Trasy AK z Powązkowską

Ul. Waldorffa (tego, który klął się na swego psa Puzona), lata temu miałem niedaleko stamtąd próby - ale nigdy nie zeksplorowałem perymetru
Około połowy pierwszego etapu uczestnicy byli kierowani na parking, skąd startowali do... krótkiego odcinka pieszego.

Znany wszem i wobec Austin Sheerline z dieslem od Kii K2700, czyli dostojny lord jarający machorę

Widoczek z francuskiego parkingu w latach 70.

Podbijanie pieczątek na karcie

Bardzo zacne murale - lewy był na jednym ze zdjęć z trasy

Rajdówka zjeżdża na parking

Chyba trudno o bardziej różniące się samochody

Ciekawy patent - tzw. nieśmiałki częściowo widoczne, można je włączyć ale nie otwierać
Z urokliwych, zielonych zakątków Fortu Bema towarzystwo zjeżdżało z powrotem na autodrom celem sieknięcia drugiej próby sportowej przed kolejnym etapem trasy. A także odsapnięcia lub zniszczenia absolutnie wyśmienitego hambuksa z fudtraka. 

Wielki Tłusty Lans Gangsta Stajl, Zero Fucks Given

Ile to było? 200 tysięcy bez negocjacji?

PODDAJ SIĘ, JESTEŚ OTOCZONY

Under the brigde downtooown (fot. Piotrek W.)
Tymczasem kolejne załogi przystępowały do drugiej próby na torze, gdzie można było usłyszeć m.in. to: 


Oraz zobaczyć to:

Trzybiegowy automat, kanapowaty zawias ze sztywnym mostem z tyłu - ideał na tor

Tym razem niestety już ewidentnie nie nadążałem z krzyczeniem "lewo-prawo-lewo-prawo" i pod sam koniec Piotrek zamiast zaatakować kolejne pachołki pojechał na wprost. Punkty karne, trudno, bywa - to jednak jeszcze nic w porównaniu z carmageddonem, który czekał nas na trasie drugiego etapu.

No i nie padło nam sprzęgło, tak, jak świetnie jadącej załodze Seata 850. Zresztą naprawili.


Drugi etap prowadził częściowo po przylegającym do lotniska fragmencie Bemowa, częściowo zaś po leżących za WAT-em Grotach, zielonym, zacisznym Boernerowie i malowniczych wertepach wokół poligonu. Sama trasa była rewelacyjna - nie dość, że bardzo lubię tamte rejony, to jeszcze miałem możliwość poznać takie ich fragmenty, z których istnienia nie zdawałem sobie sprawy. Niestety, w paradę weszła moja pierdołowatość w zakresie pilotowania, która poskutkowała okołogodzinnym (i bezskutecznym) błądzeniem po pierwszej choince nawigacyjnej, całkowitym olaniem drugiej i położeniem prowadzącym po Boernerowie planu (nazwanym Planem Volvo, gdzie punkty były oznaczone różnymi modelami szwedzkiej marki; 940 nie było), który co prawda na papierze opracowałem szybciutko i wedle wszelkich prawideł, ale w realu totalnie nie przełożył mi się na sytuację drogową. Pokazało to dobitnie, że itinerer strzałkowy ogarniam ładnie, ale na tym moje kompetencje "umysłowego" się kończą. Chyba wolę prowadzić. Inna rzecz, że testowo jadąc ze Z. Łomnikiem trasę jego tegorocznego rajdu jakoś z jego choinką nie miałem problemu... 

Ujrzawszy ją stwierdziłem, że szkoda, że nie bierze udziału. A to jeden ze współorganizatorów był.

Znany już z Google Street View i jednego z moich miksów stały mieszkaniec Grotów

Punkt kontrolny na Planie Volvo - oczywście zaliczony w niewłaściwym momencie

Nie był pytaniem z trasy

Też nie, może dlatego, że jeździ. Był już zresztą w jednym z mixów.

Te raczej nieprędko gdzieś pojadą - ale też nie były pytaniem. A szkoda.

Punkt kontrolny dla miłośników seriali medycznych (skąd do Wuja Chafla mam wiedzieć co to była "Sanitka"?)

Urokliwa droga prowadząca na poligon (fot. Julian W.)

Po wielokrotnym zgubieniu się i możliwością docenienia zawieszania GS-a (nie zazdroszczę załodze Opla GT) droga zawiodła nas w końcu z powrotem na autodrom. Na ostatnią próbę sportową, czyli Kryterium WUK-a.



Ten przejazd został ukończony z otwartą klapą bagażnika
Niestety, nasz przejazd zakończył się dokładnie tak samo jak poprzedni - opuszczeniem kilku pachołków. Szkoda, bo start był dobry.

Pozostało już tylko ustawić się strategicznie obok drugiego szczękoopadniczego hydrowozu tej imprezy...

BIERE OBA
 ...i uwiecznić kilka scenek z mety.

Borze, uwielbiam Amazony. Acz dwudrzwiowe bardziej.

Cofanie "na zapałkę" czasem boli

Ustawiony do sesji

 WUJ z napędem ekologicznym
 Jeszcze tylko ogłoszenie wyników...


...i do zobaczenia.


Czy pojadę w przyszłorocznym WUK-u? Obaczym. Jako kierowca czułbym się niepewnie na próbach sportowych (zresztą szanse, że Skanssen zostałby dopuszczony, są nikłe), jako pilot zapewne znów położyłbym choinkę i plan - no chyba, że nauczyłbym się myśleć jak Fi. Ale na pewno chcę tam być. W dowolnej roli - byle z aparatem w łapie.