Tak brzmiała moja wiadomość do pewnego znajomego, Człowieka Znanego z Tego, Że Się Zna. A zna się naprawdę dobrze więc na jego opinii można polegać. Do wiadomości dołączony był link do pewnego ogłoszenia na jednym z portali typu "kupię-sprzedam-zainkasuję kwotę".
"Czekaj" - odpisał.
Zaczekałem zatem, jednocześnie śliniąc się do zdjęcia w ogłoszeniu. Zdjęcie owo przedstawiało nieśmiertelny wzorzec metra w kategorii kombi, jeden z najłatwiej rozpoznawalnych kształtów ostatnich 30 lat. Niestety, przeoczyłem jeden szkopuł - ogłoszenie było dość stare. I jeszcze bardziej nieaktualne.
Aktualne za to okazało się inne, znalezione przez wzmiankowanego kolegę, który kilkanaście minut później podrzucił mi zdjęcie samochodu, którego dotyczyło. Nie znajdowało się ono na żadnym z portali handlarskich, tylko na Fejsie. Tak, jak Madzia przez pierwszy miesiąc. Czy dwa. Dlatego też nie znalazłem go wcześniej, szukając po wszelakich Otomotach i Oeliksach.
Nie był to ten model, który znalazłem w ogłoszeniu, ale blisko. Bardzo. Nieco młodszy, mocno spokrewniony, przez wielu mylony ze swym ikonicznym już poprzednikiem. I to za Cenę. Którą Mogłem. Co więcej, kolega w zamian za pewien produkt spożywczy obiecał onże wehikuł obejrzeć, jako, że miał niedaleko. Swoimi spostrzeżeniami miał się podzielić późniejszym popołudniem - właśnie wtedy, gdy byłem umówiony na obczajenie Baleno.
I dlatego idąc oglądać Balonika już wiedziałem, że chyba mamy zwycięzcę.
Oczywiście fachową, godną zaufania opinię, którą można streścić jako "idealny nie jest, ale solidny i warty tej kasy", należało sprawdzić osobiście. Organoleptycznie wręcz. Dlatego następnego dnia rano spotkałem się z właścicielką pojazdu - przesympatyczną Panią Redaktor, która właśnie spieszyła się na spotkanie i najzwyczajniej w świecie zostawiła mi auto do potestowania, co z radością czyniłem przez kolejne pół godziny.
Zakochałem się.
Oczywiście trzeba było ochłodzić nieco rozpalony pożądaniem ośrodek chcenia, dlatego krytycznym wzrokiem spojrzałem na złachane, grzechoczące obluzowanymi elementami wnętrze, przegnite drzwi kierowcy i kolekcję otarć. Jednak wrażenia z jazdy nie mogły wyparować mi z kudłatego łba. Relaksująca choć nie przesadna miękkość zawieszenia, wyjątkowo aksamitnie jak na rzędową czwórkę pracujący silnik, świetne fotele i masa przestrzeni - wszystko to sprawiało, że dłonie pociły mi się dyskretnie a rozporek bardzo niechętnie dawał się dopiąć. Także zerknięcie pod spód nie wywołało we mnie tendencji do opanowania się - całość była po prostu solidna. Integralna, rzekłbym. Tak, ten wehikuł na pewno miał za sobą przygody, jednak nie zmieniły go one w ruinę, tylko w coś, o co trzeba trochę zadbać. Trzeba i warto.
I to właśnie postanowiłem zrobić.
W godzinach popołudniowych, siedząc w kawiarni znajdującej się w budynku, gdzie mieściła się również redakcja zawiadywana przez właścicielkę auta, które zaraz miało stać się moim, po krótkich negocjacjach cenowych na dwóch egzemplarzach ściągniętej z netu i wydrukowanej umowy zostały złożone po dwa podpisy.
W ten oto sposób spełniłem swoje marzenie, stając się właścicielem wozu już niemal klasycznego, bo dwudziestotrzyletniego, będącego dużym, absurdalnie wręcz pakownym, do tego niezwykle wygodnym kombi. Podpisując umowę pogodziłem się z wyższym zużyciem paliwa, droższym OC i koniecznością wykonania kilku napraw, w zamian zyskując świadomość, że ani przewóz sprzętu, ani pakowanie się na wakacyjne wyjazdy nie będą już problemem, zaś zadbawszy odpowiednio o swój nowy pojazd będę mógł cieszyć się nim przez kolejne dziesięciolecia.
A fakt, że jest to akurat Volvo 940, jest jedynie radującym mnie bonusem.
Ma na imię SKANSSEN.
I zmieści się w nim wszystko.
Już wkrótce rozpoczynamy nowy długodystans.
Tak. Jestem szczęśliwy.
Do widzenia się z Państwem.
Oczywiście fachową, godną zaufania opinię, którą można streścić jako "idealny nie jest, ale solidny i warty tej kasy", należało sprawdzić osobiście. Organoleptycznie wręcz. Dlatego następnego dnia rano spotkałem się z właścicielką pojazdu - przesympatyczną Panią Redaktor, która właśnie spieszyła się na spotkanie i najzwyczajniej w świecie zostawiła mi auto do potestowania, co z radością czyniłem przez kolejne pół godziny.
Zakochałem się.
Oczywiście trzeba było ochłodzić nieco rozpalony pożądaniem ośrodek chcenia, dlatego krytycznym wzrokiem spojrzałem na złachane, grzechoczące obluzowanymi elementami wnętrze, przegnite drzwi kierowcy i kolekcję otarć. Jednak wrażenia z jazdy nie mogły wyparować mi z kudłatego łba. Relaksująca choć nie przesadna miękkość zawieszenia, wyjątkowo aksamitnie jak na rzędową czwórkę pracujący silnik, świetne fotele i masa przestrzeni - wszystko to sprawiało, że dłonie pociły mi się dyskretnie a rozporek bardzo niechętnie dawał się dopiąć. Także zerknięcie pod spód nie wywołało we mnie tendencji do opanowania się - całość była po prostu solidna. Integralna, rzekłbym. Tak, ten wehikuł na pewno miał za sobą przygody, jednak nie zmieniły go one w ruinę, tylko w coś, o co trzeba trochę zadbać. Trzeba i warto.
I to właśnie postanowiłem zrobić.
W godzinach popołudniowych, siedząc w kawiarni znajdującej się w budynku, gdzie mieściła się również redakcja zawiadywana przez właścicielkę auta, które zaraz miało stać się moim, po krótkich negocjacjach cenowych na dwóch egzemplarzach ściągniętej z netu i wydrukowanej umowy zostały złożone po dwa podpisy.
W ten oto sposób spełniłem swoje marzenie, stając się właścicielem wozu już niemal klasycznego, bo dwudziestotrzyletniego, będącego dużym, absurdalnie wręcz pakownym, do tego niezwykle wygodnym kombi. Podpisując umowę pogodziłem się z wyższym zużyciem paliwa, droższym OC i koniecznością wykonania kilku napraw, w zamian zyskując świadomość, że ani przewóz sprzętu, ani pakowanie się na wakacyjne wyjazdy nie będą już problemem, zaś zadbawszy odpowiednio o swój nowy pojazd będę mógł cieszyć się nim przez kolejne dziesięciolecia.
A fakt, że jest to akurat Volvo 940, jest jedynie radującym mnie bonusem.
Ma na imię SKANSSEN.
I zmieści się w nim wszystko.
Już wkrótce rozpoczynamy nowy długodystans.
Tak. Jestem szczęśliwy.
Do widzenia się z Państwem.
Z jednej strony gratulacje, z drugiej: ja bym brał tą Kie - jakoś nie mam zaufania do starego żelastwa do jazdy na co dzień. Do tego takiego, o który "trzeba trochę zadbać". Choć to w sumie nie jest niemieckie, to może będzie działać. W każdym razie powodzenia w eksploatacji i frajdy z RWD życzę ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, Kijanka absolutnie nie była zła, do tego jest do niej gotowy dobry soundtrack, ale gdybym ją kupił, z tyłu głowy wciąż słyszałbym złośliwy głosik powtarzający "TY MJENTKA FAJO".
UsuńA frajda z RWD... no co ja będę ściemniał. Mój wewnętrzny dzieciak ma się dobrze
Yossarian, mam 240 z tym silnikiem, podwoziowo i napędowo jest to niemal to samo. To naprawdę działa. Na blacie mam 360 kkm i raczej jest to przebieg nieoryginalny, zaś oleju nie bierze ani kropli. Prędzej zardzewieje niż klęknie, oczywiście o ile są przestrzegane zasady eksploatacji. Dodatkowo jest to silnik bezkolizyjny, a sprzęgło kosztuje normalny pieniądz.
UsuńLeniwcu, na Fejsie już Ci pogratulowałem wyboru. Jeżeli chcesz się wziąć na poważnie za płyny ustrojowe, to uważaj na olej w skrzyni biegów - zapewne masz manual, mimo to używa się oleju do skrzyń automatycznych ("czerwonego"). Widzę że drzwi Ci ruda podbiera - warto zawczasu zadbać. Miej baczenie czy nie miewasz tak że raz na jakiś czas zakręcisz i nie zapali, a innym razem pali od strzału. Jeśli tak jest to zawczasu zainteresuj się tematem przekaźnika pompy paliwa - głupia sprawa gdy już ostatecznie wyzionie ducha.
Mechanika - volviarza nie brzydzącego się takich staroci masz na Hynka - http://naprawavolvo.pl/
Zużycie paliwa będzie duże. Na tyle duże że nawet sekwencyjna instalacja zwróci Ci się przy obecnych cenach między wymianami oleju. Po mieście licz około 12, w trasie 9 przy lekkiej nodze.
Z tym RWD to aż tak się nie ciesz, bo to dość ciężki samochód, a redblock nie jest sportowym silnikiem. Jeździ się normalnie. Czasem na torach tył trochę uskoczy, bo to w końcu sztywny most.
No i najważniejsza! sprawa:
zapraszamy na http://volvoforum.pl/ i http://volvorwd.pl/. Koniecznie zakup naklejki i się ołosiuj, to może gdzieś sobie migniemy na drodze...
MAK
Dzięki ogromne!
UsuńTak, jest to manual. Przyjrzę się tematowi. Dziś Skanssen dostał nowy olej silnikowy, ale myślałem nawet co z przekładniowym. Drzwi mam już upolowane na OLX-ie - te są przeżarte, wymiana wyjdzie taniej niż naprawa. Zapala za każdym razem - trzeba zakręcić k. 2 sekundy.
O serwisie na Hynka słyszałem, ponoć jest świetny, ale nie na każdą kieszeń. Jednak na pewno kiedyś zajrzę.
Zużycie paliwa - tak, już zauważyłem. Po 200 kilometrach nie ma prawie połowy z 50-litrowego zbiornika. Elpegie jest w planach, ale to potem - najpierw sprawy mechaniczno-blacharskie.
Owszem, Redblock nie służy do pałowania a 940 to nie wagopiórkowa Madzia, ale, khm, pod działką (piasek) już zawracałem za pomocą pedału gazu ;-)
Forum - rzecz jasna. Będzie konto. Może już nie dziś, ale w tym tygodniu na pewno.
Widze Yossarian, ze masz amerykanskie podejscie do tematu. W usach jak ktos szuka uzywanego, starszego auta to mechanicy generalnie rekomenduja auta japonskie. Zdecydowanie odradzaja europejskie.
UsuńZ ta KIA tez bym nie przesadzal... Koreanczyki z tego okresu jakos dupy nie urywaja.
Lord Of The Road
Serio, 50 litrowy zbiornik w takiej kolumbrynie? Przecież na 50 litrach to przeciętny Szwed z prowincji nie dojedzie nawet do najbliższego Systembolaget...
UsuńMiłego upalania :D
OdpowiedzUsuńKonkretne żelazo - dobry zakup. No i linia kolorystyczna zachowana. Tylko jaki motur tam siedzi?
OdpowiedzUsuń2.3 benzyna.
UsuńDo gazu z nim.
UsuńLater, dear.
UsuńTakie samo z kolegą przywieźliśmy z Hamburga. Owszem miało sporo braków, ale solidność (buda w ocynku, brak rdzy). Duże autoi dużo zalet.
OdpowiedzUsuńJaki silnik??
2.3 Redblock bez turba.
UsuńBardzo ładna nazwa dla samochodu, uśmiałem się. I po ile takie dają? Znam pana który jeździ 850 kombi w dieslu i robi nim duże przebiegi. Daje się to łatwo naprawiać, podobno. Gratulacje.
OdpowiedzUsuńPo niedużo, jeśli nie igła.
UsuńFantastyczne wozidło! Widzę, że poczciwa Madzia ustępuje miejsca niezniszczalnemu pancernikowi ;D Dbaj o niego a na pewno będzie jeździł do końca świata i jeszcze dłużej ;P
OdpowiedzUsuńGratulacje zakupu ^^
Z całego serca gratuluję zakupu! Niech rdza i awarie omijają SKANSSENA z daleka!
OdpowiedzUsuńOsobiście jednak brałbym albo P306 albo Baleno, choć doskonale rozumiem Twoją motywacje (spełnianie marzeń i takie tam - z tego powodu zbieram na Spectora!). A! zazdraszczam! :-)
Baleron był w kombiaku z Japonii? A 306 świetny, ale tylko z pochylonym silnikiem.
UsuńGratuluję zakupu, solidny wybór. Dbaj o niego, a jeszcze syn go po tobie odziedziczy, być może nawet wnuk. :)
OdpowiedzUsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńŚwietny wybór. Dobrześ zrobił wybierając solidne tylnonapędowe żelazo zamiast jakiejś mydelniczki ;)
No to widzę że obaj śmy się przerzucili na jaktajmery. Nawet podobne wiekowo. Oba RWD. Oba z dużą benzyną (2.2 vs. 2.3). Jaki dokładnie motur tam siedzi? atmosferyczny, turbo czy ten soft turbo (cokolwiek by to nie było).
OdpowiedzUsuńNormalnie możemy teraz dwuosobowe spoty pancernego żelaza organizować :) Gratulacje za wybór. W sumie nie wiem czy nie lepszy niż ten 306.
1. No tak to możemy rozmawiać:-)... SKANdynawskiSEN.
OdpowiedzUsuń2. To wczoraj nie było ustawione... tylko w takim kanciastowozie sobie wyobrażałem te gitarry, czemu dałem wyraz. To najlepszy pomysł z pomysłów.
3. Jestem ciekaw jak duży wpływ na decyzję, zainteresowanie się i nieodparte chceto miał wcześniejszy lobbying. Nie policzymy tego, ale lobbowanie zapala żaróweczki.
4. Białe Volvo - zawsze o takim marzyłem... zaraz... tego no. Tylko w Twoim można mieszkać, spać...
5. Ależ to jest fajna fura, od razu jakbyś miał autozprzyczepą.
6. Too? Tożto można gnić, odpadać koła, wrastać i matowić. I nic, będzie jechało.
7. Wspaniały felunek. Rasowy volvowy, jakże kwadratowy! Ciekawe czy to czasem nie są aby Borbety?
8. Nawet nie wiesz jak bardzo się bałem jak próbowałeś basa zapodać do tego cośtam-Maxa z bumboxem na podszybiu i wąskim wnętrzem... to by była dopiero katastrofa w blogosferze.
9. O miętkiej faji nie ma mowy.
10. Nikt już nie przeoczy punktu kontrolnego na trasie itine-tegotam - nawet nie musi być oznakowany i tak się zatrzymają.
Kongratulacje!!
OdpowiedzUsuńKiedyś o mało co nie kupiłem Volvo, ale wtedy skończyło się na W123 coupe. W każdym razie, nie popadając w banały, jest kawał prawdziwego żelaza z charakterem :-). Życzę miliona mil!!
Gratuluję takim to możesz w ścianę przyjeb...ć i żywy wyjdziesz :)
OdpowiedzUsuńA jak przyklarksonię, to przez tę ścianę przejadę. Ale nie, nie planuję rozbijać się w ogóle.
UsuńGratulacje! Ja rozumiem, że SKANSSEN bas w bagażniku wozi wzdłuż bez składania kanapy?
OdpowiedzUsuńNo nie, w poprzek - ale ja na razie weszły 4 i był luz.
UsuńByło brać 240, weszłyby wzdłuż :)
UsuńMAK
PS Żartuję oczywiście, wiem z autopsji że 7/9 jest optymalnym wyborem na daily drivera.
W 240 przeszkadza mi brak dzielonego oparcia kanapy. Ale w nim zapewne da się bez tego żyć - w przeciwieństwie do Cactusa.
UsuńOj przeszkadza. W dodatku mechanizm zwalniający blokadę oparcia jest wujowo pomyślany, zatrzaski są na bokach a dźwigienka pośrodku, między nimi cięgła, no i już wiadomo że to działa dobrze ale jak jest nowe.
UsuńAle największą wadą dwusetki jako daily jest niestety brak ocynku, a brak tej wady jest w moich oczach największą zaletą modeli 7/9.
PS Witamy na forum :)
MAK
No to rozpoczęła się nowa era - era PROFITu :D
OdpowiedzUsuńNo to trzeba się zabrać za zarabianie. Po Mażdzie, spalanie tej kolubryny będzie szokiem :) Gratuluję!
OdpowiedzUsuńNie strasz, już za póżno jest.
OdpowiedzUsuńBędzie brał 10+, ale nie trzeba go będzie zmieniać na nowe co chwile:-)
Z miasta go też nie wygonią raczej.
Ile taki gaz kosztuje do tego, jeśli można zasięgnąć języka?
Ze 2,5 będzie. W planach, ale na później.
UsuńA no i apeluję uroczyście o odjechanie słoneczkami z tapety i wjazd tymi rasowymi Hydrami.
OdpowiedzUsuńJa się nie mogę napatrzeć, takie są mocne.
Da się zrobić, nawet w tym samym miejscu. Ale nie dziś.
Usuńostatnie takie volvo, potem już tylko gruz, zgnilizna i fwd - po co komu fwd, no powiedzcie, po co? no może do suv dla grażyny zza płota :) gratuluję i idę łatać dziury w 9-5
OdpowiedzUsuńps. naklejki z łosiem są po 10 zyla na aleosochozi, bo nie ma wołowiny bez naklejki - niech żyje zatem szwedzka stal z kiruny :) - pozdrawiam z trollhattan
Łoś dla pierworodnego - na lodówce. Przywieziony ze Sjobo.
UsuńA jak ja nazwałem swojego passata b5 Wandzią to wszyscy się ze mnie śmiali... Twój samochód nazywa się super!
OdpowiedzUsuńNo co Wy? FWD jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Nawet tak niemiecka marka jak BMW wycofuje modele RWD i AWD *(X1). Nie dajcie się robić w wała, RWD to przeżytek, funerał, grzybnia i pająki krzyżaki. Czy to Volvo w kolorze bez koloru w ogóle się odpycha, bo nie wierzę. Nie ma części 3, to nie jedzie, a klapa zapewne się zacięła i basów nie można załadować. Tak to widzę.
OdpowiedzUsuń