środa, 23 maja 2018

Basista się bawi: Bbardzo doBbry ABbarth

Od ostatniego wpisu minęły prawie dwa tygodnie. Nie będę powtarzał raz jeszcze tego wszystkiego, co pisałem już wielokrotnie - po prostu życie. Bywa. Może uda się to wkrótce ogarnąć, może nie. Obaczym.

Tak czy inaczej - jeszcze więcej, bo 5 miesięcy, minęło od ostatniego wpisu z cyklu "Basista się bawi". A mimo, że nie mam ostatnio zbyt dużo czasu na zabawę, miałem okazję upolować kilka sympatycznych egzemplarzy. 

Oczywiście, prawdaż, dla Młodzieża.

Pierwszym autkiem, jakie opisałem w tym cyklu, była Warszawa w wykonaniu włoskiej firmy Bburago. No, samo wykonanie było chińskie (jak chyba wszystkie zabawki teraz), ale firma wciąż jest włoska. Chyba. Niestety, oferta "bburaków" była ostatnimi czasy niezbyt interesująca.

Do niedawna.

Fiat ma kawałek całkiem solidnej historii rajdowej. Szczególnie dobrze radził sobie startujący na przełomie lat 70. i 80. 131 Abarth, prowadzony przez takie sławy, jak Markku Alen,  Walter Röhrl czy Michèle Mouton. Kurdeż, tylnonapędówka w rajdowych mistrzostwach świata, do tego dwudrzwiowy sedan... Najlepiej. Po prostu najlepiej.


Bburagowa wersja Abartha ma na drzwiach nazwiska Alena oraz jego pilota - Ilkki Kivimäkiego. Jako, że mam dziwną, niewytłumaczalną sympatię zarówno do starych Fiatów jak i całokształtu narodu fińskiego, uważam to za idealny zestaw.


Samo autko wykonane jest całkiem nieźle - widać, że detalom poświęcono zupełnie przyzwoitą atencję . Proporcje są przyzwoicie zachowane, światła wyglądają dobrze, felgi jeszcze lepiej, zaś w środku mamy ładnie odwzorowaną klatkę bezpieczeństwa. Dobrze odwzorowane jest również malowanie rajdówki - niestety, obejmuje ono również reklamę firmy znanej z niszczenia w transporcie zabytkowych instrumentów i braku umiejętności wyjścia z tej sytuacji z twarzą.


Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do typowej dla "bburaków" delikatności wykonania (np. koła zamontowane nie na metalowych ośkach, tylko na wykonanych z cienkiego plastiku wypustkach będących częścią podwozia) oraz do dziwnego ułożenia tylnych kół (stoją w dziwacznym "pozytywie"). Poza tym można mieć pewne uwagi do precyzji malowania, szczególnie na masce. Nie zmienia to jednak faktu, że całokształt podoba mi się bardzo - i to nie tylko dlatego, że jest starym Fiatem z nazwiskami fińskiej załogi.



A swoją drogą - o różnych Fiatach będzie więcej. Już wkrótce.

O ile znajdę choć trochę czasu.

2 komentarze:

  1. Ach, mam jeszcze w piwnicy całe pudło Bburago w tej właśnie skali - będzie ze 40 samochodów. Miały zostać dla "młodzieża", ale rzeczony okazał się dziewczynką no i nie wiem jak to będzie - zobaczymy jak podrośnie.
    W każdym razie z tego co widzę na zdjęciach, jakość jest całkiem niezła - tamte stare modele z początku lat 90-tych nie były malowane - miały naklejki, które niekiedy naklejano bardzo krzywo. Co mnie jako estetę zawsze wpieniało niemiłosiernie.
    Widzę też, że kółka nie mają standardowego wzoru "felg" - tu się postarali. Natomiast, tak jak piszesz, Bburago zawsze miały koła na plastikowych bolcach. Kiedyś to mimo wszystko było bardzo solidne, ale nie wiem jak jest teraz.
    No i stare modele czasami nie miały... całej deski rozdzielczej (sic!) A tutaj nawet chyba wsadzili klatkę bezpieczeństwa - postęp!

    OdpowiedzUsuń
  2. Klakier
    OOO przepraszam ! osobiście posiadam modele tej firmy w tej skali ,kupowane za ciężkie dewizy w pewexie w latach siedemdziesiątych ub. wieku i one mają koła montowane na ośkach stalowych .Co prawda ośki się nie łamią ale mają taką przypadłość że w trakcie "eksploatacji" wycierają otwory w kółkach robiąc piękny negatyw...

    OdpowiedzUsuń