poniedziałek, 28 stycznia 2019

Eventualnie: w poszukiwaniu Śladów

Styczeń. Środek zimy, śnieg, mróz, mało słońca, dużo błota, sól żrąca blachę i obuwie, depresja, zapalenie oskrzeli i halucynacje z niedożywienia. Tak naprawdę najlepiej zostać w domu i, okutany w ciepły kocyk, siedzieć przy oknie z kubkiem gorącej herbaty i patrzeć, jak umiera świat i nadzieja.

Na szczęście istnieją dwie rzeczy, które można robić zimą poza domem: latać boczurami (rzecz jasna pod warunkiem dysponowania RWD, i nie chodzi mi o samolot) lub śmignąć sobie rajdzik. A o ten ostatni znów zadbała ekipa Klasyków i Plastików w ramach swojej Zimowej Ligi.

Ślady na Szosie odbyły się już po raz trzeci, przy czym była to druga edycja, w której udało mi się pojechać. Poprzednia została zwalczona z innym pilotem - Mateuszem znanym z organizacji Świdermajerajdu, co poskutkowało solidnym miejscem w pierwszej dziesiątce. W tej edycji na prawym fotelu zasiadła Obywatelka Pilotka.

Oczywiście, tradycyjnie już, gdy dojechaliśmy na start, większość ludu była już na miejscu, a część zdążyła nawet wyruszyć. Tak, jak na trzecim rajdzie KiP, nie było tradycyjnej odprawy - uczestnicy pobierali materiały i ruszali w drogę. Zapewne większość chciała jak najszybciej znaleźć się na mecie. My jednak wybraliśmy inne modus operandi - stwierdziliśmy, że wyruszając (i tym samym finiszując) jako jedni z ostatnich będziemy krócej czekać na wyniki.

Nie wspominając o (bez)cennych dodatkowych 3 kwadransach snu.

Na szczęście na starcie mieliśmy jeszcze chwilkę na kontemplację wehikułów naszych rywali.

W sumie można tu zauważyć swego rodzaju ciąg

Tak, to ta sama marka. I tak, bardziej pożądam tego po lewej.

Pobór materiałów

Entuzjastyczne powitania

Idealny zimowy rajdowóz

Zdecydowanie testowałbym oba
Po odebraniu materiałów, ich wstępnej analizie i zaplanowaniu marszruty (rajd nie opierał się na standardowym itinererze - optymalną trasę należało wykoncypować samodzielnie) ruszyliśmy w drogę.

Pierwsza część trasy prowadziła po pozornie dobrze nam znanych Włochach. Pozory jednak mylą, i nawet nieźle zeksplorowana dzielnica potrafi czasem solidnie zaskoczyć.




Zdecydowanie najciekawszym fragmentem trasy był przelot po terenach pekapowskich. Prowadząca między torami droga była niesamowicie klimatyczna.



Oczywiście były też punkty znane już skądinąd.

Sekcja rządzi, sekcja radzi...

Tak to można.
Fragment rajdu zahaczał również o postindustrialne rejony Woli.


Ostatni, podmiejski etap rozciągał się malowniczo wokół Kampinosu - i jednocześnie był tak intensywny, że nie bardzo było kiedy robić zdjęcia. Jego kulminacyjnym punktem była niesamowicie podchwytliwa, wymagająca ogromnego skupienia choinka, która okazała się trudniejsza od planu.

Na samym końcu trasa wiodła znów do Warszawy, by - po krótkim przelocie przez skraj Bielan (gdzie mieściło się pytanie o sprzęty znane niektórym z pewnego mojego jesiennego miksu) - zaprowadzić uczestników na metę usytuowaną tam, gdzie kończyła się zeszłoroczna Pogoń za Gratem: na młocińskiej polanie przy ul. Papirusów.

Jak zawsze parkuję w najlepszym towarzystwie

Choć i to było bardzo dobrane

Takie rzeczy na rajdzie organizowane przez - bądź co bądź - wegetarian!

Inwazja śmierci z Plutona
W końcu przyszedł czas na ogłoszenie wyników.


Tym razem znów nie udało się wylądować na pudle, ale poszło nieźle. Punktów karnych zgromadziliśmy tyle samo, co na poprzedniej edycji, czyli 3, tym razem jednak pozwoliło to na zajęcie... jednego z czwartych miejsc (gdyż taką samą ilość punktów miały jeszcze 2 czy 3 załogi). A jak na rajdy Klasyków i Plastików to naprawdę dobry wynik.


Sam rajd był bardzo sympatyczny - co prawda znów zabrakło mi jakiejś prawdziwej zagadki detektywistycznej (jak choćby na genialnej Kryminalnej Warszawie) ale sama trasa oraz ciekawe zadania zdecydowanie to wynagradzały. A do tego współpraca w rozgryzieniu planu (gdzie w końcu przez zmęczenie popełniliśmy jeden błąd) uzmysłowiła Obywatelce Pilotce i mi jak zgrany zespół stanowimy. Mam nadzieję, że zaprocentuje to w nadchodzącym sezonie.

A jeśli komuś mało zimoworajdowych widoczków - zapraszam na krótki film.


3 komentarze:

  1. Brawo! Bardzo ładne klimaty gratowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Major Pawłowski coś taki niewyraźny ...
    Znaczy sie nieostry na foto.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń