środa, 11 marca 2015

Basista kontra Qltura: bas i inne zwierzęta

Nie tak dawno wywnętrzałem się, że mało mam okazji do wpisów z cyklu "Basista kontra Qltura". Że nie ma odpowiednich do zrecenzowania tutaj filmów, przedstawień czy książek. Owszem, sporo czytam, ale brak mi dzieł o odpowiedniej tematyce.

A tak naprawdę brak mi tego fragmentu mózgu, który otwierałby odpowiednie szufladki, mówiąc "czytałeś to przecież, debilu".


Guy Pratt. Jeden z najbardziej rozchwytywanych basistów sesyjnych (sam stwierdził, że choć nigdy nie zamierzał zostać muzykiem sesyjnym, ludzie, z którymi zawsze chciał grać, wciąż oferowali mu pieniądze), znany przede wszystkim z owocnej współpracy z post-watersowskim Pink Floyd ale także z setek innych nagrań, gdzie użyczył (za odpowiednią opłatą) swego basowego talentu. Facet, którego bas słyszymy choćby w "Like a Prayer" Madonny (miał wtedy 27 lat), a głos - w "Run Like Hell" na floydowskich koncertówkach "Delicate Sound of Thunder" i "Pulse". Człowiek o résumé którego może pozazdrościć wielu pozornie bardziej znanych muzyków. Pozornie - gdyż choć inni mogą nosić nazwiska bardziej rozpoznawalne dla anonimowego Leona z poczty, o Pratcie słyszeli chyba wszyscy w tzw. branży. I chyba wszyscy darzą go szacunkiem. I tenże człowiek kilka lat temu napisał książkę.

Na początku jednak był... program komediowy na żywo. One-man show czy też stand-up comedy, jak to określają anglojęzyczne nacje. Guy Pratt, znudzony przerwą w intensywnej pracy muzycznej, zgromadził co ciekawsze historyjki ze swego studyjno-scenicznego doświadczenia, i zaczął opowiadać je ludziom - najpierw w małych, lokalnych klubach, potem, gdy wieść o muzyku z ciętym językiem i poczuciem humoru światowej klasy rozniosła się trochę, dla nieco szerszej publiczności. W końcu zaczęły padać pytania: a może byś tak napisał książkę?

I napisał.



"My Bass and Other Animals" to dość nietypowe wydawnictwo. Nie jest to sensu stricto autobiografia, choć zachowana została chronologia, zaś całość dotyczy muzycznych doświadczeń autora. Jest to raczej okraszona anegdotami wycieczka muzyczną drogą, którą przebył Pratt, ze szczególnym naciskiem na sytuacje, które w momencie ich zaistnienia mogły być źródłem niejednej godziny spędzonej w miejscu, gdzie król chadza piechotą, na nerwowym pozbywaniu się fizjologicznych efektów stresu, jednak przy spojrzeniu na nie z wieloletniej perspektywy powodują wybuchy serdecznego śmiechu. A śmiech ten jest wywołany nie tylko samymi scenkami, których w "My Bass and Other Animals" jest mnóstwo, ale też świetnym, żywym językiem autora.

Językiem, który zrozumiemy jedynie wtedy, gdy mowę Synów Albionu mamy opanowaną w stopniu co najmniej dobrym, gdyż książka nie doczekała się przekładu. Przynajmniej na polski.

Mimo to warto zabrać się za "Mój bas i inne zwierzęta". Warto podszlifować swą angielszyznę i zagłębić się w świat, gdzie panuje hasło "sex, drugs & rock'n'roll", a w którego środku znalazł się pewien syn aktora, niedowierzający, że facetem dzierżącym bas i grających z Tymi Wszystkimi Ludźmi jest on sam. Warto przeczytać o dwóch obliczach Madonny, o dość prywatnych wynurzeniach Davida Coverdale'a, o tygodniu spędzonym jako członek The Smiths czy o Michaelu Jacksonie chowającym się pod konsolą w studiu. Warto pośmiać się z głupot popełnianych przez samego autora, który opisuje je wszystkie z rozbrajającą szczerością, śmiejąc się z nich razem z czytelnikiem. Warto zapoznać się z historią jego słynnego Fendera Jazza o imieniu Betsy. I dowiedzieć się, w jaki sposób tak naprawdę Guy Pratt zdobył robotę w Pink Floyd. Choć opowieść ta jest tak dobrze znana, że wielu z Was zapewne ją zna. Ja też znałem ją przed przeczytaniem "My Bass and Other Animals", ale nie przeszkadzało mi to w przeczytaniu jej z twarzą niemalże obolałą ze śmiechu. 

I chyba przeczytam ją jeszcze raz.

2 komentarze:

  1. O, trzeba będzie przeczytać, Pratta kojarze wprawdzie tylko ze współpracy z Pink Floyd ale muszę przyznać, ze robił tam świetną robotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, robił - i nie tylko tam! A "My Bass and Other Animals" bardzo polecam.

      Usuń