poniedziałek, 4 września 2017

Eventualnie: ostatni balet w Norblinie

Targi bywają różne.

Może to być wielki spęd, gdzie właścicieli zmieniają sprzęty za grube cebuliony, a może być to w zasadzie bazarek pod gołym niebem, gdzie można kupić resoraka za dwie dychę a potem zagryźć go bułą z dowolnie wybraną wkładką. Może też być to połączenie tych dwóch idei, gdzie obok resoraka, były i paru naklejek znajdziesz na ten dany przykład Ferrari. Albo przynajmniej Fiata 500. I wszystko będzie na sprzedaż.

Tak właśnie było na zorganizowanej na terenie legendarnego już warszawskiego Norblina imprezy Classicauto pod niezwykle odkrywczą nazwą Classicauto Market.

Evencik zapowiadany był dość intensywnie już od pewnego czasu, w związku z czym nawet takie nieogarnięte melepety, jak ja, pamiętały, by stawić się w wyznaczonych ramach czasowych w jednym z najbardziej charakterystycznych punktów warszawskiej Woli. Oczywiście, będąc mną, nawet mimo codziennych fejsbukowych przypominajek nie udało mi się przybyć na samo otwarcie. Na szczęście jeszcze w połowie całej imprezy wciąż działo się sporo.

Całkiem przyjemnych wrażeń estetycznych  można było doznać już przed wejściem na teren dawnej fabryki Norblina.

Nie no, zdecydowanie mogłaby dołączyć do mojego zestawienia fajnych sedanów
Po przejściu przez bramę szybko skonstatowałem, że frekwencja wciąż sprawiała wrażenie zacnej  - i to mimo nieszczególnie sprzyjających warunków pogodowych.



Jednak mi, jako mizantropowi podejrzewającemu samego siebie o lekkiego Aspergera, nieszczególnie o ludność chodziło (choć spotkania z wybranymi elementami tejże były nader satysfakcjonujące). Celem wyprawy były dobra materialne - rzecz jasna nie w charakterze towarów do zakupienia (nie te zdolności finansowe, niestety), lecz pojmowane jako potencjalne źródło pieszczot nerwu wzroku. I, opcjonalnie, pożądania.

I to właśnie założenie mogę uznać za w pełni zrealizowane.

Spęd odbywał się pod znakiem Tatry. A trudno o lepszy znak. 

Kiedyś Ople potrafiły się do czegoś nadawać

Nie umiem zdefiniować tego koloru. Złocista musztarda?

Takie rzeczy dumni synowie Albionu tłukli jeszcze po wojnie. Ależ bym oglądał test łosia w jego wykonaniu. Austina, nie Albionu, rzecz jasna.

Malczan w wersji uber-rzadkiej, Syrena w wersji jak zawsze

A ja palę faję

Nadal na sprzedaż. Za 999. Jaram się nim jak Hindenburg, ale niestety priorytetem jest obecnie Jazz. Nie Honda.

Ten wzorek z boku wygląda jak taśma, od której oderwała się listwa

Gangster-elegant

Szkoda, że nie kombi. Na szczęście i tak mnie nie stać.

Strasznie kręcą mnie te oznaczenia modeli na maskach starych Peugeotów. 

Najładniejszy kolor w gamie Malucha ever. EVER.

Gdyby nie to, że pierwszy właściciel, można by było stwierdzić, że Niemiec dzwoni, by posłuchać silnika.

"Panie, posuchej pan jak równo chodzi, nicniestukanicniepuka, jedynytaki!"

Zabytkowa 500 w cenie sporo powyżej nowej. Signum temporis.

WTEM!

DRUGI WTEM!

TRZECI WTEM! Przynajmniej tak długo, jak nie zorientujesz się, że pod spodem to Opel

Dość groźny wyszczerz

MIŁOŚĆ

I wreszcie Tatry. Tutaj - żywy dowód na to, że im więcej liftów, tym smutniejszy efekt. Jak u ludzi.

Tutaj lifty nie zdążyły zepsuć niczego - a były dwa

Vzduchem chlazeny... tak, wiem, piszę to za każdym razem

Tu z kolei vzduchem chlazeny jest boxer. Czterocylindrowy. Nie wiem, jak to jest po czesku.

Posiadacz ww. boxera jest jednym z może 3 samochodów w historii motoryzacji, które dobrze prezentowały się nawet w srebrnym.

Nie wiem, ile WAD miała ta konstrukcja, ale stylówę zaliczam do zalet

Niby prościutko, ale takim czymś trza umić

O, dzień dobry, skąd się znamy?

Krul Druk opuszcza teren

Silnik z tyłu, chłodzenie powietrzem. Prawie jak Tatra. Jak mawiają Angole - close, but no cigar

Modeliki też można serwisować u najlepszych fachowców

Za plastikowego Poldka - TYSIÓNC. Za Kaszla na kabelku - PÓŁTORA. Chyba jednak wrócę po Cuore.

Znajdź niepasujący element
Niestety, przez dość późne dotarcie nie załapałem się na egzemplarz z pierwszej serii książeczki "Ale Auta". Pozostało mi zakupić dodatkowy komplet naklejek C&G. I wzdychanie, że gdybym nie był dziadem, może jednak wyjechałbym tym Cuorczakiem o złotówkę tańszym od plastikowego Poloneza z napędem na pych.

Ale, na pocieszenie, można było popieścić uszy dźwięcznym pyrkotem dwucylindrowego boxera Tatry 12.

Oczywiście vzduchem chlazonego.


Była to niestety ostatnia impreza na terenie Norblina - przynajmniej w obecnym jego kształcie. Teren ma przejść rewitalizację - i o ile słowo to brzmi nieźle (na ten dany przykład na Pradze używane jest zgodnie z założonym znaczeniem), boję się, że po zakończeniu prac klimat miejsca będzie już... no, nie ten. 

Obaczym.

12 komentarzy:

  1. Po czesku będzie "Vzduchem chlazený plochý čtyřválec". Nie ma za co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego, że čtyřválec, się domyslałem, ale plochý???

      Usuń
  2. Bylem, ogladalem i po 30 minutach wyszedlem, zachwycil mnie jak zwykle DS oraz Lambo, reszta pospolita :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam zdanie odrębne. Vzduchem chlazený čtyřválcový boxer. Miałem takiego, to wiem.

    Widzę, że autorowi nie umknal przepiękny widok "Cztery jaktajmery na błocie". Mnie też zachwycił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatry super, ale ja je juz widzialem tyle razy ze w koncu sie nudzi. A poprowadzic nie dali...

      Usuń
    2. Określenie czeskie wziąłem z opisu Garbusa na stronie auta5p.eu. Wierzę, że jej autor wie, co pisze :-)

      Usuń
  4. Ten złoty 304 też był na sprzedaż? Bo z tego co kojarzę to śmiga nim naczelny Classicauto

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze super, że taka impreza (handlowa, a nie tylko wystawowa) się odbyła.
    Po drugie, biorąc pod uwagę zaangażowanie tak szacownej redakcji jak CA jednak liczyłem na ciut więcej (choć pogoda zapewne pokrzyżowała niektóre plany).
    Mi udało się kupić bardzo rzadki prospekt Tarpana 233 (właśnie na "stoisku FSO") - a więc w wymiarze hobbystyczno-handlowym wypad udany.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja wpadłem, pokręciłem się trochę, porobiłem jakieś zdjęcia. Już miałem się zwijać, kiedy na jednym stoisku z przypinkami znalazłem przypinkę do klapy marynarki z Citroenem ZX'em. Oczywiście specjalnie poleciałem do bankomatu podjąć gotówkę bo nie jechałem z zamiarem kupowania czegokolwiek. Fajnie, że udało ci się zrobić fotki bez ludzi w kadrze, mi się nie chciało czekać aż kolejna rodzinka przejdzie. Co wcale nie było złe, dobrze widzieć jak rodzice próbują zaszczepić miłość do klasycznej motoryzacji swoim pociechom, szanuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało co potrafi tak zepsuć dobre zdjęcie samochodu, jak ludzie.

      Usuń
  7. Jaguar najfajniejszy. To jest dopiero prestiż i egzotyka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie pomysł i impreza super. Przerosła moje oczekiwania. Genialny klimat!

    #hehe Giulia dotarła na to miejsce o własnych siłach, jakkolwiek brzmi to nieprawdopodobnie. Byłem naocznym świadkiem i potwierdzam!

    OdpowiedzUsuń