Dziś wpis miał być nieco inny, jednak biorąc pod uwagę to, że w ostatnich dniach chwilę wolnego czasu miałem dopiero koło północy i wolałem ją zużyć choćby na umycie się i pójście spać, znów polecimy z tym, co rdzożercy lubią najbardziej. Czyli z mixem.
Ostatnio zwiedzaliśmy moje rejony - teraz, pozostając wciąż na Mokotowie, skoczymy na WW. Czyli na Wyględów, a następnie Wierzbno.
Yndżoj.
|
No taki Presige to ja rozumię |
|
Nie jestem fanem Audi ani sedanów, ale... |
|
Troszkę dalej na południe leży sobie ogrodzone prestiżoosiedle Marina. Nie znalazłem tam Morrisa Mariny. Za to znalazłem TO. |
|
I to. |
|
I nie, to nie jest Skanssen. Nawet nie próbowałem wjeżdżać tam samochodem - zamiast tego cisnąłem na Jubilacie z telepiącym się błotnikiem |
|
Gdy wjedziesz samochodem z niedostatecznym współczynnikiem splendiżu, dostajesz taką ostrzegawczą naklejkę |
|
Na wypadek, gdyby rezydenci Ochoty zastanawiali się, gdzie się podział - jest tutaj |
|
W razie jakby ktoś był przekonany, że na Marinie na pewno nikt nic nie wrasta |
|
Po opuszczeniu Mariny robi się cokolwiek bardziej różnorodnie |
|
Mógłbym mieszkać |
|
Dobrra furra |
|
Najfajniejszy model BMW z najstraszniejszymi amerykańskimi zderzakami |
|
Wygląda jak nowa! Ciekawe, czy tylko wygląda |
|
Lubię pizzę, ale znalazłbym lepsze zastosowania dla Garbusa |
|
Na Wierzbnie też jest dość bogato |
|
Halo, daję pińcet |
|
Kiedyś Bejce były naprawdę ładne. Kiedyś. |
|
Z kolei w przypadku Fordów, przynajmniej niektórych, dokonał się pewien postęp |
|
Ale nie w przypadku Proboszcza. |
|
O, nasi! |
W najbliższym wpisie wreszcie pojedziemy na przejażdżkę.
Zapraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz