sobota, 26 kwietnia 2014

Basowisko: Precel Fernando

Dzień drobny.

Na wstępie pragnąłbym przypomnieć wszystkim tu zebranym, że istnieje coś takiego jak mój fąpaż, na który wszem i wobec zapraszam. Przy okazji chciałbym spytać czy jest wśród was ktoś, kto może mi podpowiedzieć, jak umieścić tutaj link do tegoż fąpaża, jak np. u Szrociaków. Bo Blogger takiego ustawienia w dostępnych opcjach ni mo a ja się na tym nie znam.

Tymczasem przejdźmy do tzw. adremu.

Minęło już troszkę czasu od momentu, gdy ostatnio opisywałem jakoweś basiwo oraz od wycieczki do Torunia z której przywiozłem pewien nader sympatyczny instrument, dlatego też pora najwyższa, by ponownie zamieścić wpis korespondujący z pierwszym członem (hy hy hyyyy... przepraszam) nazwy bloga. A był to - i nadal jest - pierwszy mój Precision, konkretnie zaś japoniec z wytwórni Fernandesa. Do tego młodszy ode mnie o rok.

Czyli stary.

Historię przybycia japońskiego Precla już opisywałem - przypomnę ją jeno pokrótce: sytuacja finansowa (czyli standard w przypadku tzw. muzyka) zmusiła mnie do zamiany jednego z basów na tańszy. Wybór padł na Geddy'ego jako najłatwiej zastępowalnego z całej trójki. Po przybyciu do toruńskiej Restauracji Gitar i ograniu praktycznie wszystkiego, co było tam do ogrania, zdecydowałem się na Fernandesa. Ładny, brzmiący i w dobrej cenie. A do tego jeszcze nigdy nie miałem Precisiona.

Ot i cała historia.

Pora zatem skupić się na samym instrumencie.



Klasyczny Precel, jaki jest, każdy widzi - dwudziestoprogowy gryf przykręcony do konserwatywnego w swej formie korpusu, jedna pasywna przystawka typu split coil, dwa potencjometry: głośność i ton... i to wszystko. W przypadku Fernandesa wspomniany gryf jest klonowy (tak samo, jak podstrunnica), zaś polakierowaną na czarno dechę wystrugano z olchy. Całość jest w zasadzie dokładną kopią fenderowskiego oryginału, łącznie z tradycyjnym mostkiem pod postacią wygiętej blaszki i trójwarstwową maskownicą. Jedynym odstępstwem są klucze cenionej japońskiej firmy Gotoh.

Basik trochę waży, ale nie jest to minus, gdyż ma się co odzywać. I odzywa się, ale o tem potem. Do wrażenia masywności swoje dokłada gryf o typowej dla Precisiona grubości porównywalnej z solidnym kijem baseballowym. Przestawienie się z wyścigowego, niemalże rozpływającego się w dłoniach gryfu Geddy'ego było specyficznym doznaniem. Nie znaczy to jednak, że gra się ciężko - tym bardziej, że setup uskuteczniony przez Mateusza okazał się być dokładnie taki, jak lubię, czyli struny po drugiej stronie podstrunnicy.


34-letni bas z ciężkich kawałków przyzwoitej olchy i klonu ma prawo solidnie gadać.

I gada.

Na sucho Fernandes brzmi bardzo żywo. Rezonans drewna jest mocny, czuć go praktycznie na całym basie. Po podłączeniu do pieca odrobina z żywego, agresywnego charakteru znika - Precelek okazuje się brzmieć dość ciemno, acz absolutnie nie "muliście". Słychać mocny ale nie "rozlany" dół i potężny, warczący środek, który jest znakiem rozpoznawczym każdego dobrego Precisiona. Górki jest niewiele - winę tu zapewne ponosi niedroga (choć przyzwoita) ceramiczna przystawka ładowana seryjnie do tego modelu. Bardzo jestem ciekaw, jak Fernandes odezwałby się po zainstalowaniu dobrej jakości pickupu Alnico - np. fenderowskiego czy choćby Merlina. Tak czy inaczej, o "szklance" którą z łatwością uzyskuje się w dobrym Jazzie możemy zapomnieć.

Ale to nie przenikliwej "szklanki" oczekuje się po Preclu, tylko solidnego, warczącego środka, którego - jak już wspomniałem - absolutnie tu nie brak. I to dzięki niemu Fernandes bardzo dobrze "siedzi" w zespole.

Na próbie jednego z zespołów Precision najlepiej sprawdził się w hardrockowym, szybkim numerze, gdzie moją rolą jest nqrwianie kostką. Od razu słychać było, że to właściwy bas na właściwym miejscu. W kolejnym składzie, po podpięciu pod stojącego w salce Ampega BA-115, Precel zagadał jeszcze lepiej i "usiadł" świetnie praktycznie we wszystkich granych na nim kawałkach (czyli tych, które gram na progowej czwórce) z wyjątkiem numeru stylizowanego na klimaty ragtime'owo-charlestonowe, gdzie jednak lepiej sprawdzał się Jazz. Fernandesa wziąłem też na kilka grań z mym chałturniczym składem szantowo-folkowym - owszem, zdał tam egzamin, jednak w sytuacji, gdzie wpinam się w di-box, brzmiał jednak nieco za ciemno.


Podsumowując, czyli zady i walety:

Precel wystrugany przez Japończyków z Fernandesa to solidny, uczciwy bas o dość konserwatywnym charakterze. Dobrze sprawdza się w rocku, szczególnie w bardziej "tradycyjnych" klimatach, zaś okładany kciukiem wypluwa z siebie rasowy, oldskulowy, funkowy sound rodem z lat 70. Do tego został bardzo solidnie zmontowany - 34 lata grania nie zrobiły na nim zbyt wielkiego wrażenia. Podejrzewam, że bez większego bólu wytrzyma kolejne 34. Ale zanim taki czas upłynie, najlepiej byłoby wyposażyć go w dobrą przystawkę Alnico. I w mosiężne siodełko. I może w cięższy mostek, najlepiej Badassa. Jeśli będę miał na to kasę - na pewno to zrobię.

No chyba, że wrócę do Jazza.

Plusy:

* bardzo dobra jakość wykonania
* dobre, mocno tradycyjne brzmienie, które sprawdzi się w wielu gatunkach (choć głównie w rocku)
* fajna, klasyczna stylówa
* relacja ceny do wartości

Minusy:

* mało górki (zapewne wina przystawki)
* wymagający przyzwyczajenia gruby gryf
* nieco zbyt płytkie wycięcie pod prawe ramię na korpusie

Czym go wozić:

Tradycyjny, klasyczny bas fajnie woziłoby się samochodem o podobnym charakterze. Świetnie czułby się choćby w Mercedesie W124 (Baleronie) lub w Volvo 740/940. Pamiętajmy jednak, że to japończyk - dlatego ja chętnie wrzuciłbym go np. do Hondy Accord Aerodeck, najlepiej w wersji na amerykański rynek. Ale Madzią też bardzo miło się go wozi.

I jeszcze jedno. Geddy wciąż się nie sprzedał. Przypominam więc: DWA SZEJSET, TANIEJ NIŻ JOGURTY W REALU! BIERZTA!!!

Muszę przecież w końcu zapłacić Mateuszowi za Fernandesa.

4 komentarze:

  1. Na basach się nie znam (choc czytało sie fajnie), ale co do tego przycisku FB, to zerknij tutaj: https://www.facebook.com/badges/page/ Jak się wywala przy klikaniu na blogger (a wywalać na 99% będzie), to wybierz other (albo od razu to wybierz i oszczędź sobie roboty). Pojawi się wtedy pole z kodem do skopiowania. Potem blogger -> układ -> dodaj gadżet -> wybierasz "HTML/JavaScript" -> w "Treść" wklejasz kod.
    Możesz go wtedy edytować. Na początek proponuję wywalić część zaczynającą się od:
    "<a href="https://pl-pl.facebook.com/advertising" target=..." (nie mogę wkleić całej, bo mi system komentowania nie pozwala), czyli te "wypromuj swoją stronę na facebooku"
    W pozostałej możesz wrzucić link do własnego obrazka, wyedytować/usunąć napis nad nim itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemegaturbodzięki! Będzie nowy ficzer pierwszomajowy zatem.

      Usuń
  2. O basie przeczytałem a jeśli chodzi o Fąpaż to możesz go ładnie wyśrodkować w kolumnie.. gdybyś nie wiedział jak to daj znać to pomogę... język html mam w najcieńszej strunie swojej gitary :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dobrze wiedzieć, czemu nie :-) Ja sam niestety jestem informatycznym analfabetą.

      Usuń