Jak już pisałem na fąpażu - wybaczcie przestój, po prostu mam ostatnio bardzo słabo z czasem. Uzbierałem materiały na kilka mixów, mam pomysły na wpisy itd., ale zdjęcia trzeba obrobić (przede wszystkim zmniejszyć), do innych wpisów trzeba kilka pstryknąć, trzeba gdzieś pójść, czymś się przejechać, na czymś pograć, a doba ma niestety tylko 24 godziny. Mam nadzieję że uda mi się coś sympatycznego wrzucić w ciągu najbliższych dni. Jednak oczywiście Jamochłon może mieć inne zdanie na ten temat.
Tymczasem przejdźmy do tego, co niejako zapowiedziałem. A w zasadzie zasugerowałem, ale publicznie, w internetach, i teraz zwyczajnie głupio się wycofywać, nawet mimo tego, że ciśnienie mi zdążyło opaść i uznałem, że ani sprawa, ani persona nie są godne tego, by w ogóle się nimi zajmować. Jednak słowo się rzekło, kobyłka u płota.
Zdarza mi się czasem zaglądać na różne blogi, nie tylko "tematyczne" - ot, ciekawość, samokształcenie, chęć sprawdzenia co tam w szerokim świecie i czy tzw. blogosfera zeżarła już i wyrzygała własny ogon, czy dopiero zaczyna się jej odbijać. Ostatnio czytywany przeze mnie dość często - choć nie tak regularnie, jak Złomnik - Just Well Driven (Bartek - pozdrawiam!) wspomniał o pewnym blogerze, który wg niego ma "mega potencjał". Zaciekawiony oceną wlazłem celem obczajenia tego, co ma do powiedzenia młody człowiek.
I przepraszam najmocniej, ale jedyny potencjał jaki tam spostrzegłem, to potencjał na mocnego zawodnika w plebiscycie na Kretyna Roku, kategoria wiekowa "szczyl".
Tak, przyznaję, gdy miałem 18 lat (a w takim to pięknym wieku jest ów "młody z potencjałem") też byłem debilem. Powiedzmy sobie szczerze - 99,9% 18-latków w dupie było nie w lesie i gówno widziało nie ptaka. Kwestia życiowego doświadczenia, otrzaskania, jakiejś tam wiedzy zdobywanej przez lata. Nadal zresztą nie jestem najświatlejszym z ludzi, a 18 lat miałem prawie pół życia temu. Jednak ani wtedy ani kiedykolwiek indziej nie miałem tendencji do zachowywania się jak pozbawiony cienia empatii ćwok, dodatkowo oczekujący, że świat będzie dopasowywał się do jego "jedynie słusznych poglądów na wszystko".
Co zatem wywołało we mnie taką złość, protest i ogólnie pojęty wkurw?
Wpisik o jakże pięknym tytule "Gardzę samobójcami".
Nie będę przytaczał tu szerszych fragmentów, nie zamieszczę też linka - zwyczajnie nie chcę bezpośrednio nabijać młodzieńcowi wejść (kto chce, i tak z łatwością go wyszuka). Wystarczy, że streszczę puentę: samobójcy to egoiści, którzy wybrali najłatwiejsze wyjście nie myśląc o bliskich.
Tak, wielu ludzi tak myśli. Tak, wielu ludzi spuściło swój mózg w klopie lata temu. I jeszcze tego nie zauważyli.
Zacznijmy od tego, co jest główną przyczyną samobójstw. Taką prawdziwą, podstawową. Źródłem. Nie kłopoty rodzinne, finansowe, nie rozstanie z ukochaną osobą. To tylko zapalniki, które bez odpowiedniego środka wybuchowego nie zdziałają wiele.
Otóż ową przyczyną w ogromnej większości przypadków jest depresja.
Żeby była jasność w temacie Marioli: depresja to CHOROBA. Potrafi być ciężka. Potrafi być śmiertelna. I tak, leczy się ją, ale nie zawsze się to udaje. Skąd wiem? Po prostu znałem człowieka, który z nią przegrał. Profesor uniwersytecki, tęgi mózg, a jednocześnie człowiek nieprawdopodobnie wręcz nieporadny, niezręczny w kontaktach międzyludzkich. Zagubiony. Zamknięty w sobie w sposób niewyobrażalny nawet dla kogoś naprawdę introwertycznego. Otoczony murem własnej depresji tak mocno, że nie było sposobu, by do niego dotrzeć. Tak, był trudnym człowiekiem. Cholernie trudnym. Ale nie sądzę by ktokolwiek życzył mu śmierci. Mimo to sięgnął po nią sam, wybierając ekspresową podróż z sypialni przed blok, w którym mieszkał, bez użycia schodów czy windy. A że mieszkał na dziesiątym, przyziemienie było równie solidne co skuteczne.
Czy oceniam go? Nie.
Człowiek cierpiący na depresję widzi świat inaczej niż ludzie od niej wolni. Postrzega siebie samego jako zamkniętego w szarym, ponurym pokoju bez drzwi czy okien, bez narzędzi by przebić się przez brudne, betonowe ściany. Pułapka, z której jedynym wyjściem jest powiedzenie światu "sayo-NARA". Argument o egoizmie samobójcy jest okrutnie chybiony, gdyż ktoś taki, głęboko pogrążony w stanie potwornie zakłócającym jego ogląd rzeczywistości, jest szczerze przekonany o tym, że swym posunięciem jedynie przyniesie ulgę otoczeniu. Jeżeli taka postawa jest egoistyczna, to ja naprawdę wypoczywam swój futerał.
I tu zjawia się 18-letni, ewidentnie uważający się za dojrzałego człowieka mądrala, i dzieli się ze światem swą mentalną biegunką. Sam ten fakt byłby jedynie nic nieznaczącym incydentem, nie wnoszącym zbyt wiele do codziennie pisanej historii ludzkiego zidiocenia, niestety autor tych przemyśleń otrzymał propsy od samego Paulo Coelho polskiej blogosfery, człowieka znanego z tego, że od lat nie wyjmuje głowy z własnej dupy, wszem i wobec zachwycając się aromatem. Człek ów wrzucił link do wzmiankowanego tu dzieła na swój fanpejdżyk fejsikowy (jednocześnie komentując nieporadny styl, co w odniesieniu do jego własnego sposobu pisania ubawiło mnie setnie) stwierdzając słuszność tezy.
Przepraszam, ale NOŻESZKURWA.
Mili Państwo. Apeluję. Zanim ktokolwiek z Was zajmie ostre stanowisko w jakiejkolwiek delikatnej sprawie, bo wykalkuluje, że opłaca się mu być kontrowersyjnym, niech najpierw solidnie odrobi pracę domową, bo inaczej naprawdę może zrobić komuś krzywdę. Do czego zresztą po raz kolejny zmierza nasz "młody z potencjałem", w swym najświeższym wpisie nawołując do wytykania osób otyłych palcami. Co u wielu z tych ostatnich, często - w przeciwieństwie do 18-letniego blogera -pozbawionych zbyt wybujałego zdania o sobie samych, może wpłynąć na piękny rozkwit rodzącej się po cichutku depresji.
* * *
Tymczasem wracam do tworzenia wesołych pierdół o sprzęcie basowym i metodach jego transportu. Do najbliższego.
I przepraszam najmocniej, ale jedyny potencjał jaki tam spostrzegłem, to potencjał na mocnego zawodnika w plebiscycie na Kretyna Roku, kategoria wiekowa "szczyl".
Tak, przyznaję, gdy miałem 18 lat (a w takim to pięknym wieku jest ów "młody z potencjałem") też byłem debilem. Powiedzmy sobie szczerze - 99,9% 18-latków w dupie było nie w lesie i gówno widziało nie ptaka. Kwestia życiowego doświadczenia, otrzaskania, jakiejś tam wiedzy zdobywanej przez lata. Nadal zresztą nie jestem najświatlejszym z ludzi, a 18 lat miałem prawie pół życia temu. Jednak ani wtedy ani kiedykolwiek indziej nie miałem tendencji do zachowywania się jak pozbawiony cienia empatii ćwok, dodatkowo oczekujący, że świat będzie dopasowywał się do jego "jedynie słusznych poglądów na wszystko".
Co zatem wywołało we mnie taką złość, protest i ogólnie pojęty wkurw?
Wpisik o jakże pięknym tytule "Gardzę samobójcami".
Nie będę przytaczał tu szerszych fragmentów, nie zamieszczę też linka - zwyczajnie nie chcę bezpośrednio nabijać młodzieńcowi wejść (kto chce, i tak z łatwością go wyszuka). Wystarczy, że streszczę puentę: samobójcy to egoiści, którzy wybrali najłatwiejsze wyjście nie myśląc o bliskich.
Tak, wielu ludzi tak myśli. Tak, wielu ludzi spuściło swój mózg w klopie lata temu. I jeszcze tego nie zauważyli.
Zacznijmy od tego, co jest główną przyczyną samobójstw. Taką prawdziwą, podstawową. Źródłem. Nie kłopoty rodzinne, finansowe, nie rozstanie z ukochaną osobą. To tylko zapalniki, które bez odpowiedniego środka wybuchowego nie zdziałają wiele.
Otóż ową przyczyną w ogromnej większości przypadków jest depresja.
Żeby była jasność w temacie Marioli: depresja to CHOROBA. Potrafi być ciężka. Potrafi być śmiertelna. I tak, leczy się ją, ale nie zawsze się to udaje. Skąd wiem? Po prostu znałem człowieka, który z nią przegrał. Profesor uniwersytecki, tęgi mózg, a jednocześnie człowiek nieprawdopodobnie wręcz nieporadny, niezręczny w kontaktach międzyludzkich. Zagubiony. Zamknięty w sobie w sposób niewyobrażalny nawet dla kogoś naprawdę introwertycznego. Otoczony murem własnej depresji tak mocno, że nie było sposobu, by do niego dotrzeć. Tak, był trudnym człowiekiem. Cholernie trudnym. Ale nie sądzę by ktokolwiek życzył mu śmierci. Mimo to sięgnął po nią sam, wybierając ekspresową podróż z sypialni przed blok, w którym mieszkał, bez użycia schodów czy windy. A że mieszkał na dziesiątym, przyziemienie było równie solidne co skuteczne.
Czy oceniam go? Nie.
Człowiek cierpiący na depresję widzi świat inaczej niż ludzie od niej wolni. Postrzega siebie samego jako zamkniętego w szarym, ponurym pokoju bez drzwi czy okien, bez narzędzi by przebić się przez brudne, betonowe ściany. Pułapka, z której jedynym wyjściem jest powiedzenie światu "sayo-NARA". Argument o egoizmie samobójcy jest okrutnie chybiony, gdyż ktoś taki, głęboko pogrążony w stanie potwornie zakłócającym jego ogląd rzeczywistości, jest szczerze przekonany o tym, że swym posunięciem jedynie przyniesie ulgę otoczeniu. Jeżeli taka postawa jest egoistyczna, to ja naprawdę wypoczywam swój futerał.
I tu zjawia się 18-letni, ewidentnie uważający się za dojrzałego człowieka mądrala, i dzieli się ze światem swą mentalną biegunką. Sam ten fakt byłby jedynie nic nieznaczącym incydentem, nie wnoszącym zbyt wiele do codziennie pisanej historii ludzkiego zidiocenia, niestety autor tych przemyśleń otrzymał propsy od samego Paulo Coelho polskiej blogosfery, człowieka znanego z tego, że od lat nie wyjmuje głowy z własnej dupy, wszem i wobec zachwycając się aromatem. Człek ów wrzucił link do wzmiankowanego tu dzieła na swój fanpejdżyk fejsikowy (jednocześnie komentując nieporadny styl, co w odniesieniu do jego własnego sposobu pisania ubawiło mnie setnie) stwierdzając słuszność tezy.
Przepraszam, ale NOŻESZKURWA.
Mili Państwo. Apeluję. Zanim ktokolwiek z Was zajmie ostre stanowisko w jakiejkolwiek delikatnej sprawie, bo wykalkuluje, że opłaca się mu być kontrowersyjnym, niech najpierw solidnie odrobi pracę domową, bo inaczej naprawdę może zrobić komuś krzywdę. Do czego zresztą po raz kolejny zmierza nasz "młody z potencjałem", w swym najświeższym wpisie nawołując do wytykania osób otyłych palcami. Co u wielu z tych ostatnich, często - w przeciwieństwie do 18-letniego blogera -pozbawionych zbyt wybujałego zdania o sobie samych, może wpłynąć na piękny rozkwit rodzącej się po cichutku depresji.
* * *
Tymczasem wracam do tworzenia wesołych pierdół o sprzęcie basowym i metodach jego transportu. Do najbliższego.
Chwila.... jakiś bloger "Paulo Coelho polskiej blogosfery, człowiek znany z tego, że od lat nie wyjmuje głowy z własnej dupy, " zachwyca się jakimś 18-latkiem i to jest powód do irytowania się? Paaanie, daj pan se spokój i się nie przejmuj, bo od tego depresji można dostać ;) W necie było, jest i będzie mnóstwo takich albo i gorszych, głupszych rzeczy. A dwaj opisywani panowie blogerzy ewidentnie chcą skupić na sobie uwagę innych. A czy to będzie bicie brawa, czy wymyślanie im od kretynów, to ich już nie obchodzi. Jedyny sposób, by ich zniechęcić do wypisywania bzdur, to zignorować.
OdpowiedzUsuńŻeby nie było: depresja i samobójstwa to okropna i złożona sprawa, wymykająca się prostym ocenom "natchnionych" blogerów. Tego absolutnie nie neguję.
Wiesz, zarówno Krul Blogosfery RP (którego przyrównałem tu do Coelho, bo obaj przodują w pisaniu nijak o niczym) jak i "młody uzdolniony" mnie ani grzębią ani zieją, ale gdy tego typu "myśli" idą w eter i trafiają do tysięcy ludzi to trochę mnie to niepokoi. I to tylko i wyłącznie dlatego, że mogą komuś w ten sposób zrobić krzywdę. A słowami się da.
UsuńTia...pewnie chodzi o tego oszołomografomana, co ma ksywkę jak dymiące wyposażenie AGD?
UsuńA meritum nie skomentuję bo zdążyłem przeczytać, że w komentarzach jest już wszystko, co zamierzałem...
Jeżeli dobrze trafiłem na oryginalny "artykuł" (o ile tą spierdolinę da się tak nazwać) oraz przejrzałem resztę bloga to mogę powiedzieć że to typ człowieka który swoją osobę buduję tylko i wyłącznie na szokowaniu, kontrowersji i płytkich "refleksjach". Trochę mnie odrzuciło już po pierwszych 40 sekundach czytania.
OdpowiedzUsuńAle szczególnie wkurbił mnie wpis pt. "Dlaczego jest mi wstyd za to że mieszkam w Polsce". Nie wiem może jestem jakiś przewrażliwiony ale mam straszną alergię na ludzi których jedynym wkładem w dyskurs jest pieprzenie jak to jest im "wstyd za tych polaczków i za tą polskę" (Najlepiej specjalnie pisane z małej litery). Rozumiem że nie każdemu musi się podobać polska rzeczywistość (sam nie jestem bezkrytyczny) ale w takim wypadku są dwie opcje. Albo zacznij działać i spróbuj coś zmienić albo wypier... stąd do tej mitycznej krainy ZAGRANICO w której wszystko jest piękne, postępowe i europejskie.
A i jeszcze jedno. Nie wrzucałbym wszystkich młodych ludzi do jednego worka. Są naprawdę wśród młodzieży ludzie którzy rozumieją że są jeszcze na etapie kiedy powinni uczyć się od innych, choć jest ich coraz mniej. Może moja ocena jest błędna i wynika z tego że sam do nich należę (choć dwójka z przodu już stuknęła niestety). Nie wiem. Po prostu nie przepadam za generalizowaniem.
Z depresją jest jak z niepełnosprawnością. Ktoś kto tego nie doświadczył ma nikłe szanse żeby to zjawisko zrozumieć.
Wiesz, tu akurat w pewien sposób go rozumiem. Bo o ile nie mam nic przeciwko samej idei marszu niepodległości (choć jako ateista i człowiek stroniący od ocen na podstawie genealogii jestem w ostrej opozycji do środowisk go organizujących), to to, co tam się dzieje, to jakiś dramat. No bo taaak, rozpierducha na mieście, TAK BARDZO PATRIOTYCZNIE
UsuńOk odstawiając na bok marsz niepodległości na temat którego można mieć różne opinie ( ja na przykład mam inną niż twoja ale nie o tym chciałem) chodzi bardziej o samo zjawisko że wstyd za bycie Polakiem jest czymś fajnym, modnym i popularnym. Trochę generalnie smuci mnie fakt że ludzie tak bardzo próbują zanegować fakt tego gdzie i kim się urodzili bo to "zaściankowe" czy coś tego typu. I jeszcze raz żeby nie było abstrahuje zupełnie od MN itp eventów. Chodzi o sam state of mind
UsuńTo, gdzie się urodziliśmy, jest totalnym przypadkiem i z samego tego faktu trudno być dumnym, trudno też się wstydzić. Równie dobrze mógłbym być dumny z tego, że mam zielone oczy lub wstydzić się swoich 178 cm wzrostu. Warto natomiast robić tak, by być z czego dumnym. Taka moja skromna opinia. A to, jakim narodem jesteśmy jako ludzie, to już temat na dłuższą dyskusję.
UsuńBoa wiem... Człowiek jest społeczną istotą, więc ma prawo być dumnym nie tylko z tego co sam osiągnął, albo wstydzić się za to, co sam spierdolił... Jak widzę kogoś, z kim czuję się związany w jakiś sposób, kto robi albo mówi coś niedobrego, to skręca mnie gdzieś tam ze wstydu.
UsuńTo rzekłszy, z chuliganami, kibolami itp. nie czuję się nijak związany, nie reprezentują w moim mniemaniu ani mnie ani Polski, więc wstydzić się nie zamierzam. Jestem dumny, że pochodzę z narodu, który wydał np. Kopernika, Łukasiewicza, Kościuszkę, Skłodowską czy Chopina, by polecieć przekrojowo :) I smuci mnie, gdy czytam zdanie jakiegoś imbecyla w komentarzu na YouTube: "Poland is shit and full of Nazis".
Niestety od dumy narodowej jest tylko kilka kroków do nacjonalizmu, który z przemocą jakoś bardzo się lubi...
O, i tu się zgodzę. Bardzo dobry wybór nazwisk, swoją drogą.
UsuńWstydzić się 178 cm wzrostu?
UsuńPrzy moich 160-parę nie lza ;)
Ależ się nie wstydzę. Wzrostu, koloru oczu, włosów czy skóry a także narodowości się nie wybiera, dlatego nie powinny być one powodem do dumy/wstydu/dyskryminacji.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSorry za zamieszanie, ale chyba się w końcu naumiałem komentować u Waćpana.
OdpowiedzUsuńNajgorsze w depresji jest to, że słowa raniące pogarszają stan, ale słowa budujące nie polepszają go. Racjonalne i rozumowe argumenty jak najbardziej są przyjmowane, ale choroba sięga głębiej, gdzie rozum nie ma nic do powiedzenia. Zresztą na depresję cierpią często osoby wybitnie logicznie myślące, inteligentne itd., pierwszy z brzegu Stephen Fry przychodzi do głowy.
Druga tragiczna rzecz to fakt, że antydepresanty (SSRI), które acz skuteczne, mają u niektórych osób działanie uboczne zgoła przeciwne, bo potrafią wzmagać tendencje samobójcze. A Prozac itp dają teraz nawet dzieciom w podstawówce...
A co do szczyla, to tytuł i część jego wpisu to cytat z utforku rapowego Eripe. Może kiedyś zmądrzeje...
Stephen Fry? Naprawdę? Tego nie wiedziałem.
UsuńTak poza tym - pełna zgoda. Nie jest to temat, który należy bagatelizować, nie powinno się też oceniać osób cierpiących na depresję. Równie dobrze można się natrząsać z astmatyków - wszak to też się leczy (a w zasadzie zalecza) z rozmaitym skutkiem. I też można na to umrzeć.