wtorek, 1 listopada 2016

Pożegnaniowo

Nie, nie żegnam się z Wami (choć kiedyś zapewne to nastąpi - może wtedy, gdy zakażą jeźdić starymi samochodami, a może jak odechce mi się pisać). Niestety tytuł ma jednak swoje uzasadnienie - to samo zresztą, które było powodem mego niedawnego komunikatu o tymczasowym zamilknięciu.

W zeszły poniedziałek odszedł człowiek o ujmująco ciepłym, łagodnym, spokojnym charakterze, człowiek, z którym, dziecięciem będąc, byłem bardzo blisko, i któremu w znacznej mierze zawdzięczam swą motoryzacyjną pasję: mój dziadek Jerzy.


Już od mych najmłodszych lat dziadek zauważał moje zainteresowanie czterema kółkami i skutecznie je podsycał, opowiadając mi bajki z cyklu "Pan Broda i jego Skoda" za każdym razem, gdy nocowałem u niego i babci (niestety również już nieobecnej), oraz kupując kolejne numery Motoru, na których zasadniczo uczyłem się czytać. Dziadek dysponował również czymś, co szybko stało się moją największą motoryzacyjną miłością lat szczenięcych: Trabantem 601, rocznik 1976.

Jeszcze na starych blachach
To z tym właśnie wehikułem wiążą się moje najwcześniejsze samochodowe wspomnienia. To w nim po raz pierwszy siadałem za kierownicą, spędzając tam niejednokrotnie całe godziny. To nim dziadek woził nas na działkę, a siedząca obok niego babcia, gdy tylko zbliżył się do ok. 80 km/h, strofowała go: "Juuureeek! Zwooonliiij!".

Zresztą to właśnie z działką wiąże się cała ta historia. Gdyby nie zakupiony przez dziadków we wczesnych latach 70. ogrodzony kawałek lasu w ówczesnym województwie siedleckim, dziadek prawdopodobnie nigdy nie zrobiłby prawa jazdy. Nie miał takiej potrzeby - jak większość ludzi w tamtym czasie po mieście poruszał się komunikacją miejską a tryb życia typu dom-praca-dom nie wymagał od niego ani pośpiechu ani regularnego taszczenia ciężarów. Potrzeba jeszcze bardziej zmalała po przeprowadzce z Włoch na Mokotów, dzięki czemu do pracy - cenionego w praktycznie całej dzielnicy zakładu optycznego, którego stałymi klientami byli m.in. Melchior Wańkowicz czy Maciej Zembaty - miał... 2-3 minuty piechotą, i to niespiesznym krokiem. Na początku dekady jednak przytrafiła się okazja zanabycia działki wypoczynkowej w cichej, urokliwej okolicy, co oznaczało konieczność dotarcia z wakacyjnym ekwipunkiem ok. 60 km od stolicy, zaś PKS-y kursowały tam podówczas dość rzadko, jechały długo i nie rozwiązywały problemu dotarcia około kilometra z przystanku ze wszystkimi bambetlami. Zapadła zatem decyzja: dziadek robi prawo jazdy a następnie kupuje samochód. A jako, że dziadkowie nie byli szczególnie zamożnymi czy ustosunkowanymi ludźmi, w ich zasięgu pozostawały jedynie propozycje budżetowe - tym bardziej, że wedle mej wiedzy dziadek nie dysponował bezcennym podówczas talonem. A idealnym wyborem dla nich okazał się właśnie relatywnie niedrogi i zaskakująco pojemny Trabant.

Na przełomie lat 80. i 90. byłem już wyższy od Trabiego, co sprawiało, że czułem się bardzo dorośle
Pierwszy Trabant został zakupiony niedługo po nabyciu działki. Dziadek jeździł nim do 1976 roku, kiedy z nieznanych mi powodów sprzedał go i kupił nowego. I ten właśnie Trabi stał się ważnym elementem mojego życia.

Do dziś pamiętam, jak dziadek wykonywał przy swym wehikule wszelkie prace konserwacyjne i drobne naprawy. Zdarzało mu się nawet raz czy drugi odwrócić Trabanta na bok (nie mam pojęcia, jak - nie przypominam sobie, by miał służącą do tego kołyskę) i smarować coś w podwoziu. Pamiętam napisaną lekkim, momentami bardziej dowcipnym niż fachowym językiem książkę "Jeżdżę samochodem Trabant 601", którą czytałem bujając się na rozpiętym między drzewami hamaku. Pamiętam też wieczór, gdy dziadek przyjechał ze skaleczeniem na twarzy - okazało się, że w drodze na działkę motocyklista rozorał cały bok Trabiego, który, poza nowymi błotnikami i poszyciem drzwi, otrzymał po tym zdarzeniu poliftowe zderzaki z czarnymi, plastikowymi rogami.

Brat też lubił Trabanta, ale nawet nie w przybliżeniu tak, jak ja
Trabant służył dziadkowi od nowości przez 17 lat. W 1993 roku został sprzedany, dziadek zaś nigdy już nie kupił kolejnego samochodu. Od tamtej pory wiele razy rozmawiałem z nim o motoryzacji, pokazując mu auta, które mogłyby mu się spodobać, jednak pozostaliśmy przy fantazjowaniu. Dziadek, który niedługo wcześniej zamknął swój zakład i przeszedł na emeryturę, nie chciał wydawać pieniędzy na kolejny samochód - tym bardziej, że w rodzinie był już kilkuletni czerwony Passat kombi, który skutecznie przejął rolę działkotransportowca zarówno dla mych rodziców, mnie i brata, jak i dla dziadków.

Po latach zdarzyło mi się wreszcie śmignąć Trabantem w charakterze kierowcy. Było to moje marzenie od wielu lat, i choć przejażdżka trwała ledwie kilkanaście minut, do dziś wspominam ją z uśmiechem na twarzy. Niestety, dziadek zdążył już wtedy mocno podupaść na zdrowiu - podeszły wiek i wiele przebytych chorób odcisnęły na nim swe piętno, skutkując coraz bardziej utrudnionym porozumiewaniem się. Nigdy nie dowiem się, czy uśmiech, którym odpowiedział mi na moją opowieść o przejażdżce, był oznaką pogodnego sentymentu na myśl o własnym dawnym jeździdle, czy po prostu reakcją na widok starszego wnuka.

Gdy byłem knypkiem w wieku wczesnopodstawówkowym, zapowiadałem dziadkom, że gdy dorosnę, będę ich woził. Przewieźć babci niestety nie zdążyłem, dziadka zaś przewiozłem tylko dwa razy - raz Fiestką, a raz Zuzią. Niedługo później w zasadzie przestał ruszać się z domu, aż w końcu, w wieku 92 lat, organizm uznał, że wystarczy. Tak, wszyscy byliśmy na to przygotowani - przez ostatnie dwa lata dziadek już tylko leżał, coraz bardziej bezradny i zależny od bliskich - jednak odsuwaliśmy od siebie myśl o tej chwili, aż w końcu nieuchronnie nadeszła.

Pozostaje pocieszyć się, że dziadek odszedł w domu, otoczony opieką i miłością, oraz wspominać wszystkie dobre chwile z nim związane: spacery do Łazienek i na mokotowskie Morskie Oko połączone z podziwianiem zaparkowanych pod ambasadami Mercedesów, wycieczka do nieistniejącego już kina Moskwa na "Ghostbusters 2", bajki o panu Brodzie i jego Skodzie i wspólne wycieczki Trabantem.

Szerokiej drogi, dziadku.

11 komentarzy:

  1. Niech Twój Dziadek spoczywa w pokoju.

    Moi Dziadkowie też już poodchodzili. Nie mieli nigdy samochodów, chociaż raczej mogli sobie pozwolić na coś w stylu Trabanta - po prostu, tak jak mówisz, w ich pokoleniu nie było kulturowego wzorca częstego przemieszczania się, ani też potrzeby wielkiego pośpiechu. Mimo to, jeden z moich Dziadków uczył mnie we wczesnym dzieciństwie marek samochodów - nie był wybitnym znawcą motoryzacji, ale też różnorodność taboru była w latach 80-tych bardzo ograniczona.

    A wpisy wspomnieniowe, również te z gatunku smutniejszych i refleksyjnych, cenię sobie najbardziej. Oby następny był z gatunku weselszych!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanujmy wspomnienia i ludzi których wspominamy - puki pamiętamy Oni w nas żyją.

    Ja praktycznie nie miałem okazji zapamiętać opowieści mojego dziadka :( choć na przedwojennych zdjęciach jest na motocyklu BMW z wózkiem, a potem przy służbowym Wandererze...
    Wg. jednej z wersji rodzinnych historii, to drzwiczki od auta otwierał (mówiąc "Witam panie dyrektorze") sam Władysław Gomółka - tak ten znany pod ksywą partyjną "tow. Wiesław"... Ale to było jeszcze przed II Wojną, gdy Gomółka uczciwie pracował jako stolarz.
    Dziś nikt już nie dojdzie prawdy, ale smak opowieści pozostał.
    Ja pamiętam, jak w wieku przedszkolnym zmusiłem moją mamę wraz z ciocią (już nieżyjącą) do porównywania rur wydechowych aut na parkingu - Fiat miał prostą, a Trabant położoną ukośnie...
    W taki dzień jak dziś, właśnie należy wspominać słoneczne dni przeszłości...

    OdpowiedzUsuń
  3. Do przewrócenia Trabanta wystarczy dwóch ludzi. Nie trzeba kołyski.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dołączam się do życzeń szerokości dla dziadka. Tym bardziej że po lekturze wpisu mogę uznać że był moim sąsiadem i pewnie nie raz się gdzieś w okolicach Morskiego Oka mijaliśmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nadal tam mieszkasz, również ja jestem Twoim sąsiadem (mieszkam w tym samym mieszkaniu, które niegdyś należało do dziadków).

      Usuń
  5. Kondolencje dla Ciebie i dla Twoich bliskich. Mi pozostał jeszcze jeden dziadek, wiek już bardzo słuszny - w lutym będzie 91 lat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyrazy współczucia, oczywiście..
    Chciałbym żeby na przykład moja 3,5 letnia córka kiedyś tak o mnie myślała, jak już będę ziemię gryzł...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyrazy współczucia. Również w tamtym tygodniu w poniedziałek straciłem Dziadka..

    OdpowiedzUsuń
  8. Współczuję. Tak ten świat niestety przykro działa.
    Ale wspomnienia zostają, na szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja swojego dziadka od strony taty nigdy nie miałem okazji poznać, cóż bywa i tak. Ale wiem, że to ona w raz z genami zaszczepił mi pasję do motoryzacji, w rodzinie w której nikt nie miał auta i dziś wylądowałem z Santaną i tysiącami zdjęć starych aut ;-)

    Niech Twój dziadek spoczywa w pokoju.

    OdpowiedzUsuń