poniedziałek, 18 czerwca 2018

Eventualnie: Persona Ma Grata

Sezon w pełni. Sporo rajdów już za nami, przed nami jeszcze przynajmniej kilka. Ostatnia niedziela (ta ostatnia niedzieeeelaaaa, co tu się odpierdzieeeelaaaaa) też była rajdowa. Tym razem do dzieła przystąpiła ekipa Klasyków i Plastików, po raz drugi organizując rajd o pięknej nazwie Persona Ma Grata.

Niestety, z powodów, których nie pomnę, nie udało mi się załapać na pierwszą edycję Persony. Tym większą zatem miałem ochotę wziąć udział w drugiej.

Jak postanowiwszy tak uczyniwszy.


Na miejscu byli już zarówno organizatorzy, jak i znaczna część uczestników.













My się chyba znamy

Zgodnie z zapowiedzią, odprawa rozpoczęła się kilka chwil przed 11.

Wpłynąłem na suchego przeswtór oceanu
Pozyskane w mobilnym biurze materiały sugerowały, że rajd będzie dość łatwy - nie było choćby znienawidzonego przeze mnie planu. Były za to zdjęcia, co oznaczało, że trzeba będzie jechać patrząc nie tylko na drogę.


Numer startowy zamieszczon w miejscu nań przeznaczonym


I w drogę.

Trasa okazała się całkiem ciekawa. Jak to się coraz częściej zdarza, była typowo pozamiejska. Cóż - coraz trudniej znaleźć w Warszawie rejony, które jeszcze nie zostały kilkukrotnie zeksplorowane podczas kolejnych imprez, i przede wszystkim... nie zostały zniszczone. Niestety, ostatnimi czasy praktycznie każdy niewykorzystany dewelopersko kawałek ziemi pada ofiarą buldożerów i ekip budowlanych. Tak, wiem - ludzie muszą gdzieś mieszkać, tego się nie przeskoczy. Jednak znikanie kolejnych ciekawych, mniej znanych, niebanalnych zakątków trochę smuci - tak samo, jak coraz skuteczniejsze wywożenie na złom integrujących się z naturą wrostów na czarnych blachach. Cytując klasyka - sic Ford Transit gloria mundi.

Na szczęście już 20-30 km od stolicy można znaleźć interesujące miejscówy o rajdowym potencjale. I tenże potencjał został przez KiP-y odpowiednio wykorzystany,




Organizatorom udało się wykorzystać nie tylko samą trasę, ale również okoliczne atrakcje - nawet jeśli nie były do końca związane z motoryzacją. Choćby Izbę Tradycji EKD/WKD mieszczącą się przy końcowej stacji wukadki w Grodzisku.

Nie samochód i prawie samochód

Młodzież by chciał

Parking nieopodal stacji znacznie zyskał na atrakcyjności
Na dalszych etapach też nie brakowało atrakcji. Również takich, jakie tygryski graciarze lubią najbardziej. 


Cherry czy Arna?



Drugi etap kończył się tym, czego boję się chyba jeszcze bardziej niż planu - próbą sportową.


Rewia mody na punkcie kontrolnym
Próbę stanowił teoretycznie prosty slalom. Niestety, przy moim poziomie ogarnięcia miałem do wyboru pojechać spokojnie lub wyłapać taryfę. Mogłem też poobserwować zawodników startujących do próby bezpośrednio przede mną.






Obserwacja co prawda nie za wiele mi dała, jednak pomogło opanowanie Obywatelki Pilotki, która sprawnie poprowadziła mnie między pachołkami. Rezultatem był... no, w miarę akceptowalny czas. Bez rewelacji, ale na pewno znacznie lepszy, niż na Rembertowskim. No i przynajmniej znów udało się nie wyłapać taryfy.

Po trzecim etapie, ubarwionym bardzo sympatyczną choinką, w końcu zawitaliśmy na mecie.





Jako, że dotarliśmy jako jedna z pierwszych załóg (co raczej nie dziwi, biorąc pod uwagę, że startowaliśmy z numerem 3), postanowiliśmy udać się na popas i wrócić przed ogłoszeniem wyników. Gdy powróciliśmy po dokonaniu konsumpcji, większość uczestników zdążyła już dojechać.









Wyposażenie dodatkowe
 Trofea były już gotowe.



Niestety, nie udało się powtórzyć sukcesu z Matki czy Rembertowskiego. Mówiąc prawdę, nasz wynik okazał się dość żałosny. Z drugiej strony różnice punktowe były niewielkie, a nam na KiP-owych rajdach generalnie idzie dość kiepsko. Może nie umiem dogadać się ze sposobem myślenia organizatorów?

Trudno jednak nie docenić nagrody za elegancję przyznanej znanemu z przedwojennej stylówy obywatelowi, który w momencie ogłaszania wyników właśnie w ramach misji ratunkowej leżał pod samochodem. Nie swoim.


Tymczasem - dla tych, którzy chcą zobaczyć, jak mniej więcej wyglądało to live - filmik.

Na zdrówko.




3 komentarze:

  1. Fajna nuta w filmie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne samochody! :) Nie mogę się napatrzeć na te zdjęcia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego rajdu najlepsze jest Volvo Amazon. Toyota Starlet(nie pamiętam, czy Złomnik dalej tym jeździ) i Mercedes 190 też są świetne. Podoba mi się również Honda CRX, choć nie jestem fanem tej marki, ale bardzo lubię japońską kanciastość z lat 80-tych.

    OdpowiedzUsuń