Dobry wieczór.
Trzy dni temu Młodzież skończył miesiąc. Był to miesiąc - że tak walnę banałem - nowych wyzwań, zszarpanych nerwów i krwawiących uszu, ale też niesamowitej frajdy. Dlatego też znajduję frajdę w opisywaniu tego, co będzie mógł otrzymać już za 3 lata.
Jak już wspominałem - i to dwukrotnie - zacząłem zbierać dla Jamochłona (taaa, jasne) modeliki samochodów, na których podstawie będę pokazywał mu tzw. Prawdziwą Motoryzację. Żadnych nowomodnych wynalazków, żadnego zbędnego prestiżu, żadnej multiinterfejsowości i na pewno żadnych Pasków w Tedeiku - samo konkretne motoryzacyjne mięso z lat zamierzchłych. A żadna tego typu kolekcja, szczególnie jeśli jest przeznaczona dla takiego młodziaka, nie może obyć się bez największego (nie rozmiarowo) przytulaka wśród samochodów, najbardziej pluszowego, rozbrajającego auta w historii motoryzacji. Czyli Fiata 500.
Pierwszy zakup - Warszawa - był niejako dziełem przypadku, wynikiem chwilowego impulsu. Drugi - Dwacefałka - był już w 100% celowy i zamierzony. I takim był też zakup trzeci (i czwarty, i większość pozostałych - ale o tym w kolejnych odcinkach cyklu "Basista się bawi"), czyli Pińćsetka.
W tym przypadku znów przydatna okazała się szeroka oferta najpopularniejszej chyba obecnie firmy tłukącej masowo zabawkowe samochodziki, czyli Welly. Chyba żadna z firm popularnych wśród normalnych zjadaczy zabawek i oferujących swoje produkty w ludzkich cenach nie ma aż takiego asortymentu wszelakich klasyków. Jest wśród nich oczywiście Citroen 2CV, jest Peugeot 504 (czaję się na niego, jest następny w kolejce do zakupu) no i oczywiście Fiat 500. I gdy zobaczyłem go w ofercie jednego z warszawskich sklepów, zamówiłem go natychmiast. A jako, że to Warszawa, oczywiście wybrałem opcję odbioru osobistego. Niedługo później wybrałem się na Grochów gdzie zlokalizowany jest sklep specjalizujący się w tego właśnie rodzaju artefaktach. I jedno, co mogę o nim powiedzieć, to to, że gdybym trafił w takie miejsce będąc w wieku przedszkolnym lub podstawówkowym, postanowiłbym tam zamieszkać.
Na stałe.
Wróćmy jednak do Pińćsetki.
Jak każdy chyba produkt Welly, również Fiacik prezentuje się nader estetycznie. Proporcje są zachowane, uroczy pyszczek Pińćsetki odwzorowany wiernie (łącznie z miejscem gdzie pas przedni styka się z błotnikami), sporo uwagi poświęcono też detalom. Niestety niektóre z nich po dokładniejszym obejrzeniu walą centralnie w oczy swoim niedopracowaniem - choćby uszczelki tylnych bocznych szyb oraz chromowane obramowanie tylnego okienka. Nie zgadza się też do końca wzór kółek, choć trzeba przyznać, że wygląda nieźle. Ogólnie, mimo pewnych niedoróbek, całość sprawia przyjemne wrażenie.
Gorsze wrażenie robi jednak... trzymanie skali. A w zasadzie jego brak.
Mam kilka innych modeli w skali 1:43 (tak, wszystkie będą opisywane) i po postawieniu ich obok siebie wychodzi na jaw, że dokładność skali nie jest dla Welly priorytetem. W porównaniu z innymi autkami tej firmy na pierwszy rzut oka wszystko wygląda w porządku, ale gdy tylko postawi się Fiacika obok modelu wyprodukowanego przez Solido lub choćby pochodzącego z serii Klasyki PRL-u, od razu widać, że samochodzik jest zwyczajnie za duży.
Nie zmienia to faktu, że sam w sobie jest zwyczajnie ładny. Może po prostu dlatego, że jest to Fiat 500.
Ogólnie jest tak, jak z większością produktów Welly: trochę niedoróbek w kwestii detali, trzymanie skali jedynie umowne, ale ogólny wygląd i wierność w stosunku do oryginału, szczególnie biorąc pod uwagę cenę, są zupełnie niezłe. Kształt jest odwzorowany bardzo dobrze, przetłoczenia się zgadzają, szczegóły takie, jak klamki, listwy ozdobne czy widoczne na zewnątrz spawy są na swoim miejscu, zadbano nawet o to, by wnętrze przypominało pierwowzór. A że nie jest idealnie? To przecież jest niedroga zabawka, nie kosztująca krocie miniaturka dla konesera.
Poza tym to Fiat 500. I jako taki nie może być zły. A jego pluszowy, uroczy charakter na pewno przypadnie do gustu Jamochłonowi. I dlatego pewnie to on trafi w jego łapki jako pierwszy.
A także dlatego, że nie ma otwieranych drzwi a zderzaki przylegają do karoserii, co utrudni ich demontaż. Ale Młodzież pewnie sobie i z tym poradzi. Zawsze sobie radzą. Bardzo szybko.
Oponki ma zdejmowane? To schodzi w pierwszej kolejności.
OdpowiedzUsuńMój wujek miał 500kę. W zasadzie, to miał dwie. Jak pierwsza padła, to miał drugą. Świetnie go wspominam (i wujka i samochód w zasadzie, choć wujek żyje nadal i ma się dobrze).
OdpowiedzUsuńFiat 500? Jak najbardziej, świetny samochodzik ale tylko i wyłącznie w starej wersji. Nowa pięćsetka jakoś do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuń