To już w zasadzie tradycja - w Wigilię (lub w ogólnych okolicach świąt) zamieniam się w kilkulatka i z radością skrobię o którymś z kolei dodatku do kolekcji Młodzieża. Lub mojej.
Dokładnie rok temu opisałem to, co Młodzież zaotrzymał na Mikołajki, oraz coś, co ja sam znalazłem pod choinką. W międzyczasie jednak stan liczebności autek nie zmienił się znacząco, zaś torba niejakiego Św. Mikołaja, wśród różnych przeznaczonych dla mego dziedzica dobrutek, zawierała, jak się miało okazać, przedostatni samochodzik, jaki - jak do tej pory - dostał. Po prostu... młody człowiek woli dinozaury. Owszem, auta są fajne (szczególnie, prawdaż, tatusiowe Volvo), ale dinozaury to namber łan. Dlatego też w tym roku to właśnie prehistoryczne gady będą stanowiły trzon podchoinkowej frajdy, my zaś skupimy się na aucie, które Młodzież przytulił w zeszłe święta.
A był to, rzecz jasna, klasyk. I to nader zacny: VW Karmann Ghia, typ 14.
Urodziwe coupe było trzecim, po Garbusie i Transporterze T1, modelem Volkswagena. Nazwa pochodziła od firmy, która zaprojektowała jego nadwozie (Ghia) i drugiej, która je wytwarzała (Karmann). I o ile oryginał był niezwykłej urody wehikułem, o tyle jego miniatura wykonana przez Welly jest... po prostu ładna.
Z plusów należy wymienić ogólnie dobrze zachowaną sylwetkę i proporcje oraz przyzwoicie odwzorowane detale, takie, jak zderzaki, listwy, kratki wentylacyjne na pokrywie silnika, czy - szczególnie ładne - wypukłe kołpaczki. Niebrzydko wyglada również wnętrze, dobrze widoczne dzięki otwieranym drzwiom.
Niestety, mamy tu również sporo niedociągnięć. Głównym jest ogólna toporność uwidaczniająca się m.in. w grubych przetłoczeniach symulujących szpary między błotnikami a klapami czy w byle jak odwzorowanych chromowanych obramowaniach szyb. Może również drażnić niedbałość wykończenia - szczególnie drażnią niezbyt dobrze spasowane drzwi czy całkowicie na odwal się namalowne tylne światła (sugerujące zresztą, że mamy do czynienia z odmianą z lat sześćdziesiątych).
Niezbyt dobre wrażenie, które pozostawia dokładna inspekcja detali, może zostać częściowo zmazane po zajrzeniu pod spód autka. Podwozie, z jego nośną płytą podłogową opartą na centralnym "kręgosłupie", rozdwajającym się na wysokości skrzyni biegów, zostało całkiem przyzwoicie odwzorowane. Można bez obciachu bawić się w obsługę punktów smarowania lub zabezpieczanie antykorozyjne podwozia. Lub w koziołkowanie.
Ogólnie VW Karmann Ghia w wykonaniu Welly nie jest zły. Nie jest to może poziom Trabanta czy Dwacefałki z tej samej serii, ale dramatu nie ma. A że nie ma też szału? W tej cenie nie ma co marudzić.
Rok później żółte coupe ma o jeden zderzak mniej, zyskało za to kilka nowych zarysowań, jednak, gdy tylko Młodzież ma ochotę pobawić się samochodzikami, wciąż dzielnie spełnia swą powinność. I póki nie przyjdzie etap zabawy w crash testy, zapewne bez problemu zachowa ogólną integralność.
* * * * *
Wiadomo, że - przynajmniej w niezbyt religijnych rodzinach, czyli takich, jak moja - święta urządza się głównie dla dzieci, jednak i dziady mogą mieć z nich odrobinę frajdy. I nie mówię tu tylko o bezkarnym (przynajmniej pod względem moralnym) obżarstwie. Ja już zdążyłem sprawić sobie trochę radości - wczoraj pocztowy Mikołaj przyniósł takie oto pudełeczko:
Westone się ucieszy. Ja, usłyszawszy efekt modyfikacji, zapewne też.
Wesołych świąt Wam wszystkim. Niech marzenia się spełniają! I nie bójcie się w te dni uwolnić Wasze wewnętrzne dzieci. Choć na kilka chwil.
O! koniecznie pochwal się Merlinem bom ciekaw. Jakbym nie opchnął Yamachy to pewnie zapodałbym tam zestaw od p. Zbigniewa
OdpowiedzUsuńBorze, kupujesz Młodemu Fałweje i dziwisz się, że woli się bawić dinozaurami!
OdpowiedzUsuń