niedziela, 24 grudnia 2017

Basista się bawi: w zeszłym roku pod choinką

To już w zasadzie tradycja - w Wigilię (lub w ogólnych okolicach świąt) zamieniam się w kilkulatka i z radością skrobię o którymś z kolei dodatku do kolekcji Młodzieża. Lub mojej. 

Dokładnie rok temu opisałem to, co Młodzież zaotrzymał na Mikołajki, oraz coś, co ja sam znalazłem pod choinką. W międzyczasie jednak stan liczebności autek nie zmienił się znacząco, zaś torba niejakiego Św. Mikołaja, wśród różnych przeznaczonych dla mego dziedzica dobrutek, zawierała, jak się miało okazać, przedostatni samochodzik, jaki - jak do tej pory - dostał. Po prostu... młody człowiek woli dinozaury. Owszem, auta są fajne (szczególnie, prawdaż, tatusiowe Volvo), ale dinozaury to namber łan. Dlatego też w tym roku to właśnie prehistoryczne gady będą stanowiły trzon podchoinkowej frajdy, my zaś skupimy się na aucie, które Młodzież przytulił w zeszłe święta.

A był to, rzecz jasna, klasyk. I to nader zacny: VW Karmann Ghia, typ 14.


Urodziwe coupe było trzecim, po Garbusie i Transporterze T1, modelem Volkswagena. Nazwa pochodziła od firmy, która zaprojektowała jego nadwozie (Ghia) i drugiej, która je wytwarzała (Karmann). I o ile oryginał był niezwykłej urody wehikułem, o tyle jego miniatura wykonana przez Welly jest... po prostu ładna.

Z plusów należy wymienić ogólnie dobrze zachowaną sylwetkę i proporcje oraz przyzwoicie odwzorowane detale, takie, jak zderzaki, listwy, kratki wentylacyjne na pokrywie silnika, czy - szczególnie ładne - wypukłe kołpaczki. Niebrzydko wyglada również wnętrze, dobrze widoczne dzięki otwieranym drzwiom.


Niestety, mamy tu również sporo niedociągnięć. Głównym jest ogólna toporność uwidaczniająca się m.in. w grubych przetłoczeniach symulujących szpary między błotnikami a klapami czy w byle jak odwzorowanych chromowanych obramowaniach szyb. Może również drażnić niedbałość wykończenia - szczególnie drażnią niezbyt dobrze spasowane drzwi czy całkowicie na odwal się namalowne tylne światła (sugerujące zresztą, że mamy do czynienia z odmianą z lat sześćdziesiątych).


Niezbyt dobre wrażenie, które pozostawia dokładna inspekcja detali, może zostać częściowo zmazane po zajrzeniu pod spód autka. Podwozie, z jego nośną płytą podłogową opartą na centralnym "kręgosłupie", rozdwajającym się na wysokości skrzyni biegów, zostało całkiem przyzwoicie odwzorowane. Można bez obciachu bawić się w obsługę punktów smarowania lub zabezpieczanie antykorozyjne podwozia. Lub w koziołkowanie.


Ogólnie VW Karmann Ghia w wykonaniu Welly nie jest zły. Nie jest to może poziom Trabanta czy Dwacefałki z tej samej serii, ale dramatu nie ma. A że nie ma też szału? W tej cenie nie ma co marudzić.

Rok później żółte coupe ma o jeden zderzak mniej, zyskało za to kilka nowych zarysowań, jednak, gdy tylko Młodzież ma ochotę pobawić się samochodzikami, wciąż dzielnie spełnia swą powinność. I póki nie przyjdzie etap zabawy w crash testy, zapewne bez problemu zachowa ogólną integralność.


* * * * *

Wiadomo, że - przynajmniej w niezbyt religijnych rodzinach, czyli takich, jak moja - święta urządza się głównie dla dzieci, jednak i dziady mogą mieć z nich odrobinę frajdy. I nie mówię tu tylko o bezkarnym (przynajmniej pod względem moralnym) obżarstwie. Ja już zdążyłem sprawić sobie trochę radości - wczoraj pocztowy Mikołaj przyniósł takie oto pudełeczko:


Westone się ucieszy. Ja, usłyszawszy efekt modyfikacji, zapewne też.

Wesołych świąt Wam wszystkim. Niech marzenia się spełniają! I nie bójcie się w te dni uwolnić Wasze wewnętrzne dzieci. Choć na kilka chwil.

2 komentarze:

  1. O! koniecznie pochwal się Merlinem bom ciekaw. Jakbym nie opchnął Yamachy to pewnie zapodałbym tam zestaw od p. Zbigniewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Borze, kupujesz Młodemu Fałweje i dziwisz się, że woli się bawić dinozaurami!

    OdpowiedzUsuń