poniedziałek, 11 grudnia 2017

Eventualnie: ciemno, zimno, fajno

Jeszcze niedawno lamentowałem nad niewielką ilością rajdów w tym sezonie - a przynajmniej rajdów, w których udało mi się wziąć udział. Okazało się jednak, że nie wszystko stracone. Wraz z przyjściem jesieni nastąpił niemalże wysyp imprez, zaś grudniowy chłód i plucha nie przeszkodziły w organizacji ostatniego (chyba) rajdu w tym sezonie - II edycji Klasyków i Plastików.

Mimo dość żałosnego wyniku osiągniętego w I rajdzie KiP uznałem, że szkoda byłoby odpuścić sobie drugą edycję - tym bardziej, że ekipa Klasyków i Plastików udowodniła już, że potrafi mieć naprawdę niezłe pomysły. Poza tym nie od rzeczy byłoby spróbować zmazać dyshonor związany z zajęciem miejsc w samym ogonie zarówno w pierwszej edycji rajdu, jak i odbywających się wczesną jesienią Świdermajerajdzie oraz Paździerzniku.

Dlatego też wraz z mą Lubą-Pilotką stawiliśmy się w grudniowe, niedzielne popołudnie na starcie II rajdu Klasyki i Plastiki, gdzie, po zameldowaniu się w mobilnym biurze rajdu, otrzymaliśmy wcześniej już przyznany numer startowy i gustowną naklejeczkę.




Na miejscu była już większość załóg biorących udział w evenciku.

No tak, w sumie czym innym karmić spoczywające na masywnej ramie amerykańskie V8

Wolę kombi, ale i tak wspaniały

Tak, Audi kiedyś robiło całkiem fajne samochody

Nie no, może i sedan, ale pare basów by weszło

Te felgi to był niegdyś absolutny szał. Zresztą do dziś bardzo mi się podobają

Późny Baleron w dość typowym stanie blacharskim. A wręcz ponadprzeciętnym.

Nie poradzę, wielbię jak zły

NIe no, jeśli rajd jest obsługiwany przez takie pojazdy, to można być dobrej myśli

Przybył na gościnne występy aż z Wybrzeża. Szanuję.

Przywitania i pozdrowienia

Mariusz tym razem niestety nie dotał do mety - ponoć z powodów domowo-organizacyjnych

Baleronów było kilka

W tym jeden należący do naszych przyjaciół - tym razem jadących jako konkurencyjna załoga

Ależ mnie jara ten sprzęt

Ten mniej, ale przyznaję, że ładny

Przyzwoicie reprezentowana Szwecja aromatycznie zaznaczała swoją obecność

W sumie to nie wiem, czy moja wizyta w myjni tuż przed rajdem nie była trochę odosobnioną fanaberią

KiP to, jak sama nazwa wskazuje, rajd klasyków i plastików. Z tych ostatnich zdecydowanie najciekawszym był ten oto Element krajobrazu

Mimo lekkiego niedoczasu nie byliśmy ostatnią załogą na starcie
 Kilka chwil po 15 rozpoczęła się odprawa...


...po czym załogi ruszyły w trasę.


Jako, że rajd odbywał się wczesnozimowym popołudniem, szybko zaczęło robić się ciemno. Jednym z zadań było natomiast wyszukiwanie punktów ze zdjęć - a było ich sporo. Organizatorzy postanowili urozmacić zabawę każąc uczestnikom wyszukiwać charakterystyczne punkty po ciemku. Na szczęście część z nich napotkaliśmy na trasie jeszcze przed nastaniem ciemności, do tego niektóre były dość łatwe do znalezienia - choćby dzięki temu, że w jednym miejscu nadal parkował samochód, którego bardzo charakterystyczny zad było widać na zdjęciu - jednak w większości przypadków nie było tak łatwo. Załogi, które odnalazły wszystkie punkty, ewidentnie miały wbudowane noktowizory w narząd wzroku.


W paru miejscach nastąpiło nagromadzenie zadań, co, w połączeniu z wąską uliczką i sporą ilością uczestników i innych użytkowników drogi stłoczonych w jednym miejscu, sprawiało, że niektóre czachy mocno dymiły.


Znaczna część trasy wiodła po moich (jeszcze) bezpośrednich okolicach - co prawda rajd ominął niestety moją ulicę, jednak sporo było zadań, na które odpowiedzi znałem jeszcze przed znalezieniem się w odpowiednim punkcie.


Nie zabrakło również podchwytliwych pytań.

"W jakim stanie był Ford Freestar" - MISZCZ
 Na trasie były również, oczywiście, dwa plany. Ja natomiast planów NIENAWIDZĘ. Nie rozumiem ich, nie umiem przełożyć sobie sytuacji z kartki na real, nie daję sobię z tym cholerstwem rady, nie i już. I to mimo tego, że nie raz ćwiczyłem je "na sucho" i zapoznałem się ze sporą ilością materiałów dotępnych w necie. Okazuje się jednak, że moja Luba, która ostatnimi czasy zgłębiła tematykę szczególnie mocno, radzi sobie z planem zaskakująco dobrze. Chociaż... nie. To nie jej ogarnięcie jest zaskakujące (szczególnie biorąc pod uwagę jej srogi procesor i pamięć operacyjną), tylko ja jestem absolutnie żenującym beztalenciem w tej kwestii. Tak czy inaczej - Plan Wyględów został zwalczony zupełnie przyzwoicie.

Zaraz za planem załogi wpadały na pierwszy (i przedostatni) pekap.


Jako, że jednymi ze współorganizatorów miała być ekipa zarządzająca grupą Polskie Nawierzchnie Utwardzone 1800-2017, spodziewałem się, że będzie coś o trylince, baumie i inszych. Nie myliłem się.


Dalsza trasa prowadziła na Ochotę, gdzie załogi zahaczały o punkty znane już z wcześniejszych rajdów.


Niedaleko mety znajdował się drugi i ostatni pekap.

I był on zły.


O ile filmy, z których pochodziły przedstawione na zdjęciach taksówki, można było dość łatwo zidentyfikować (mi udało się rozpoznać 3 z 4 - a to dlatego, że "Nie lubię poniedziałku" widziałem ostatnio kilkanaście lat temu i zwyczajnie nie skojarzyłem ataku na taryfiarską Warszawę), o tyle kraje, w których jeździły taksówki umieszczone na drugiej kartce, mogli bezbłędnie zidentyfikować chyba tylko koneserzy złotówiarstwa. Szczególnie wredne było zdjęcie przedstawiające angielskie TX4, które, jak się okazało, było... niemiecką taksówką. Jak widać, w tym przypadku należało zasugerować się budyniowym kolorem.

Tuż przed samą metą był jeszcze jeden mini-planik, który okazał się bardziej podchwytliwy od pełnowymiarowego Planu Wyględów. Jego podstawową, a w zasadzie jedyną zasadą okazało się "nie przekombinuj". A my, niestety, przekombinowaliśmy.

W końcu ze sporym spóźnieniem dotarliśmy na metę.





Okazała się ona jedynie "punktem zdawczym" kart drogowych, zaś omówienie rajdu i ogłoszenie wyników miało nastąpić ponad godzinę później w lokalu o pięknej nazwie Pochwała Niekonsekwencji. 

Aby posilić się przed zapoznaniem się z rozmiarami własnej porażki udaliśmy się do mieszczącego się nieopodal Shuka, po czym, napełnieni dobrym, bezmięsnym, bliskowschodnim żarciem (okrzyki "l3w4ckie ci0ty" za 3...2...1...), przeszliśmy na drugą stronę Grójeckiej aby znaleźć się w niewielkiej acz przytulnej Pochwale.

Towarzystwo już dzieliło się uwagami
Jak się dość szybko okazało, moje czarnowidztwo dotyczące osiągniętego wyniku nie było uzasadnione. 12 miejsce nie jest może rewelacją, ale przy mocnej, ponadtrzydziestoosobowej konkurencji absolutnie nie przynosi też wstydu. Szczególnie cieszy awans z ostatniej dziesiątki, w której znalazłem się z pilotującym mnie red. Z. Łomnikiem rok temu.

Pozostało jeszcze tylko rozdanie zasłużonych nagród i złożenie gratulacji zwycięzcom.




Czy planuję wziąć udział w kolejnym rajdzie Klasyki i Plastiki? No jacha. Tak naprawdę planuję wziąć udział w jak największej ilości rajdów, ale ekipa KiP zdecydowanie zasługuje na spore uznanie za nakład włożonej pracy i niebanalne pomysły.

Poza tym cholera wie, może w przyszłym roku wynik będzie jeszcze lepszy?

6 komentarzy:

  1. Plany były spoko, za to kompletnie się zgubiliśmy na choince (bo nie ogarnęliśmy że numerki w kółkach to zadania a nie liczba dróg do 'opuszczenia') i potem przed pekapem taksówkarskim. Rezultat taki jakiego można było się spodziewać tzn. srebro (patrząc od końca). Ale rajd solidny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Volva, Mercedesy, Chevrolet Caprice i Subaru są najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka impreza startowała niemal spod mojego bloku a ja nic nie wiedziałem.

    OdpowiedzUsuń
  4. A gdzie było info o tym rajdzie? Jak zwykle przegapiłem.
    "Lordessex"

    OdpowiedzUsuń
  5. Basisto, jest szansa na to, żebyś namierzył właściciela tej Hondy Element i ją przetestował i opisał? W tym roku bardzo się jaram tym modelem, jest taki zajebiście inny. Czasem się pojawiają w ogłoszeniach. Był niedawno w Nisku (podkarpacie) taki czerwony, 2002 lub 2003, za jakieś 17 000, i tak nawet rozkminialem czy nie pojechać. Bardzo chętnie poczytalbym coś więcej o tym pudełku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekipa 25 z szarego V740 pozdrawia! Szkoda, że nie wiedziałem, że to Ty obok stoisz w białym kombiaku basisto, a mijaliśmy się nieraz na ostatnim Rembertowskim ;)
    My zajęliśmy piąte miejsce... Od końca... Po zadaniu 6 zagubiliśmy się (nie spojrzałem na jeden znak), no i w efekcie, wróciliśmy po wielu próbach na trasę od punktu 13. Ale zabawa przednia, jak zawsze. Do zobaczenia na następnych rajdach!

    OdpowiedzUsuń