sobota, 27 października 2018

Spacerkiem i Skanssenem: teoria Poznania, praktyka Wrocławia

Ale się porobiło.

Ja tu testy robię, w rajdach startuję, filmy kleję po nocach, a jedna, jakże ważna część mej pisaniny od miesiąca leży odłogiem.

Miksy.

Po zwiedzeniu Pragi i zahaczeniu o insze rejony Czech trzeba było powrócić do Warszawy. Droga powrotna natomiast ze względów rodzinnych Obywatelki Pilotki (co zresztą wiązało się z wygodnym noclegiem) wiodła przez Wrocław.

Zawsze lubiłem stolicę Dolnego Śląska. Nawet zanim znalazłem się tam po raz pierwszy kojarzyła mi się jednoznacznie pozytywnie z niejakim Lechem Janerką, którego twórczość wielbię od lat wczesnolicealnych. Jedna, krótka wizyta wiele lat temu pozostawiła we mnie znaczny niedosyt, zaś do zbioru wyśmienitych skojarzeń kilka lat później dołączył Eberhard Mock. Biorąc to wszystko pod uwagę było jasne, że bardzo chciałem odwiedzić Wrocław jeszcze raz. 

No i w końcu się udało.

Wizyta co prawda znów okazała się dość krótka - spędziłem tam ledwie kilka godzin - jednak wystarczyła, bym przekonał się, że pod względem graciarskim jest tam naprawdę zdrowo.

No dobra, wrocławskie nawierzchnie nie są może idealne, ale nie przesadzajmy

Cafe Rozrusznik, jak ja to mogłem przegapić?!

Jaby zmierzyć prześwit, wyszłoby, że to SUV coupe

Kolejny profesjonalny sprzęt na wrocławslkie kocie łby

Ależ bym przewoził

Sezon na grzyby

Echa pobytu na południu dotarły aż na Dolny Śląsk

Wrostajmer

Do topsryliona samochodów, które kiedyś muszę, należałoby dopisać któregoś z wczesnych Saturnów

TAK.
Taką taryfę to bym łapał

Niestety, czas na eksplorację był mocno ograniczony - jednak 11 samochodów złapanych niemalże w biegu (plus przynajmniej 2 kolejne, których nie zdążyłem sfotografować z tramwaju, który, nota bene, przyjechał mocno spóźniony i jechał zmienioną trasą, która nigdzie nie była nigdzie opisana) sugeruje, że wystarczyło by pół dnia na peregrynację w celach polowania, by zrobić cały sensowny mix.

Ale skoro to, co złowiłem we Wrocławiu, na takowy nie wystarczy, można się przenieść do miasta, które odwiedziłem (również z Obywatelką Pilotką) nieco wcześniej, czyli do Poznania.

W stolicy Wielkopolski byłem już kilkukrotnie i choć nie budzi we mnie tak dobrych skojarzeń jak największe miasto Dolnego Śląska uważam ją za całkiem przyjemne miasto. A i graciarsko dzieje się tam co nieco.

Miałem kiedyś prospekt Oriona z lat 80., pamiętam, jak jarałem się wersją Laser

3-osiowego MB100D jeszcze nie widziałem
HY w roli fudtraka - już wielokrotnie. Choć te białe szyby nie wróżą dobrze w kwestii mobilności


Skoro jesteśmy w temacie starych, głupich vanów... TAK.

Wiosną Krokodyle wyszły na poznańskie ulice. 

Kabriokrokodyl "flatnose" to naprawdę rodzyn. NAPRAWDĘ. Szkoda tylko, że w oryginale nie miał koloru.

Trochę mi się nie wyostrzyło na tym, na czym miało

Wybitnie polskie podwórko

Ciekawe, czy to, co kryje się pod plandeką jest równie zacne, jak to, co po prawej
Niestety nie udało mi się złowić wiele więcej. Jednak na pewno nie były to moje ostatnie wizyty w Poznaniu i Wrocławiu. Tyle, że następne postaram się ułożyć tak, by było więcej czasu na eksplorację.

Ależ mogą być z tego miksy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz