Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lech Janerka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lech Janerka. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 października 2014

Gęba i paluchy: Siedzi

Dziędobrywieczór.

Nadmieniłem już kiedyś, że jednym z mych basowych (i nie tylko) idoli jest niejaki Lech Janerka. Człowiek to wszechstronnie utalentowany - wokalista, kompozytor, autor fenomenalnych tekstów oraz, oczywiście, basista. W tej ostatniej roli jest zresztą bardzo niesłusznie niedoceniany. W panteonie polskich basowych potworów wymienia się (słusznie zresztą) Wojtka Pilichowskiego, Krzysztofa Ścierańskiego, Piotra Żaczka, Bartozziego Wojciechowskiego czy Marcina Pendowskiego, niektórzy dodadzą Waldka Tkaczyka lub Tomasza Grabowego, jednak wielu innych, równie utalentowanych (choć może mniej technicznie grających) basistów w takich zestawieniach wymienia się rzadziej - i do tej ostatniej grupy zalicza się właśnie Janerka.

Jego debiut z zespołem Klaus Mitffoch był ciosem w pysk tak mocnym, że nie zatrzymywał się na twarzoczaszce, tyko podążał dalej, wprost do mózgu. Nie dlatego, że była to jakaś szczególnie ostra muzyka (nie była) - jakość zaprezentowana przez wrocławską grupę była czymś tak nowym, świeżym i unikalnym, że ludzie, którzy "wiedzo o co chodzi", wykonali malowniczy opad szczęk, których nie pozbierali po dziś dzień. Genialne teksty Janerki, jego charakterystyczny, nieco ochrypły głos i niebanalna muzyka, której bardzo ważnym elementem jest coś, co doceniają niestety nieliczni: świetne, nieoczywiste linie basu.

Jedną z nich, pozornie prostą, ale wymagającą naprawdę sporego pomyślunku w kwestii kompozycyjno-aranżacyjnej, znajdziemy w jednym z mych ulubionych utworów z tej płyty (nie tylko ze względu na bas, ale również rewelacyjny tekst) - "Siedzi".



Linia nie jest szczególnie trudna technicznie, wymaga jednak uważnego rozpracowania oraz sporego skupienia i precyzji podczas gry. Na szczęście numer jest krótki, co nie pozostaje bez znaczenia dla wariującej czasem karty w aparacie służącym za kamerę i dla basisty-leniwca.

A tak to brzmi w mojej wersji:


Tymczasem już pojutrze Nity. I tak, będę tam. I to - o ile nie nastąpi jakiś wysryw w ostatniej chwili - nie tylko jako obserwator. Do zrobaczenia!

niedziela, 13 kwietnia 2014

Gęba i paluchy: Janerka na 19-lecie

Dobry wieczór się z Państwem.

Dokładnie rok temu anonsowałem, iż moje granie na basie osiągnęło pełnoletniość. Jako, że od tamtej pory nie zarzuciłem tego zajęcia, prosta operacja matematyczna może wykazać, że dziś od momentu, gdy zaposiadłem pierwszą w swym życiu gitarę basową, minęło lat 19.

A to z kolei oznacza, że za rok będzie 20. No chyba, że coś upierniczy mi łapy - na ten dany przykład wyrzynarka, której wibracje (na zmianę z wiertarką) masowały mi prawą dłoń przez gruby kawałek dzisiejszego popołudnia. Jednak to już opowieść na zupełnie inną okazję.

Tak czy inaczej - jubileusz warto uczcić. Na przykład wrzucając swą koślawą wersję jednego ze swych ulubionych utworów. Miałem w planach nagrać coś na mym w miarę nowym nabytku, czyli przywiezionym z Rydzykogrodu Fernandesie Preclu, ale w ostatniej chwili wpadłem na inny pomysł.

Jak już powtarzałem nie raz, nie dwa i zapewne nie piętnaście, Lech Janerka jest absolutnym, unikalnym, jedynym w swoim rodzaju fenomenem. Wyśmienity basista, niebanalny wokalista o świetnej, natychmiastowo rozpoznawalnej barwie głosu, niesamowicie kreatywny kompozytor i autor niesamowitych, genialnych według mnie (i nie tylko) tekstów, które spokojnie bronią się nawet same, bez muzyki. Jeden z mych idoli praktycznie od zawsze. I jeden z powodów, dla których chwyciłem za bas bezprogowy. Tak - Janerka swego czasu cudownie czarował na fretlessie. Niestety, przesiadł się praktycznie w 100% na progówkę (acz nadal gra pięknie). Na szczęście bezprogowe dźwięki pozostały na nagraniach - i za jedno z nich wziąłem się właśnie dziś. A w zasadzie przypomniałem sobie, gdyż numer ów zdarzało mi się już kiedyś rozgryzać. A jest co.

Mesdames et messieurs - moja krzywa wersja janerkowego utworu "L.A." z niesamowitej, klimatycznej płyty "Ur" z 1991 roku:



Tak, wiem. Nierówno za to nieczysto. Ale i tak uwielbiam ten numer.

A na Fernandesa też mam pomysł. I też polski, choć nie po polsku. Ale to następnym razem.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Eventualnie: Rajd WUK-a i Janerka na dziedzińcu

Dziś wpis nieco nietypowy, gdyż dotyczący dwóch eventów, i to o bardzo odmiennym charakterze. Żeby nie było zbyt mądrze, zacznę od tego, który miał miejsce jako drugi.

* * *

Pewien czas temu znana w środowisku stadobarannym i złomniczym niejaka Barbara F. postradała swoje ukochane Volvo 340 w wyniku cmoknięcia przez Corsę. Aby uczcić jego pamięć postanowiła zorganizować rajd nazwany jego imieniem - a w zasadzie literami, które rozpoczynały jego numer rejestracyjny. WUK, znaczy.

Dowiedziawszy się o danym evencie stwierdziłem, że nie mogę czegoś takiego przegapić. Nawet udało mi się wstępnie nakłonić Wybrankę do udziału w charakterze pilota, w której to roli doskonale się sprawdza. Jednak okazało się, że jako rajdówki preferowane będą pojazdy z datą produkcji 1988 lub wcześniej, zaś Wybranka woli jednak poodpoczywać niańcząc kotki (które nadal są do przygarnięcia!!!), w związku spożywczym postanowiłem udać się w charakterze obserwatora. Co też uczyniłem.

Zgromadzenie przedstartowe miało miejsce tam, gdzie zdawałem prawko...

Urocze toczydło na podwoziu 2CV-ki. Nie brało udziału.

Organizatorzy i większość uczestników była już na miejscu


To Audi gniotło mosznę. Megapropsy za rewelacyjną przeróbkę


Tajemnica wyjawiona - na tym będą uczyć się następni kursanci

Faux-WUK

I wtedy przybył Tatraplan. Jak dla mnie, mistrz stylówy całego rajdu

Niemiecki prestiż, francuski brak prestiżu

Służyła do straszenia dzieci w latach 50. i 60.

Zawsze fascynowały mnie zegary Wołgi GAZ-21

Kącik szwedzki

Kącik szwedzko-francuski

Kącik szwedzko-enerdowski, POPROSZĘ OBA

Kącik demoludowy

Herbiego już kiedyś złowiłem, lata temu wyglądał tak samo

To Ritmo jest WSZĘDZIE

Austin A125 Sheerline z dieslem z dostawczej Kii. MILION PUNKTÓW ZŁOMNIKA

Dwa sposoby na silnik z tyłu vol 1

Dwa sposoby na napęd klasyczny

Dwa sposoby na silnik z tyłu vol 2

TO WERSJA DLA 17 PROKURATORÓW, POZNAŁEM PO FELGACH

Ale zaqrwia, aż się rozmył

Prestiżowe sedany

Zawsze ciekawi mnie, co kryją te plastikowe nosy T2

A to Fiorino niedawno upolowałem na Woli...

+ 1000 do stylówy

Zapowiada się zamiatanie tyłem

Klasyczne jednoślady warte 200000 NIE DO NEGOCJACJI

Kurołapy, ależ bym je otwierał... I wajcha przy kierownicy, ależ bym nią zmieniał biegi...

Renówka w Renówce, inspired by матрёшка

Lubię

KOCHAM

Szkoda, że nie brał udziału

Madzia w tym towarzystwie wyglądała dość skromnie... no, wait, ona zawsze wygląda skromnie

Lady WUK rozpoczyna odprawę

O, tym to by się śmigało bokami po torze


Po odprawie przyszedł czas na pierwszą konkurencję: slalom miedzy pachołkami. NA WSTECZNYM.

Uczestnicy ustawili się karnie w kolejce

Kandydat w konkursie Kontrasty 2013

I start.

Fiorino daje radę także tyłem

Kierownik tego Trabanta swoim skillem wywoływał opad szczęki

Czy Maluch na wstecznym to przednionapędówka z tylną osią skrętną?

Kurołapy w oczekiwaniu na start; ależ one są piękne

To zdjęcie w oryginale nosiło tytuł DSC00666

 Śliczny, poproszę

Problem w tym, że motorowery nie mają wstecznego

Ale meta już przodem.

W112 w takiej konkurencji prezentowało się ciekawie

Poldon w przechyle

Stary Austin z dieslem Kii zaiwania tyłem między słupkami, EVERYTHING'S NORMAL

Czwóreczka tradycyjnie dąży do przeszorowania podłoża lusterkiem

Jak dla mnie zwycięzca w kategorii "brzmienie silnika"

A nad tym wszystkim latały sobie samoloty

...a kolejka stała...

...i stała...

...i jej końca nie było widać...

...dlatego postanowiłem, że przejdę do kolejnego etapu, czyli zacznę bezczelnie śledzić uczestników już na trasie.

Tankki on Pankki

CZARNA WOŁGA PO MNIE JEDZIE



Ulica Sady Żoliborskie na Sadach Żoliborskich, muzg rozjebion



Econoline był jednym z punktów rajdu

Piąteczka też

Kolejnym punktem był Pl. Słoneczny....

...gdzie, jak się okazało, Andrzej Wajda (ten siwy pan w niebieskiej koszuli) udzielał wywiadu dla telewizora... Niezamierzony trolling level master

Kilka kroków stamtąd postój urządził sobie Tatraplan

BORZE CO ZA WNĘTRZE CHCĘ TU MIESZKAĆ

Idealny, po prostu idealny

Jakby ktoś jeszcze miał watpliwości co do tego, że Ferdynand Porsche zgapiał od Hansa Ledvinki

A obok śmigali uczestnicy...

...korzystali z pogody...

...i wyrażali zadowolenie

Tak wyglądają uliczki Żoliborza Oficerskiego - czyli jak to określił jeden z komentatorów Lemingów w Słoikach "szare i depresyjne okolice"
"Ulice dziurawe, ludzie smutni i wszędzie szaro"

Kolejny checkpoint

Trabi rusza w dalszą trasę

Bebechy rajdowej Ascony

Pytania, instrukcje itd

I przyszła pora by ruszyć dalej - tym razem trzymając się kształtnego kupra Skodziny
Następnym etapem był powrót na Bemowo, gdzie odbywała się kolejna próba sportowa. Tym razem jeżdżono przodem.

Przycupnąłem Madzię koło Peugeocika znanego już z Lemingów w Słoikach

Nieopodal przycupnęło Mini z załogą

A po torze śmigał piękny C107

Po nim Trabant znów nie brał jeńców

Skodillak też dał radę

Tak samo, jak Zastava

Ritmo plujące cząstkami stałymi

Poldolot ponownie w przechyle

Pod względem dieslowskiego wyziewu Austin wciągał Ritmo kolektorem dolotowym

A Tatra wciągała wszystkich.

Z piskiem opon.

Goniony zobowiązaniami, nie mogłem niestety zostać do końca i zawinąłem się po cichu.

Żegnało mnie rzetelne żelazo z Niemiec, Szwecji i Anglii...

...Polski (z ziemi Włoskiej) i Japonii a także duroplast z Enerdówka...

...jeszcze więcej duroplastu oraz dwa holenderskie Volviacze opłakujące zmarłego WUK-a.
Generalnie - bawiłem się przednio, poznałem bardzo sympatycznych ludzi (Lordessex - pozdrowienia!)... Ponoć ma być edycja 2014. Ależ bym pojechał.

* * *

Dzień wcześniej wróciłem z działki (gdzie Wybranka niańczy kotki do przygarnięcia) aby udać się na koncert człowieka, który wpłynął na mnie muzycznie i troszkę światopoglądowo. Gościa, który potrafi bawić się słowem tak zręcznie jak kotek sznurkiem. Żonglera znaczeniami, aranżera nieoczywistych skojarzeń, wirtuoza słowotwórstwa... i wyśmienitego basisty. Czyli Mistrza Lecha Janerki.

Jako, że koncert odbywał się przed gmachem Giełdy Papierów Coraz Mniej Wartościowych, czyli może ze 3, max 4 kilometry od mego lokum, stwierdziłem, że śmignę tam rowerkiem. Niestety, będąc debilem nie wziąłem pod uwagę, że koncert będzie się odbywał na dziedzińcu. Wewnętrznym. Za bramkami. I nie będzie wolno wprowadzać rowerów.

Nie, nie mam kłódki.

Byłem tedy skazany na stanięcie między dwiema bramkami, patrzenie na telebimy i słuchanie echa. Ale... i tak warto było przyjść.

Muzyka - jak zawsze u Janerki na świetnym poziomie. Teksty - co tu dużo gadać, znam na pamieć chyba wszystkie. Atmosfera - taka, jaką tylko on potrafi wytworzyć. Gadał do publiczności więcej niż kiedyś, nie stronił od drobnych wygłupów ("To co, tak na pałę jeszcze jeden smutny?" albo "Drodzy państwo, w umowie mam tak, że jeśli nie zaśpiewacie z nami refrenu następnego numeru to nie dostanę gaży, a nie jestem zbyt zamożny..." po czym zagrał "Konstytucje"). Nie zabrakło moich ulubionych kawałków - "Strzeż się tych miejsc", "Niewalczyk", "Wieje", był nawet "Leon", którego nigdy nie słyszałem w wersji live. No i ekipa - rzecz jasna niezawodna Bożenka na wiolonczeli i dwóch facetów, z którymi chciałbym kiedyś zagrać, czyli gitarzysta Damian Piełka i bębniarz Maciej Mioduszewski (niemalże drum'n'bassowa wstawka w "Wirniku" jest GENIALNA - tak, wiem, że na płycie grał ją kto inny). 


Zapowiedź kolejnego utworu...

Bongo jest obrzydliwe, ale zapewne lżejsze od StingRaya, którego Lechu zazwyczaj używał - a ma kłopoty z kręgosłupem...

Janerka i Miodu
Warto było przyjść z jeszcze jednego powodu: Mistrz Lech nie robi się coraz młodszy, w kilku wywiadach opowiadał o swoich kręgosłupowych przejściach, do tego od 8 lat nie nagrał żadnej płyty... Niewykluczone, że myśli powoli o emeryturze. Dlatego trzeba przybywać na jego coraz rzadsze koncerty. Póki je gra.

Z Janerką wiąże się też mała historyjka mortoryzacyjna: otóż gdy był ze swą osobistą Bożenką w Londynie zaobserwował znaczną ilość śmigających tam Miniaków. Bardzo im się owe jeździdła spodobały, co spowodowało decyzję o... zrobieniu prawka. Po pięćdziesiątce. Jak mój dziadek, tylko motywacja nieco inna... Tak czy owak, Lechu zdał egzamin, udał się do salonu z futerałem od basu celem przymiarki, futerał wlazł, Mini zostało zakupione. Po koncercie granym kilka lat temu w Hard Rock Cafe podszedłem do Janerki celem poboru autografu i przy okazji spytałem, jak sprawuje się autko.
- Daj spokój - padła odpowiedź - już tylko dwa punkty mi zostały...

Do najbliższego.