Zgodnie z zapowiadanym powrotem do codzienności wracam również do zwyczaju odwiedzenia raz na pewien czas jakiegoś salonu celem karnięcia się którąś z oferowanych nówek salonówek. Bardzo dobrym pretekstem dla takiej wycieczki są dni otwarte związane z prezentacją nowego modelu - a takie dni w ostatni weekend urządzał Peugeot.
Jak wiadomo, ostatnimi czasy najdynamiczniej rozwijającym się segmentem rynku samochodowego, radośnie wymyślonym przez marketoidy i skutecznie wciśniętym w gardła gładziutko łykających korpobełkot tzw. młodych profesjonalistów, są tzw. krosołwery. Szczególnie miejskie. Krosołwer taki charakteryzuje się tym, że na bazie dostępnych mechanizmów produkowanego już niewielkiego auta robi się samochód wyższy, agresywniej stylizowany, zazwyczaj obwieszony dizajnerskimi świecidełkami i rozpaczliwie udający terenówkę, którą nie jest i nigdy nie będzie. Napęd na 4 koła często nie jest dostępny nawet w opcji, wynalazek reklamowany jest jako "pogromca miejskiej dżungli" czy inne tego typu idiotyzmy i włala - można skasować śliniących się klientów na kwotę o połowę wyższą od udzielającego krosołwerowi większości podzespołów uczciwego miejskiego hatchbacka. Czasami auto okazuje się bardzo udane i rzetelne (np. Suzuki SX4, będące zresztą osobnym modelem, nie powiązanym zbyt mocno ze Swiftem), ale zazwyczaj otrzymujemy potworki w stylu Nissana Joke, przepraszam, Puke, na które zostaje wykreowana moda i dlatego idą jak świeże bułeczki, choć nie oferują więcej niż dużo tańsze zwykłe samochody segmentu B, na których bazują. Tak też powstało oparte na nowym Clio Renault Captur i wynalazek, którego dosiadłem w sobotę, czyli Peugeot 2008.
Musze przynnać jedno: 2008 jest ładny. Udane proporcje, brak przesady w przetłoczeniach - wszystko to sprawia, że całość wygląda o niebo lepiej od Sad Joke'a. Wrażenie nieco psuje jedynie bezsensowna chromowana listwa nad tylnymi drzwiami - skoro zdecydowali się na podwyższenie tylnej części dachu (i bardzo dobrze!), można było podwyższyć i szyby. Ale do tego potrzebna jest odwaga - taką, jaką wykazali się np. projektanci Skody Roomster, którą uwielbiam, co zresztą podkreślam przy każdej okazji. Generalnie - na 2008 patrzy się całkiem przyjemnie. Ale jak się nim jeździ?
Otóż... w zasadzie jak normalnym samochodem.
Miałem już okazję przejechać się "zwykłym" 208, więc dość specyficzny projekt deski rozdzielczej (na zegary spogląda się nad malutką kierownicą) nie był dla mnie nowością. Nie była także nowością dość wysoka pozycja za kierownicą, do której przyzwyczaiłem się jeżdżąc Zuzią. Zdziwiony byłem za to zaskakująco małą przestrzenią nad głową, ograniczoną przez opcjonalne okno dachowe. Osoba wyższa ode mnie (a jestem średniego wzrostu) szorowałaby sklepieniem czaszki po kancie podsufitki, w miejscu wycięcia na okno... Samo prowadzenie jednak było całkiem przyjemne. Wyposażony w silnik 1.6 VTi crossover Peugeota wystarczająco sprawnie przyspiesza, do tego dobrze trzyma się drogi, zaś siła wspomagania kierownicy jest dobrze dobrana. Widoczność we wszystkie strony jest - jak na współczesny samochód - zupełnie niezła, wspomagana zresztą przez czujniki parkowania, w które wyposażony był "mój" egzemplarz. Trudno mi ocenić nastawy zawieszenia, gdyż miałem okazję jechać tylko po równej, gładkiej nawierzchni (nowy odcinek między Konotopą a ul. Wirażową - nawet nie zorientowałem się, że już go otworzyli...), ale komfort zdawał się być zupełnie w porządku.
W porządku zdawały się też być możliwości przewozowe - co prawda bas w usztywnianym, piankowym pokrowcu nie wchodził do bagażnika (co nie było zaskoczeniem biorąc pod uwagę rozmiary auta), ale po złożeniu siedzeń uzyskujemy sporą przestrzeń z płaską powierzchnią ułatwiającą załadunek. Podejrzewam, że wlazłby cały mój sprzęt i jeszcze zostałoby trochę miejsca. Przyjemne wrażenie sprawiały także materiały użyte we wnętrzu. Generalnie byłem już niemalże skłonny odszczekać to, co wcześniej mówiłem na temat miejskich krosołwerów...
...i wtedy zerknąłem na cenę.
Ponad 80 tysięcy. PONAD OSIEMDZIESIĄT. Tak, to była wersja na tzw. pełnym tłuszczu (przy czym kapiący na głowę tłuszcz pod postacią okna dachowego skutecznie zmniejszał przestrzeń na mózgoczaszkę). Tak, tę wersję (Allure) z benzynowym 1,6 można mieć bez dodatkowych opcji za ok. 10 tysięcy mniej. Tak, podstawowa wersja Access 1,2 82 KM jest znacznie tańsza - 54 500 zł - ale to i tak za dużo jak na samochód tej klasy. Dużo za dużo.
Podsumowując, czyli zady i walety:
Peugeot 2008 to sympatyczne, nieźle jeżdżące, dość praktyczne autko, którym w razie potrzeby da się przewieźć sprzęt, do tego ładnie się prezentujące i dysponujące przyjemnym wnętrzem. Jednak cena czyni z niego gadżet dla naiwniaków w garniturkach, łykających bez pytania marketingowy bełkot. Chcesz mieć ładny, niewielki, zwinny samochód do miasta? Kup zwykłą 208 - jeździłem, bardzo fajna (niestety było to zanim odpaliłem blogasa i nie zrobiłem żadnych zdjęć, więc relacji nie budziet). Masz kasę wystarczającą na zakup 2008 i chcesz coś pojemniejszego od hatchbacka segmentu B? Za te pieniądze możesz mieć już uczciwego kompakta. A za kwotę wystarczającą na topowe 2008 - srogo wyposażone kombi, którym przewieziesz znacznie więcej. Ale nie będzie wyglądać tak prestiżowo na parkingu pod korpo.
Plusy:
* niezła praktyczność
* przyjemne właściwości jezdne i dynamika
* ładne wnętrze
* miła dla oka linia
Minusy:
* CENA
* mało miejsca na głowę w wersji z oknem dachowym
Co nim wozić:
Nie znam odpowiednio dizajnerskich basów. Zresztą korporobociki raczej nie woziłyby nim instrumentów, tym bardziej, że z rzadka słuchają muzyki, w której jest żywa gitara basowa...
Rozczarowany relacją ceny do jakości 2008 (w sumie czego się spodziewałem, to w końcu KROSOŁWER) stwierdziłem, że mam ochotę śmignąć jeszcze czymś. Dla odmiany - czymś zwyczajnym, do bólu prostym, tradycyjnym i przede wszystkim niedrogim. A wszystkie te przymiotniki celnie charakteryzują budżetowego peugeotowskiego kompaktowego sedana - model 301.
Na szczęście nie samym wykończeniem wnętrza czy stylistyka się jeździ. Ważniejsze są m.in. przestrzeń w środku, bagażnik i praktyczność. Te dwie ostatnie cechy dla gościa, który musi regularnie taszczyć sporo sprzętu, są wręcz priorytetowe. A tu... jest nieźle. Co prawda jedyna dostępną wersją nadwoziową jest sedan, czyli odmiana najsłabsza pod względem możliwości aranżacji przestrzeni bagażowej, ale sam bagażnik jest dość imponujący. Bas w piankowym pokrowcu wchodzi bez problemu. Podejrzewam, że w sztywnym futerale też by wlazł. Zresztą oparcie kanapy jest dzielone i składane - w przypadku dużej paczki niewiele to pomoże (sedan...) ale jeśli mamy kilka basów i np. nieduże combo lub samą głowę, może bardzo ułatwić zalogowanie sprzętu. I może nawet zmieści się jeden pasażer z tyłu.
Silnik, który przyszło mi odpalić, to stosunkowo nowa jednostka, niedawno zaprezentowana przez PSA. 3 cylindry, 1,2 litra pojemności i 72 KM to, wydawać by się mogło, gwarancja mizernych osiągów w samochodzie tej wielkości. Jednak... nie do końca. Szału nie było, ale dramatu też nie - trzeba było jedynie pamiętać, że zabawnie brzmiącą trzycylindrówkę należy kręcić nieco wyżej, niż silniki wyposażone w jeden cylinder więcej. Specyfika pracy tego silnika wymagała też przyzwyczajenia przy ruszaniu - niestety nie nabrałem go prawie do końca jazdy i spod świateł zdarzało mi się wystartować z dość żenującym "kangurkiem", co w 4-cylindrowym 2008 nie miało miejsca... Jednak, gdy już się ruszyło, nie było źle. Należy przy tym pamiętać, że samochód był obciążony tylko mną, pracownikiem salonu i basem w bagażniku. Gdyby na pokładzie znajdował się cały sprzęt lub wakacyjny ekwipunek, mogło by być gorzej - wyprzedzania w takich warunkach praktycznie sobie nie wyobrażam...
Na szczęście 301 jest dostępny również z benzynowym 1,6 (tym samym, który siedział pod maską testowego 2008) i dieslem o tej samej pojemności. Gdybym miał wybierać, brałbym większą benzynę. Niestety, wersji nadwoziowej nie mógłbym wybrać - i to chyba przesądza sprawę. Klienci poszukujący taniego, praktycznego kombi są skazani w zasadzie tylko na Dacię... i samochody używane. Ale czy to źle?
Podsumowując, czyli zady i walety:
Plusy:
* cena
* bagażnik
* niezły komfort
* prosta konstrukcja dobrze wróży w kwestii trwałości i przyszłych kosztów eksploatacji
Minusy:
* dostępny jedynie sedan
* trochę za słaby silnik 1,2 (i wymagająca wyczucia przy ruszaniu specyfika trzycylindrówki)
* "biedne" wnętrze
Co nim wozić:
Prosty, dość konserwatywny w formie samochód - to i prosty, konserwatywny bas: Fender Precision w bagażniku "trzystajedynki" poczuje się jak znalazł. Tylko nie próbuj wozić tam Henryka 8x8 czy lodówki Ampega . Nie wejdzie, nawet po złożeniu siedzeń. W końcu to sedan.
W porządku zdawały się też być możliwości przewozowe - co prawda bas w usztywnianym, piankowym pokrowcu nie wchodził do bagażnika (co nie było zaskoczeniem biorąc pod uwagę rozmiary auta), ale po złożeniu siedzeń uzyskujemy sporą przestrzeń z płaską powierzchnią ułatwiającą załadunek. Podejrzewam, że wlazłby cały mój sprzęt i jeszcze zostałoby trochę miejsca. Przyjemne wrażenie sprawiały także materiały użyte we wnętrzu. Generalnie byłem już niemalże skłonny odszczekać to, co wcześniej mówiłem na temat miejskich krosołwerów...
...i wtedy zerknąłem na cenę.
Ponad 80 tysięcy. PONAD OSIEMDZIESIĄT. Tak, to była wersja na tzw. pełnym tłuszczu (przy czym kapiący na głowę tłuszcz pod postacią okna dachowego skutecznie zmniejszał przestrzeń na mózgoczaszkę). Tak, tę wersję (Allure) z benzynowym 1,6 można mieć bez dodatkowych opcji za ok. 10 tysięcy mniej. Tak, podstawowa wersja Access 1,2 82 KM jest znacznie tańsza - 54 500 zł - ale to i tak za dużo jak na samochód tej klasy. Dużo za dużo.
Podsumowując, czyli zady i walety:
Peugeot 2008 to sympatyczne, nieźle jeżdżące, dość praktyczne autko, którym w razie potrzeby da się przewieźć sprzęt, do tego ładnie się prezentujące i dysponujące przyjemnym wnętrzem. Jednak cena czyni z niego gadżet dla naiwniaków w garniturkach, łykających bez pytania marketingowy bełkot. Chcesz mieć ładny, niewielki, zwinny samochód do miasta? Kup zwykłą 208 - jeździłem, bardzo fajna (niestety było to zanim odpaliłem blogasa i nie zrobiłem żadnych zdjęć, więc relacji nie budziet). Masz kasę wystarczającą na zakup 2008 i chcesz coś pojemniejszego od hatchbacka segmentu B? Za te pieniądze możesz mieć już uczciwego kompakta. A za kwotę wystarczającą na topowe 2008 - srogo wyposażone kombi, którym przewieziesz znacznie więcej. Ale nie będzie wyglądać tak prestiżowo na parkingu pod korpo.
Plusy:
* niezła praktyczność
* przyjemne właściwości jezdne i dynamika
* ładne wnętrze
* miła dla oka linia
Minusy:
* CENA
* mało miejsca na głowę w wersji z oknem dachowym
Co nim wozić:
Nie znam odpowiednio dizajnerskich basów. Zresztą korporobociki raczej nie woziłyby nim instrumentów, tym bardziej, że z rzadka słuchają muzyki, w której jest żywa gitara basowa...
Rozczarowany relacją ceny do jakości 2008 (w sumie czego się spodziewałem, to w końcu KROSOŁWER) stwierdziłem, że mam ochotę śmignąć jeszcze czymś. Dla odmiany - czymś zwyczajnym, do bólu prostym, tradycyjnym i przede wszystkim niedrogim. A wszystkie te przymiotniki celnie charakteryzują budżetowego peugeotowskiego kompaktowego sedana - model 301.
Na pierwszy rzut oka Peugeot 301 nie wyróżnia się niczym. Na drugi też. Zwykły nieduży sedan, idealny dla działkowicza lubiącego kapelusze. Ale teraz wszystko musi mieć atrakcyjną marketingowo nazwę - kompaktowy sedan brzmi tak sobie a przede wszystkim tak sobie się kojarzy, dlatego wymyśliłem nowe, chwytliwe określenie dla tego segmentu: SCV. Senior Citizen Vehicle. Z przyjemnością udostępnię tę nową nazwę zainteresowanej firmie - rzecz jasna za odpowiednią opłatą.
Wnętrze też jest zwyczajne. Bardzo tradycyjnie prezentująca się deska rozdzielcza, proste, przejrzyste wskaźniki, tam, gdzie 2008 (w wyższych wersjach) ma ekran dotykowy, tam 301 ma trzy zwykłe pokrętła... Całość ma szanse spodobać się kierowcom o konserwatywnym guście. Niestety, w parze z prostą obsługą wynikającą częściowo z nieskomplikowanej stylistyki idą tanie materiały użyte do wykończenia wnętrza. Mam wrażenie, że choćby boczki drzwi w Madzi prezentują się lepiej - nie mówiąc już o Chaimku, który w porównaniu z 301 był wykończony luksusowo. Nie da się ukryć - do spółki z bliźniaczym Citroenem C-Elyssee sedan Peugeota to niedrogi samochód mający stanowić konkurencję głównie dla Dacii Logan... i aut używanych. I to widać.
Na szczęście nie samym wykończeniem wnętrza czy stylistyka się jeździ. Ważniejsze są m.in. przestrzeń w środku, bagażnik i praktyczność. Te dwie ostatnie cechy dla gościa, który musi regularnie taszczyć sporo sprzętu, są wręcz priorytetowe. A tu... jest nieźle. Co prawda jedyna dostępną wersją nadwoziową jest sedan, czyli odmiana najsłabsza pod względem możliwości aranżacji przestrzeni bagażowej, ale sam bagażnik jest dość imponujący. Bas w piankowym pokrowcu wchodzi bez problemu. Podejrzewam, że w sztywnym futerale też by wlazł. Zresztą oparcie kanapy jest dzielone i składane - w przypadku dużej paczki niewiele to pomoże (sedan...) ale jeśli mamy kilka basów i np. nieduże combo lub samą głowę, może bardzo ułatwić zalogowanie sprzętu. I może nawet zmieści się jeden pasażer z tyłu.
Praktyczność jednak nie na wiele się zda, jeżeli samochód nie ruszy z miejsca. Odpaliłem więc silnik i ruszyłem.
Silnik, który przyszło mi odpalić, to stosunkowo nowa jednostka, niedawno zaprezentowana przez PSA. 3 cylindry, 1,2 litra pojemności i 72 KM to, wydawać by się mogło, gwarancja mizernych osiągów w samochodzie tej wielkości. Jednak... nie do końca. Szału nie było, ale dramatu też nie - trzeba było jedynie pamiętać, że zabawnie brzmiącą trzycylindrówkę należy kręcić nieco wyżej, niż silniki wyposażone w jeden cylinder więcej. Specyfika pracy tego silnika wymagała też przyzwyczajenia przy ruszaniu - niestety nie nabrałem go prawie do końca jazdy i spod świateł zdarzało mi się wystartować z dość żenującym "kangurkiem", co w 4-cylindrowym 2008 nie miało miejsca... Jednak, gdy już się ruszyło, nie było źle. Należy przy tym pamiętać, że samochód był obciążony tylko mną, pracownikiem salonu i basem w bagażniku. Gdyby na pokładzie znajdował się cały sprzęt lub wakacyjny ekwipunek, mogło by być gorzej - wyprzedzania w takich warunkach praktycznie sobie nie wyobrażam...
Na szczęście 301 jest dostępny również z benzynowym 1,6 (tym samym, który siedział pod maską testowego 2008) i dieslem o tej samej pojemności. Gdybym miał wybierać, brałbym większą benzynę. Niestety, wersji nadwoziowej nie mógłbym wybrać - i to chyba przesądza sprawę. Klienci poszukujący taniego, praktycznego kombi są skazani w zasadzie tylko na Dacię... i samochody używane. Ale czy to źle?
Podsumowując, czyli zady i walety:
Plusy:
* cena
* bagażnik
* niezły komfort
* prosta konstrukcja dobrze wróży w kwestii trwałości i przyszłych kosztów eksploatacji
Minusy:
* dostępny jedynie sedan
* trochę za słaby silnik 1,2 (i wymagająca wyczucia przy ruszaniu specyfika trzycylindrówki)
* "biedne" wnętrze
Co nim wozić:
Prosty, dość konserwatywny w formie samochód - to i prosty, konserwatywny bas: Fender Precision w bagażniku "trzystajedynki" poczuje się jak znalazł. Tylko nie próbuj wozić tam Henryka 8x8 czy lodówki Ampega . Nie wejdzie, nawet po złożeniu siedzeń. W końcu to sedan.
może zrobią kombi 301, nie wiem czemu tak dziadują,choć w sumie oni sa już w kiepskiej kondycji, na kroplówce,,, a jak ktoś jest na kroplówce to skakać nie będzie ..
OdpowiedzUsuń301 w kombiaczu byłoby BARDZO na miejscu. Sam bym się pewnie zaczął zastanawiać, czy nie warto by sobie zrobić kosztów w firmie (wielka mi firma - 1-osobowa działalność, samozatrudnienie skrótowo rzecz ujmując)... po czym machnąłbym na to ręką i dalej odkładał na GS-a ;-)
Usuń2008 - wiedzę że mamy podobne wrażenia odnośnie tylnej części dachu. Ale nie zgodzę się co do ceny. Niecałe 60 tyś to stosunkowo niedużo; za tę cenę można kupić prawie gołego Yarisa, wyglądającego jak kupa. Albo Dacie MPV - na wypasie. O nowym SX4 zapomnij, nawet 2wd.
OdpowiedzUsuń301 - faaajny jest, jakbym potrzebował coś większego (i byłoby mnie stać!!!), to takiego 1,6 w automacie bym się skusił. Tutaj jedyną konkurencją jest Dacia, ale automat niedostępny ;-)
Gołego Yarisa można mieć od ok. 40 tys., posiadającego silnik i jakieś tam wyposażenie - od ok. 50. To też sporo. Natomiast co do 54400 za bazowego 2008 - pamiętaj, że dostajesz za to 3-cylindrowe 1,2 82 KM... No ja nie wiem, czy taki szał.
Usuńa gdzie tam szał! tyle że 2008 to już kawałek samochodu, na pewno bardziej sensowny i tańszy niż Kaszkaj ;-)
UsuńByć może - choć Kiszkaja ma znajomy i sobie chwali. Ale używkę kupił, więc trochę taniej jakby.
UsuńSenior Citizen Vehicle - dobre, dobre. Musisz dodać przy nazwie c albo r w kółeczku, bo inaczej korpo ukradną Ci pomysła.
OdpowiedzUsuńCo do peżotowych fur to niestety nie wykażę się - współczesne plastiki jakoś tak średnio mnie interesują.
Za osiem dych to masz juz volvo v40. W biednej wersji, ale z zewnątrz nie widac. To tyle w temacie prestiżu na korpoparkingu.
OdpowiedzUsuńNo cóż, cenowo ciężko trafić na to, co jest warte pieniędzy. Jak ktoś się za bardzo nie zna na samochodach, to da tyle, ile sobie sprzedawcy zażyczą, byle tylko autko było ładne i miało odpowiedni kolor :P
OdpowiedzUsuń