Jak w każdy poniedziałek, zastanawiam się dziś co komu przeszkadzał weekend. Zamiast siedzieć w robocie wyszło by się na spacer - pogoda ładna, złote liście, kasztany turlają się wprost pod nogi, a i jakieś wrosty na pewno można by było tu i ówdzie upolować. Generalnie poniedziałkowy spleenik. Na szczęście w plecaku spoczywa sobie zakupiony w piątek aktualny numer magazynu Auto Moto, w którym na stronie 79 można znaleźć jeździdło, które znam od półtora roku i gębę, którą znam w zasadzie od zawsze.
Zacznijmy od tego, że ok. miesiąca temu otrzymałem propozycję pojawienia się z Madzią w artykule o zadowolonych użytkowinkach samochodów za niewielki pieniądz. Oczywiście, łasy na wszelki fejm i spragniony tłustego lansu, zgodziłem się od razu. Wkrótce potem odbyła się mała sesyjka zdjęciowa. W tzw. międzyczasie na liczniku Madzi wyświetliła się bardzo zacna liczba:
Liczba ta rosła (i rośnie nadal), co poskutkowało rychłym pojawieniem się na wyżej wzmiankowanym liczniku kolejnej interesującej wartości:
Tak sobie jeździłem (nie tylko Madzisławą - wraz z przyjściem jesieni moje niemotoryzacyjne potrzeby transportowe przerzuciłem z roweru na zbiorkom), czekałem, kupowałem kolejne numery Motoru i zacząłem się zastanawiać, czy aby artykulik nie został odrzucony. Zapomniałem jednak, że to samo wydawnictwo wydaje też inne pismo - tym razem miesięcznik - a artykuły znanego mi i lubianego przeze mnie obywatela ukazują się również tam. A uświadomił mnie w tym temacie jeden z czytaczy (i jednocześnie pisacz innego blogasa), który akurat zanabył najświeższy numer i podrzucił mi na fąpaża tę oto niespodziankę:
Zdjęcie podrzucone z fąpaża Old Parked Cars Warsaw |
Oczywiście natychmiast udałem się do kiosku celem zanabycia egzemplarza periodyku. Do czego zachęcam i Was.
A tymczasem Madzia jeździ, nabija kolejne kilometry (choć, jak już wspomniałem, z okazji jesieni przeprosiłem się ze zbiorkomem i jeżdżąc środkami masowego rażenia nadrabiam zaległości czytelnicze)... i rdzewieje. W planach jest zmiana oleju i filtrów oraz przyjrzenie się buczącego w pewnym zakresie obrotów wydechowi. Trzeba będzie dopisać do tego zajęcie się rudzielcem. Inaczej po zimie błotników może już nie być...
Życzymy Madzi osiągnięcia przelotu w wysokości 666666 km.
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo słuszna koncepcja.
UsuńFejm się zgadza jednym słowem :) No pomyślności życzę i miliona kilometrów jeszcze...co najmniej!
OdpowiedzUsuńNo nieee no, przy moich przebiegach to ten milion troszkę by zajął. Ale dziękuję okrutnie i mam nadzieję, że Madzia rzeczywiście takiego przebiegu jest skłonna dożyć.
Usuń1. pierwsze zdjęcie COŚ mnie przypomina...;-)
OdpowiedzUsuń2. Celebryta, kurde!
3. Proponowałbym, skoro i tak nią nie jeździsz, najpierw zająć się blacharką, bo faktycznie tylna belka Ci na wiosnę będzie miała bliskie spotkanie z kanapą i nie będzie po co oleju i filtrów wymieniać
1. A, rzeczywiście!
Usuń2. Oj tam.
3. Nie napisałem, że nie jeżdżę. Jak bym niby taszczył 3 w porywach do 4 basów na próby i sztuki? Niestety, Madzia jest mi niezbędna regularnie min.3 razy w tygodniu. A na profesjonalne ogarnięcie blacharskie zwyczajnie mnie nie stać.
A, podziękowawszy. Jak Wasze Beemwiczki?
OdpowiedzUsuńTych błotników już nie ma. Jest za to popękana szpachla :-)
OdpowiedzUsuńNo to czas nałożyć kolejną warstwę ;-)
Usuń