niedziela, 28 grudnia 2014

Śmignąwszy: Roomster

Dobrý  večer.

Święta już za nami, powoli zbliża się koniec roku, ale jeszcze zostało kilka dni, które można wykorzystać np. na opisanie sprzętu, którym miało się okazję bujnąć w ciągu ostatnich tygodni. Toteż właśnie to mam zamiar niniejszym uczynić. Ostatni test w 2014 roku, następny dopiero w 2015, czekanie do przyszłego roku, tak bardzo najgorzej, nuda, gdzie jest kontent, cofam lajka.

Jak już wspomniałem w top 10 najładniejszych samochodów w miarę współczesnych, z dziwnych, niezrozumiałych dla kogokolwiek normalnego powodów strasznie podoba mi się Skoda Roomster. Nietypowe proporcje, to dziwaczne załamanie linii okien, przód kabiny nieco przypominający samoloty (i ostatnie pomysły Saaba) - to wszystko do mnie mówi. Nic nie poradzę, przepraszam, nie strzelać do basisty - nie jest do końca normalny. Tak czy inaczej, według mnie jest to jedyny model Skody, który jest JAKIŚ. Bardzo chciałem karnąć się kiedyś Roomsterem, żeby zobaczyć, czy jeździ równie fajnie, co wygląda - tym bardziej, ze kiedyś jechałem takim, tyle, że z tyłu (taksówką), i było tam naprawdę mnóstwo miejsca. NAPRAWDĘ MNÓSTWO. W końcu, zachęcony spamem przychodzącym mi na skrzynkę (WYPRÓBUJ SKODĘ, WYGRAJ ŻYCIE W PRESTIŻU), umówiłem się na jazdę próbną. I pojechałem.


Salon Skody mieszczący się na ul. Połczyńskiej położony jest w miejscu, gdzie jeszcze do niedawna nie było żadnej cywilizacji poza sporą stacją trafo a dojazd możliwy był w zasadzie tylko z jednej strony. Na szczęście wybudowany w ostatnich latach wiadukt umożliwił dotarcie do Mor (Morów?) od strony Ursusa. Jadąc tamtędy minąłem miejsce, gdzie znajdowała się meta tegorocznych Nitów.

Sam salon nie wyróżniałby się w zasadzie niczym, gdyby nie jeden stojący tuż przy drzwiach element - konkretnie zaś piękna, czarna Skoda 1101 Tudor z 1948 lub 1949 roku. NA CZARNYCH. Wedle tabliczki informacyjnej, jej odbudowa trwała k. 9 lat. Nie bardzo rozumiem, czemu prace nad - bądź co bądź - dość popularnym w swych latach autem miałyby trwać tak długo. Jedynym wytłumaczeniem, jakie przychodzi mi do głowy jest długotrwałe poszukiwanie elementów tzw. galanterii chromowanej, czyli ozdobnych wykończeń, które rzeczywiście bywają trudne do zdobycia i potrafią kosztować chore pieniądze. Tak czy inaczej, efekt finalny jest świetny i Tudor jest fantastyczną ozdobą salonu.



Mimo wszystko wątpię, czy jest to oryginalny wzór tapicerki

Przejdźmy jednak do tego, po co wybrałem się do dość odległego salonu (nie narzekam, sam go wybrałem właśnie dlatego, że w tamtych okolicach praktycznie nie bywam), czyli do Roomstera.

Egzemplarz, którym przyszło mi wykonać próbną rundkę, był niestety srebrny, co sprawiało, że nawet bycie Roomsterem nie zdało się na zbyt wiele. Raz jeszcze (jak zawsze) okazało się, że srebrny lakier jest w stanie nawet najciekawiej wyglądające auto zmienić w mdłe wizualnie mydło pozbawione jakichkolwiek cech. Dla kontrastu - w salonie stał jasnobłękitny Roomster wyposażony w opcjonalne okno dachowe (nie, to nie do końca to samo, co szyberdach), który prezentował się świetnie. Zresztą był już ponoć zaklepany.

Jednak nie lakierem się jeździ, kupując nówkę-salonówkę można wybrać takie wykończenie, jakie się chce, a ja przyjechałem ocenić to, jak jeździ Roomster. I, oczywiście, czy nadaje się do transportu sprzętu basowego.

A nadaje się zupełnie nieźle.


Bagażnik Roomstera, będącego jednym z najmniejszych przedstawicieli klasy tzw. kombivanów, może nie rzuca na kolana pojemnością czy szerokością (która jest szczególnie ważna w przypadku konieczności przewiezienia basu w sztywnym futerale), ale okazuje się całkiem ustawny. Basówka w usztywnianym pianką pokrowcu daje się bez problemów włożyć na skos - tak, jak w wielu sporo większych samochodach. Do tego jest naprawdę głęboki.

Jednak zdolności przewozowe Roomstera najmocniej błyszczą w momencie, gdy zaczynamy bawić się możliwościami powiększania przestrzeni bagażowej. A te naprawdę robią wrażenie.

Zacznijmy od tego, że - jak większość jej konkurentów - praktyczna Skoda ma tylną kanapę dzieloną na trzy części. Każdą z nich można składać osobno. Można położyć samo oparcie (powstaje wtedy wysoki stopień), można też złożyć wybraną część siedzenia "na dwa", czyli po położeniu oparcia postawić złożoną całość razem z siedziskiem pionowo do przodu, dzięki czemu uzyskujemy sporą, płaską powierzchnię. Elementy kanapy można też dość łatwo demontować, zaś po wyjęciu środkowej, najwęższej części, dwie zewnętrzne można przysunąć do siebie. Sprytne.

Wspominałem już, że na tylnym siedzeniu Roomstera jest naprawdę dużo miejsca? 


Niestety, za kierownicą sympatycznej Skodziny nie jest już tak dobrze, jak z tyłu.

Roomster jest oparty na drugiej, właśnie schodzącej ze sceny generacji Fabii. Dzieli z nią front, silniki, przednią część płyty podłogowej wraz z zawieszeniem oraz miejsce dla kierowcy i siedzącego obok niego pasażera. Oznacza to również, że taka sama jest deska rozdzielcza - solidnie zmontowana z przeciętnych materiałów i w bazowych wersjach sprawiająca wręcz depresyjne wrażenie - oraz pozycja za kierownicą. A do tej ostatniej można się przyczepić.

Być może nie poświęciłem wystarczająco dużo czasu na ustawieniu fotela i kierownicy pod siebie. Być może miałem go też za mało na przyzwyczajenie się do tego, jak siedzi się z przodu w czeskim kombivanie. Jednak w większości innych samochodów (także tych niedrogich) nie miałem takich problemów. Niesprawiedliwym byłoby określenie, że za kierownicą Roomstera siedzi się jak na zydlu czy na krześle - nie mam problemu z wysoką, dość pionową pozycją. Fotel też był dość wygodny. Mimo to pozycja (po ustawieniu fotela zgodnie z moim wzrostem) zdawała się dość nienaturalna. Miałem też poczucie pewnej ciasnoty - zaskakujące, biorąc pod uwagę ogrom miejsca z tyłu.

Wrażenia z samej jazdy na szczęście były już zupełnie niezłe.

Pod maską "mojego" Roomstera znajdował się najprostszy i chyba najrozsądniejszy w obecnej gamie Skody 80-konny benzyniak o pojemności 1,4 litra. Czemu najrozsądniejszy? Jest to jedyna dostępna w Roomsterze prosta, niedroga w obsłudze jednostka, pozbawiona turbodoładowania czy bezpośredniego wtrysku. Niestety, zdecydowanie najlepszy pod tym względem silnik koncernu VAG, nieśmiertelny, 105-konny benzyniak 1,6, został wycofany w momencie liftingu. Zniknęło tez legendarne 1.9 TDI - na szczęście zostało zastąpione cieszącym się (póki co) dobrą opinią dieslem 1.6 TDI CR. Wiadomo jednak, że drogi serwis współczesnych silników wysokoprężnych czyni ich zakup opłacalnymi wyłącznie wtedy, gdy robimy spore przebiegi a samochód eksploatujemy głównie w długich trasach, gdzie bez problemu "przepala" się DPF, bezlitośnie zatykający się w miejskich korkach. Jeśli zatem jeździmy głównie po mieście pozostają silniki benzynowe. Nowoczesne, dynamiczne i oszczędne 1.2 TSI pod względem awaryjności jest troszkę lepsze od 1.4 TSI, ale równie dobrze możemy powiedzieć, że rak jest lepszy od AIDS. Dlatego, jeśli chcemy jeździć autem jeszcze choć trochę po upływie gwarancji, pozostaje to, co miałem okazję zmuszać do pracy swą prawą stopą, czyli wspomniane już "zwykłe" 1.4 16V. I, choć szału nie robi, do sprawnej jazdy po mieście zupełnie wystarczy. 80 KM w aucie o tej masie to niezbyt dużo, jednak pod w miarę sprawną stopą potrafi zupełnie sprawnie wyekspediować Skodę do przodu, nie grożąc, że nasze nerwy będą szarpane klaksonami znajdujących się za nami samochodów. Roomster byłby na pewno w stanie poradzić sobie z większą mocą, o czym świadczą niezłe, sprężyste nastawy zawieszenia - nie za twarde ale też nie bujające na zakrętach, sugerujące, że auto bez problemu poradzi sobie zarówno z szybszą jazdą, jak i z kompletem pasażerów oraz pełnym bagażnikiem. I w sumie chętnie wykorzystałbym pocieszne, czeskie jeździdło właśnie do takich celów. Czyli do tych, do których zostało stworzone.

Gdyby tylko pozycja za kierownicą była wygodniejsza.


Podsumowanie, czyli zady i walety:

Skoda Roomster to całkiem sympatyczne toczydło. Sympatyczne a zarazem praktyczne - bagażnik jest spory, a możliwości aranżacji przestrzeni ładunkowej imponują. Do tego aktualnie Skoda oferuje niezłe promocje, dzięki czemu nieźle wyposażonego Roomstera 1.4 80 KM można mieć za ok. 50 tysięcy, co jest niezłą ofertą w tej klasie. Jednak bardzo rozczarowała mnie przede wszystkim pozycja za kierownicą - wrażenie ciasnoty nie opuszczało mnie ani na chwilę. Jeśli jednak Tobie będzie tam wygodnie - warto się skusić. A przynajmniej warto sprawdzić.

Ja jednak za te pieniądze wolałbym choćby Dustera.

Plusy:

* spory bagażnik
* praktyczność (bardzo duże możliwości kształtowania przestrzeni bagażowej)
* niezłe zawieszenie
* fajna stylistyka zewnętrzna (tak, będę jej bronił)

Minusy:

* ciasne, niewygodne miejsce kierowcy
* ponura deska rozdzielcza
* tylko jeden rozsądny benzyniak w gamie

Co nią wozić:

Roomster to auto zarówno pocieszne z wyglądu (pod warunkiem, że nie jest srebrne), jak i praktyczne. Do bagażnika wejdzie sporo sprzętu, szczególnie gdy złoży się część tylnej kanapy. Można wozić nią robione w Czechach Spectory Euro i ReBop. Po złożeniu tyłu można załadować do niej czeską wersję fenomenalnego elektrycznego kontrabasu NS-Design. A można też targać nią stare, jeszcze czechosłowackie Jolany - równie oryginalne, co stylistyka Roomstera.

Na shledanou!

17 komentarzy:

  1. Dla mnie te okna są totalną porażką. Zresztą, cały design Skody z ostatnich lat w ogóle nie współgrał, wyglądało to jakby oddali do produkcji nieskończony szkic samochodu. Roomster jeszcze przelał tą czarę. Na szczęście obecne Skody się poprawiają.
    Niemniej Roomek jest rozsądnym autem za przyzwoitą kasę, ponadprzeciętnie przestronnym ze sprawdzonymi jednostkami napędowymi, może oprócz owianych złą teorią TSI. Ale jeśli chodzi o kombivany to zdecydowanie Kangoo. Pamiętam jak za dzieciaka było ono moim motoryzacyjnym marzeniem. Dlaczego - nie jestem w stanie powiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, mi się właśnie te okna bardzo podobają. Są zabawne. Co do Kangoo - jedynka jak najbardziej tak, pod warunkiem, że zadbana. I w benzynie. Dwójka już nie bardzo. Z nowszych wolałbym aktualne Doblo.

      Usuń
  2. Ja miałem kiedyś przyjemność jeździć Roomsterem jakieś dwa tygodnie i przyznam, że wątpliwą. Wtedy jeszcze silnik benzynowy 1,4 miał chyba 85 koników i na pewno też 16 zaworów. Ale był po prostu koszmarny - żłopał hektolitry paliwa (8-9 litrów w mieście, przy spokojnej jeździe), a dynamika pozostawiała bardzo wiele do życzenia.
    Zgadzam się w całej rozciągłości z oceną miejsca pracy kierowcy - jest wręcz klaustrofobicznie. I w podstawowych wersjach wyposażenia atmosfera faktycznie trąci grobowcem. Prawdopodobnie miało być praktycznie, do wszystkiego blisko (i w sumie nawet jest), ale... no już bez przesady. I pozycja za kółkiem faktycznie jakaś taka dziwna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentarze nie działają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Działają, ale jest z nimi jakiś problem. Często w ogóle się nie zapisują. Niektórzy komentatorzy w ogóle nie mogą pisać, nie wiem, czemu. Nigdzie nie znalazłem rozwiązania tego problemu.

      Usuń
    2. Z tego co widzę nie działają jeśli jestem zalogowany na koncie google. Usun ta integracje z google i tak niewiele to daje a jak widać przeszkadza.
      A co do Roomstera to jego kabina nie jest ciasna. To jest tylko kwestia dziwnie wysokiej pozycji fotela kierowcy - siedzi się jak na krześle. Do tego krótki i nisko umieszczony drążek zmiany biegow sprawia ze niskie osoby muszą się pochylac żeby wrzucić piątkę. Paradoksalnie człowiekowi wysokiemu jest w tym wnętrzu wygodniej niż małemu. Do tego przednia szyba, mała jak w czołgu i szerokie słupki A. To tyle z wad. Natomiast dziwią mnie zawsze narzekania na wygląd wnętrza. Jest przeciętne i bez polotu, ale jest wiele brzydszych. Do tego dobrze zmontowane z solidnych materiałów, przez 60 000 km nic się nie zuzylo. W Dacii tego nie dostaniesz.
      Legendy o silniku TSI mam wrażenie ze są dość bezmyślnie powtarzane przez ludzi, którzy nigdy go nie mieli (cos jak z Francuzami). Co niby tam się tak strasznie psuje? Zwłaszcza w porównaniu z 1.4 16v który nie jest mistrzem niezawodności a do tego dużo pali i nie jedzie. Dziś nie wrocilbym do "normalnego" silnika - chyba ze byloby to cos jak 2.0 Mazdy, 165 km i 200 Nm (ale ten akurat silnik jest bardziej skomplikowany niż TSI) albo cos jeszcze większego. Wolnossacej benzyny typu 1.4 albo 1.6 bym raczej nie wybrał (może to uraz po Oplu gdzie 1.8 było słabsze niż 1.2 TSI i do tego bardziej awaryjne).

      Usuń
    3. Będę musiał sprawdzić jak to się robi - inna rzecz, że Blogger/Blogspot należ do Google, więc boję się, że może być z nim spięty "na sztywno".

      Co do pozycji za kierownicą - jeździłem już najróżniejszymi samochodami ale w Roomsterze po prostu nie udało mi się znaleźć wygodnej pozycji. Jestem średniego wzrostu - 178 cm.

      Wygląd wnętrza - smutny, depresyjny wręcz. Ale owszem, zgodna, jest dobrze zmontowane. Niedoróbek nie widziałem.

      Na TSI narzekają głównie ci, którym przeskoczył łańcuch przez wadę napinacza, a gdy wcześniej (na gwarancji!) zgłaszali hałas łańcucha, byli odsyłani przez ASO ze słowami "ten typ tak ma". Fora użytkowników huczą od takich wpisów. Gdyby były to pojedyncze przypadki to ok, ale tego jest masa. Tyczy się to głównie 1.4 TSI, ale w 1.2 tez się zdarzało dość często. Potwierdził to mechanik, z którym ostatnio rozmawiałem. Wiem, teraz przeszli na pasek, ale sorry, nie ufam i tyle. Co ciekawe, podobno z 2.0 nie było tych problemów.

      Usuń
    4. Tak się spodziewał ze o łańcuch chodzi. Akurat forum Skody przeglądam regularnie i nie spotkałem jeszcze nikogo komu by faktycznie w 1.2 przeskoczył. Fakt był ten problem w 1.4 usunięty w ramach akacji serwisowej gdzie wszystkim (także po gwarancji) zmieniano go gratis. W 1.2 spotkałem trochę ludzi narzekajacych na turkotanie (są tez jakieś filmiki na YouTube, etc) ale tez wszyscy mieli bez problemu te łańcuchy wymieniane na wzocnione (w 2011 roku go zmienili), Skoda udziela nawet specjalnej przedłużonej gwarancji na ten rozrząd, juz po zakończeniu normalnej gwarancji na auto. O przeskakiwaniu łańcucha jest tez sporo wątków na forach niezawodnej przecież Toyoty, ze o 1.6 THP PSA nie wspomne. Ja jak narazie (odpukac) jeździe bez żadnych problemów i mam nadzieje ze nic się nie urwie (choć długo się zastanawialem przed zakupem). Problem wydaje mi się wyolbrzymiony, podejrzewam ze sporo tych problemów wynika z braku dbałości o olej, który przy olejowym napinaniu łańcucha jest krytycznie ważny. Generalnie jak miałem Ople to mechanicy pierwsi mi mówili Dzień Dobry jak wchodził em do serwisu, wiec Skoda TSI stanowi tu niezwykłą wprost odmianę. A Opel miał prosty, starodawny silnik (i nie mógł przejechać 10 tys km bez awarii osprzętu, do tego pil olej).

      Usuń
    5. Ciekawe jest to, co piszesz. Być może w Skodzie inaczej do tego podeszli - informacje, które miałem, dotyczyły głównie Golfów 1.4 TSI i Polo 1.2 TSI. Były tez zgłoszenia dot. Seatów. O problemie ze Skodą słyszałem tylko raz, więc może rzeczywiście. Nie zapominajmy jednak o nadmiernej komplikacji 1.4 TSI Twincharger i jego problemie z wypalanymi tłokami. Naprawdę, wolałbym nie. Tęsknię za niezniszczalnym 1,6 8V 105 KM. To był silnik.

      A co do Opla - mam jedno tylko wytłumaczenie: był Oplem.

      Usuń
  4. Podzielam Twoje odczucia. W Roomsterze zakochałem się, jak pokazali pierwszy prototyp z rozsuwanymi drzwiami, samolotową szybą przednią i przezroczystą tylną klapą. I za każdym razem jak jestem w salonie Skody to uśmiecham się na widok tego skitranego w kącie pudła na tle "nowoczesnych" rapidów i octavii, ktorym jakoś zabrakło wyrazu. Jedyny "jakiś" samochód od czasów Roomstera w ofercie Skody to Superb do liftingu. Ale i jego Skoda wykastrowała... obawiam się, że drugiego Roomstera nie będzie, choć jego długi staż sugeruje opłacalność produkcji dla Skody. W każdym razie funkcjonalność jest obiektywnie na 5 z plusem i tego nikt nie odbierze. A 1,4 80KM też potrafi być oszczędne, jeśli nie szuka się w nim tego, czego znaleźć się nie da - wulkanu mocy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zamin zacznie się ropiejąca wysypka, wynikająca z alergii na współczesną Skodę, to tylko szybciutko:
    - to nie jest tak, że do słupka B to jest to Fabia, a dalej Oktavia poprzedniej generacji? - bo podobnież tym tłumaczona jest różnica rozstawu kół na osiach...
    - bagażnik tak naprawdę przeraża - spory "kuper", a wewnątrz zabudowany plastikami; co poeta miał na myśli?
    - gdzie jest koło zapasowe? widzę wysoki próg i tapicerkę sięgającą pod tylne "fotele"...
    - TSI/FSI...nie, żebym się znał, ale widziałem rozebrane - z rozbryzgami oleju z odmy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Tylną belkę - ztcw - ma z Octavii I. A jak powstała płyta podłogowa, tego niestety nie wiem.
      2. Jest większy niż wydaje się na zdjęciach. Ale plastiki rzeczywiście bessęsu.
      3. Nie sprawdzałem.
      4. Dlatego też nie zaryzykowałbym.

      Usuń
  6. Zapomniales zdjecia deski rozdzielczej i miejsca kierowcy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomniałem. W testówce salonowej podczas jazdy próbnej nie zawsze się da. A jedyną metodą zdobywania takich aut do testów jest dla mnie póki co umawianie się na jazdy próbne pod pozorem zainteresowania. Jeszcze niestety renoma nie ta ;-)

      Usuń
    2. Jak ladnie poprosisz to powinni sie zgodzic. Ja w ten sposob obcykalem nowego mustanga i Lexusa LFA. Po prostu powiedzilem sprzedawcy ze chcialbym obejrzec i cyknac pare fotek bo przeciez nie wydam 500tys $ na samochod. Gosc wzial kluczyki i otworzyl samochod, a ja sobie cykalem. Jak skonczylem zamknalem auto oddalem klucze, uscisk dloni, do swiedanja wsiem i juz.

      Aha, i nie prowadze zadnego bloga :) Wiec o renomie nawet nie ma co wspominac.

      Usuń
  7. Jeśli do słupka B jest to Fabia to rzeczywiście za kierą musi być klaustrofobicznie. Wiem co mówię bo sam miałem jeszcse jakieś 1,5 roku temu przyjemność wożenia się taką w kolorze srebrnym z czteroliterowym skrótem na drzwiach i literką na dachu. I kolana to mi się nijak wygodnie pod kierę nie mieściły. Nie wiem może niewymiarowy jestem.

    Co do TSI. Znajoma ma B6 z 1.8 TSI i silnik przy przebiegu rzędu 90.000 żre olej jak miliarder wpier***a kawior. Jest słabo, na tyle słabo że gdyby nie fakt że to flotowy do dawno by się go pozbyła. A tak to tylko co jakiś czas dostaje telefon "Marcin może byś wpadł dolać olej..."

    OdpowiedzUsuń