niedziela, 10 kwietnia 2016

Eventualnie: Rembertów Rally

Wiosna, panie sierżancie. A skoro wiosna, to i początek sezonu eventowego.

Przez ponure zimowe miesiące człowiek może zdążyć stęsknić się za imprezami graciarskimi - szczególnie tymi, które polegają na gubieniu się w mało znanych rejonach miasta, odczytywaniu liter z czarnych blach i identyfikowaniu wrastających w parkingi lub podwórka (lub czasopisma) złomów. Owszem, w grudniu odbył się nader sympatyczny ZimoWUK, jednak on jeden wiosny nie czyni (i to nie tylko dlatego, że zima dopiero się podówczas zaczynała).

Wiosnę czyni natomiast fakt, że w końcu po zimowej przerwie zaczęło się nawigacyjno-turystyczne rajdowanie.

Dwie imprezy - Zamieć i ManuWUK - ze względów czasowo-organizacyjnych przeszły mi koło nosa. Zamieci nie żałuję w ogóle (temat przewodni obejmował warszawskie stadiony i piłkę nożną, która nie interesuje mnie w najmniejszym nawet stopniu), za to ManuWUK był rajdem, na który troszkę czekałem i nieco żal mi braku możliwości zauczestniczenia. Na szczęście jednak taką możliwość miałem w przypadku radju, na który zaostrzyłem sobie zębiska (jeszcze kilka mi zostało) już w momencie, gdy dowiedziałem się o nim: I Nawigacyjny Rajd Rembertowski.

Rembertów to dziwna dzielnica. Częściowo wojskowa, częściowo zielona, częściowo zaś ruderowo-pierdolnikowo-zagracona. Do tego wszędzie daleko (na szczęście jest pociąg, dzięki któremu w centrum jesteśmy w kwadrans), drogi nędzne a do tego niedawno zaczął się remont jednego z głównych skrzyżowań - tego, przy którym mieści się najbardziej znany warszawski szrot. A to właśnie przez nie prowadziła droga na miejsce startu od mej Czcigodnej Staruszki (tej, co kiedyś cisnęła Fiestką a obecnie upala Zuzię), pod której opiekuńczymi skrzydłami pozostawion został Młodzież. Tak, o remoncie wiedziałem, jednak skrzyżowanie było do tej pory przejezdne. W dniu rajdu zaś przestało być, o czym poinformowały dopiero barierki i znak zakazu wjazdu postawiony przed rozgrzebanym asfaltem. Jedynymi możliwościami było cofnięcie się aż do Radzymińskiej i przejazd Ząbkowską, Targową, Grochowską i Marsa lub... ciśnięcie przez Ząbki, której to drogi nie znałem. A biuro rajdu miało zostać zamknięte za 25 minut.

Nie będę przyznawał się, jakie liczby wskazywał prędkościomierz Skanssena na ograniczeniu do 40 i jakie wyrazy padły z mego otworu gębowego najpierw w momencie zawracania a później na Marsa, gdzie z Panią Pilot wpadliśmy w korek. Na szczęście telefon do organizatora (któremu niechaj będą dzięki, że podał numer do siebie) z krótkim wyjaśnieniem sytuacji zapewnił nam możliwość startu mimo przybycia z opóźnieniem.

Co zresztą było już kompletnym wariactwem, biorąc pod uwagę, że startowaliśmy z dumnym numerem 1.

Koniec końców - dotarliśmy.

Doskonałe towarzystwo

Pozdrawiamy kolegów i gratulujemy najlepszego możliwego wyboru

Wehikuły gotowe do startu

Ledwie udało się zdążyć na odprawę

Organizatorzy gotowi, by wypuszczać załogi na trasę
Opłata uiszczona, materiały pobrane, numer startowy przyklejony...

...i start.
Pierwsza część trasy, zaraz za odcinkiem dojazdowym, prowadziła przez tereny AON-u. Muszę przyznać, że choć byłem tam już wcześniej, rozległość terenu zaskoczyła mnie. Byłem przekonany, że są tam jedynie służące wykładom budynki Akademii, ewentualnie akademiki tudzież koszary, lecz tak naprawdę jest to po prostu osiedle. Owszem, specyficzne, składające się w zasadzie z malowanych wedle jednego wzoru kolorystycznego budynków pamiętających czasy przedwojennego Centrum Wyszkolenia Piechoty, ale wciąż osiedle, na którym normalnie mieszkają sobie ludzie.

I wrastają graty.

HA HAAAA CHARADE YOU ARE

Nie byłem pewien, czy to był Żuk czy Nysa. Obstawiłem Krula Druk.
Zdarzało się jednak, że graty, które wrastały tam przez naście lat, odjeżdżały nagle, przez co uczestnicy jeździli w kółko, nie będąc pewnymi, czy na pewno obrali dobrą drogę. A droga była dobra. Tylko grata już nie było.

W poszukiwaniu zaginionego Escorta
Niedługo po wyjeździe z terenu AON-u (i po przebrnęciu biegnącej na granicy miasta szutrówki) na uczestników czekał pierwszy checkpoint. Zadanie było prościutkie - należało w jak najkrótszym czasie ułożyć układankę. A ta okazała się bajecznie wręcz łatwa.


Otrzymywało się tam również pytanie, na które odpowiedzi należało udzielić na mecie. Brzmiało ono "który przyszły prezydent obcego państwa wykładał na uczelni w Rembertowie", lecz, jak się  później okazało, nie zadano go każdej załodze.

Dużo bardziej zdradliwy był drugi checkpoint, na którym w momencie naszego dotarcia ustawiła się już niewielka kolejka.


Zadania były dwa: należało odgadnąć, w jakich dzielnicach zostały wydane czarne tablice, a następnie obejrzeć zdjęcia (oczywiście motoryzacyjne) przedstawiające sceny z filmów i odpowiedzieć, z jakich dzieł kinematografii polskiej pochodziły.

I tu poległem sromotnie.

Po pierwsze - nigdy nie wgłębiłem się w tajniki oznaczeń warszawskich dzielnic na czarnych blachach. Zawsze podchodziłem do tematu na zasadzie "ooo, na czarnych, fajnie", i nie wgłębiałem się w szczegóły. Rok wydania, czy urząd, w którym zostały pozyskane, stanowił (i nadal stanowi) dla mnie zagadkę, zaś ludzie, którzy potrafią tak rozszyfrować tablicę rejestracyjną, mieszczą się w mym pojmowaniu świata na półce z szalonymi naukowcami. Po drugie - polska kinematografia lat 90. to dla mnie terra incognita. No, poza "Psami", które nota bene obejrzałem dopiero kilka lat temu. "Kiler", "Chłopaki nie płaczą", "Poranek kojota" - wszystkie te tytuły znam jedynie ze słyszenia. O co chodziło, kto kogo grał i czym jeździł - nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem. Pozostało jedynie strzelać. A ja w zgadywankach jestem wyjątkowo słaby.


Dalsza trasa nie ustępowała w kwestii malowniczości czy zagadek jej wcześniejszej części. Szczególnie pytania z serii CTG potrafiły wywołać opad szczęki, a momentami również konsternację.

I szczery zachwyt.

Gdyby nie dostrzeżony przez jednego z uczestników napis "American" na błotniku, miałbym o kolejny punkt w plecy

Wlać benzynę, zakręcić korbą i ruszy

Ochódzki zlądował w Rembertowie

Dwa wydania francuskiej motoryzacji
Ostatni etap prowadził zielonymi zakamarkami Wesołej, czyli tej samej dzielnicy, gdzie mieścił się start. Również i tam umiejscowiona została meta, na którą dotarliśmy jako druga załoga.


Oczywiście organizatorzy i zapewniający catering food truck (bardzo przeciętny zresztą) byłi już na miejscu.


Organizatorzy bywają również uczestnikami
Na metę systematycznie przybywały kolejne załogi.

Ministrze Antku, prosimy przybyć na metę

Ponoć nie jestem samotny w moim zachwycie nad nim

Reprezentacja Francji tym razem w czerwonych strojach

Reprezentacja Czech i Niemiec też.

Prosimy jeszcze tylko o odpowiedź na pytanie, którego państwu nie zadaliśmy

Woody wagons = miłość

Któregoś dnia naklejki całkiwicie przesłonią widoczność

Na widok Smutka zazwyczaj robi mi się wesoło

Dobrze dobrane kolorystycznie

A, znamy, znamy

Jeszcze 10 lat temu można było mieć takiego za kilka stów. Teraz - żółte blachy, jedynytakizobacz, srylion bez negocjacji

Taki bus dla zespołu to ja poproszę.

Nie złamał się na trasie

Nie złamał się i nie złamie nigdy

Fakt, że ten spoiler przetrwał, jest największym zaskoczeniem rajdu

Zmęczeni czekaniem i gonieni koniecznością odbioru Młodzieża jęliśmy zbierać się do wylotu. W tym jednak momencie rozległo się muczenie.


Obowiązki nie pozwoliły nam jednak na dotrwanie do momentu ogłoszenia wyników, dlatego już wieczorem, po położeniu Młodzieża na zasłużony wypoczynek, niecierpliwie odświeżałem fejsbukową stronę rajdu. Niestety, moment opublikowania wyników był jednocześnie chwilą rozczarowania. 27 miejsce było sporo poniżej naszych oczekiwań, szczególnie po 4 pozycji z ZimoWUK-a. Tak - na pewno przyczyniła się do tego moja całkowita nieznajomość tablic i filmów z drugiego punktu, jednak trudno mi uwierzyć, że przy większości dobrych odpowiedzi na pytania z trasy zepchnęłaby nas ona tak daleko. Bardzo prawdopodobne jest to, że najwyżej punktowane były zdjęcia z trasy - my zaś, skupieni na prowadzeniu i pilotowaniu, jak zwykle nie daliśmy rady ogarnąć wszystkich przedstawionych na fotografiach punktów krajobrazowych.

Mimo dość kiepskiego wyniku bawiliśmy się przednio - trasa została wybrana świetnie i prowadziła po zakamarkach, z których istnienia nie zdawałem sobie sprawy, itinerer był czytelny i w większości przypadków jasny (wątpliwości budziły jedynie zera na choince) a pytania z trasy budziły wręcz podziw w kwestii spostrzegawczości organizatorów, którym udało się wyłowić niejednokrotnie bardzo dobrze zakamuflowane żelaza. Frajdy nie zepsuły nawet rozdarte spodnie, które z charakterystycznym dźwiękiem poddały się, gdy przeskakiwałem przez murek wokół tablicy, z której należało wywnioskować, kiedy założono Towarzystwo Przyjaciół Grochowa.

A wyniki konkursu elegancji okazały się w zasadzie dość oczywiste i łatwe do przewidzenia.


Czy przyjadę za rok? Jasna sprawa. Pytanie tylko, czy zostało jeszcze wystarczająco dużo Rembertowa do objechania.

19 komentarzy:

  1. Ale sceny z filmów mogłeś pokazać. Pozgadywalibyśmy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zrobiłem zdjęcia kartce.

      Usuń
    2. Są u mnie (https://farm2.staticflickr.com/1470/26376479405_03f4c5547e_z.jpg)

      Usuń
  2. Reprezentacja Niemiec.... Tjaaa... :D Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Koledzy od najlepszego możliwego wyboru również pozdrawiają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę żałuję że nie wziąłem udziału jako uczestnik, ale organizacja punktu to też fajne doświadczenie.
    Ja w konkursie elegancji komplet punktów przyznałem Jeepowi. Był przezajedwabisty. Mimo, że raczej nie przepadam za terenówkami to taka jest moim absolutnym masthewem kiedyś. Albo inszy woody. Chociaż chyba jak sobie taki kupię to skończę bez dziewczyny bo bardzo jej się nie podobają :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. No dosyć rzadki to widok, lub raczej wcale nie spotykany. Ciekawe czy ktoś go robi, czy będzie tak wrastał aż go całkiem zeżre ruda. Wygląda całkiem obiecująco ;)

      Usuń
  6. A gdzie i kiedy Panie były zapisy??
    "Lordessex"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pejsie się ogłaszali, na Stadzie też było info.

      Usuń
  7. Chciałbym tylko zauważyć, że ta czerwona reprezentacja Czech, to tak naprawdę reprezentacja Czechosłowacji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie było, dla mnie deko za bardzo po wertepach. Zajęliśmy dopiero 38 miejsce, co nawet nie zaspokoiło moich marzeń o mocnym 30 miejscu ;(
    Wniosek po rajdzie jeden: znajomość itinerera nie wystarcza, olanie zadania głównego nie przynosi profitów ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My nie olaliśmy - po prostu nie wszystko udało nam się dostrzec mimo intensywnego wytrzeszczania gał.

      Usuń
    2. emzet, nie przesadzaj.
      zadania głównego nie olaliśmy, tylko poświęciliśmy mu za mało uwagi.
      mało spostrzegawczy jesteśmy ;)

      drugi czekpoint dał nam do wiwatu.

      a w ogóle - zmień pilota ;)

      Usuń
  9. Jeszcze nie miałem okazji być na podobnej imprezie, jak to nazwałeś, graciarskiej :) Fajne auta. Jak byłem młody to te samochody były samochodami marzeń, a teraz rdzewieją i jeżdżą nimi nieliczni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tia...dziś np. widziałem Chryslera Stratusa (biała skóra, klima, webasto) za...2600. tak, DWA SZEŚĆSET! Wyglądał naprawdę przyzwoicie.

      Usuń
  10. Moim marzeniem jest takie białe kombi volvo - jak kiedyś znajdę w dobrym stanie to chętnie kupię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jutro idę kupić 940-kę kombi, co prawda w kolorze zielonym, ale ma być w super stanie z przebiegiem od pierwszego właściciela tylko 209 000km :) Żona długo się opierała ale w końcu się udało przekonać

      Usuń
    2. Nie dość, że idealny samochód, to jeszcze w idealnym kolorze! Doskonały wybór.

      Usuń