Wspominałem już, że sama końcówka sezonu jest jednocześnie najgrubszą jego częścią. Najtłustszym zaś eventem z całego tego zestawu pyszności już od 10 lat jest niezmiennie Festiwal Nitów i Korozji. Przyznaję bez bicia - znam tę imprezę dopiero od 4 lat, jednak zarówno
VI jak i
VII jego edycja, o które zahaczyłem na kilka chwil jako obserwator, zdały mi się naprawdę srogie. W
VIII Nitach udało mi się już wziąć udział (jako pilot EmZetowej
Pandy), tak samo w
IX (jako tejże Pandy kierowca), i bawiłem się tak dobrze, że w momencie dotarcia do mety moją pierwszą myślą było "to już?". Dlatego też, gdy usłyszałem, że tegoroczna, dziesiąta już edycja Nitów może być ostatnią, oprócz ukłucia żalu poczułem imperatyw (niekoniecznie jednak kategoryczny), by raz jeszcze wziąć udział - i to jako imienny członek załogi, czyli kierowca lub pilot. Jako, że wyżej wymieniona Panda miała już obsadę przedniosiedzeniową, zaś naszej czteroosobowej ekipie z
Balerona całkiem nieźle poszło na niedawnym
Praskim, wybór był oczywisty.
W dniu zapisów na kilka minut przed ich startem już czekałem niecierpliwie w blokach startowych z otwartym i wypełnionym mailem. Pozostało jedynie wpisać ukryte w krzyżówce hasło.
Krzyżówka została pokonana w kilka minut. Minuty te wystarczyły na to, by otrzymać 48 numer startowy.
W ten oto sposób nasza dzielna czwórka (właściciel Merca za kierownicą, ja na siedzeniu pilota i nieoceniona dwuosobowa ekipa asystująca z tyłu) rozpoczęła swój udział w być może ostatnich już warszawskich Nitach.
Na miejsce startu został wybrany tym razem placyk leżący nieopodal słynnego centrum handlowego na Marywilskiej. Industrialna i postindustrialna Białołęka z jej nieznanymi nikomu poza autochtonami bocznymi uliczkami okazała się świetną miejscówą na rozpoczęcie najsłynniejszej chyba graciarskiej imprezy.
Znaczna część załóg była już na miejscu. Było też, rzecz jasna, Państwo Organizatorstwo.
|
Niestety nie stanowił nagrody głównej. Choć może to i lepiej. |
|
Kącik dwusuwowy |
|
Kącik renówkowy |
|
Jednoegzemplarzowy kącik absolutnej zajebistości |
|
Kącik jednobryłowej japońszczyzny |
|
Kącik bejbibencowy |
|
Kącik sedana dla starszego pana |
|
Zamiast benzyny zatankowali mu mefedronu i propionatu i proszę, mamy efekty. Za to rura wydechowa pewnie ciągnie się smętnie po ziemi |
|
OCH BORZE, DUETT <3 <3 <3 |
|
Skoro jesteśmy w temacie Volviaczy... |
|
Emblemacik prorządowy |
|
Chyba w sumie mogłem Skanssenem |
|
Zdecydowanie, one pasują wszędzie i do wszystkiego się nadają. |
|
PIĘKNO |
|
Chciałbym napisać coś w języku Svenska, ale moja znajomość tegoż ogranicza się do katalogu Ikei |
|
Elegancja po brytyjsku, amerykańsku i niemiecku |
|
Japonia po japońsku |
|
O, i takiego Fiaciora jarozumię |
|
Ale takiego jeszcze bardziej. Nawet jeśli nazywa się jak sztućce. |
|
W tym egzemplarzu akurat na początku powinna być raczej szóstka |
|
URATOWANY!!! #pozdrodlakumatych |
|
Tak powinien wyglądać pickup, a nie qrfla chromy i prestiże |
|
O, albo ewentualnie tak. Czyli jak jeszcze bardziej pokraczny i upośledzony Polonez. Bo przecież nie jak Amazon. Amazon jest zbyt piękny. |
|
Piękna jest również Skoda, znana mi już z VII Nitów. Ale jeszcze piękniejsza była jej pasażerka. |
|
Koza. Tak, to jest koza. Nie, nie braliście narkotyków. To znaczy nie wiem, ale jeśli tak, to zapewne macie obecnie dobry trip. |
|
Jeździłbym nim po chłopskiej drodze. I po każdej innej. |
Wreszcie nadejszła wiekopom... yyy, tzn. moment odprawy nadszedł wziął.
Załogi jęły ustawiać się w kolejce do odjazdu.
Inne spokojnie czekały. I czuły dumę. To brzmi trochę, jak "żuły gumę". Tylko szlachetniej.
|
Totalnie ją czuję, yo. |
Bliżej samej linii startu za sprawą podjeżdżania w kolejności zasadniczo dowolnej zrobił się mały, wesoły burdelik.
|
Niektórzy porównywali rozmiary |
|
Inni dokazywali, zaś ich poczucie humoru nie zawsze było doceniane |
|
Jeszcze inni sprzeczali się, kto jest bardziej dwudrzwiowy |
Wreszcie przyszła pora i na nas. Pozostało jeszcze tylko ustawić się w odpowiedniej kolejności...
...i można było wyruszyć w stronę horyzontu.
Już na samym początku itinerer spłatał małego figla - był nieco dwuznaczny, jeżeli weźmiemy pod uwagę słowa kol. Bubu, że ślepe zaułki i wykładane kostką wjazdy na parking się zasadniczo nie bawią. Wiele załóg po przejechaniu paru kratek stanęło i mrugało awaryjnymi w bezradnej konfuzji.
My też.
Kolejka zdezorientowanych rosła.
Na szczęście dalsza trasa przebiegała bez większych zakłóceń. No, może poza dość trudnym przepychaniem się przez co węższe ścieżki mało znanych zakątków Białołęki.
Oczywiście jednym z nieodzownych elementów każdego rajdu turystyczno-nawigacyjnego są tzw. pekapy, czyli punkty kontroli przejazdu. Rzecz jasna były i tu, zaś do rozwiązania zadań, które czekały tamże na uczestników, potrzebna była czasem dość specyficzna wiedza.
|
Konsultacje międzyzałogowe |
|
Tu np. należało wykazać się wiedzą starograciarską. Rozwiązałem bezbłędnie, FUCK YEAH. |
|
Punkt Złomnika sprawdzał wiedzę dotyczącą... własnego auta. Konkretnie należało podać długość i rozstaw osi |
|
Punkt Manufaktury Blach Tłoczonych tradycyjnie wpomagany przez Fi i jej Econa |
|
2/3, ale i tak nieźle |
|
Nasz wehikuł na punkcie ManuFi nie zdążył osiągnąć jeszcze nawet 15% finalnego utytłania |
Kluczenie po zakamarkach wschodniej Białołęki uświadomiło mi, że zdecydowanie warto jeszcze kiedyś zapuścić się tam z zamiarem mixotwórczym. Eksploracja tych dość zapomnianych (i zaniedbanych) rejonów trwała około połowy rajdu...
...aż w końcu zlądowaliśmy na Bródnie. Tam zaś pytania dotyczyły zarówno obiektów dobrze mi znanych...
...jak i takich, z których istnienia nie zdawałem sobie sprawy, choć kiedyś zdarzało mi się przejeżdżać kilka metrów od nich nawet dwa razy w tygodniu.
Niektóre pytania wymagały wygrzebania się z wehikułu i podreptania trochę dalej, co sprzyjało ponapawaniu się widokami.
W końcu powróciliśmy na Białołękę i ze sporym zapasem czasu zameldowaliśmy się na mecie leżącej w tym samym miejscu, co start.
Oczywiście część załóg dotarła już przed nami, jednak nasz czas okazał się na tyle przyzwoity, że zastaliśmy na miejscu zdecydowanie mniej, niż połowę uczestników.
Mimo to, przed złotym Burgergwardem zdążyła się uformować całkiem spora kolejka.
Gnani głodem i - powiedzmy sobie szczerze - wymuszoną okolicznościami zarobkowymi oszczędnością, której nie sprzyjają foodtruckowe ceny (kupon rabatowy niewiele tu zmienia), po zdaniu karty drogowej ruszyliśmy na kebsa, mijając po drodze kolejnych zdążających na metę zawodników.
Posiliwszy się, powróciliśmy na metę, gdzie w międzyczasie zdążyły już zgromadzić się prawie wszystkie załogi.
|
Szybka fota i można wrzucać za szejset srylionów na Otomoto, JEDYNYTAKIZOBACZ |
|
Ostatnie załogi przybywają |
|
Minęło kilka godzin i nadal nie zorientowali się, że nie jestem Volvem |
|
Po przejeździe po białołęckich bezdrożach bardziej martwiłbym się o stan elementów położonych niżej niż 5,7-litrowe V8 |
|
Z bażin |
|
Był czas, gdy wszystkie Taunusy lądowały w czarnym macie. WSZYSTKIE. |
|
2-drzwiowa Jetta to jeden z niewielu VW, jakie bym nawet chętnie. Jest idotyczna. |
|
Still better than Polonez. |
|
Ależ ja lubię tego sprzęta. |
|
PRAwidłowy pojazd na Nity |
Wreszcie przyszedł moment, na który czekało całe zmarznięte towarzystwo: ogłoszenie wyników.
|
Wystawa z nagrodami |
|
Elegia na cześć wału od Syreny |
|
Smartfon Szarotka |
|
They see my rusty sill, they hatin |
|
Element od pojazdu latającego może przydać się do tuningu Pandy |
I wtedy nastąpiła mała niespodziewanka.
Po przyjeździe na metę i rozważeniu ilości pominiętych "cetegów" (rozmieszczonych na latarniach i słupach kartek z cyklu "co tu gniło", zawierającymi zdjęcia wrostów, które należało zidentyfikować), potencjalnie położonych pekapów oraz młodego jak na standardy Nitów wieku naszego wehikułu, spodziewaliśmy się solidnego miejsca w pierszej dwudziestce. I rzeczywiście, takie zajęliśmy.
Konkretnie zaś szóste.
Nagrodą okazał się piękny, pokryty szlachetną patyną mikrofon Wodeckiego.
Było to doskonałe zakończenie X Festiwalu Nitów i Korozji. A czemu być może ostatniego, a przynajmniej w Warszawie? Otóż przede wszystkim w mieście stołecznym brakuje już odpowiednich na takie imprezy klimatycznych miejsc. Prawie nie ma też już interesujących wrostów - ich miejsce zajmują Vectry (jedna nawet stanowiła pytanie na rajdzie), które interesujące nie będą raczej nigdy. Ponadto załoga
Stada Baranów jest już zmęczona organizacją rajdów, w związku z czym zapadła decyzja o zrobieniu sobie przerwy. Dobrą wiadomością jest jednak to, że Nity zostałe przekazane innej, zaufanej ekipie. Oznacza to, że prawdopodobnie tradycja będzie kontynuowana. Będzie to jednak już troszkę inny rajd (wszak wiadomo - inni organizatorzy, inne pomysły, innego rodzaju zryte, złośliwe poczucie humoru) i być może w przyszłym roku odbędzie się już gdzie indziej.
Ale jeśli tylko XI edycja zostanie ogłoszona, postaram się wziąć udział. Zdecydowanie warto.
Z Nitów nawet wraca się fajnie.
Seta jak zwykle wygrywa wizualnie. A jeszcze z tą kozą na pokładzie to już w ogóle:)
OdpowiedzUsuńKoza dostała nagrodę specjalną.
UsuńA kto będzie w takim razie organizować te wszystkie BGC, Praskie, WUKi, ManuWuki i inne Zbuki?
OdpowiedzUsuń"Lordessex"
WUK no to wiadomo, Fi. A Barany generalnie nie wycofują się z rajdów. Mówią o a) odpoczęciu od Nitów, b) możliwej konieczności wyniesienia się poza Warszawę.
UsuńNo jak zwykle się spóźniam.. Zawszę obiecuję sobie, że w tym roku na pewno będę.. i dupa...
OdpowiedzUsuńZ innej beczki: Napaliłem się n Pandę 141. Czy ma ktoś namiar na takową? Jakieś sensowne forum użytkowników?
Jedyne forum, jakie działało przestało istnieć w zeszłym miesiącu. Ale to jest tak prosty wóz, że forum zbędne. Stopień skomplikowania porównywalny do kaszlaka.
UsuńZajrzyj na oliksa, tam zawsze jakiś parch jest do sprzedania. I nie patrz na rdzę na drzwiach - jest równie pewna, jak podatki i śmierć ;P
PS. Swojej nie sprzedam, żona wyceniła ją na 10 koła :D
o, na przykład taka:
Usuńhttp://otomoto.pl/oferta/fiat-panda-zabytek-w-niezlym-stanie-ID6yBYpz.html#xtor=SEC-8
a ja jak mialem ladna Mirabelke niedawno na sprzedaz to nikt nie chcial, Ukraincy kupili za tysiaka i moze nadal nia jezdza ;)
UsuńPanda Selecta emzeta jest na sprzedaż..
UsuńAha czyli chodziło o same Nity? Pomysł zorganizowania Nitów poza Warszawą też mi się wydaje najbardziej trafiony, bo na pewno podobnych miejsc jest jeszcze pełno.
OdpowiedzUsuń"Lordessex"
Nie prawda, że wszystkie Taunusy swego czasu poszły w czarny mat. Mój jeszcze tego nie zrobił. Albo ja jemu ;).
OdpowiedzUsuńA ten Trabant żółty to chyba 4-suw?
Nie, dwusuw. Tylko ma te obleśne zderzaki od 1.1
UsuńMiałem "setkę" i to nawet białą ,rdzewiała wszędzie ale nigdy tak ładnie jak ta na nitach.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno, ta z nitów ma naprawdę ładnie spasowane blachy na tyłku naprawdę rzadko sie to zdarzało w tych modelach
Czerwony Kant na ładowskich melberach, a nie OZ-etach. Ciekawe.
OdpowiedzUsuńFajnie było :) Niestety nie zawsze pogoda się dopasowuje. Pomijając pi.dziawę wszystko podobało mi się bardzo.
OdpowiedzUsuńA najlepszą decyzją było zabranie trzeciej osoby do załogi. Niniejszym ogromnie dziękuję Lordowi Essexowi za ogromny wkład w nasze prawie zwycięstwo :D
Jedyny niedosyt jaki czuję, to brak jakiegoś spektakularnego strucla, który by pozamiatał w konkursie elegancji.
Ależ proszę bardzo, zawsze służę pomocą w takich dziedzinach :-D. Skoda 100 z kozą dostała też nagrodę 3 lata temu w konkursie elegancji. Rzeczywiście tym razem brakowało "mocnych" kandydatów.
OdpowiedzUsuń"Lordessex"
Szarotka to male turystyczne radio lampowe, natomiast ten telefon to Tulipan
OdpowiedzUsuń