Jak wiedzą chyba wszyscy moi czytacze, jestem przede wszystkim miłośnikiem aut praktycznych. Samochód musi mieć dla mnie pojemny bagażnik mieszczący mój basowy sprzęt (przy czym, żebym naprawdę mógł go pochwalić, bas w futerale musi wchodzić w poprzek bez konieczności składania oparcia) i najlepiej dwie pary drzwi. Gustuję szczególnie w kombiakach, nie gardzę też vanami. Sedany zasadniczo uważam za marnotrawstwo płyty podłogowej (choć istnieje kilka na tyle fajnych, że wybaczam im ograniczoną praktyczność) zaś na coupe lubię sobie popatrzeć, i choć zdarzyło mi się bujnąć jednym czy drugim, (a nawet trzecim i czwartym) które sprawiły mi sporo frajdy, zaś ich bagażniki pomieściły bas czy dwa, nadal jakoś nie pałam rządzą posiadania takowego sprzętu.
Nie znaczy to jednak, że okazja przejechania się kolejnym przedstawicielem gatunku była dla mnie mało atrakcyjna. Wręcz odwrotnie - na samą myśl o przejażdżce moje gruczoły ślinowe rozpoczęły intensywną pracę, zaś w drodze na spotkanie ze sprzętem, który miałem przetestować, zaczęły pocić mi się ręce. Zresztą doznawałem podobnych sensacji już wcześniej, na sam widok innych egzemplarzy tegoż modelu.
No bo spójrzcie tylko.
Tak - Mazda RX-8 to przepięknie ukształtowane żelazo. Fantastyczne proporcje z długą maską i cudnie wyrzeźbionymi błotnikami, zgrabnym, któtki kuperkiem i płynną linią dachu, do tego wysmakowane detale w rodzaju otworów wentylacyjnych za przednimi kołami - wszystko to składa się w naprawdę fenomenalnie prezentującą się całość. Obok RX-8 trudno przejść obojętnie.
Wnętrze jest może nieco mniej porywające, jednak w kwestii jakości wykonania czy ergonomii trudno mu coś zarzucić.
Za kierownicą RX-8 siedzi się zdecydowanie po sportowemu - niska pozycja z mocno wyprostowanymi nogami i zgiętymi rękami to dokładna odwrotność tego, co znamy ze starszych Fiatów. Siedzenia są twarde lecz wygodne, zaś klasę samą w sobie stanowi malutka, charakterystycznie ukształtowana dźwignia zmiany biegów.
Osobną opowieścią jest zaś to, jak do tego wnętrza można się dostać.
Trudno powiedzieć, czy coupe Mazdy można określić jako 4-drzwiowe - tylną parę stanowią w zasadzie króciutkie, szczątkowe klapki z okienkami - ale drzwi to drzwi. Ważniejsze jest zaś to, jak się otwierają. Konkretnie zaś do tyłu.
Tak - RX-8 to 4-drzwiowe coupe (prawdziwe, nie trochę smuklejszy sedan w rodzaju Mercedesa CLS) z kurołapami z tyłu.
I bez środkowego słupka.
Niestety nie wpadłem na genialny pomysł, by przetestować łatwość dostawania się na tylne siedzenia, jednak podejrzewam, że mój krągławy ciałokształt miałby pewne problemy z wciśnięciem co bardziej wystających (i opływowych) elementów rzeczywistości na tylne siedzenie. Same siedzenia drugiego rzędu sprawiają wrażenie wygodnych, jednak otaczająca je przestrzeń sprawia wrażenie, że nie są one miejscem do spędzania zbyt długiego czasu.
Wiadomo jednak, że sportowe coupe nie służą do wożenia rodziny z klamotami, tylko do bezmyślnego ciśnięcia lewym. A w tym przypadku najważniejsze jest to, co spoczywa pod maską.
Między przednimi kołami RX-8 mieści się mazdowskie spécialité de la maison, czyli wynalazek, który jednych (NSU) doprowadził do bankructwa, a inni (Citroen, Mercedes itd.) po nieudanych eksperymentach postawili na nim krzyżyk: silnik Wankla.
Jednostka z wirującym tłokiem to temat na osobną opowieść. Nie będę się jednak wgłębiał w szczegóły - znacznie lepiej ode mnie uczynił to Szczepan w swym teście poprzednika (i to niebezpośredniego) "eriksósemki". Dość powiedzieć, że poza takimi zaletami, jak praktycznie bezwibracyjna praca i kompaktowa budowa, miała też parę poważnych wad, zaś jedna z nich - brak możliwości spełnienia norm emisji spalin - sprawiła, że finalnie i Mazda, której udało się konstrukcję tę dopracować najlepiej ze wszystkich zmagających się z nią producentów, pożegnała się z wynalazkiem Felixa Wankla. Przynajmniej na czas pewien.
RX-8 była - póki co - ostatnim modelem, w którym zastosowano silnik z wirującymi tłokami. Konkretnie dwoma. Całość ma pojemność 1,3 litra iw mocniejszej wersji, którą miałem okazję się przejechać, mimo braku turbodoładowania generuje 231 KM, które za pośrednictwem 6-stopniowej manualnej skrzyni biegów napędzają - a jakże - tylne koła.
I robią to naprawdę zacnie.
Jednym z zarzutów stawianych silnikom Wankla jest ich stosunkowo niski moment obrotowy. W przypadku 231-konnej wersji jednostki Renesis jest to zdrowe 211 niutonometrów. Pozornie sporo, jednak obecnie takie wartości osiąga byle diesel. Do tego przy znacznie niższych obrotach. Gdyż albowiem tak, Wankla trzeba naprawdę wysoko kręcić.
Ale zaprawdę powiadam, warto.
Dźwięk wysoko kręconego silnika z wirującymi tłokami jest... specyficzny. Spodziewałem się czegoś bardziej "kosmicznego", jakiegoś wyjącego "ziiiuuuuuu", a tu mamy... no cóż, dźwięk silnika, ale dość dziwny. Niektórzy porównują go do odkurzacza - i coś w tym jest. Tyle, że jest to taki wściekły, warczący odkurzacz.
W przypadku odkurzacza najważniejsze jest jednak to, jak on, za przeproszeniem ciagnie. I w tym miejscu wypada mi zaraportować, że ciągnie nader zdrowo.
Potraktowane mocniej z buta coupe Mazdy wyrywa do przodu jak złe. I ewidentnie jest to sposób traktowania, do jakiego urodziwa coupeta została zaprojektowana, gdyż próby utrzymania całkowicie przepisowego tempa szybko stają się bardzo frustrujące. Powiem tak: nader ciężko jest w RX-8 utrzymywać prędkość nie grożącą utratą prawa jazdy.
Dwurotorowy Wankel bardzo dobrze dogaduje się z 6-biegową skrzynią, sterowaną za pomocą króciutkiego drążka o stylistyce nawiązującej do wanklowskiego wirującego tłoka. Jej zestopniowanie jest dopasowane do wysokoobrotowego charakteru silnika. Co ciekawe, jedynka jest tu pełnoprawnym biegiem do jazdy - na osiedlowych uliczkach z progami zwalniającymi lub wąskich, szutrowe dróżkach, które w większości samochodów przemierza się na dwójce, w RX-8 najlepiej korzystać właśnie z pierwszego biegu.
Do charakteru i osiągów Mazdy bardzo dobrze pasuje też praca zawieszenia - nastawy są sportowo twarde, ale nie przesadnie. Dzięki temu z jednej strony samochód świetnie trzyma się drogi a my doskonale czujemy, co dzieje się z przednimi kołami, zaś z drugiej komfort podczas jazdy w "zwykłym" tempie pozostaje na akceptowalnym poziomie.
Nie da się przy tym wszystkim nie zauważyć, że nie tylko silnik, ale również skrzynia biegów i zawieszenie są w japońskim coupe źródłem dźwięków - nie są to jednak dźwięki niepokojące, wskazujące na usterkę, tylko prawdziwie mechaniczne odgłosy pracujących podzespołów. W każdej chwili wiesz, co i jak działa.
Osiągi osiągami, prowadzenie prowadzeniem, ale od pewnych tematów nie uciekniemy. Wiadomo, że od samochodu oczekuję możliwości przewiezienia zarówno mnie (i, opcjonalnie, pasażerów), jak i mojego sprzętu. Albo przynajmniej dwóch basów.
A w Mazdzie RX-8... da się.
Na papierze bagażnik RX-8 ma 290 litrów. Niewiele w kategoriach bezwzględnych, za to całkiem przyzwoicie jak na sportowe coupe. I owszem, kufer jest dość płytki i płaski, ale okazuje się zaskakująco szeroki. Na tyle szeroki, by dwa basy w pokrowcach bez problemu weszły w poprzek - a jeśli któryś z nich jest obrzynem (tak jak ten w niebieskim pokrowcu), miejsca wystarczy na jeszcze trzeci. I będzie jeszcze trochę luzu. Podejrzewam, że sztywny futerał też dałoby się tu zmieścić.
Podsumowanie, czyli zady i walety:
Mazda RX-8 to rasowe, sportowe coupe - ale nie przeszkadza mu to w byciu całkowicie przydatnym do codziennego użytku dupowozem. Jeśli nie masz progenitury (lub zdążyła już wyeksmitować się z domu celem prowadzenia tzw. własnego życia), w pracy zawieszenia wyżej cenisz sportową sztywność od kanapowatej miękkości, dysponujesz na tyle wysoką samokontrolą, że nie utracisz prawka w ciągu kilkunastu minut (np. zamiast cisnąć dwieście po mieście wolisz czasem wybrać się na tor), a do bagażnika potrzebujesz władować jedynie bas (lub dwa, ewentualnie trzy) - RX-8 jest naprawdę fajnym wyborem. A przypadłości Wankla, takie, jak np. chłeptanie oleju? Cóż... i tak wypija go znacznie mniej, niż przeciętne TSI.
Tylko postaraj się nie wymawiać za często "Wankel" z angielska.
Tylko postaraj się nie wymawiać za często "Wankel" z angielska.
Plusy:
- osiągi
- fantastyczna stylistyka
- zaskakująca przyjazność i przydatność na co dzień
- szeroki bagażnik
Minusy:
- zużycie paliwa (i oleju - choć i tak mniejsze niż w wielu znacznie bardziej popularnych konstrukcjach)
- koszta serwisowe i eksploatacyjne
- te kurołapy z tyłu, choć przefajne, są raczej pro forma
Co nią wiozić:
Do rasowego japońskiego żelaza idealnie pasować będzie rasowy japoński bas. Bardzo dobrym wyborem będzie choćby Greco z serii TB, czyli nader udana kopia Gibsona Thunderbirda, zaś jeszcze lepszym - nowoczesna interpretacja Jazza w wykonaniu FGN lub świetne, zapomniane już nieco basy Heartfield. Ja jednak w bagażniku RX-8 widziałbym przede wszystkim dzieła japońskiego lutnika-świra firmującego swe przedziwne instrumenty pięknie brzmiącą nazwą Atlansia. Pasowałyby idealnie.
Dziękuję za podlinkowanie!!
OdpowiedzUsuńW RX-7 wrażenia był podobne, chociaż mnie mile zaskoczył był ciąg z dołu - tzn. nie był imponujący, ale znośny, a spodziewałem się, że będzie zerowy. Zerowy absolutnie nie był.
Faktycznie szkoda, że nie przymierzyłeś się do tyłu, albo nie zrobiłeś zdjęcia jakiemuś ludzikowi tam siedzącemu. Ja staram się zwykle to robić, chociaż z powodów obiektywnych nie jestem w tym względzie miarodajny (173 cm, 68 kg).
Bardzo ciekawy motyw półką ciągnącą się przez całe wnętrze, aż do oparcia kanapy - pierwszy raz widzę coś takiego. W sumie widoczne to jest tylko z boku, po otwarciu obojga drzwi ale niesamowicie oryginalne. A my oryginalność uwielbiamy (jeśli Ty nie, to potraktuj ostatnie zdanie jako pluralis maiestatis).
Czy są znane dane dotyczące zużycia płynów wszelakich?
Co do siedzenia z tyłu: miałam okazję jechać w opisywanym egzemplarzu na tylnym siedzeniu i było mi całkiem wygodnie, ale nie jestem miarodojna z racji niskiego wzrostu (153 cm).Te "pół-drzwi" z tyłu powodują, że wsiadanie i wysiadanie jest dużo bardziej komfortowe niż w przypadku auta 3-drzwiowego.
Usuń> Jeśli nie masz progenitury (lub zdążyła już wyeksmitować się z domu celem prowadzenia tzw. własnego życia)
OdpowiedzUsuńZ tym że w tym drugim przypadku wsiadanie do niskiego auta zaczyna się robić cokolwiek nieprzyjemne z uwagi na mniejsze lub większe problemy z kręgosłupem (sprawdzić, czy nie urodzeni sportowcy). BTDT.
Ja miałem okazję się wcisnąć na tył i powiem tak - z miejscem jest całkiem OK dla mnie (178cm wzrostu) ale ktoś wyższy już miałby raczej ciasno. Jednak małe okienko i bardzo szeeeeeroooki słupek C sprawia, że człowiek czuje się jak w bunkrze. Ogólnie da radę tam podróżować ale jest jednak trochę nieprzyjemnie.
OdpowiedzUsuńSam samochód rewelacyjny i bardzo dziękuję za prezentację :) To moim zdaniem jeden z niewielu współczesnych samochodów (dostępnych dla tzw. zwykłego zjadacza chleba), który ma wyróżniający się charakter. Wysokie koszty eksploatacji rekompensuje niska cena zakupu (lub na odwrót jak kto woli) a frajda z jazdy jest ogromna.
Addentum: Zastanawiam się czy one jeszcze dalej będą tanieć, gdzie jest dno cenowe tych samochodów. Obserwuję sobie rynek RX8 bo a nuż kiedyś coś mi do łba strzeli i taką kupię ;) A one wciąż tanieją. Z tego co obserwuję to obecnie powyżej 16 tys. zł ciężko sprzedać nawet wersję High Power. Może ideał z niskim przebiegime i historią serwisową u wanklowych specjalistów, albo po remoncie silnika u takiego, da się sprzedać z trudem za 20tys...
UsuńSilnik ponoć po 100 k km wymaga regeneracji. Tak twierdzi mój przyjaciel, który RX-8 ma.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne auto ze sporą ilością stylistycznych smaczków - choćby ten trójkątny garb na masce jednoznacznie wskazujący jakiego typu silnik mamy pod maską.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne auto, same superlatywy. Pomimo tego jednak zdecydowanie wolałbym mieć w garażu ostatnią RX-7 (wiem - nie ten budżet).
OdpowiedzUsuń