środa, 7 sierpnia 2013

Długodystans: Madzia (cz. 4 czy któraś tam)

Dobry wieczór.

Wczoraj w godzinach późnowieczornych Madzi stuknęło 220 tys. km. To taki przebieg, przy którym samochody magicznie dezintegrują się a ich wartość rynkowa spada do poziomu małej paczki chipsów. Madzia prawdopodobnie o tym nie wie, bo jeździ dalej, ostatnio dostarczając mnie w pewne rejony woj. Łódzkiego, a wcześniej dzielnie zawożąc mnie na wschód, do Zamościa. I z powrotem.

photo by Paweł Penksa (bo nie miałem aparatu a telefon ocipiał)
Niestety, nie można rzec, by całokształt eksploatacji był w 100% bezproblemowy, choć - póki co - nieplanowych kosztów nie poniesiono. Mechanicznie wszystko działa dobrze - Madzia jeździ jak jeździła - jednak daje o sobie znać słaby punkt starszych Japończyków: blacha. Aktualnie Madzisława jest zaparkowana ok. 100 m od mojego bloku (tak, to jest MÓJ blok, żeby nie było wątpliwości), a ja słyszę rdzę z ukontentowaniem chrupiącą tylne błotniki w okolicy nadkoli. Do niedawna najgorzej prezentowała się lewa strona...

omnomnomnomnom
...jednak w niedzielę wracaliśmy z Wybranką z giełdy komputerowej (tak, mam nowy komputerek, piszę na nowej klawiaturze, jest szał) i gdy dotarliśmy do miejsca postoju tow. Madzisławy (zaparkowanej całkowicie prawidłowo), Wybranka zauważyła i pokazała mi coś, czego jeszcze chwilę wcześniej nie było...


Jakieś tępe bydlę było uprzejme wykonać trzy malownicze, dość głębokie wgniecenia w prawym tylnym błotniku między drzwiami i nadkolem. Nie mogę powiedzieć, by uradował mnie ten widok. Bliższe prawdy byłoby określenie mego stanu jako morderczy szał. Niestety, sprawcy ewidentnie nie było w pobliżu, więc nie miałem komu usunąć genitaliów, wepchnąć ich do gardła i przyjmować zakładów czy indywiduum prędzej się wykrwawi czy udławi...

Jak widać na załączonym obrazku, oprócz ślicznych, punktowych wgnieceń (określenie "dziury" nie mija się zbyt bardzo z prawdą), na błotniku ujawniają się urocze pęknięcia lakieru, spod których figlarnie wygląda tlenek żelaza...

...a może to zaschnięta krew? Ktoś się pokaleczył o Madzię? Byłaby to jakaś ulga
A tak kiedyś lubiłem rudzielce...

9 komentarzy:

  1. Pytanie tylko czy to oryginalne 220 tysiaków. Wiadomo, że kręcenie licznikami to w Polsce dosyć powszechna praktyka. Niemniej jeśli Mazdolina ma jeszcze większy przelot to tym lepiej dla Niej - świadczy to o jakości japońskiego żelaza. Ja swoje sprzedałem niedawno i już tęsknię i przeglądam chorobliwie ogłoszenia... Najgorzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę, że a) jest to niewielkie jeździdło, b) pochodzi z polskiego salonu (mam nawet oryginalną umowę!), jestem skłonny uwierzyć w ten przebieg. A nawet jeśli jest większy... och, straszne, będę chlastał się filtrem powietrza. NOT.

      Usuń
    2. No właśnie. A tak generalnie to często polecam ludziom pytającym się: "Co kupić" właśnie Petkę, bo słyszałem o nich same dobre opinie.

      Usuń
    3. Właśnie owa Madzia, którą opisuje tu szanowny autor ;) "Petka" od oznaczenia modelu, 323 P

      Usuń
  2. Ten model jest nie do zdarcia - nic tylko jeździć, i jeździć.. i tak w kółko ;P. Widok przykry, łączę się w bólu (i chęci ręcznego wyperswadowania komuś, że za takie rzeczy to, jak to malowniczo ujął znajomy, łeb przy samej d***e należałoby urwać).
    A rudzielce nawet fajne są - jeno nie w takiej formie... W mojej zaczynały się pojawiać na powierzchni rudawe plamki - choć było to na robionym wcześniej przez poprzednika błotniku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rudzielce, owszem, są fajne - szczególnie np. Melissa Auf der Maur - ale nie wtedy, gdy chrupią należące do mnie żelazo.

      Usuń
  3. był taki program "urzekła mnie Twoja historia"...Tak mnie się skojarzyło, bo jakiś czas byłem właścicielem Nissana Y10 (towarowa wersja N13) z silnikiem CD17 o oszałamiającej mocy 54KM, gdyby nie RUDA i fakt, że potrzebowałem czegoś większego pewnie miałbym go do dziś. Sprzedałem go z przebiegiem ponad 350 tyś kilometrów, całkowicie bezawaryjnego (no dobrze, jak było zimno to antena nie chciała wyłazić ze słupka, a tylne wycieraczki czasem też strzelały "focha"). W komisie na drugi dzień był wystawiony z przebiegiem 150 tyś km. :-) I tak, on tez był kupiony w polskim salonie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madzię kupiłem od prywatnego właściciela i z historii umów wynika, że tylko tak zmieniała jeźdźców. Ale jak już rzekłem - nawet, jeśli była kręcona, to raczej niewiele wpływa na jej wartość.

      A Y10 jest godzien, sam szukałem, ale te pojedyncze egzemplarze, które wyskakiwały, były już na etapie zaawansowanej biodegradacji. A szkoda.

      Usuń