poniedziałek, 1 lipca 2013

Eventualnie: Graj(mi)dół 2013


Niniejszym ogłaszam nastanie lipca. Lipiec nastał niecałą dobę temu i jak na razie nie poraża skwarem, ale i tak jest sympatycznie.

Jednak jeszcze sympatyczniej było ostatniego dnia czerwca, gdy załadowałem Alembica i Ibaneza do Madzi (Jazza nie brałem gdyż wiedziałem, że fenderokształtnych będą dziesiątki, a Malinka - bo mi się nie chciało), zgarnąłem sympatycznych współpasażerów zorganizowanych za pośrednictwem jednego z portali współpodróżowych i ruszyłem nach Zgierz, gdzie odbywał się coroczny (z tradycją sięgającą A.D. 2012) festiwal gitary basowej o dźwięcznej nazwie Graj(mi)dół.

Eventualność rozbrzmiała niskimi częstotliwościami już dzień wcześniej, jednak nie chcąc dzielić przestrzeni sypialnej ze zboczeńcami i degeneratami, jakimi są basiści (ze wskazaniem na - nomen omen - członków forum, które w nazwie ma "bas" i "miasto", na którym to forum utraciłem bezpowrotnie niejeden miesiąc żywota mego i niejeden jeszcze utracę) stwierdziłem - po raz drugi zresztą - że sam drugi dzień imprezy będzie dla mnie satysfakcjonujący. Tym bardziej, że oprócz stoisk na których zachwalali swój towar wystawcy sprzętu basowego oraz wszechobecnej atmosfery sprzyjającej wzajemnemu głaskaniu się po gryfach, miały odbyć się pogadanki edukacyjne. A pierwszym prelegentem był organizator słynnej na całe Piaseczno organizator relacjonowanej już przeze mnie Bassturbacji, jeden z czołowych realizatorów dźwięku w naszym kraju, gość o skillu klasy światowej - niejaki Błażej D., Alfikiem zwany...

"Moi drodzy, to, co trzymam teraz w rękach, to gitara basowa. Ma ona krzywy mostek."
"Można spróbować skorygować to dłubiąc śrubokrętem w przystawce."
"Mostek jest nadal krzywy, do tego zepsułem przystawkę. Dajcie mi inny bas."

"Podepnę go pod moje przenośne centrum siania zniszczenia i śmierci. Proszę zacisnąć zwieracze."
"O, ten bezprogowy Jazz będzie dobry. Jak widzicie, jest czerwony. Dzięki temu gram szybciej."
Czerwony fretless wrócił na statyw by dotrzymać towarzystwa najokrutniejszemu Preclowi (zielony) i najbezlitośniejszemu Jazzowi (ten drugi), jakie nosiła matka Ziemia.
Zakwas (organizator całokształtu - wielkie brawa i podziękowania!) i jego sroga zgierska broda, Paluch i jego niezbyt sroga radomska mina, nieznany mi  z imienia czy ksywy kolega w wiśniowej bluzie i jego kac
"Oni nic nie rozumieją..."
"Nic nie rozumiem..."

"Na nowoczesnym, aktywnym basie ntb też można dobrze zabrzmieć. Pod warunkiem, że jest to Alembic kolegi J."
"...ale do rock'n'rolla nie ma co pierdolić, najlepiej wziąć Precla. A najlepiej tego."
"Albo Jazza. Jak sama nazwa wskazuje, Jazz Bass jest idealny do rocka."

Gdy w końcu zebrałem z podłogi swą szczękę, mózg oraz kilka wydzielin po pokazie Alfika pt. "Jak w studiu wydobyć taki dźwięk z basu, by zwieracze utraciły swą funkcję", udałem się do sal na dole, by zobaczyć, co mają do zaoferowania wystawcy. A troszkę mieli.

Kol. Goły (znany również jako por. Bonkers) podniecał się Ibanezem ATK

Nieopodal stał Ibek SR, Yamaha TRB 1004 i dwa niezbyt tanie Fenderki
Nieco nagłośnienia przytaszczyli sympatyczni panowie z Taurusa

Cholernie żałuję, że nie zmacałem tego Godina

Mistrzostwo kontrastu totalnego

Nie licząc bezlitośnie miażdżącego mosznę rigu Alfika, ten oto należący do Marcina Pendowskiego mały zestawik był najsrożej brzmiącym nagłośnieniem na imprezie; paczkę sklecił człowiek o imieniu Hans

Marki jak zwykle dały radę

Dał radę również mój Ibanez. "Ile za niego dałeś? ...ILE???"

Pod koniec wszystkim pokazał ich miejsce niezawodny jak zawsze Pendo, czyli Marcin Pendowski, na starej Jolanie pokazując, jak się nagrywa, jak się tego nauczyć, i dlaczego aktualnie nie umiemy. W tym i ja...
Gryfy w górę, Pendo idzie
Oczywiście co poniektórzy zamiast słuchać klangowali
"Pokażę wam, jak doprowadzić publikę do stanu wymagającego natychmiastowej wymiany bielizny za pomocą tego oto czechosłowackiego hipsterbasu."

I tak to w skrócie wyglądało. I ja też tam byłem, pizzę jadłem, soczek piłem... I na pewno wrócę za rok. Kto wie, może nawet na dwa dni.

A, i jeszcze jedno: ze Zgierza do Warszawy dzięki A2 jedzie się max półtorej godziny. Z Warszawy do Zgierza też - chyba, że pomyli się zjazdy z autostrady...

6 komentarzy:

  1. :) Treściwie i na temat, fajnie było.
    Pozdrawiam Pinio

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako jeden z nosicieli elektrowni Alfika, mogę powiedzieć, że o ile zestaw jest w zasadzie przenośny, to zdecydowanie wolałbym, aby pozostawał stacjonarnym. :D
    Porucznik Bonkers

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako recenzję GRAJ(MI)DOŁU powiem: :D :D :D

    OdpowiedzUsuń