Jak pisałem w swym dwustuwpisowym podsumowaniu, cykl "Gęba i paluchy" dzięki nowej interpretacji ustawy o prawach autorskich zostaje okrojony do minimum. Nie będzie już coverów, za które Zaiks może zechcieć zlicytować moją rodzinę. Jednak na szczęście sam (no, z kilkoma współgraczami) nagrałem w życiu kilka numerów (a może nawet kilkanaście), zaś niektóre z nich nawet nie przynoszą zbyt wielkiego wstydu. Wśród nich znajdują się utwory, które grałem niegdyś z 11-osobowym neofolkowym zespołem o stanowiącej mokry sen logopedów nazwie Rirliel.
Rirliel był ciekawym tworem, i to nie tylko ze względu na swą nazwę czy skład obejmujący m.in. flet, akordeon czy (przez pewien czas) wiolonczelę. Równie interesujący był repertuar. Rirliel, w przeciwieństwie do większości innych zespołów dłubiących sobie w tradycjach ludowych, nie koncentrował się na jednym tylko rejonie. Repertuar zespołu obejmował współ ześnie podane (stąd "neo" w słowie "neofolk") tradycyjne melodie z praktycznie wszystkich rejonów Europy i Bliskiego Wschodu. Były tu utwory inspirowane twórczością arabską czy żydowską, były kawałki, do których w dawnych wiekach podrygiwali mieszkańcy Bretonii czy Andaluzjii, były też oczywiście, nasze, polskie dziełka, takie, jak "Matula" (z sekcją inspirowaną "St Teresa" Joan Osborne) czy "Lipka". Jednak tym, co najbardziej chyba porywało publikę do specyficznych podrygów, były jednak melodie wywodzące się z post-celtyckiego kręgu kulturowego, czyli skoczne dzieła irlandzkie. Wśród nich zaś prym wiódł numer o pociesznym tytule "Get Reel".
Rirliel był ciekawym tworem, i to nie tylko ze względu na swą nazwę czy skład obejmujący m.in. flet, akordeon czy (przez pewien czas) wiolonczelę. Równie interesujący był repertuar. Rirliel, w przeciwieństwie do większości innych zespołów dłubiących sobie w tradycjach ludowych, nie koncentrował się na jednym tylko rejonie. Repertuar zespołu obejmował współ ześnie podane (stąd "neo" w słowie "neofolk") tradycyjne melodie z praktycznie wszystkich rejonów Europy i Bliskiego Wschodu. Były tu utwory inspirowane twórczością arabską czy żydowską, były kawałki, do których w dawnych wiekach podrygiwali mieszkańcy Bretonii czy Andaluzjii, były też oczywiście, nasze, polskie dziełka, takie, jak "Matula" (z sekcją inspirowaną "St Teresa" Joan Osborne) czy "Lipka". Jednak tym, co najbardziej chyba porywało publikę do specyficznych podrygów, były jednak melodie wywodzące się z post-celtyckiego kręgu kulturowego, czyli skoczne dzieła irlandzkie. Wśród nich zaś prym wiódł numer o pociesznym tytule "Get Reel".
LINK - UWAGA, UTWÓR MOŻE SPOWODOWAĆ WYMACHY KOŃCZYNAMI DOLNYMI
Jak słychać, sekcja rytmiczna jest mocno discowa: prosty, mocno osadzony rytm, bas idący sobie oktawkami - to wszystko, w połączeniu z rewelacyjnym duetem skrzypiec i fletu, powodowało, że na koncertach Rirliela ludność nie przejawiała tendencji do zachowań stacjonarnych. Towarzystwo skakało zbiorowo, wywijając odnóżami w mniej lub bardziej udanych próbach naśladowania tańca, który powstał na skutek zbyt dużych ilości Guinnessa i Tullamore Dew w stosunku do zbyt małej liczby toalet.
Niestety, Rirliel w końcu padł ofiarą niezbyt chyba przemyślanej polityki lidera, którą można skrótowo ująć jako "wymagać jak od zawodowców - oferować tyle, co amatorom". Zespół z założenia miał być hobbystyczny, non-profitowy, jednak kłóciło się to z naciskiem na regularne, długie, męczące próby. Dodatkowo niekorzystny stosunek ich ilości do częstotliwości koncertów spowodował, że muzycy zaczęli po kolei odchodzić, słusznie rozumując, że moment, w którym koszta przewyższają korzyści, jest dobrym momentem na zmiany.
Odszedłem i ja, choć z żalem - po stronie korzyści była fantastyczna muzyka.
Na szczęście nie cała poszła się paść.
Jak niektórzy z Was być może wiedzą, gram m.in. w szantowo-folkowo-chałturniczym zespole o pięknej nazwie Wyciągnięci Z Mesy. Z WZM gramy głównie tzw. muzykę użytkową, czyli taką, która preferująca pewnego rodzaju klimat publika lubi wykorzystać jako podkład pod piwo i podrygi. A jako, że w 3/5 Wyciągniętych stanowią byli członkowie Rirliela, wiadomo było, że w końcu przyjdzie nam ochota na przypomnienie sobie dawnych, dobrych dziejów. A numerem, na który padło, jest właśnie "Get Reel".
W Rirlielu grałem "Get Reel" na Nexusie, który pod względem elektroniki miał nieco musicmanową budowę (acz totalnie inną pod każdym innym względem). Dlatego też, mając jeszcze przez chwilę w domu StingRaya Pińć, stwierdziłem, że można by go wykorzystać w celu nagrania numeru, przy którym chyba najlepiej bawię się na scenie podczas prawie każdego grania Wyciągniętych.
Oczywiście ze względu na liczebność składu zostały wprowadzone pewne zmiany - jedną z nich jest mała basowa solówka w miejscu, gdzie w wersji Rirliela było przejście na gitarze akustycznej i przeszkadzajkach. I tę właśnie wersję pozwoliłem sobie niniejszym sieknąć.
Oto:
W Rirlielu grałem "Get Reel" na Nexusie, który pod względem elektroniki miał nieco musicmanową budowę (acz totalnie inną pod każdym innym względem). Dlatego też, mając jeszcze przez chwilę w domu StingRaya Pińć, stwierdziłem, że można by go wykorzystać w celu nagrania numeru, przy którym chyba najlepiej bawię się na scenie podczas prawie każdego grania Wyciągniętych.
Oczywiście ze względu na liczebność składu zostały wprowadzone pewne zmiany - jedną z nich jest mała basowa solówka w miejscu, gdzie w wersji Rirliela było przejście na gitarze akustycznej i przeszkadzajkach. I tę właśnie wersję pozwoliłem sobie niniejszym sieknąć.
Oto:
Dodatkowe odgłosy paszczą (radosny kwik niedaleko początku oraz dźwięki pierdząco-warczące) są dziełem Młodzieża, zaś około połowy nagrania kadr zaszczyciła swą obecnością niejaka Mona, wprowadzając element prawdziwego kociego piękna.
Kolejne odcinki "Gęby i paluchów" będą się czasem pojawiać, ale - jak wspomniałem - dużo rzadziej niż do tej pory, i będę w nich raczej coverował samego siebie. Co chyba podpada pod lekki narcyzm. Wolę jednak być posądzonym o zakochanie we własnym graniu, niż otrzymać rachunek na dziesięćset srylionów od wytwórni nagraniowej czy firmy, która kiedyś gdzieś kupiła prawo do jakiegoś utworu za flaszkę i śledzia.