Dobrý
večer.
Święta już za nami, powoli zbliża się koniec roku, ale jeszcze zostało kilka dni, które można wykorzystać np. na opisanie sprzętu, którym miało się okazję bujnąć w ciągu ostatnich tygodni. Toteż właśnie to mam zamiar niniejszym uczynić. Ostatni test w 2014 roku, następny dopiero w 2015, czekanie do przyszłego roku, tak bardzo najgorzej, nuda, gdzie jest kontent, cofam lajka.
Jak już wspomniałem w
top 10 najładniejszych samochodów w miarę współczesnych, z dziwnych, niezrozumiałych dla kogokolwiek normalnego powodów strasznie podoba mi się Skoda Roomster. Nietypowe proporcje, to dziwaczne załamanie linii okien, przód kabiny nieco przypominający samoloty (i ostatnie pomysły Saaba) - to wszystko do mnie mówi. Nic nie poradzę, przepraszam, nie strzelać do basisty - nie jest do końca normalny. Tak czy inaczej, według mnie jest to jedyny model Skody, który jest JAKIŚ. Bardzo chciałem karnąć się kiedyś Roomsterem, żeby zobaczyć, czy jeździ równie fajnie, co wygląda - tym bardziej, ze kiedyś jechałem takim, tyle, że z tyłu (taksówką), i było tam naprawdę mnóstwo miejsca. NAPRAWDĘ MNÓSTWO. W końcu, zachęcony spamem przychodzącym mi na skrzynkę (WYPRÓBUJ SKODĘ, WYGRAJ ŻYCIE W PRESTIŻU), umówiłem się na jazdę próbną. I pojechałem.
Salon Skody mieszczący się na ul. Połczyńskiej położony jest w miejscu, gdzie jeszcze do niedawna nie było żadnej cywilizacji poza sporą stacją trafo a dojazd możliwy był w zasadzie tylko z jednej strony. Na szczęście wybudowany w ostatnich latach wiadukt umożliwił dotarcie do Mor (Morów?) od strony Ursusa. Jadąc tamtędy minąłem miejsce, gdzie znajdowała się meta
tegorocznych Nitów.
Sam salon nie wyróżniałby się w zasadzie niczym, gdyby nie jeden stojący tuż przy drzwiach element - konkretnie zaś piękna, czarna Skoda 1101 Tudor z 1948 lub 1949 roku. NA CZARNYCH. Wedle tabliczki informacyjnej, jej odbudowa trwała k. 9 lat. Nie bardzo rozumiem, czemu prace nad - bądź co bądź - dość popularnym w swych latach autem miałyby trwać tak długo. Jedynym wytłumaczeniem, jakie przychodzi mi do głowy jest długotrwałe poszukiwanie elementów tzw. galanterii chromowanej, czyli ozdobnych wykończeń, które rzeczywiście bywają trudne do zdobycia i potrafią kosztować chore pieniądze. Tak czy inaczej, efekt finalny jest świetny i Tudor jest fantastyczną ozdobą salonu.
|
Mimo wszystko wątpię, czy jest to oryginalny wzór tapicerki |
Przejdźmy jednak do tego, po co wybrałem się do dość odległego salonu (nie narzekam, sam go wybrałem właśnie dlatego, że w tamtych okolicach praktycznie nie bywam), czyli do Roomstera.
Egzemplarz, którym przyszło mi wykonać próbną rundkę, był niestety srebrny, co sprawiało, że nawet bycie Roomsterem nie zdało się na zbyt wiele. Raz jeszcze (jak zawsze) okazało się, że srebrny lakier jest w stanie nawet najciekawiej wyglądające auto zmienić w mdłe wizualnie mydło pozbawione jakichkolwiek cech. Dla kontrastu - w salonie stał jasnobłękitny Roomster wyposażony w opcjonalne okno dachowe (nie, to nie do końca to samo, co szyberdach), który prezentował się świetnie. Zresztą był już ponoć zaklepany.
Jednak nie lakierem się jeździ, kupując nówkę-salonówkę można wybrać takie wykończenie, jakie się chce, a ja przyjechałem ocenić to, jak jeździ Roomster. I, oczywiście, czy nadaje się do transportu sprzętu basowego.
A nadaje się zupełnie nieźle.
Bagażnik Roomstera, będącego jednym z najmniejszych przedstawicieli klasy tzw. kombivanów, może nie rzuca na kolana pojemnością czy szerokością (która jest szczególnie ważna w przypadku konieczności przewiezienia basu w sztywnym futerale), ale okazuje się całkiem ustawny. Basówka w usztywnianym pianką pokrowcu daje się bez problemów włożyć na skos - tak, jak w wielu sporo większych samochodach. Do tego jest naprawdę głęboki.
Jednak zdolności przewozowe Roomstera najmocniej błyszczą w momencie, gdy zaczynamy bawić się możliwościami powiększania przestrzeni bagażowej. A te naprawdę robią wrażenie.
Zacznijmy od tego, że - jak większość jej konkurentów - praktyczna Skoda ma tylną kanapę dzieloną na trzy części. Każdą z nich można składać osobno. Można położyć samo oparcie (powstaje wtedy wysoki stopień), można też złożyć wybraną część siedzenia "na dwa", czyli po położeniu oparcia postawić złożoną całość razem z siedziskiem pionowo do przodu, dzięki czemu uzyskujemy sporą, płaską powierzchnię. Elementy kanapy można też dość łatwo demontować, zaś po wyjęciu środkowej, najwęższej części, dwie zewnętrzne można przysunąć do siebie. Sprytne.
Wspominałem już, że na tylnym siedzeniu Roomstera jest naprawdę dużo miejsca?
Niestety, za kierownicą sympatycznej Skodziny nie jest już tak dobrze, jak z tyłu.
Roomster jest oparty na drugiej, właśnie schodzącej ze sceny generacji Fabii. Dzieli z nią front, silniki, przednią część płyty podłogowej wraz z zawieszeniem oraz miejsce dla kierowcy i siedzącego obok niego pasażera. Oznacza to również, że taka sama jest deska rozdzielcza - solidnie zmontowana z przeciętnych materiałów i w bazowych wersjach sprawiająca wręcz depresyjne wrażenie - oraz pozycja za kierownicą. A do tej ostatniej można się przyczepić.
Być może nie poświęciłem wystarczająco dużo czasu na ustawieniu fotela i kierownicy pod siebie. Być może miałem go też za mało na przyzwyczajenie się do tego, jak siedzi się z przodu w czeskim kombivanie. Jednak w większości innych samochodów (także tych niedrogich) nie miałem takich problemów. Niesprawiedliwym byłoby określenie, że za kierownicą Roomstera siedzi się jak na zydlu czy na krześle - nie mam problemu z wysoką, dość pionową pozycją. Fotel też był dość wygodny. Mimo to pozycja (po ustawieniu fotela zgodnie z moim wzrostem) zdawała się dość nienaturalna. Miałem też poczucie pewnej ciasnoty - zaskakujące, biorąc pod uwagę ogrom miejsca z tyłu.
Wrażenia z samej jazdy na szczęście były już zupełnie niezłe.
Pod maską "mojego" Roomstera znajdował się najprostszy i chyba najrozsądniejszy w obecnej gamie Skody 80-konny benzyniak o pojemności 1,4 litra. Czemu najrozsądniejszy? Jest to jedyna dostępna w Roomsterze prosta, niedroga w obsłudze jednostka, pozbawiona turbodoładowania czy bezpośredniego wtrysku. Niestety, zdecydowanie najlepszy pod tym względem silnik koncernu VAG, nieśmiertelny, 105-konny benzyniak 1,6, został wycofany w momencie liftingu. Zniknęło tez legendarne 1.9 TDI - na szczęście zostało zastąpione cieszącym się (póki co) dobrą opinią dieslem 1.6 TDI CR. Wiadomo jednak, że drogi serwis współczesnych silników wysokoprężnych czyni ich zakup opłacalnymi wyłącznie wtedy, gdy robimy spore przebiegi a samochód eksploatujemy głównie w długich trasach, gdzie bez problemu "przepala" się DPF, bezlitośnie zatykający się w miejskich korkach. Jeśli zatem jeździmy głównie po mieście pozostają silniki benzynowe. Nowoczesne, dynamiczne i oszczędne 1.2 TSI pod względem awaryjności jest troszkę lepsze od 1.4 TSI, ale równie dobrze możemy powiedzieć, że rak jest lepszy od AIDS. Dlatego, jeśli chcemy jeździć autem jeszcze choć trochę po upływie gwarancji, pozostaje to, co miałem okazję zmuszać do pracy swą prawą stopą, czyli wspomniane już "zwykłe" 1.4 16V. I, choć szału nie robi, do sprawnej jazdy po mieście zupełnie wystarczy. 80 KM w aucie o tej masie to niezbyt dużo, jednak pod w miarę sprawną stopą potrafi zupełnie sprawnie wyekspediować Skodę do przodu, nie grożąc, że nasze nerwy będą szarpane klaksonami znajdujących się za nami samochodów. Roomster byłby na pewno w stanie poradzić sobie z większą mocą, o czym świadczą niezłe, sprężyste nastawy zawieszenia - nie za twarde ale też nie bujające na zakrętach, sugerujące, że auto bez problemu poradzi sobie zarówno z szybszą jazdą, jak i z kompletem pasażerów oraz pełnym bagażnikiem. I w sumie chętnie wykorzystałbym pocieszne, czeskie jeździdło właśnie do takich celów. Czyli do tych, do których zostało stworzone.
Gdyby tylko pozycja za kierownicą była wygodniejsza.
Podsumowanie, czyli zady i walety:
Skoda Roomster to całkiem sympatyczne toczydło. Sympatyczne a zarazem praktyczne - bagażnik jest spory, a możliwości aranżacji przestrzeni ładunkowej imponują. Do tego aktualnie Skoda oferuje niezłe promocje, dzięki czemu nieźle wyposażonego Roomstera 1.4 80 KM można mieć za ok. 50 tysięcy, co jest niezłą ofertą w tej klasie. Jednak bardzo rozczarowała mnie przede wszystkim pozycja za kierownicą - wrażenie ciasnoty nie opuszczało mnie ani na chwilę. Jeśli jednak Tobie będzie tam wygodnie - warto się skusić. A przynajmniej warto sprawdzić.
Ja jednak za te pieniądze wolałbym choćby
Dustera.
Plusy:
* spory bagażnik
* praktyczność (bardzo duże możliwości kształtowania przestrzeni bagażowej)
* niezłe zawieszenie
* fajna stylistyka zewnętrzna (tak, będę jej bronił)
Minusy:
* ciasne, niewygodne miejsce kierowcy
* ponura deska rozdzielcza
* tylko jeden rozsądny benzyniak w gamie
Co nią wozić:
Roomster to auto zarówno pocieszne z wyglądu (pod warunkiem, że nie jest srebrne), jak i praktyczne. Do bagażnika wejdzie sporo sprzętu, szczególnie gdy złoży się część tylnej kanapy. Można wozić nią robione w Czechach Spectory Euro i ReBop. Po złożeniu tyłu można załadować do niej czeską wersję fenomenalnego elektrycznego kontrabasu NS-Design. A można też targać nią stare, jeszcze czechosłowackie Jolany - równie oryginalne, co stylistyka Roomstera.
Na shledanou!