Co roku to właśnie końcówka sezonu jest najgrubsza.
Wiosną poza rozpoczęciem sezonu Youngtimer Warsaw i Auto Nostalgią nie dzieje się prawie nic - w tym roku wyjątkiem był zorganizowany po raz pierwszy Rajd Rembertowski. Latem jest co prawda nieco imprez, jednak poza niezmiennie świetnym Rajdem Złomnika są to - z legendarnym już WUK-iem na czele - eventy o niemalże profesjonalnym stopniu trudności. Jesienią za to, jeszcze przed zamknięciem sezonu, odbywają się dwa spośród absolutnie najlepszych nawigacyjno-turystycznych rajdów amatorskich: bezapelacyjny nr 1 wśród tego typu imprez, czyli październikowe Nity, oraz doskonale znany wśród mieszkańców i bywalców prawobrzeżnej Warszawy Rajd Praski. Tym razem jednak nie tylko prawobrzeże było grane.
Oczywście, by wziąć udział, trzeba było najpierw załapać się na listę startową. Niestety, nie było to zbyt łatwe - dolna granica wieku pojazdu została ustalona na rocznik 1990. Młodsze - za zgodą organizatorów. A Skanssen jest o dwa lata młodszy i zgody, niestety, nie uzyskał, trafiając od razu na listę rezerwową. Na główną listę za to dostał się o rok starszy
Baleron, co poskutkowało decyzją: wskakuję jako pilot.
Pozostało zatem w dniu rajdu ruszyć na miejsce startu.
Tak, jak
w zeszłym roku, zbiórka towarzystwa została zorganizowana na terenie Fabryki Obrabiarek Precyzyjnych Avia na samym końcu ul. Siedleckiej (nie, nie ma to nic wspólnego z czeskimi ciężarówkami i furgonami na licencji Saviema). Na miejscu były już fudtraki - złoty Borgward oferujący krowę w bułce oraz przecudny, pełen kawy Citroen HY. Było też już sporo luda.
|
W tym (współ)organizatorzy, witający wszystkich z serdecznym entuzjazmem |
|
Z kolei mój serdeczny entuzjazm (połączony z dyskretnym ślinotokiem) wzbudził tenże właśnie egzemplarz |
|
Trzy sedany, dwa hatchbacki, widok to nie byle jaaa... nieee, przepraszam, postaram się dziś nie tworzyć już więcej poezji |
|
Ponoć Maroko |
|
Jeżeli cokolwiek mogło równać się z DS-em w kategorii rozpadu struktur ego na skutek nagłego skoku pożądania, było to właśnie to |
|
Choć temu też nie brakowało za wiele |
|
Powtarzałem to już wielokrotnie, powtórzę raz jeszcze: to jest ten jeden model BMW, który zdecydowanie bym chciał |
|
Bo Garbusa to chcę od dziecka |
|
Tito kontra Gorbaczow |
|
Późny Honecker/Krenz/Gerlach |
|
A jego niestety nie widziałem na trasie |
|
Ponoć Poloneza niektórzy nazywali polskim Volvo. To ja jednak wolę oryginał. |
|
Na przykład taki. |
|
Tam nieopodal są progi zwalniające. Jestem cholernie ciekaw, jak przez nie przejechał. |
|
To zdecydowanie najładniejsza Baldwinka, jaką znam |
|
Praktycznie jak nowy |
|
Syrena w typowej dla siebie sytuacji |
|
Ależ mi się podobają te pionowe reflektory. Choć oczywiście wolę europejską wersję z pojedynczym kloszem |
|
Brytyjski lordowóz (nie mylić z lordozą) napędzany dieslem z koreańskiego dostawczaka. Znam od lat, a wciąż nie mogę wyjść z podziwu |
|
Nie lubię Audi, ale lubię niedoceniane modele. Mógłbym. |
|
Nie no, po prostu piękno w czystej postaci. |
|
Tymczasem uczestnicy wciąż przybywali |
|
Wśród nich także dobrze znani |
|
SEC w niemetalicznym granacie prezentuje się absolutnie wyśmienicie |
|
Najdroższy i najtańszy samochód na giełdzie w Słomczynie w latach osiemdziesiątych |
|
Przegenialny egzemplarz |
Po drobnych perypetiach finansowo-organizacyjnych wpisowe zostało uiszczone, co poskutkowało zamieszczeniem pięknego numeru startowego na tylnej bocznej szybie Balerona.
Chwilę później rozpoczęła się odprawa.
Ze względu na dość odległy numer postanowiliśmy zaudać się całą czteroosobową ekipą nieopodal celem przyjęcia jakiegoś pokarmu tudzież płynu. Zanim to jednak nastąpiło, popodziwiałem równie luksusowe co absurdalne wnętrze Człowieka Krzesła.
|
Pół na pół Azji i Mercedesa |
|
Tak, on miał tak seryjnie! |
W tak zwanym międzyczasie pierwsze załogi jęły ruszać w trasę.
W końcu przyszła pora i na nas. Ustawiliśmy się w kolejce, przez celownik (ewentualnie boczne szyby) obserwując wehikuły kilku poprzedzających nas załóg.
Gdy wreszcie stanęliśmy na linii startu, zostały nam wręczone materiały pod postacią karty drogowej, listy miejsc do odwiedzenia i zadań do wykonania oraz małej mapki, w której zaznaczona była znaczna część tychże punktów. Marszrutę należało już opracować samemu. Zaczęliśmy tedy od Oparów Absurdu, gdzie należało odnaleźć... wibrator.
Razem z nami przybyło na punkt kilka innych załóg.
Dalsza trasa po Pradze przebiegała bez większych zakłóceń - ułożenie logicznej marszruty nie było trudne, tak samo, jak większość zadań z trasy.
|
Panda wczoraj i przedwczoraj |
|
Inspektor ds. miziania z PKP Aromaty |
W pewnym momencie zorientowałem się, że coś się nie zgadza - w zapowiedziach ogłaszano, że trasa rajdu po raz pierwszy poprowadzi również lewym brzegiem Wisły, a wszystkie adresy umieszczone na karcie znajdowały się w obrębie dość niewielkiego wycinka Pragi. Zapomniałem jednak o zapowiedzianym na odprawie pekapie, na którym załogi miały otrzymywać dodatkowe, ok. 40-minutowe zadanie.
A zadaniem tym okazał się itinerer, który prowadził Mostem Świętokrzyskim prościutko na Powiśle.
|
Pierwsze zadanie z lewego brzegu - transformator typu "kiosk" |
|
Carry, którego ilość WAD należało podać, w międzyczasie odjechało; co najśmieszniejsze, odpowiedź można było znaleźć w moim zeszłorocznym mixie |
|
Zamieszczone na Citroenie AX pytanie, jakiej marki montownia znajdowała się niedaleko stamtąd przed wojną, było bardzo przewrotne |
|
Sama marka pojawiła się zresztą nie raz |
|
Bez gwiazdy itd. |
Przejazd śródmiejską stroną okazał się prawie bezbłędny. Jak się później okazało, to "prawie" kosztowało nas kilka bardzo cennych punktów. Tymczasem wróciliśmy na Pragę wykonać ostatnie zadania...
...i udać się na metę - tym razem znajdującą się w tym samym miejscu, co start.
|
Foodtrucki wydawały |
|
HY zaniemógł... |
|
...i szybko został uleczon |
|
Zawsze się zastanawiam, ile Borgwarda zostało pod powłoką |
|
Wnętrze genialnie zeszczurzonego Bel Aira dorównuje powłoce zewnętrznej |
|
Rydwany uczestników w oczekiwaniu na wyniki |
|
Bas by wszedł. WOZIŁBYM. |
|
Panda Krowa vs Panda Selecta |
|
Azjata duży vs Azjata mały |
|
Francja vs Anglia |
|
V4 vs V8 |
|
RWD włosko-polskie vs RWD germańskie |
|
Tito vs Gomułka |
|
Jeden z najpopularniejszych kolorów tamtej epoki |
|
Ciekawe, czy to jedna z tych "nowych" |
|
Polonezowi bliżej jednak chyba do Austina 8 niż do DS-a |
|
Dwa Saaby, jeden właściciel |
|
Niektórzy nie mieli czasu czekać na wyniki |
|
Dowoziłbym jak zły |
|
Dwa egzemplarze mojego ulubionego modelu Mercedesa w dwóch spośród mych ulubionych kolorów (nie, ten po prawej NIE jest czarny) |
|
Kolejne zdjęcie z cyklu "dwa spośród najlepszych kąbiaczy wszechczasów" |
W końcu nadszedł wyczekiwany moment: ogłoszenie wyników.
|
"Pamiętasz, na jakie wyniki się umawialiśmy, prawda?" |
|
Musztarda niestety nie była jednym z trofeów |
|
Po odbiór nagród ustawiały się również załogi międzypokoleniowe |
|
Zwycięska ekipa |
|
Część nagrody głównej. Swoją drogą - ja tam nie muszę zbierać, by się pod tym podpisać. |
Czemu zaś punkty, które kosztowało nas śródmiejskie "prawie", okazały się takie cenne?
Otóż w jednym momencie zamiast pojechać prosto, skręciliśmy w prawo w Tamkę, co poskutkowało koniecznością zawrotki na samej jej górze. Była to wina w większości moja ale po części też kierowcy, który obrał tempo niezbyt dobrze dopasowane czytaniu itinerera. W efekcie na metę dotarliśmy z 6-minutowym spóźnieniem, każda zaś minuta spóźnienia równała się jednemu punktowi karnemu. Gdy już rozdano nagrody, podeszliśmy do kol. Bubu z pytaniem, jak nam poszło z zadaniami.
Okazało się, że gdyby nie spóźnienie, mielibyśmy komplet punktów. KOMPLET.
Nie, nie wygralibyśmy - maksymalną ilość punktów zdobyło kilka załóg a w tej sytuacji premiowane są te, które jechały starszymi autami, ale punktowane (i nagrodzone) miejsce jak najbardziej by było. I to dość wysokie. A tak... no cóż, trudno. Następnym razem będzie większe skupienie i rozsądniejsze tempo.
Bo tak, mam zamiar tam się pojawić równiez za rok. Warto.